Rozmowy Flesza o sporcie #1

Wiele dzieję się ostatnio w polskim sporcie - transfer Modera do Premier League, zwycięstwo Igi Świątek w Roland Garros czy obrona tytułu Mistrza Świata przez Bartka Zmarzlika. Warto jednak zwrócić uwagę na drugie dno każdego z tych sukcesów...

Sport to nie tylko wielkie wydarzenia i emocje z nimi związane. To również analizy, komentarze i wielka debata wśród ekspertów w tej dziedzinie. Co gdyby rozmowy o sporcie przenieść na Fleszowe podwórko? Nic trudnego. Oto przed wami nowy format od ekipy Flesz Sport „Rozmowy Flesza o sporcie”! Co tydzień inny duet dziennikarzy będzie rozprawiać o najważnieszych wydarzeniach sportowych minionego czasu. Dziś Mateusz i Natalia wzięki na warsztat sukces Igi Świątek.

Mateusz Kmiecik
natalia-kupsik-studencka-telefwizja-flesz
Natalia Kupsik

Nowa duma Polski!

[MATEUSZ] Spodziewałaś się w ogóle, że Iga Świątek może osiągnąć taki sukces w tym sezonie? Czy były jakieś przesłanki na to, że może zajść tak wysoko?

[NATALIA] Ona sama się tego nie spodziewała, podobnie zresztą jak jej team i skłamałabym mówiąc, że w moim przypadku było inaczej. Oczywiście Iga już wiele razy pokazała, że ma niebywały potencjał, ale jej forma trochę falowała. Widzieliśmy to jeszcze kilka tygodni temu, gdy na US Open bezpośrednio po bardzo nerwowym meczu ze znacznie niżej notowaną rywalką, postawiła zacięty opór rozpędzonej Azarence, która zresztą późnej zagrała w finale imprezy. W Paryżu różnica polegała na tym, że jej dyspozycja była stabilna, jak nigdy wcześniej.

M: A jak myślisz, z czego to mogło wynikać? Silna psychika? Odpowiednie treningi? Może koncentracja od początku przygotowań na ten turniej?

N: Wydaje mi się, że ten sukces był składową wielu czynników. Przede wszystkim to ciężka, wykonywana od lat na korcie praca, ale dla zebrania jej owoców kluczowe znaczenie rzeczywiście miała chyba w tym przypadku psychika. Choć dziś brzmi to zabawnie, Iga wspominała, że po szybkiej porażce w Rzymie czuła, że nie jest wystarczająco dobrze do gry na mączce przygotowana. Przeprowadzone z Darią Abramowicz rozmowy uświadomiły jej jednak, że takie myślenie do niczego nie prowadzi. Głowa powoli weszła na właściwe tory. W Roland Garros Polka trafiła na pechowe losowanie i już na starcie musiała zmierzyć się z ubiegłoroczną finalistką, ale po zaskakująco gładkim jej wyeliminowaniu dostała solidny zastrzyk pewności siebie. W Paryżu po prostu współgrać zaczęły wszystkie elementy tej tenisowej układanki. Iga uwierzyła, że jest już gotowa i gotowy był jej tenis.

M: Jak myślisz, jest też gotowa, aby wygrywać kolejne wielkie turnieje? Nie boisz się, że to jednakowy wyskok? Przecież takich sportowców było już wielu.

N: W kobiecym tenisie akurat  dosyć często pojawiają się takie „mistrzynie jednego turnieju”, ale myślę, że pewność z jaką Iga pokonała wszystkie swoje wielkoszlemowego rywalki i wiek, w jakim to zrobiła, pozwalają wierzyć w to, że na kolejne tej rangi zwycięstwa nie trzeba będzie wcale tak długo czekać. Powiedzmy sobie szczerze, Polka tego historycznego wyczynu dokonała z szokująca wręcz łatwością. Nie oznacza to oczywiście, że od teraz Iga będzie już tylko wygrywać, ale na tym etapie to zawodniczka nie tylko utalentowana, ale przede wszystkim świetnie zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym ukształtowana. Uważam, że jeśli nie wydarzy się żaden kataklizm, a jej kariera dalej prowadzona będzie w tak przemyślany sposób jeszcze nie raz o niej usłyszymy.

M: Oby stało się właśnie tak, jak piszesz. Ciekawe jest jednak to, że w naszym kraju zapanowała w pewnym sensie „Świątkomania”,  jej popularność ogromnie wzrosła, a w kraju nagle każdy stał się kibicem tenisa. Czy nie obawiasz się, że ta popularność może ją „zjeść”?

N: To na pewno będzie jakiś ciężar, ale tutaj właśnie jest duże pole do popisu dla jej psycholog, która zresztą zapowiadała już, że teraz zbliża się okres pracy nad „poradzeniem sobie z tym zwycięstwem”. Oczywiście na razie Iga jest pod wpływem tak dużych emocji, że pewnie nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak jej życie się zmieni, ale myślę, że fakt, że wiele rzeczy zdążyła sobie już w głowie poukładać, pomoże jej odnaleźć się także w tej nowej rzeczywistości. Iga pracuje z profesjonalistami, którzy na pewno ją w tym procesie wesprą. Sądzę więc, że stopniowo udźwignie ona rosnąca popularność, a nawet będzie umiała się nią cieszyć.

M: Zauważasz w tym wszystkim szansę dla tenisa w Polsce? Czy popularność tej dyscypliny może być jeszcze większa, niż za czasów Agnieszki Radwańskiej?

N: Wielki sukces to zawsze impuls do zainteresowania daną dyscypliną, ale w przypadku tenisa sytuacja jest akurat specyficzna. Regularne treningi wymagają niestety potężnych środków finansowych – droga jest nie tylko praca z trenerem, ale także samo wynajmowanie kortu, sprzęt. Chociaż podejmowane są pewne działania wspierające młodych zawodników i zawodniczki, dla wielu osób drzwi do tego sportu nadal pozostają zamknięte. Niemniej to, czego Iga dokonała, niewątpliwe zainspiruje jej młodszych kolegów i koleżanki, a tych, którzy o zawodowym tenisie nie myślą zachęcić może do spędzania w tej formie wolnego czasu.

M: A nie jest to tak, że teraz chwile się „pojaramy”, a  za miesiąc każdy już zapomni?

N: Pewnie dużo będzie zależało od tego, na ile to nagle zainteresowanie będzie wynikało z radości sukcesem Polki, a na ile z tego, że pod wpływem zetknięcia się za sprawą Igi z tym sportem komuś spodoba się sama dyscyplina. Myślę, że to bardzo indywidualna kwestia.

M: To na koniec. Iga sportowcem roku? Moim skromnym zdaniem, mimo wszystko nie zasługuje jeszcze nawet na top 3.

N: Tu się nie zgodzę. Iga to nasza pierwsza w historii wielkoszlemowa mistrzyni. Szukając analogii, moglibyśmy to porównać do mistrzostwa świata, które rok temu Bartkowi Zmarzlikowi zapewniło przecież to zaszczytne miano. Tak więc moim zdaniem Świątek na tytuł sportowca roku w pełni zasłużyła, ale zdaje sobie sprawę z tego, że o taki werdykt może być ciężko ze względu na fakt, że w Polsce tenis nigdy nie był sportem narodowym.

M: Jednak środowisko żużlowe mocno się zmobilizowało i wszyscy, bez podziałów zagłosowali na Bartka. Wątpię, aby w przypadku Igi było podobnie.

N: Tak, wiem, ale nadzieja umiera ostatnia. (śmiech) Tak czy owak, gdyby jednak środowisko tenisowe też się zmobilizowało myślę, że o niesprawiedliwości nie moglibyśmy mówić.

M: Oczywiście, że tak. Tym bardziej że Idze Świątek taka wygrana na pewno dałaby większego kopa do pracy, niż Lewandowskiemu, czy każdemu innemu z grona faworytów.

N: Zdecydowanie i tymi słowami możemy chyba naszą rozmowę podsumować.

 

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe