Eurowizja oczami Flesza #7 – przygotowania pełną parą

Majowe zmagania już niedługo! Czym zaskakuje Rosja i dlaczego wzbudza kontrowersje w kraju? Jakie szanse na sukces ma melancholijna Bułgaria? Sprawdźcie i przekonajcie się także, na jakim etapie są przygotowania techniczne do wydarzenia.

Wczoraj na profilach w mediach społecznościowych Eurowizji pojawił się komunikat, że od finału konkursu dzieli nas już tylko 39 dni. Taka sama liczba delegacji zaprezentuje się już niebawem w Rotterdamie i powalczy o głosy odbiorców. O tym, że Eurowizja już coraz bliżej, przekonuje też fakt, że w Ahoy Arena ruszyły prace nad sceną, a artyści prężnie przygotowują się do swoich występów, o czym na bieżąco informują fanów. My z kolei zbliżamy się powoli do finiszu, jeśli chodzi o oceny konkursowych propozycji. Dziś pod lupą Austria, Rosja, Szwecja, Bułgaria oraz Grecja.

Austria - Vincent Bueno - Amen

Kamil Pacholczyk: Jak amen w pacierzu. Zeszłoroczna propozycja Vincenta była dość funkowa i podnosząca na duchu. W tym roku jest to zupełnie inny kierunek. Piosenka jest stonowana, a finał miłości w utworze nieszczęśliwy. Jest to odskocznia dla widza od piosenek skocznych i tanecznych, która daje chwilę refleksji. Widać, że Vincent włożył dużo serca w tę piosenkę, gdzie z każdym słowem czuć emocje. Osobiście uważam, że chór jest zbyt powtarzalny, a refren jest lekko rozczarowujący. Jednak piosenka ma potencjał w finale, a wyniki poznamy już niedługo. Ocena: 3/5

Patryk Radzimski: Mimo, że Eurowizja z religią ma niewiele wspólnego, to w tegorocznej stawce pojawił się już drugi Amen… Choć ten w wydaniu Słowenii bardziej mnie poruszył, propozycja Austrii jest również całkiem dobra. Vincent Bueno pokazał, że ma kawał głosu i potrafi go wykorzystać. Samej piosence czegoś brakuje. Po obiecujących zwrotkach, refren okazał się dość zawodzący. Na plus oceniam zdecydowanie emocjonalny bridge, który dodaje utworowi powera, a chrypka wokalisty jest ciekawym urozmaiceniem. Czy Austria awansuje do finału? Myślę, że będzie biła się m.in. z Polską o ostatnie miejsce w szczęśliwej dziesiątce. Ocena: 3/5

Sandra Wawrzyniak: Ja trochę nie rozumiem tego ogólnego zachwytu nad tym utworem. No jest poprawny, jest w kategorii “ładnych”, ale zarazem ginących wśród innych. Nie wyróżnia się niczym. Vincent ma bardzo ciekawy głos, ale nie pokazał go w 100% w “Amen”. Brakuje takiego elementu “wow” w całości. Co nie zmienia faktu, że nadal podoba mi się bardziej niż wiele innych propozycji z tego roku. Ocena: 2,5/5

Krystian Pabianiak: Mówię: to nie jest to, czego chciałem. Vincent Bueno to jeden z tych powracających artystów, którzy w moim odczuciu przeżyli największy regres. Nie jest to co prawda poziom Gruzińskiego Tornikke, ale sam fakt posiadania generycznej piosenki do tego stopnia, że dzieli tytuł z utworem Słowenii powinien już nam wiele powiedzieć. Oksfordzki słownik podaje ponad 170 tysięcy słów istniejących w codziennym użytku w języku angielskim, nie przeszkodziło to jednak dwóm krajom w tym roku żeby postawić na jedno – Amen. ,,Amen” Vincenta jest oczywiście znacznie lepsze od Słoweńskiej propozycji, ale to żadne osiągnięcie. Piosence brakuje inspiracji; jest repetytywna, nudna, nie stara się dostarczać niczego nowego, zarówno merytorycznie jak i stylistycznie. Zeszłoroczne ,,Alive” potrafiło jeszcze wpłynąć na humor człowieka swoją skoczną naturą, natomiast ,,Amen” – z przykrością muszę odmówić. Ocena: 1,5/5

Agnieszka Markocka: Zacznę od tego, że rzadko się nudzę. Poświęcenie tych 3 minut i 7 sekund na przesłuchanie tej piosenki udowodniło mi, że tak krótki czas może trwać wieczność. W żaden sposób nie chcę odejmować Vincentowi jego umiejętności wokalnych, które zdecydowanie posiada. Przykro mi to mówić, ale austriackie amen niczym się nie wyróżnia – gdybym nie znała tego utworu, to podczas finału pomyślałabym, że to przerwa reklamowa. Osobiście nie widzę Vincenta w finale, ale życzę mu jak najlepiej! Ocena: 2/5

Rosja - Manizha - Russian Woman

Kamil Pacholczyk: Przemiana nie tylko stylu, ale także podejścia. Informacja, że zespół Little Big nie weźmie udziału w tegorocznych eliminacjach krajowej, była dla mnie szokiem. Moim zdaniem, mieli oni bardzo duże szanse na wysokie miejsce w finale. Tym razem mamy piosenkę, która pokazuje historię Rosjanek i drogę jaką musiały przejść w historii. Tekst jest prosty i jak stwierdziła Manizha płynący z serca. Co najbardziej oburza, to głosy będące po prostu hejtem. Znaleźli się tacy “komentatorzy” którzy uważają piosenkę “za zbyt mało rosyjską” a samej wokalistce życzą śmierci. Dla mnie jest to absurd, ponieważ piosenki eurowizyjne mają łączyć, a nie dzielić. Samej piosence, życzę jak najlepiej. Ocena: 3,5/5

Patryk Radzimski: Rosja po rosyjsku?! Nie może być! Niezmiernie cieszy mnie fakt, że po dość długiej przerwie znów usłyszymy ten język w konkursie. Choć także liczyłem na wielki powrót Little Big, to nie mogę narzekać na tegoroczną propozycję. Manizha to istny wulkan energii, a piosenka, będąca swego rodzaju manifestem, wybrzmiewa na scenie niesamowicie autentycznie. Rapowane zwrotki są chwytliwe i intrygujące, z kolei iście słowiański refren wykonany z chórem robi spore wrażenie i jest moją ulubioną częścią utworu. Liczę na awans Rosji do finału i spory sukces w końcowej klasyfikacji. Ocena: 4,5/5

Sandra Wawrzyniak: Oj oj oj… nie pamiętam kiedy miałam tak mieszane uczucia wobec utworu. Po pierwsze – gdzie moje Little Big?!?! Płaczę wewnętrznie po nich. Po drugie – kocham tę piosenkę za to, że jest po rosyjsku! Jednak Eurowizja przyzwyczaiła nas do piosenek po angielsku. Po trzecie – “Russian Woman” ma niesamowity vibe, który sprawia, że chce się wracać do tego utworu – ALE – i tu po czwarte – mam wrażenie, że czegoś jest w nim za dużo. Mamy trochę ludowej nutki, trochę popu, trochę dubstepu czyli trochę wszystkiego. Chociaż to i tak jedna z lepszych rosyjskich propozycji – zaraz po Little Big :C Ocena: 4/5

Krystian Pabianiak: Myślę, że wszyscy w pewnym momencie liczyliśmy wewnętrznie na powrót Little Big na łamy konkursu Eurowizji. Wielokrotni faworyci, zespół potrafiący rozkręcić każdą imprezę, ku naszemu zdziwieniu zrezygnował jednak z tegorocznej szansy, zostawiając wiernych fanów zdruzgotanych. Nie powinno to jednak w żadnym stopniu wpłynąć na odbiór aktualnej Rosyjskiej propozycji – Manizha robi dobrą robotę!  ,,Russian Woman” to trzecia już z kolei piosenka o sile kobiet, zaraz po propozycjach Malty i Australii. Urzekający język rosyjski, charyzma sceniczna Manizhy, szybkie i ciekawe tempo i wreszcie przepotężne chórki sprawiają, że piosenka zapada w pamięć. Jej wrogowie zdają się praktycznie ekskluzywnie, tak jak w przypadku Polski, znajdować wewnątrz kraju z którego pochodzi. Głosy dezaprobaty w większości wychodzą z ust konserwatywnych Rosjan, którym nie podoba się przekaz. Europa na szczęście wydaje się być o wiele bardziej optymistyczna, a ,,Russian woman” ma szansę zaistnieć w sercach eurofanów na dłużej. Ocena: 3/5

Agnieszka Markocka: Podczas gdy wszyscy rozpaczają po Little Big, ja jestem niesamowicie szczęśliwa, że Rosja zdecydowała się wysłać taki utwór. Silna kobieta, która śpiewa, że nie musi czekać na pomoc, a na dodatek jest z Rosji? Wiem, że wielu osobom może się to nie spodobać, a szczególnie, że sama Manizha jest aktywistką i głośno mówi o prawach kobiet. Sam występ pokazał niesamowitą charyzmę artystki, której zdecydowanie nie można jej odmówić. Na dodatek, utwór jest śpiewany po rosyjsku – dawno nie było takiej propozycji! Przyznam, że początkowo nie wiedziałam, co sądzić o tym utworze. Przesłucham go jednak drugi raz i powiem, że mnie przekupił. Nie powiem jednak o chórkach. Posłuchajcie sami 🙂 Jest mi tylko przykro, gdy czytam wręcz ksenofobiczne komentarze na temat pochodzenia Manizhy. Ocena: 5/5, jak dla mnie, jest to zwyciężczyni! 

Szwecja - Tusse - Voices

Kamil Pacholczyk: Szwedzkie piosenki charakteryzują się bardzo wysokim poziomem i w tym przypadku również tak jest. Chwytliwy jest dla mnie refren, jednak cała piosenka nie przemawia do mojego gustu. Zwycięstwo Tusse w krajowych selekcjach, można zarzucić jego ckliwej historii, jednak na utwór oddano ponad trzy miliony głosów, co jest rekordem. Piosenka ma dar jednania publiczności, a to w ostatnich piosenkach szwedzkich nie można było odczuć. Jednak czy zjedna widzów eurowizyjnych? Okaże się już w maju. Ocena 3,5/5 

Patryk Radzimski: Szwecja to prawdopodobnie mój ulubiony kraj na Eurowizji. Nic w tym dziwnego, bo jestem miłośnikiem dobrze wyprodukowanego popu, który Szwedzi serwują nieprzerwanie od co najmniej dziesięciu lat. Tegoroczna propozycja podtrzymuje tę tradycję. Muszę zaznaczyć, że Tusse nie był moim faworytem w Melodifestivalen, ale ostatecznie cieszę się z jego wygranej. Mimo, że Voices jest idealnie skrojoną radiówką, ma w sobie pewną głębię i wywołuje u mnie wiele emocji. Key change pod koniec utworu i towarzysząca mu prosta, lecz efektowna choreografia są mistrzostwem i robią wrażenie na scenie. Zdaje się, że Szwecja nigdzie się nie wybiera i kolejny raz zakończy rywalizację w top 10 finału. Ocena: 5/5

Sandra Wawrzyniak: Początek zaśpiewany z mnóstwem nieczystości niestety… Ja wiem, że się powtarzam, ale NUDA. Nie wiem czemu, ale nie zachwyca mnie ta Eurowizja w 2021. Fajna, pop’owa piosenka, która może trafi na listę przebojów w RMF czy Radio Zet, ale no… czy to właśnie Eurowizja? No nie wydaje mi się. Radiowa nuta – tyle, zaraz pewnie o niej zapomnę i przypomnę w maju na półfinale. Ocena: 2,5/5

Krystian Pabianiak: Polina Gagarina dzwoniła, chce swoją frazę z powrotem. Wypowiadając się jednak z pełną szczerością – ,,Voices” wyjątkowo nie zachwyca. Szwecja to kraj, który na Eurowizji konsekwentnie, edycja w edycję, wypuszcza same popowe hity. Co roku można w ciemno stawiać na Szwecję i prawdopodobnie wyjść z tego z pokaźną kwotą – wystawienie przez Szwecję dobrej piosenki jest bardziej pewne niż moja przyszłość. W tym roku jednak, będąc przyzwyczajonym do nieskazitelnej jakości, trochę mnie zawiedli. Piosenka jest dobra, piosenka jest profesjonalnie wykonana i piosenka bez wątpienia znajduje swoje miejsce w radiu. Tusse umie śpiewać, umie występować i wpisuje się w stereotyp młodego, szwedzkiego, przystojnego wykonawcy muzyki popularnej. To niestety tyle. Nie widzę w ,,Voices” specjalnej jakości ani wartości dodanej – to dobry utwór, ale znika w bibliotece wyjątkowych doświadczeń tego roku. Obawiam się, że może być po prostu zbyt przeciętny, a w konsekwencji, zostać zapomniany w tłumie Eurowizyjnych gwiazd. Ocena: 2,5/5

Agnieszka Markocka: Gdzie są moje The Mamas 🙁 Nie ukrywam, rozczarowałam się tym, że nie zostały one wybrane w tym roku. Szwecja co roku wysyła niesamowite propozycje i nie bez powodu jest naprawdę silnym uczestnikiem Eurowizji. Młodziutki Tusse przyszedł jednak do nas z całkiem ciekawym utworem, który zdecydowanie trafi na radiowe listy przebojów. The voices mają jednak w sobie coś, co przyciąga – nie wiem jednak czy to głos, czy to choreografia, czy to sama osoba Tusse. Nie jest to jednak jakiś mój specjalny faworyt – po prostu dobry utwór, ale jak dla mnie, Szwecja to tylko Mans Zelmerow. Ocena: 3/5

Bułgaria - Victoria - Growing Up Is Getting Old

Kamil Pacholczyk: W zasadzie każda piosenka ma w sobie trochę dramatyzmu, ale w tym przypadku jest to bardzo widoczne. Ujmująca wykonawczyni z doskonałym wokalem. Tematycznie piosenka jest pewnego rodzaju motywatorem do pokonywania lęku i rozwoju osobistego. Jeżeli podczas występu w Rotterdamie, piosence będzie towarzyszyła epicka inscenizacja, to faktycznie top 5 dla tej piosenki będzie minimum. Ocena: 3/5

Patryk Radzimski: Cieszę się, że rok temu dzięki Eurowizji poznałem twórczość Victorii. Niesamowicie ujmuje mnie jej wrażliwość sceniczna, a kojący wokal to miód na moje serce. Zeszłoroczny utwór, Tears getting sober, był moim zdecydowanym faworytem do zwycięstwa. Growing up… jest nieco słabsze, ale uważam, że to naprawdę piękny utwór z ogromnym potencjałem scenicznym. Mam nadzieję, że bułgarska ekipa to wykorzysta i powalczy o top 5 finału! Ocena: 5/5

Sandra Wawrzyniak: Victoria ma ładny, poetycki wręcz głos – tak jakby mała dziewczynka wam opowiadała historię. Ciekawe, w pewien sposób chwytliwe i… kupuję ten vibe. Piosenka, co najważniejsze dla mnie, ma przekaz. Może nie trafi do mojego top 5 utworów eurowizyjnych, ale nie można jej skreślić w walce o podium w konkursie. Będę zaskoczona jeżeli nie uplasuje się wysoko w ogólnym zestawieniu. Wydaje mi się, że publiczność również będzie “zaczarowana” tą historią, a nie kolejną radiową piosenką. Ocena: 4/5

Krystian Pabianiak: ,,Tears Getting Sober”, jeden ze zdecydowanych faworytów zeszłego roku, ustąpił tym razem o dziwo jeszcze spokojniejszej ,,Growing Up Is Getting Old”. Czy jest lepsza? Personalnie, nie wydaje mi się, ale poprzeczka była zawieszona dość wysoko. VICTORIA, podobnie jak Roxen, stawia na bardziej artystyczne podejście i próbuje czegoś ciekawszego. Piosenka ma swój niepowtarzalny klimat i wprowadza w nastrój melancholii. Nie wiem czy takie było zamierzenie, ale scenografia przywodzi na myśl serial Wandavision, co umacnia jedynie tematykę wspomnień. Całość ma być ujmująca i oczarować widza, ale szczerze mówiąc do końca to do mnie nie trafia. Definitywnie ryzykowna opcja, biorąc pod uwagę typową wybuchowość i werwę konkursu Eurowizji, ale hej – Salvador Sobral wygrał w swoim roku, więc i może tym razem Europa postawi na spokojniejszy kawałek. Ocena: 3/5

Agnieszka Markocka: Definicja magii na Eurowizji to w tym roku zdecydowanie Victoria. Chociaż sam głos jak dla mnie nie jest jakiś wyróżniający się, to utwór ma niesamowity przekaz. Właśnie z tego powodu widzę utwór w finale w pierwszej dziesiątce – myślę jednak, że nie wszyscy będą rozumieć tekst, ze względu na to, że to dorastanie to nie jest łatwy temat, o którym ludzie lubią rozmawiać. Ocena: 4/5

Grecja - Stefania - Last Dance

Kamil Pacholczyk: Teledysk przedstawiający ten utwór balansuje między realizmem, a stanem snu. Spotkać można między innymi nawiązania z mitologii greckiej, przedstawione w sposób nowoczesny. Last Dance jest dość szybkim utworem, jednak udaje mu się utrzymać swoją wrażliwość i dynamizm, które gubią inne piosenki. Nie daję zbyt dużych szans na porwanie mitologiczne widzów Eurowizji, ale kto wie – może to będzie tylko mit. Ocena: 2/5

Patryk Radzimski: Tegoroczna Grecja to prawdopodobnie mój największy grower. Przy pierwszym przesłuchaniu utwór spodobał mi się, ale nie zrobił ogromnego wrażenia. Aktualnie Last Dance jest moją małą obsesją. Świetna popowa kompozycja, bardzo chwytliwy refren i intrygujące zwrotki okraszone epickim instrumentalem. Apel do artystów, którzy na fali trendu czerpią z lat 80. – tak to się robi! Jeśli zapewnienia greckiej delegacji o ikonicznym stagingu i show, jakiego eurowizyjna publiczność jeszcze nie widziała okażą się prawdziwe, sukces Stefanii jest w zasięgu ręki. Ocena: 4,5/5

Sandra Wawrzyniak: Zacznijmy od tego, że Grecja nigdy nie porywała mnie swoimi propozycjami, okej? Tu jest w sumie podobnie. Stefania ma mocny głos, dosyć nietuzinkowy wręcz. Sama piosenka? Taka do zabawy w klubie (jak nas otworzą), ale jeżeli ktoś mi się zapyta co to za wokalistka, powiem “nie wiem”, bo dosłownie – ta nuta wpada i wypada z głowy. Wydaje mi się, że nie przekona do siebie publiczności, nawet przy dużym wysiłku nad wizualną częścią występu. Finał? Możliwe, ale nie będę w szoku jeśli ze Stefanią w finale się nie zobaczymy. Ocena: 2,5/5

Krystian Pabianiak: Myślałem, że źle słyszę ciągłe let’s dance, ale w lirykach pojawia się ono naprzemiennie z last dance, a nawet i częściej, co wywołuje u mnie nienaturalną wręcz irytację tytułem. Pomijając ten mały, niewygodny fakt, sama piosenka nie należy do wybitnych. Jest na tyle dobra, żeby wrzucić ją na playlistę, i prawdopodobnie nadawałaby się jako soundtrack do filmu akcji, ale poza tym jest dość przeciętna. ,,Supergirl” miało nieco ciekawszą strukturę i zabiegi, ale tegoroczna propozycja lepiej wie, czym chce być. Największym wyróżnikiem piosenki Stefanii jest chyba dość osobliwy teledysk, co nie świadczy dobrze o utworze. Jednak jeśli uda im się odtworzyć pegaza i Atlasa na eurowizyjnej scenie, może pojawi się szansa na przyzwoite miejsce dla Grecji. Tymczasem, finał stawiam w wątpliwość. Ocena: 2,5/5

Agnieszka: Grecja dawno nie wysłała dwóch utworów pod rząd, które serio mi się podobały. Młodziutka Stefania z zeszłorocznym Supergirl i tegorocznym Last Dance skradła moje serce i zdecydowanie widzę Grecję w finale. Oba utwory były idealne na zabawę, a tego dzisiaj nam naprawdę brakuje. Nie ma sensu doszukiwać się głębi – Last Dance jest po prostu energicznym utworem, który w tych trudnych czasach pozwoli nam na chwilę zapomnieć o pandemii i bawić się. Ocena: 4/5

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe