Dziewczyny na motory! – wywiad z mistrzynią Strefy Polski Północnej w motocrossie Weroniką Obiała.

Justyna Kowalczyk, Maja Włoszczowska, Otylia Jędrzejczak, Irena Szewińska, czy wreszcie Iga Świątek. Na kartach polskiej historii sportu zapisało się wiele kobiet. Jednak wciąż są dyscypliny zdominowane przez mężczyzn. Tak jest na przykład w przypadku motocrossu.

O tym, jak wyglądają treningi czy kobiety ścigają się na równi z mężczyznami i jaką prędkość osiąga motor podczas wyścigu opowiada mistrzyni Strefy Polski Północnej w motocrossie – Weronika Obiała.

Wyścig, czyli adrenalina i rywalizacja, coś czego nie da się opisać

Julia Kalka: Zapach spalin, ryk silnika, kurz i strój zasłaniający całe ciało. Czy może być w tym coś przyjemnego?

Weronika Obiała: Jak jest wysoka temperatura to nie jest nic przyjemnego. Już samo ubieranie się sprawia, że czujesz, że masz dosyć, a tu jeszcze wyścig 15+2. Jeżeli jest chłodno –18 stopni – to nie czuć tego. Nawet jest ci niekiedy cieplej, kiedy założysz termoaktywną bluzkę. Czasem jednak doskwiera ciepło. Kiedy zjedziesz z wyścigu i ściągasz wszystko, mówisz: – ale jest mi gorąco!

JK: Co jest takiego niezwykłego w samym wyścigu?

WO: Adrenalina. Kiedy zjedziesz z wyścigu i masz to drugie czy pierwsze miejsce to chcesz jeszcze się poprawić. Rywalizacja. Coś takiego, czego nie można opisać. Tam, na torze, zawsze są inne warunki. Możesz znać tor na pamięć, prowadząc motor wybierasz najlepszy tor jazdy, aby być najszybszą na danym elemencie. Ciągle na treningu trzeba coś zmieniać, żeby jazda była lepsza.

JK: Jaką prędkość osiągasz podczas jazdy?

WO: Mamy średnie prędkości. Wyskakują one na wynikach motorresults. Jest to przedział od 48 do 53 km/h. Kiedyś miałam na jednym torze zegarek, który pokazywał prędkość, wtedy wskoczyło mi 80 km/h.

„Walczę o to, żeby być jak najwyżej, żeby pokazać ten pazur”

JK: Od czego zaczęła się Twoja przygoda z motocrossem?

WO: Moja przygoda zaczęła się od taty. Tata miał swój motor. Złapałam od niego bakcyla. Kiedyś zabrał mnie na swój trening. Spodobało mi się i postanowiliśmy, że zacznę jeździć. Tata kupił mi pierwszy motor, była to 50 KTM. Jeździłam po podwórku. Później przesiadłam się na wyższy motor i pod okiem taty oraz trenerów ćwiczyłam jazdę na torach motocrossowych.

Kiedyś pojechaliśmy na dwutygodniowe szkolenie do Lublina, do trenera Kamila i on powiedział: –Weronika, ty jeździsz lepiej niż niejedna dziewczyna startująca w zawodach, dlaczego ty nie startujesz w zawodach? Odpowiedziałam, że nie wiem, nigdy mnie nie ciągnęło. Jeździłam na zawody, bo mój kuzyn jeździł. Widziałam, jak to wygląda, jakie są dziewczyny, jak jeżdżą. Więc powiedział: –No to spróbuj.

Pierwsze sukcesy

W październiku 2014 roku wystartowałam po raz pierwszy na ostatniej rundzie Międzynarodowych Mistrzostw Lubelszczyzny w Chełmie. Ze startu wyszłam trzecia, był to dla mnie wielki szok, lecz nie trwał długo. Na czwartym okrążeniu miałam upadek na skoku, przeleciałam przez kierownicę. Wyścig skończyłam na przedostatniej pozycji. Powiedziałam tacie, że drugiego wyścigu nie pojadę. Bolała mnie ręka, nie mogłam zgiąć żadnego palca. Zacisnęłam dłoń przed drugim wyścigiem i tak, jak zacisnęłam tak te rękę puściłam, kiedy zjechałam. Znów przedostatnia, ale nie przestałam jeździć.

W przyszłym sezonie – w 2015 roku – 1 czerwca zdałam licencję motocyklową w Nekli. Od tego czasu zaczęłam jeździć. Dołączyłam do klubu Wisły Chełmno, gdzie teraz jeżdżę. W pierwszym sezonie byłam drugą wicemistrzynią Strefy Północnej. W 2016 roku byłam mistrzynią. W 2017 obroniłam ten tytuł. W mistrzostwach Polski zajęłam 4 miejsce, zabrakło mi 12 punktów, żeby być trzecią, co dało motywację, żeby walczyć.

Niestety rok 2018 nie był dla mnie najlepszym, ponieważ w połowie sezonu uległam kontuzji. Zerwałam łękotkę w kolanie, musiałam się wycofać z gry. Była to połowa sezonu, jakieś punkty miałam i spadłam na drugie miejsce.

Rok 2019 po kontuzji ciężko było wrócić. Zimę miałam skróconą, bo nie mogłam się przygotowywać od samego października, bo w październiku dopiero miałam operację. Zaczęłam od stycznia. To raptem 3 miesiące. Przez trzy miesiące dużo nie zrobiłam, jeszcze niekiedy doskwierał mi ból nogi. W 2019 byłam wicemistrzynią Strefy Polski Północnej, 6 miejsce w Mistrzostwach Polski. 5 w pucharze Polski.

2020 jest bardzo dziwnym rokiem. Sezon rozpoczął się bardzo późno. W lipcu albo sierpniu. Ja miałam maturę, co mnie troszeczkę uratowało, bo mogłam się do niej przygotować.

JK: Wspominałaś o swoich licznych sukcesach, który z nich uważasz za najważniejszy?

WO: Zdobycie w 2017 rok Mistrzostwa Strefy Polski Północnej w klasie kobiet. Drugim sukcesem jest zdobycie w pojedynczej rundzie Mistrzostw Strefy Polski Północnej w Bartoszycach pierwszego miejsca. Były to bardzo mocne zawody, w wielkim błocie. To był 4 września. Pamiętam do dziś, bo była to rocznica ślubu moich rodziców. Tata był ze mną na zawodach, więc nie mogliśmy spędzić tego dnia razem z mamą. Zdobycie tego pierwszego miejsca w taki dzień bardzo cieszyło i będzie cieszyło do końca.

JK: Jak wyglądają treningi? W jaki sposób się przygotowujesz do jazdy? Czy oprócz jazdy motorem, masz jakąś dietę, ćwiczenia na siłowni?

WO: Kończymy sezon w październiku, wtedy mamy dwa tygodnie takiego chilloutu. Dwa tygodnie na regenerację po sezonie. Później przechodzimy do treningów ogólnorozwojowych – siłownia, bieganie, rower. Zaczynamy przygotowania w listopadzie. Jeśli zima jest dla nas łaskawa, trenujemy w Polsce, jeśli nie – wyjeżdżamy do Hiszpanii. Tam trenujemy przeważnie dwa tygodnie podczas ferii zimowych. W marcu zaczynamy już treningi na czas, wtedy tata stoi z tablicą na skoku i pisze mi czasy okrążeń. Kiedy jadę z koleżanką czy kolegą na treningu, to czuję chęć dogonienia jej, wyprzedzenia. Jeżeli jadę sama to po prostu walczę z czasem.

Jest to na pewno bardzo duże wyrzeczenie. To nie jest tak, że normalnie sobie przyjdę, usiądę na tapczanie, obejrzę telewizję. Zawsze z tyłu głowy mam, że wrócę ze szkoły, musze iść pobiegać, iść na rower. Muszę inaczej wszystko posegregować, połączyć z nauką. Niekiedy jest trudno. Niekiedy siadasz w ten fotel, kiedy jesteś po treningach i myślisz sobie: „co ja robię, czy ja dam radę”, ale wstaję rano i idę pobiegać. Jest dyscyplina. Gdybym zrezygnowała ze sportu to na pewno bym zgubiła tę dyscyplinę, wtedy może nauka też by tak nie szła, bo miałabym za dużo czasu wolnego.

W tym sezonie dopiero zaczęłam stosować dietę. Była to dieta wysokobiałkowa. Czułam się po niej o niebo lepiej. Przy tej diecie trochę schudłam, bo musiałam zrobić masę mięśniową, a zniwelować tłuszcz.

JK: Jak często odbywasz treningi?

WO: W czasie sezonu dwa razy w tygodni na motorze plus codziennie bieganie czy rower.

JK: Jak reagują rówieśnicy, kiedy dowiadują się, że ścigasz się w zawodach motocrossowych?

WO: Na pewno pierwszym odruchem jest zdziwienie – jak to dziewczyna w sporcie motorowym? Ubiera te wszystkie rzeczy, jedzie i osiąga sukcesy? Na pewno jest zdziwienie na twarzach rówieśników. Jest też minimalna zazdrość. Niektórzy znajomi wspierają mnie w tym co robię. Zawsze 10 minut przed wyścigiem napiszą mi sms-a: „powodzenia Werka, trzymamy za ciebie kciuki”. Podbudują mnie tym jeszcze bardziej. Walczę o to, żeby być jak najwyżej, żeby pokazać ten pazur.

„Dziewczyny, jak mają być poniżane zawsze do grupy wejdą i będą walczyć o swoje i to jest fajne.”

JK: Mówiłaś o zdziwieniu, a słyszałaś takie głosy, że motocross nie jest sportem dla kobiet?

WO: Słyszałam wielokrotnie, nawet na zawodach: – Dziewczyny mało was, może odwołamy waszą klasę.

JK: Jak na to reagujesz?

WO: Kiedyś było tak, że chcieli nam skrócić tor, żeby tak daleko nie jeździć, bo byłoby to mało widowiskowe. Dziewczyny zmotywowały się wzajemnie i poszły do biura zawodów i powiedziały: – Jak to mamy jechać inną sekcję toru niż chłopacy? Przecież jeździmy na równi, czasem ich wyprzedzamy, więc dlaczego mają być zmiany? Dziewczyny, jak mają być poniżane zawsze do grupy wejdą i będą walczyć o swoje i to jest takie fajne.

JK: Wspomniałaś, że jeździcie z mężczyznami. Czy są zawody, w których razem bierzecie udział, czy tylko trenujecie wspólnie?

WO: W strefie klasa kobiet jest połączona z klasą osiemdziesiątkarzy. Jak jeździłam osiemdziesiątką, mogłam bardziej zauważyć na jakim poziomie jestem w klasie 85, więc cieszyło to, jak nie przyjechałam ostatnia, ale jakiś chłopak był ostatni i dostał reprymendę od taty. Bardzo to cieszyło.

JK: Mówiłaś o takich określeniach, jak osiemdziesiątka, osiemdziesiątka piątka. Co to znaczy, jest to pojemność silnika?

WO: Tak, chodzi o pojemność silnika. Ja teraz jeżdżę 125. Motory zaczynają się od 50, są to automaty. Później są: 65,85,100, 250, 350,450.

JK: Czy według ciebie są sporty zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn?

WO: Nie, myślę, że nie ma takiego sportu. Kobieta zawsze będzie walczyć o swoje, o swoje wyniki.

JK: Myślisz, że jako kobieta w motocrossie masz przewagę nad mężczyznami, czy jest ci trudniej?

WO: Na pewno jest mi trudniej. Chłopacy są silniejsi. My możemy to wypracować. Chłopak podejdzie do tego troszeczkę inaczej. Dziewczyny podejdą inaczej do sporu. Wyjedzie, rozpocznie start i ciśnie, aby dogonić rywali. My też ciśniemy, ale nie jest to takie same. Mamy inną budowę. Jazda nie będzie tak samo wyglądała.

JK: Pytałam o rówieśników, a jak reaguje rodzina?

WO: No wiadomo mama boi się o mnie. Zawsze jak wyjeżdżam na zawody mówi, jedź ostrożnie, wróć całą i zdrowa. Niestety, nie zawsze się udaje. Jakieś kontuzje są to nieuniknione w tym sporcie. Siostra mnie wspiera, taki mój mentor. Tacie kiedyś zadałam pytanie, czy martwi się o mnie. Odpowiedział, że nie, bo wie co robię, jeżdżę dobrze, wracam zawsze do mety i możemy się cieszyć sukcesami.

JK: Życzę ci, żeby tych sukcesów było jak najwięcej!

Zdjęcia: archiwum prywatne Weroniki Obiały

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe