Ból przelany na papier
Film reżyserii Mike’a Barkera „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” powstał na podstawie książki Jessiki Knoll. Życie głównej bohaterki to odzwierciedlenie życia autorki. Ani FaNelli ma z pozoru idealne i ustatkowane życie. Jest bardzo atrakcyjną kobietą, mieszka w Nowym Jorku, pracuje w redakcji słynnej gazety dla kobiet i niebawem ma wyjść za mąż.
Właściwie posiada dokładnie to, do czego dąży większość kobiet. Patrząc na nią z boku, widzimy „kobietę sukcesu”, której w życiu wszystko poszło tak, jak powinno. Dlaczego jednak jej życie to w rzeczywistości tylko pozory? Dlatego, że to wszystko to tylko maska, którą czuła się zmuszona założyć, odkąd jej życie zostało zrujnowane, gdy była nastolatką.
Tragiczna przeszłość
Pisząc „zrujnowane”, zastanawiam się, czy nie jest to zbyt delikatne słowo. Obawiam się jednak, że nie ma innego na określenie tego, co spotkało naszą bohaterkę. Ani stała się ofiarą zbiorowego gwałtu, którego dopuścili się jej koledzy. Niedługo po tym, w jej szkole doszło do strzelaniny, w której zginęli lub zostali ranni jej znajomi. W tym również ci, którzy wyrządzili jej tak wielką krzywdę. W obliczu dwóch tragedii Ani została zupełnie sama. Brak wsparcia matki był tylko kolejnym ciosem dla nastolatki. Wydarzenia te przeobraziły się w traumę, która towarzyszy jej do miejsca, w którym jest teraz.
Ważny przekaz
„Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” to historia o traumie. Porusza temat przemocy seksualnej, victim blaming (obwinianie ofiary) i #metoo, ale także dostępu do broni palnej. Niewątpliwie wyzwala emocje nawet z najtwardszych widzów. Choć podobnych filmów powstało już wiele, to uważam, że problemy, które są tutaj, poruszane są na tyle ważne, aby mówić o nich cały czas.
Mam jednak uwagi co do samej konstrukcji filmu. 113 minut to dość mało, aby zawrzeć w nich taką ilość wątków, jaką możemy zobaczyć w tym filmie. Dzieje się dużo, momentami za dużo. Niektóre wydarzenia, które w filmie są czystym „przypadkiem”, wydają się dość przerysowane.
Wydaje mi się, że można było ograniczyć się do mniejszej liczby wątków, aby móc je jednocześnie bardziej uwypuklić. Dzięki temu widz nie skupiałby się aż tak na niepotrzebnych szczegółach, ale na głównych problemach, które są poruszane w filmie.
Dobór obsady
Nie mam natomiast wątpliwości, że dobór aktorów był strzałem w dziesiątkę. Mila Kunis, która wcieliła się w główną bohaterkę, jest znaną i doświadczoną aktorką. Poradziła sobie ze swoją rolą świetnie. Następnie Chiara Aurelia, którą miałam przyjemność pierwszy raz oglądać na ekranie. Wdała się ona w rolę młodszej Ani FaNelli. Wydaje mi się, że miała najtrudniejsze zadanie, ale mimo tego, wykonała je bardzo dobrze. Podobnie jak cała reszta obsady aktorskiej.
Moja opinia
„Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” może być różnie oceniany, a nawet może wzbudzać kontrowersje. Pomimo kilku wcześniej wymienionych uwag, uważam, że warto go obejrzeć. Być może nie zasługuje na Oskara, ale z pewnością poruszy wiele osób. To ważne, jeśli celem filmu jest konkretny przekaz. Tutaj mamy ich kilka.
Chciałabym, aby osoby, które przeżyły taką samą lub podobną tragedię, co główna bohaterka nie bały się o tym mówić. Chciałabym, aby nigdy się o to nie obwiniały. Chciałabym, aby na nowo rozpoczęły swoje życie bez niesienia piętna cierpienia, które ich dotknęło. Wydarzenia takie jak te, to nic innego jak jedna z chorób dzisiejszego świata. Tylko wspólnie możemy próbować ją leczyć, chociaż poprzez uświadamianie o niej innych.