SZCZĘŚCIA NIGDY ZA WIELE
Trener Marek Papszun wybrał na to spotkanie skład delikatnie różniący się od jedenastki wystawionej na poprzednie spotkanie eliminacyjne przeciwko kazachskiej FK Astana. Do składu powróciła gwiazda i lider zespołu – Ivi Lopez oraz najlepszy napastnik w drużynie, Łotysz – Vladislavs Gutkovskis.
W składzie znalazło się również miejsce dla 18-letniego bramkarza, Kacpra Trelowskiego, który zastapił w tym spotkaniu łączonego z transferem do Benfiki Lizbona i borykającego się z urazem Vladana Kovacevicia.
Na początku spotkania inicjatywę przejął prowadzony przez Michala Gasparika Spartak. Szybko jednak Raków odmienił obraz gry i zdominował słowackiego przeciwnika. Efektem był gol Iviego Lopeza w trzydziestej minucie, który jednak… nie powinien zostać uznany. Hiszpan wykazał się sprytem gubiąc krycie dwóch obrońców, jednak w momencie podania od Mateusza Wdowiaka znalazł się na pozycji spalonej. Sędziowie z Chorwatem Igorem Pajacem na czele nie dostrzegli tego faktu i dzięki temu Raków wyszedł na prowadzenie. Chwilę przed zejściem do szatni zawodnicy Rakowa przeprowadzali jedną z ostatnich akcji ofensywnych w pierwszej połowie. Piłkę w polu karnym otrzymał Mateusz Wdowiak, który został faulowany przez Martina Bukatę, a sędzia Pajac podyktował rzut karny, który bez skrupułów wykorzystał po raz kolejny – Ivi Lopez.
W drugiej połowie sytuacja na boisku uległa zmianie. Inicjatywę przejęli gospodarze, którzy stworzyli kilka groźnych sytuacji, na czele z tą w 85. minucie meczu, w której świetną interwencją popisał się Trelowski ratując zespół przed niepotrzebną utratą bramki.
POLSKIE PRZYGODY
W ostatnich latach przeciwnicy ze Słowacji nie kojarzyli się najlepiej polskim drużynom. Jest o efekt porażki Legii Warszawa w eliminacjach do Ligi Mistrzów z aktualnym rywalem Rakowa, Spartakiem. Doszło wtedy do kompromitacji. Legioniści wygrali pierwsze spotkanie, jednak w meczu rewanżowym Słowacy odrobili straty i awansowali do kolejnej fazy rozgrywek powodując złość na twarzach warszawskich kibiców. Słowackiego przeciwnika dobrze nie wspomina również Cracovia, która w eliminacjach do Ligi Europy 4 lata temu odpadła po dwóch remisach z byłym klubem Lubomira Satki, obecnie piłkarza Lecha, DAC Dunajska Streda. Jak widać Częstochowianie wyciągnęli wnioski z wyników poprzednich pucharowiczów, nie zlekceważyli przeciwnika i z dwubramkową zaliczką podejdą do rewanżowego spotkania, w którym będą gospodarzem.