Murowany Poznań
Niedzielne spotkanie ekstraklasy od pierwszych minut było meczem bardzo fizycznym. Trener Dawid Szulczek postawił na ustawienie 6-3-1, które skutecznie zneutralizowało ofensywne zapędy gospodarzy w pierwszym kwadransie – goście mieli pierwszą okazję bramkową już w 15 minucie, gdy Filip Bednarek musiał dwukrotnie interweniować po strzałach Papeau i Zrelaka. Bezbłędna gra w obronie i zagęszczenie środka pola spowodowało, iż swoich sił z dystansu próbowali kolejno Amaral i Salamon, lecz nieskutecznie. Największą siłę Lecha Poznań w pierwszej połowie stanowiły skrzydła, a przede wszystkim niesamowicie szybki i skuteczny Adriel Ba Loua, który raz po raz kręcił obrońcami drużyny przyjezdnej. Dowodem na perfekcyjne zorganizowanie Warty był fakt, że ostatnia groźna akcja Kolejorza z pierwszej połowy to mocny strzał Mikaela Ishaka z 26 minuty. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis. W drugiej części spotkania Warta próbowała zaskoczyć już po pierwszym gwizdku sędziego, wysoki pressing zmusił do błędu obrońców gospodarzy i gdyby nie świetny powrót Kalstroma, Szymon Czyż zapewne umieściłby piłkę w siatce.
Na ratunek – stałe fragmenty
Widowisko stało się zdecydowanie bardziej otwarte niż w pierwszej części, co nie umknęło to uwadze aktualnemu liderowi ekstraklasy. Ruchliwość pod bramką Adriana Lisa spowodowała nerwowość w piłkarzach Warty, a konsekwencją tego była stracona w 53 minucie bramka – po idealnym dośrodkowaniu Joela Pereiry, w polu karnym nogę dołożył Antonio Milić i wynik w derbach został otwarty na korzyść Lecha. Gol ustawił spotkanie i zmienił jego obraz, od tej pory piłkarze Macieja Skorży mieli zdecydowanie więcej miejsca na boisku i raz po raz kolejnymi dośrodkowaniami nękali Warciarzy, którzy musieli uciekać się do kolejnych fauli. Jeden z nich zakończył się utratą drugiej bramki – znów dośrodkowanie w pole karne, lecz tym razem na granicy spalonego wyskoczył Mikael Ishak i Kolejorz mógł cieszyć się z dwubramkowego prowadzenia od 65 minuty. Trener gospodarzy, spokojny o wynik, wykorzystał komplet zmian, co napędziło gości, którzy nie mieli już nic do stracenia. Najlepiej dysponowany tego popołudnia piłkarz poznańskiej Warty Jayson Papeau napędzał ataki swojej drużyny i kilkukrotnie sam próbował szczęścia uderzając na bramkę Filipa Bednarka, najbliżej zdobycia bramki był w 85 minucie. Lech dwukrotnie kontrował, raz świetnym dryblingiem pokazał się Skóraś a strzał Daniego Ramireza wybronił Lis, chwilę później Sobiech dogrywał do Marchwińskiego, a jego uderzenie trafiło w poprzeczkę. Ostatnie słowo należało do gości – Czyżycki uderzał z powietrza w samo okienko, ale tego dnia Bednarek był nie do pokonania. Lech zajmuje obecnie pierwsze miejsce w tabeli z przewagą trzech punktów nad Pogonią Szczecin. Warta jest szesnasta.
Lech Poznań 2-0 Warta poznań
53’ Milić
65’ Ishak