Wywiad z byłą trenerką KA4 Respect Krobia, Patrycją Kapałą część 1

Z dziećmi i młodzieżą pracuje od dawna. Kiedy ładnych parę lat temu obejmowała posadę drużyny dziewcząt u10 w klubie KA4 Respect, z małej, liczącej 5 000 mieszkańców miejscowości, chyba nikt nie spodziewał się, że pod Jej wodzą dziewczyny dotrą aż do finału turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” rozgrywanego na Stadionie Narodowym w Warszawie. Zapraszamy Państwa na wywiad z Patrycją Kapałą.

Czym się Pani obecnie zajmuje?

– Jestem mamą, oczywiście szczęśliwą żoną, ale czy mąż jest szczęśliwy, to chyba trzeba by było jego zapytać. Myślę, że się spełniam. Poza tym jestem nauczycielką wychowania fizycznego w ZSP im. Prof. Józefa Zwierzyckiego w Krobi, sprawia mi to ogromną przyjemność i satysfakcję, wydaje mi się, że tam się realizuje i spełniam. Oprócz tego na polu zawodowym zdobyłam zaufanie mieszkańców w ostatnich wyborach samorządowych i zostałam Radną Gminy Krobia.

Jak zaczęła się Pani historia z klubem KA4 Respect Krobia?

– Początki były bardzo ciekawe. Wszystko zaczęło się z dziewczynami z rocznika 2005 i 2006. Zrodziła się taka inicjatywa, kolega ze szkoły Sławomir Gembiak wystawiał w turnieju „Z podwórka na stadion o Puchar Tymbarku” kategorii chłopców drużynę i ja zdecydowałam wystawić drużynę dziewcząt. I taką drużynę zawiązałam. Wygrałyśmy eliminacje powiatowe, dostałyśmy się na finały wojewódzkie. Na finale wojewódzkim sprawiłyśmy niespodziankę i również wygrałyśmy. Trzymając się tematu, oczywiście jechałyśmy na finał ogólnopolski do Warszawy. Od wtedy zaczęła się współpraca z fundacją KA4, Łukasza Kaczmarka, fundacji na rzecz młodych talentów, który dostrzegł potencjał tych dziewczyn i powstała drużyna KA4 Respect Krobia.

Była Pani na finale ogólnopolskim tego turnieju, aż 3 krotnie. Czy zgadza się Pani ze stwierdzeniem wielu dziennikarzy i działaczy PZPN, że jest to niezwykła, a nawet największa impreza w całej Europie?

– Użyłam kiedyś takiego sformułowania, że tak naprawdę od samego przyjazdu do Warszawy czuliśmy się, jak VIP-y. Na początku każda drużyna otrzymuje pakiet strojów, koszulek, spodenek, getrów, kurtek, polarów czy czapeczek. Byliśmy zakwaterowani w hotelach na najwyższym poziomie. Mogliśmy tam odczuć, że wszystko jest zorganizowane dla nas, że ludzie, którzy tam pracują, są dla nas. Dziewczyny ciągle powtarzały „wow proszę Pani, tu jest jak w bajce”. Przepiękna organizacja samych meczów, losowania grup, pokazywanie tabeli wyników, niczym na meczach Ligi Mistrzów, różne koncerty, oprawy muzyczne, defilady. Dotąd mam gęsią skórkę jak o tym wspominam. Nawet takie szczegóły jak zwykły transport zawodniczek i zawodników z hotelów, w który było zaangażowane paręnaście jak nie kilkadziesiąt autobusów. Także uważam, że jest to na pewno turniej, którym powinniśmy się chwalić.

Jak dziewczyny radziły sobie z łączeniem obowiązków szkolnych z treningami? Czy musiała Pani w jakikolwiek sposób interweniować w tej sprawie?

– Wydaje mi się, że chyba wszystkie dziewczyny, które trenowałam, trafiły do klasy sportowej w ZSPiG w Krobi. Także pod tym względem miałam dużo szczęścia, ponieważ dzięki temu różne aspekty gry, które widziałam, że kuleją, albo wymagają większej uwagi nad dopracowaniem ich, mogłam ćwiczyć z dziewczynami na zajęciach wychowania fizycznego w szkole. One nie zawsze to wiedziały, to był taki dobór ćwiczeń czy zabaw, aby podnosiły swoje kompetencje w danej materii, a to było dla mnie bardzo ważne. Bardzo dużą uwagę zwracaliśmy również na frekwencję. Mało tego zdecydowana większość zawodniczek otrzymała na koniec roku stypendium Rady Miejskiej w Krobi, na co też przecież trzeba osiągnąć odpowiedni pułap ocen, trzeba mieć wzorowe bardzo dobre zachowanie na świadectwie i odpowiednią frekwencję. Była to po części nasza zasługa, ale nie można zapomnieć o rodzicach, którzy cały czas pomagali swoim pociechom, oraz samych dziewczyn, dla których był to czas wielu wyrzeczeń. Wykonały one naprawdę tytaniczną pracę, podkreślam tytaniczną, rezygnując nieraz z innych przyjemności.

Co Pani zdaniem było źródłem sukcesów drużyny KA 4 Respect? Czy wprowadzała Pani jakieś specjalne zasady w drużynie?

Na początku dziewczyny mogły jechać w autobusie z telefonami czy słuchawkami, wiemy przecież, że ciężko się teraz funkcjonuje bez tych rzeczy. Później jednak wprowadziliśmy taką zasadę, że dziewczyny podczas jazdy nie używały tych telefonów, a po przyjeździe oddawały nam te telefony. Było to rzecz jasna uzgodnione z rodzicami i na początku dziewczyny narzekały „o Jezu co znowu wymyślili…”, miałam oczywiście w nocy kilka „niechcianych budzików” od dziewczyn, ale później same doceniły, jak ważne są relacje międzyludzkie, aby umacniać więzi między sobą jako drużyna i jako po prostu przyjaciółki. Nawet pamiętam, że dziewczyny na jednym z wyjazdów same przypomniały nam o oddaniu tych telefonów, o czym z trenerem Walczakiem zapomnieliśmy. Też muszę wyjaśnić; to nie było tak, że zawodniczki w ogóle nie używały tych telefonów podczas wyjazdów. Miały wyznaczone pory dnia, kiedy mogły napisać, czy zadzwonić do przyjaciół do rodziny, czy po prostu trochę przejrzeć sobie media społecznościowe.

Drugą ważną kwestią, było dbanie o to, co dziewczyny spożywają. Przed każdym wyjazdem mieliśmy już zaplanowane, gdzie się zatrzymać na posiłek, żeby nie stawać w tych fast foodach, tylko aby dziewczyny naprawdę dbały o siebie i swoje zdrowie.

Bardzo dbałyśmy także o ich przygotowanie mentalne. Zabieraliśmy masę gier planszowych, aby w wieczory przed ważnymi meczami odprężyć je, dać im spokój wewnętrzny. Staliśmy się dla nich  trochę taką rodziną, bo mogły zawsze do nas podejść, zwierzyć się i wiedziały, że zawsze zrobimy wszystko, aby im pomóc.

Koniec części 1. 

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe