Krzysztof Ratajski był zdecydowanym faworytem starcia z Jamiem Hughesem. Pochodzący z West Bromwich 37-latek, sklasyfikowany na 62. miejscu w rankingu PDC, w pierwszej rundzie odprawił w czterech setach Kanadyjczyka Davida Camerona, ale jego gra nie zachwyciła. Przed meczem warto było odnotować, że ostatnie starcie między Polakiem a Anglikiem wygrał ten drugi. Miało to miejsce cztery miesiące temu w European Tour. Ogólny bilans spotkań przemawiał jednak na korzyść Rataja i należało wymagać od naszego reprezentanta szybkiej i bezbolesnej przeprawy.
Falstart
Hughes już w swoim pierwszym podejściu do tarczy rzucił maksa, ale to Polak zaczął to spotkanie lepiej i najpierw dość pewnie utrzymał swój licznik, a następnie przełamał rywala. 2:0 i łatwa droga do wygrania seta? Niekoniecznie. U Anglika widać było duży luz i brak presji. Z kolei Ratajski grał bardzo słabo na potrójnych i kiepsko na doublach. Efekt? Najpierw szybkie doprowadzenie do remisu przez Yozzę, a później przełamanie w piątym legu i praktycznie wygrany set wymknął się naszemu rodakowi z rąk
Drugi set
Wynik pierwszego seta sprawił, że Polish Eagle był ,,na musiku”. Przy stanie 0:2 dla rywala, Ratajskiemu byłoby bardzo trudno powrócić do tego meczu. Niewiele zabrakło, a mielibyśmy okazję się o tym przekonać, bo Krzysztof miał ogromne problemy z trafianiem potrójnych, dzięki czemu Hughes był o krok od wygrania i tej partii. Podszedł nawet do lotek na 2:0, których – na szczęście dla Polaka – nie wykorzystał. Rataj w swoim podejściu na seta zamknął sprawę topem i było 1:1. Kibice oglądający to spotkanie mogli odnieść wrażenie, że wynik jest lepszy niż gra Polaka. I mieli rację.
Poprawa po przerwie
Trzecią partię Ratajski zaczął bardzo dobrze. Widać było, że wygrany drugi set i przerwa po nim, zadziałały na Polaka mobilizująco. Polski Orzeł w końcu zaczął trafiać potrójne, ale jego przeciwnik nadal trzymał swój solidny poziom. Nasz reprezentant pewnie wygrywał swoje legi, ale gdy to Anglik rzucał pierwszy, Ratajskiemu ani razu nie udało się go przełamać. W tym secie wystarczyło jednak utrzymywać swój licznik. Tak też się stało i nasz najwyżej rozstawiony zawodnik wyszedł na prowadzenie w całym meczu.
Zadanie wykonane
Czwarty set to była już czysta formalność. Ratajski kontynuował niezłe punktowanie, z kolei Hughes znacząco obniżył poziom i nie był dla Polaka już żadnym zagrożeniem. Nasz zawodnik wróci do Ally Pally po świętach, by zmierzyć się ze zwycięzcą pary Jonny Clayton/Steve Lennon. Jeśli jednak Rataj marzy o awansie do 1/8, musi przede wszystkim poprawić punktowanie na dystansie. Średnia w okolicach 90 punktów wystarczyła na przeciętnego Anglika, ale na Claytona czy nawet Lennona, na pewno będzie to za mało.
Dobrze zakończyć rok
W sesji wieczornej na scenę wyszedł Radek Szagański. Zadanie miał jednak piekielnie trudne, bo naprzeciw siebie miał legendę darta, pięciokrotnego mistrza świata, Raymonda van Barnevelda. Po meczu pierwszej rundy, w której poznaniak pokonał Marko Kantele z Finlandii, kibice byli pewni obaw o formę naszego zawodnika, który pomimo zwycięstwa nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia.
Barney show
W mecz z Holendrem wszedł jednak bardzo dobrze i zaczął od prowadzenia 1:0 w pierwszym legu. Szybko okazało się niestety, że Barney przygotował na mistrzostwa świetną formę i mimo wysokiego punktowania na dystansie i dobrych doublach, Szagański musiał uznać wyższość rywala w pierwszym secie.
Set drugi i wielki mistrz nie schodził z poziomu. Radek starał się dotrzymać mu kroku, ale mimo naprawdę dobrej gry, nie był w stanie wyrwać przeciwnikowi nawet lega w drugiej odsłonie. Szkoda, ale oglądało się to doprawdy fantastycznie.
Wstydu nie było
W trzeciej partii Polak nadal świetnie punktował, a van Barneveld nadal nie odstawiał go na krok. Potrzebne było zwycięstwo w tym secie, aby przedłużyć swoje szanse w całym spotkaniu. Nakręcony dobrą grą rywala i publicznością wspierającą Holendra, nasz reprezentant zrealizował cel i potrzebna była kolejna partia.
W niej holenderski weteran dopiął swego i awansował do kolejnej rundy turnieju. Z pewnością był to jeden z jego najlepszych występów w tym sezonie. Radek Szagański przegrywając, utracił szansę na utrzymanie swojej karty PDC. Nie zmienia to faktu, że tym meczem zatarł złe wrażenie z pierwszej rundy i sprawił, że polscy kibice mieli trochę powodów do radości.
Został Rataj
Krzysztof Kciuk i Radek Szagański już poza turniejem, ale dalej gra Krzysztof Ratajski, który zagra po świętach. I liczymy na to, że zagra więcej niż jeden mecz, bo jeśli Polak przygotuje na starcie w ramach 1/16 finału dobrą dyspozycję, którą potrafił już w tym sezonie niejednokrotnie pokazywać, to nawet Jonny Clayton jest do ogrania. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, ilu wysoko rozstawionych zawodników pożegnało się już z mistrzostwami. Za burtą już między innymi Peter Wright, Danny Noppert, Dirk van Duijvenbode czy Dimitri Van den Bergh. Liczymy, że do tego grona po meczu z Ratajskim dołączy również Clayton.