„Bartosz Zmarzlik Adamem Małyszem polskiego żużla?”

O Bartoszu Zmarzliku w ostatnim czasie zostało napisane wiele, wypowiedział się już prawie każdy, nawet ci, którzy nie są związani ze sportem i pojawili się tylko dlatego, żeby przypodobać się niektórym i „popłynąć” chwile na fali sławy zawodnika.

Takim przykładem jest, chociażby obecny Premier naszego kraju, chociaż ma to też drugą stronę medalu, o której trochę później. Nie ukrywam, że dla mnie, czyli człowieka, który interesuje się żużlem przez ponad 3/4 swojego życia, Zmarzlik jest pewnego rodzaju symbolem tak jak dla ludzi urodzonych pod koniec lat 80. i na początku lat 90. Tomasz Gollob. Oczywiście i ja miałem możliwość podziwiać wielkiego mistrza, lecz mimo wszystko były to już czasy po jego wielkiej dominacji w Polsce. Owszem, zdobywał on medale, miał jeszcze wspaniałe sezony jak na przełomie pierwszej i drugiej dekady obecnego wieku, zdobył przecież w 2010 roku tytuł Indywidualnego Mistrza Świata (do dziś pamiętam, jak DJ ogłosił to w trakcie osiemnastki, na której byłem). Jednak nie towarzyszyłem mu od początku jego kariery, a tak jest właśnie z Bartoszem Zmarzlikiem. Swoją przygodę z ligowym ściganiem zaczął w 2011 roku (czyli w następnym sezonie, po zdobyciu złota przez Golloba, co można nazwać pewnego rodzaju symbolem, zmianą warty) i już wtedy nie można było przejść obok niego obojętnie. Pawlicki, Dudek, Przedpełski i Zmarzlik wchodzili wtedy szturmem do polskiego żużla i każdy z kibiców któremuś z nich kibicował najmocniej, a w moim przypadku trafiło akurat na Bartosza Zmarzlika.

Bohater z dzieciństwa

Nie będę teraz robił z siebie speca żużlowego mówiącego, że „ja to od początku wiedziałem, że Bartek będzie mistrzem”, bo nie wiedziałem, tak jak nie wiedział tego nikt. Wiedziałem natomiast, że jest to człowiek, który może sporo namieszać w światowej czołówce w przyszłości, ale to również wiedział każdy, kto chociaż trochę interesował się żużlem. Mnie cieszy najbardziej, że jest to ktoś, kto towarzyszy mi prawie od początku mojej przygody żużlem, a ja towarzyszę mu od jego początków. To podobnie jak z Kamilem Stochem i Adamem Małyszem. Ten drugi zawsze będzie większą legendą skoków, ponieważ osiągał sukcesy w zupełnie innym czasie, Polska pomału pukała do Europy, wchodziła do Unii Europejskiej, a on sam był pewnego rodzaju symbolem przemian w kraju (o czym świetnie na wizji powiedział kiedyś legendarny Włodzimierz Szaranowicz). Bliższy mojemu sercu jednak zawsze będzie Kamil Stoch, ponieważ oglądałem, gdy zdobywał pierwsze punkty, gdy pierwszy raz wygrywał konkurs, gdy zdobywał pierwsze medale w dorosłej karierze i tacy zawodnicy przeważnie są dla nas tymi największymi. Nie będę przecież opowiadał, że „ja to pamiętam, jak Małysz wygrywał Puchar Świata trzy razy z rzędu”, bo nie pamiętam, bo byłem wtedy za młody. Kojarzę jedynie, że w trakcie konkursów biegłem z pokoju do kuchni, a za próg skoczni robił mi próg pomiędzy pomieszczeniami. Nasi dziadkowie mieli Deynę, rodzice Koseckiego, czy Juskowiaka, my Lewandowskiego, a nasze dzieci będą miały jeszcze kogoś innego i tak to właśnie leci. Dlatego też drugi złoty medal Zmarzlika jest dla mnie ogromnym powodem do dumy.

Koszulki w Omanie

Można ciągle powtarzać, że żużel to nie jest sport, że nikt tego nie ogląda, że to tylko jazda w kółko, ale tak można mówić o każdym sporcie, aż do znudzenia. Ciekawe jest to, że jednak to chyba właśnie w kierunku „czarnego sportu” najczęściej używa się tych słów, tak jakby niektórzy mieli jakieś kompleksy, że ich sport nie jest w danej chwili kochany. Przecież to, co działo się, po wyborze na najlepszego sportowca roku 2019 w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” zahaczało według mnie o absurd. Ja wiem, że to jest najbardziej prestiżowa nagroda tego rodzaju w kraju, ale to jednak nadal tylko zwykła statuetka. Naprawdę ktoś myśli, że Lewandowski się tym jakoś szczególnie przejął? Pewnie stwierdził coś w stylu „no szkoda, że nie ja”, ale zapewne za 2 dni nawet o tym nie pamiętał. Mimo to w naszym kraju wielka burza, że jak jakiś żużlowiec, co nawet w prawo nie umie skręcać (dla mniej obeznanych, to żużlowiec właśnie skręca kierownicą w prawo, ale wpada w ślizg, dlatego jedzie w lewo), że nikt tego nie ogląda, że to żart, że w Omanie to noszą koszulki Lewandowskiego, a Zmarzlika nie. Naprawdę mam wrażenie, że niektórym przeszkadza to, że jakaś dyscyplina jest coraz popularniejsza, tak jakby bali się może o swoją pracę, że ktoś zaraz zajmie ich miejsce, zamiast cieszyć się sukcesami. Radujmy się stworzeniem najlepszej ligi świata, najlepszej nacji w tym sporcie. Ja na przykład jestem dumny z tego, jak mocną ligę mamy w siatkówce, czy piłce ręcznej, chociaż zupełnie nie interesuję się rozgrywkami ligowymi (poza sprawdzeniem, kto został mistrzem), jestem po prostu szczęśliwy, że potrafimy w niektórych dyscyplinach być w czołówce światowej, w przeciwieństwie do piłki nożnej. Żużel to nie tylko 5 krajów, tak jak niektórzy sądzą, samych medali Mistrzostw Świata posiada 10 nacji, w tym Nowa Zelandia, czy Norwegia, które od lat nie kojarzą się już z tym sportem. Aktualnie do świata żużla wchodzą młodzi Francuzi, Niemcy, Łotysze, mamy coraz więcej Finów, Włochów, Słowaków, Słoweńców i tak dalej. Nie ma sportu, który od razu byłby popularny w każdym kraju, to musi trwać, a żużel wydaje się, że właśnie zaczyna przeżywać taki czas i być może za 10 lat nie będziemy mówili o 5 krajach, które dominują żużel, a o 10. Nigdy nie będzie można porównać speedway’a do piłki nożnej, ponieważ początkowe koszty to jest całkowicie inny świat. W jednym przypadku wystarczy piłka, buty i jakaś odzież, w drugim motocykl. Mimo wszystko pewnego rodzaju symbolem jest dla mnie to, że 2. Liga Żużlowa na kanale „Motowizja” ma większą oglądalność niż mecze Energa Basket Ligi na kanale „Polsat Sport”. To pokazuje, jak bardzo pożądany przez ludzi jest żużel (i w jakim fatalnym miejscu jest nasza liga koszykarska). Pewnego rodzaju wyznacznikiem o ważności danego wydarzenia są goście, którzy pojawiają się na trybunach. Na ostatniej rundzie Indywidualnych Mistrzostw Świata (oprócz Zbigniewa Bońka, który jest po prostu fanem żużla) pojawił się wspomniany przeze mnie już wcześniej Premier Mateusz Morawiecki, który wręczał puchar. Pomijając już, z jakiej partii jest dana osoba, czy ją popieramy, czy też nie, to pojawienie się drugiej najważniejszej osoby w kraju zawsze podnosi rangę i prestiż imprezy. Do tego głównym sponsorem Zmarzlika od pewnego czasu jest Orlen, a więc jedna z największych sieci stacji w naszej części Europy i największa w Polsce, co również pokazuje, że żużlowcy nie są anonimowi, a z roku na rok liczba sponsorów zapewne będzie się powiększać. Chciałbym też w ten sposób zakończyć dyskusję, czy jest to duży, czy mały sport, bo trzeba sobie powiedzieć wprost, że tak, jest to jeden z najpopularniejszych sportów w tym kraju i trzeba się z tym pogodzić. Wielu się śmieje, że jesteśmy dziwni, bo kochamy skoki narciarskie i żużel, ale w innych krajach kochają za to inne dyscypliny i naprawdę w wielu miejscach na świecie życie sportowe nie toczy się wokół piłki nożnej. Mam wrażenie, że to u nas jest jakieś dziwne przeświadczenie, że piłka to wszędzie jest najpopularniejsza. Oczywiście, że jest ona sportem globalnym, a żużel nie i nigdy też nim nie będzie, ale przestańmy wiecznie deprecjonować ten sport tylko dlatego, że nie uprawie się go na całym świecie.

Ten drugi

Trochę odszedłem od głównego tematu, czyli Bartka Zmarzlika, ale uważam, że te kilka zdań również było potrzebne, jednak wracając już do głównego wątku. Mnóstwo osób powtarza, że „BZ95” to drugi Tomasz Gollob i pewnie, w jego sposobie jazdy, zachowaniu na torze, czy sposobie bycia w parku maszyn jest wiele podobieństw, jednak jest on po prostu Bartoszem Zmarzlikiem. To jest taka sama sytuacja jak z Małyszem i Stochem, gdzie wiecznie się powtarzało, że Stoch to drugi Małysz, jednak obaj od zawsze uciekali od tego stwierdzenia. Każdy z nich tworzy własną historię i każdy z nich pracuje na własne nazwisko, a takie mówienie, że ktoś jest drugim kimś, jest nawet pewnego rodzaju uwłaczające. Zawodnikowi Stali Gorzów jeszcze wiele brakuje do osiągnięć Golloba i zapewne dorównanie im zajmie wiele lat. Ten drugi to ikona żużla na świecie i jego legenda. Zmarzli, nawet pomimo posiadanie większej ilości złotych krążków IMŚ taką legendą dopiero się staje, jednak statusu na poziomie swojego mistrza jeszcze nie osiągnął. Zmarzlik ma 25 lat i jeżeli tylko zdrowie pozwoli, jeżeli obejdzie się bez kontuzji, to czeka go zapewne 10-15, a może i więcej lat jazdy. Mimo wszystko uważam, że przerośnie on osiągnięciami najlepszego Polaka w historii i w swoim dorobku zapisze jeszcze wiele złotych krążków, a nawet przegoni największego na świecie Tony’ego Rickardssona. Twierdzę, że ten facet zdominuje żużel przez najbliższe lata, a to między innymi dlatego, że takiego zaparcia do pracy, takiej zawziętości, takiej radości z uprawiania tego sportu nie ma nikt. Oczywiście nie wiemy, kto pojawi się za kilka lat, to tylko zwykłe wróżenie z fusów, a „czarny sport” to tak niebezpieczna „zabawa”, że niczego nie można być pewnym, ponieważ jedna sekunda może wszystko zmienić. Nigdy nie spodziewałem się, że ktoś taki jak Gollob może skończyć na wózku, że Darcy Ward (moim zdaniem ktoś, kto mógł być jeszcze lepszy niż Zmarzlik) skończy na wózku. Dlatego też tak ważne w tym sporcie jest cieszenie się chwilą, ponieważ w każdej chwili wszystko może się zmienić.

Nigdy się nie poddawaj

Mistrz Świata to też przykład tego, aby się nie poddawać, aby zawsze dążyć do perfekcji i do udoskonalania siebie. Ten sezon jest bardzo dziwny, wiadomo dlaczego. Polak zaczął go naprawdę źle, będąc koszmarnie wolnym na starcie i jednocześnie niezbyt szybkim na trasie, co przekładało się na słabe wyniki. Mimo to, oprócz pojedynczych osób, większość była przekonana, że już niedługo to się zmieni i za chwilę znów będzie dominował. On sam nie zganiał na innych, lecz wszystko „brał na klatę”, jednocześnie zapewniając, że zrobi co w jego mocy, aby było lepiej. Tak też się działo z tygodnia na tydzień. Jednak po dwóch pierwszych słabych rundach Mistrzostw Świata (łącznie było ich 8), zaczęło go przekreślać coraz więcej osób, pomimo tego, że na horyzoncie były 2 rundy na jego domowym torze. Zmarzlik dalej szukał rozwiązań i nagle coś przeskoczyło, nagle znów stał się tym Zmarzlikiem sprzed roku, który wszystkich zachwycał. Wróciła prędkość na starcie, wróciła prędkość na dystansie, a razem z tym jeszcze większa pewność siebie, a w połączeniu z ogromną determinacją dało to wiele wspaniałych akcji na torze, jak chociażby ta

Zmarzlik to nie Lewandowski

Jest to też wzór do naśladowania w kwestii szacunku do najważniejszych osób. Takim przykładem jest sposób zwracania się Zmarzlika do Golloba, który pomimo wielu lat znajomości, pomimo tego, że prawie każdy zwraca się do bydgoszczanina „Tomek”, on jednak dalej mówi do niego „Pan”, podkreślając jednocześnie, jak ważny dla jego kariery jest kontakt z Gollobem, cały czas rozmawiając z nim i uważnie słuchając porad. Na każdym kroku zaznacza również, ile znaczą dla niego rodzice, dziewczyna i rodzeństwo. Często w mediach możemy oglądać przesłodzony obraz takich rodzin, tutaj jednak wszystko jest zupełnie naturalne. Tata towarzyszy mu w prawie każdych zawodach i do tego jest tym, kim powinien być ojciec w takiej sytuacji, jest osobą, która nie wtrąca się mechanikom, czy samemu zawodnikowi, ale jest tam po to, aby zawsze wesprzeć syna słowem, być pewnego rodzaju ostają. Sam żużlowiec mocno to podkreśla, jednocześnie przy każdym sukcesie dedykując i dziękując za wszystko właśnie najbliższym. Możliwość oglądania ich radości jest czymś niesamowicie przyjemnym, ponieważ można odnieść wrażenie, jakby byli to nasi sąsiedzi, których mijamy codziennie, idąc do sklepu. Zresztą sam Zmarzlik często wraca do rodzinnej miejscowości i tam spędza wolny czas, robiąc to, co robią „zwykli” ludzie, a jego sąsiedzi wypowiadają się o nim zawsze pozytywnie. Można go spotkać w kościele, w kolejce po bułki, czy przy koszeniu trawnika. To wszystko sprawia, że tworzy nam się obraz osoby wręcz doskonałej, która wpasowuje się w polski kanon lubianych ludzi, jest po prostu „swoim chłopem”, a to powoduje, że negatywnych komentarzy na jego temat właściwie nie ma. Jest on trochę przeciwieństwem Roberta Lewandowskiego w oczach wielu. Mamy taką mentalność, że nie lubimy, jak ktoś ma lepiej, jak ktoś pokazuje swoje pieniądze, rozwija swój interes, po prostu zarabia. Dlatego pojawia tyle hejtu na piłkarza i jego żonę, ponieważ pojawiają się oni często w mediach, widzimy ich w reklamach, ich produkty można kupić w sklepie, jeżdżą drogim autem, mieszkają w dużym domu za granicą. Niestety przez naszą przeszłość denerwuje nas takie zachowanie i wolimy ludzi skromnych, którzy nie pojawiają się za każdym razem, gdy „otworzymy lodówkę”. Wiem, że jest to duże uogólnienie, ale musimy sobie powiedzieć prosto w twarz, że tak często u nas bywa. Żużlowiec za to wydaje się być zwykłym facetem z sąsiedztwa.

Pudzianowski, Małysz, Zmarzlik

Mógłbym jeszcze wymieniać tak dalej, mógłbym stworzyć ze Zmarzlika boga, tak jak pani Domagalik z Jerzego Brzęczka, a i tak jestem świadomy, że przestawiłem tutaj obraz osoby zbyt idealnej. Mam świadomość, że zawodnik Gorzowa ma swoje wady, że zdarza mu się na przykład wystawić nogę w trakcie jazdy, co nie jest akurat zbyt dobrze odbierane w świecie żużla, że nie jest to przecież aniołek, ale mimo wszystko ciężko jest w tej chwili napisać na jego temat coś złego. Trzeba jednak pamiętać, że ma on zaledwie 25 lat i jeżeli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, to nie jest nawet w połowie swojej kariery. Należy jednak trzymać kciuki, że to wszystko będzie się toczyło tak, jak do tej pory, a być może za kilkanaście lat będziemy mieli kolejnego bohatera narodowego. To trochę ironia losu, że najczęściej takimi postaciami zostają sportowcy z dyscyplin teoretycznie niszowych. Mamy strongmana, mamy skoczka narciarskiego, więc może teraz czas na żużlowca. Tego sobie i wam właśnie życzę. Cieszmy się tym, że mamy kolejnego Polaka, który rozsławia nasz naród w różnych zakątkach świata.

 

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe