Mery Spolsky właściwie Maria Ewa Żak ma na swoim koncie już dwa albumy: “Miło było pana poznać” wydany w 2017 roku oraz “Dekalog Spolsky” wydany w 2019 roku. Do tej listy można również dopisać “Jestem Marysia i chyba się zabije dzisiaj” – książkę, która została wydana w czerwcu tego roku.
Mimo, że pogoda w piątkowy wieczór nie zachęcała, w ogrodzie Starego Browaru zebrała się liczna grupa. Strefa koncertowa była podzielona na dwa sektory. Było sporo miejsca na aktywny udział w koncercie pod sceną, jednak nie zabrakło też kącika dla tych, którzy wolą posłuchać muzyki leżąc wygodnie na leżakach. Osoby będące w strefie chill out, nie musiały martwić się o to, czy będą widzieć artystkę, ponieważ leżaki były usytuowane na niewielkim wzniesieniu.
Morze hitów
Osoby, które jednak nie zdecydowały się na spokojne leżenie z napojem w ręce, miały mnóstwo okazji do aktywnego udziału w koncercie. Mery zaśpiewała takie taneczne hity jak: “Sorry From The Mountain”, “Technosmutek” czy “Mazowiecka Kiecka”, przeplatając je z takimi kawałkami jak “Bigotka” czy “Salvador Spolsky”. Atmosfera koncertu już od pierwszych minut była wspaniała. Wokalistka często zwracała się do publiczności i angażowała do wspólnego śpiewania i tańczenia. Reakcja na te zaproszenia była natychmiastowa – publiczność tańczyła i śpiewała razem z Mery przez cały czas trwania koncertu, a nawet i po nim. Całe wydarzenie zwieńczył długi aplauz i numer na bis. Po koncercie wokalistka wyszła do widzów, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, podpisać książki i płyty.
Energia Spolsky
Poza wspaniałą muzyką, temu wydarzeniu towarzyszyło coś więcej, coś co w moim odczuciu wyróżnia go od innych koncertów w jakich miałam okazję uczestniczyć wcześniej. Była to niesamowita energia bijąca zarówno od artystki, jak i od publiczności. Wszyscy świetnie się bawili, zdawali się być wdzięczni, za to, że po tylu miesiącach koncertowej posuchy, mogą się zgromadzić w jednym miejscu i wspólnie celebrować swoją ulubioną muzykę. Jednak najlepiej bawiła się sama Mery Spolsky, co było widać w jej szczerym uśmiechu, spontanicznym tańcu na scenie oraz wypowiedziach skierowanych do publiczności.
Jestem Marysia...
Koncerty Mery Spolsky polecam każdemu – słuchaczom artystki, jak również osobom, które jeszcze nie natrafiły na twórczość wokalistki. Jest to najlepszy sposób, aby poczuć cudowną energie, szczerość i siłę, którą przekazuje w swoich utworach. Dla tych, którzy chcieliby lepiej poznać Mery Spolsky polecam książkę “Jestem Marysia i chyba się zabije dzisiaj”, w której autorka wpuszcza nas do swojej głowy, pokazuje swój punkt widzenia, swoje przeżycia, a to wszystko ubiera w piękną grę słów, którą znamy już poniekąd z jej utworów.