Przemiana The Reds – podsumowanie rundy jesiennej Liverpoolu

Sezon 2022/23 nie był dla kibiców Liverpoolu usłany różami. The Reds właściwie do ostatniej chwili walczyli o to, żeby zająć w Premier League miejsce gwarantujące im udział w europejskich pucharach. Przyszedł więc czas na kilka zmian w zespole Jurgena Kloppa, które, jak się okazało, walnie przyczyniły się do tego, że to właśnie Liverpool po rundzie jesiennej jest liderem angielskiej ekstraklasy.

Ocena w skali szkolnej: 5+

5+ lub w zasadzie 6-, choć nie wiem, czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam otrzymać taką ocenę. Niemniej jednak trzeba powiedzieć, że jesień w wykonaniu Liverpoolu była niemalże bezbłędna, wyłączając pechową porażkę z Tottenhamem 1:2, do której walnie przyczyniły się zresztą błędy sędziowskie Darrena Englanda. To był jedyny przegrany mecz przez The Reds na jesień. Do tego podopieczni Jurgena Kloppa dołożyli 13 zwycięstw i 6 remisów. Jedynym mankamentem w zasadzie jest niewielka, bo 3-punktowa przewaga nad Aston Villą i 5-punktowa nad Manchesterem City, który ma do rozegrania mecz zaległy.

Liverpool pożegnał prawie wszystkie złe demony z poprzednich rozgrywek. Zespół z Anfield traci najmniej bramek w całej lidze (18). Do tego podopieczni Jurgena Kloppa mają najwyższy wskaźnik xG z otwartej gry (bez stałych fragmentów) i oddali najwięcej strzałów (273) spośród wszystkich zespołów w Premier League.

Jeden demon jednak wciąż straszy, bowiem nie obyło się bez kontuzji kluczowych zawodników na różnych etapach sezonu. Najbardziej bolesna dla Kloppa z pewnością jest absencja Andrew Robertsona oraz jego zmiennika, Kostasa Tsimikasa. Jednakże, ku zaskoczeniu wszystkich, człowiek od zadań specjalnych – Joe Gomez – spisuje się na pozycji lewego obrońcy bez zarzutów.

Na domiar złego tuż przed meczem z Fulham wypadł Trent Alexander-Arnold, którego zastąpić można równie dobrze Bartłomiejem Rosiakiem z Clickbajtu GP, gdyż w kadrze The Reds nie widnieje aktualnie żaden sprawdzony na poziomie Premier League prawy obrońca. Kibicom klubu z miasta Beatlesów pozostaje wierzyć w to, że 20-letni Conor Bradley podoła wyzwaniu i Liverpool siłą rzeczy znajdzie następcę w swojej akademii.

Do tego z mniejszymi bądź większymi urazami zmagają się Dominik Szoboszlai, Joel Matip, Thiago, Stefan Bajcetić i Ben Doak.

Wśród pozytywów z pewnością należy wymienić również… formę Darwina Nuneza. Nie, nie potrzebujecie wizyty u okulisty. Urugwajczyk ma w tym sezonie już 10 asyst licząc wszystkie rozgrywki, co sprawiło, że wyprzedził Mohameda Salaha i Trenta Alexandra-Arnolda i jest pod tym względem najlepszym piłkarzem Liverpoolu. W samej Premier League asystował 6-krotnie.

Darwin zalicza udział przy bramce (gol lub asysta) średnio co 93 minuty. W tym sezonie ma już 18 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej we wszystkich rozgrywkach – w poprzednim licznik reprezentanta Urugwaju zatrzymał się na liczbie 19.

Najlepszy zawodnik: Mohamed Salah

Bez kontrowersji. Mohamed Salah przyzwyczaił nas do kosmicznego poziomu, z którego nie schodzi od momentu kiedy zamienił Romę na Liverpool. W sezonie 23/24 Egipcjanin trafił do siatki 14 razy i dorzucił 8 asyst – w obu klasyfikacjach jest najlepszym zawodnikiem w angielskiej ekstraklasie. Przenosząc tę statystykę na wynik procentowy, Mo ma udział przy 51% trafień swojego zespołu (43 ligowe gole Liverpoolu).

Czasem można zastanawiać się, kiedy Salahowi wysiądą barki i plecy od dźwigania na nich ataku The Reds. Wszak robi to już od 2017 roku, choć wcześniej miał do pomocy Sadio Mane czy Roberto Firmino. Teraz oczywiście może liczyć na wsparcie Darwina Nuneza, Diogo Joty, Luisa Diaza czy Cody’ego Gakpo, choć w mniejszym stopniu niż na senegalsko-brazylijski duet.

Co ważne, wspomniane wyżej statystyki Nuneza wynikają w dużej mierze z tego, jak grę czyta Salah. To w dużej mierze reprezentant Egiptu kończy zagrania od Urugwajczyka umieszczeniem piłki w bramce – 6 z 8 asyst Darwina było do Mo.

Na początku stycznia Salah stał się piątym graczem, który zdobył 150 bramek w Premier League dla jednego klubu, wpisując swoje nazwisko na listę wśród wybitnych napastników – Harry’ego Kane’a, Sergio Aguero, Wayne’a Rooneya i Thierry’ego Henry’ego.

Liverpool będzie musiał radzić sobie jednak w najbliższych tygodniach bez swojej najlepszej strzelby. Salah udał się na Puchar Narodów Afryki, który w sobotę 13 stycznia rozpoczyna się w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Oprócz goli strzelanych przez największą gwiazdę The Reds wyraźnie odczuwalny będzie brak naturalnego przywódcy pierwszej linii, który swoją formą wyznacza standardy dla kolegów z zespołu.

Największe rozczarowanie: Alexis Mac Allister

Nie da się ukryć, że oczekiwania co do mistrza świata z Kataru po przeprowadzce z The Amex na Anfield były znacznie większe. Ostatecznie licznik występów Mac Allistera zatrzymał się na 15 meczach, choć tu w grę weszła około miesięczna absencja spowodowana kontuzją, a jeśli chodzi o liczby ofensywne – te również wyglądają miernie – gol i asysta nie robi na nikim wrażenia. Choć bramka z Fulham akurat należała do tych najpiękniejszych w tym sezonie Premier League.

Dość powiedzieć, że dużo bardziej niż Argentyńczyk do zespołu Kloppa wpasował się 30-letni Wataru Endo, a co do Japończyka oczekiwań nie miał w zasadzie nikt, a teraz wszyscy będą tęsknić za „Samurajem znad rzeki Kashio”, ponieważ ten wyjeżdża na Puchar Azji.

Zachciało mi się pisać o świetnym Endo, a tu trzeba się skupić na tym, że Mac Allister póki co jest po prostu przeciętnym uzupełnieniem środka pola Liverpoolu. Argentyńczyk stał się gościem od czarnej roboty, którą wykonuje… ze średnim powodzeniem.

Statystyki defensywne Mac Allistera:

  • 5 żółtych kartek
  • 1 czerwona kartka (kontrowersyjna, otrzymana przeciwko Bournemouth)
  • 2 faule/mecz
  • 1,1 przechwytu/mecz
  • 4 odbiory/mecz
 

No, nie wygląda to kolorowo. Mac Allister miał być w systemie Kloppa idealnym box-to-box, a póki co dużo lepiej w tej roli spisuje się Dominik Szoboszlai, któego można zaliczyć do najlepszych transferów letniego okienka w Premier League. Argentyńczyk z kolei jest sporym rozczarowaniem. Ale może jeszcze będzie lepiej… Promyczkiem nadziei jest to podanie do Diogo Joty z meczu pucharowego przeciwko Newcastle:

Jak będzie na wiosnę?

Liverpool wysłał reszcie stawki wyraźny sygnał – gegenpress wciąż funkcjonuje i ma się dobrze. Do tego największą siłą nowej formacji Kloppa, poza intensywnością, którą gwarantuje niemal każdy z zawodników, jest ciągła wymienność pozycji; środkowi pomocnicy często zbiegają na skrzydła, gdy równocześnie skrzydłowi schodzą swobodnie do środka.

Zespół z miasta Beatlesów przystępuje do walki w pozostałych 18 kolejkach z pole position. To The Reds mają wszystko w swoich nogach, ale nie da się być w pełni przekonanym, że nie podzielą losu Arsenalu z sezonu 22/23. Wydaje się jednak, że zespół Jurgena Kloppa jest na tyle dobrze naoliwioną maszyną, że tylko kataklizm (lub świetnie punktujący Manchester City z powracającymi Kevinem De Bruyne i Erlingiem Haalandem) będzie w stanie zagrozić ponownej walce o mistrzostwo Anglii.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe