21 marca 1960 roku na świat przyszedł Ayrton Senna. Brazylijczyk na torach wyścigowych zawsze walczył do końca i jeszcze za życia określany był mianem legendy F1. Jego życie zakończyło się 1 maja 1994 roku, gdy zmarł w wyniku obrażeń odniesionych po wypadku w GP San Marino. Z okazji rocznicy urodzin wielkiego mistrza zabierzemy was w podróż czasie do deszczowego wyścigu, który stał się wizytówką Brazylijczyka.
Zostać, przenieść się czy odejść?
Ayrton Senna da Silva to jeden z najlepszych kierowców wyścigowych, jakikolwiek stąpał po tej planecie. Brazylijczyk wielkie sukcesy święcił już w seriach juniorskich. Został m.in. mistrzem brytyjskiej F3 w sezonie 1983, a także w tym samym roku wygrał GP Makau.
Gdy później trafił do F1, z miejsca stało się jasne, że kierowca z Kraju Kawy włączy się prędzej czy później do walki o najwyższe cele. Genialna jazda w deszczu, podia w Tolemanie, wygrane dla Lotusa, 3 mistrzostwa świata w barwach McLarena i legendarna, choć kontrowersyjna z obu stron walka z francuskim profesorem Alainem Prostem – to tylko kilka wybranych sytuacji z jego kariery.
Jednak nawet i największym sportowcom zdarzają się chwile zwątpienia. W 1992 roku Senna startujący w McLarenie pomimo wygrania 3 wyścigów nie miał szans na rzucenie wyzwania Williamsom, które były wręcz napakowane masą nowinek technicznych. Mało tego, na koniec sezonu zajął 4. miejsce, bo przed nim ulokował się także młodziutki Michael Schumacher.
W samym McLarenie sytuacja nie mogła napawać optymizmem. Honda, która zapewniała silniki stajni z Woking podczas złotej ery ich sukcesów, postanowiła wycofać się z Formuły 1 przed kolejnym sezonem. Tu należy jednak zaznaczyć, że zespół Footwork wciąż otrzymywał jednostki japońskiego producenta przygotowane przez firmę Mugen, która w późniejszych latach dostarczała silniki m.in. Ligierowi, Prostowi czy Jordanowi. Ron Dennis podpisał zatem umowę z Fordem, który jednak miał dostarczać jednostki napędowe w starszej specyfikacji, niż ta, jaką miał dysponować konkurencyjny Benetton. Senna zaczął bać się, że szansa na kolejne mistrzostwo przejdzie mu koło nosa. Brazylijczyk zaczął zatem analizować inne opcje. Ferrari popadało w wielki kryzys, zwrócił się więc do Williamsa, lecz dostawca silników – firma Renault, wolała zatrudnić Alaina Prosta, czyli wspomnianego już wyżej francuskiego profesora, który zrobił sobie roczną przerwę od rywalizacji w F1.
Próba szantażu
Dołączenie Francuza do ekipy z Grove spowodowało odejście z niej aktualnego mistrza świata Nigela Mansella, który z powodu kiepskich relacji z Prostem za czasów ich wspólnych startów w Ferrari postanowił przenieść się za ocean. Każdy był z tego powodu zadowolony, ponieważ również i pracownicy Williamsa zaczęli narzekać na Brytyjczyka. Mistrzostwa IndyCar, do których trafił, wówczas były sankcjonowane przez Championship Auto Racing Teams, w skrócie CART. IndyCar w latach 90. XX wieku przeżywało wielki rozkwit. Do USA przyjeżdżało wielu świetnych kierowców. Zawodnicy z IndyCar przechodzili także do F1 i były to zazwyczaj ruchy co najmniej dobre.
Wracając do Williamsa. Wybór drugiego kierowcy pozostawał otwarty i w dość dużej mierze uzależniony od Prosta. Jego kontrakt zawierał bowiem klauzulę, dzięki której mógł zablokować przejście swojego najgroźniejszego rywala do ekipy Franka Williamsa. Każdy doskonale pamiętał, co działo się, gdy Francuz i Brazylijczyk jeździli razem w McLarenie. Zespół był podzielony na dwa obozy, obydwaj siebie wręcz nienawidzili, stosowali brudne sztuczki w walce, a także korzystali ze swoich układów. Prost był bowiem pupilkiem Jean-Marie Balesra, czyli szefa FIA. Senna zaś był faworyzowany w strukturach Hondy, która wówczas dostarczała silniki McLarenowi. Nic dziwnego, że Prost nie chciał mieć swojego rywala ponownie u boku, gdyż wiedział, że czasy wojny wewnątrzzespołowej wrócą. Finalnie jego kolegą z zespołu został Damon Hill. Można powiedzieć, że w tym wypadku zadziałała zasada „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”. Kilka lat wcześniej Brazylijczyk, jeżdżąc jeszcze w Lotusie, zablokował transfer Derrecka Warwicka, gdyż ten był kierowcą, który mógł mu pokrzyżować szyki. Po wecie ze strony Francuza, Senna zdecydował się na zaszachowanie nie tylko swoich przełożonych, ale i F1. Tym samym również zainteresował się tematem IndyCar. Brazylijczyk tuż przed świętami Bożego Narodzenia udał się do Arizony, by przetestować bolid zespołu Penske, co odbiło się szerokim echem w środowisku.
Powszechnie uważa się, że tamten test był jedynie próbą wywarcia presji na Rona Dennisa, w celu wynegocjowania korzystniejszego kontraktu i siłą rzeczy zmuszenia swojej ekipy do jeszcze większej pracy. Zaś głośne opinie po teście miały wpłynąć na władze Formuły 1, aby te zakazały elektronicznych pomocy, dających przewagę Williamsowi. W książce „Wieczny Ayrton Senna” Richard Williams wspomni o tym, że Brazylijczyk pojawił się w Arizonie, aby zrobić szum.
Niezależnie od intencji wyjazdu do USA, Senna uzyskał to, co chciał. Bolid na rok 1993 był dużo lepszy od tego z sezonu 1992, a ponadto zawierał umowę na start z wyścigu na wyścig. Za każdy start inkasował on 1 milion USD, co było na tamte czasy dość lukratywnym kontraktem.
Sytuacja przed GP Europy 1993
Do tamtej rundy rozegrano dwa wyścigi. W RPA po zaciętej walce triumf odniósł Alain Prost, Senna natomiast zajął 2. miejsce. Niemniej, w swoim domowym wyścigu w Sao Paulo zdołał on odnieść wspaniały triumf. Cały świat obiegły sceny, gdy Brazylijczyk na podium przytulił Juana Manuela Fangio. Argentyńczyk mający na koncie 5 tytułów mistrza świata F1 mógł liczyć na wielki szacunek ze strony aktualnych zawodników, zwłaszcza Senny. Prost natomiast ku uciesze kibiców z Brazylii nie ukończył tamtego wyścigu. Tym samym przed przybyciem na GP Europy to właśnie zawodnik McLarena prowadził w mistrzostwach z dorobkiem 16 punktów. Francuz tracił do niego 6 „oczek”, a Damon Hill z Markiem Blundellem mieli po 6 punktów.
Debiut Donington Park
Podczas pandemicznych sezonów 2020, a także 2021 fani F1 byli świadkami, gdy odwoływano z wiadomego powodu jakiś wyścig, a do kalendarza wskakiwał dość niespodziewany obiekt. Podobna sytuacja, ale nie na tle medycznym, miała miejsce nieco ponad 30 lat temu. W kalendarzu F1 miały znaleźć się dwa nowe obiekty. Mowa tu o torach Sentul w Indonezji, a także malowniczo położonym Autopolis pod japońską Hitą.
Indonezyjczycy co prawda zdążyli wybudować potencjalną arenę zmagań, lecz wtedy pojawił się problem związany z długością nitki. Przerobiono ją, lecz wtedy okazało się, że tor nie może gościć F1, gdyż nie dostał odpowiedniej homologacji. To były czasy, gdy bardzo często zmieniały się wytyczne od FIA. Z tego powodu nie zobaczyliśmy nigdy m.in. GP Bułgarii. Tor w Sliwen był budowany od wielu lat, po czym zaostrzono pod pewnymi kątami przepisy, co było gwoździem do trumny dla Bułgarów. W 1992 roku także doszło do zmian regulaminowych, czego ofiarą tym razem padli Indonezyjczycy.
Z Autopolis sprawa wyglądała zupełnie inaczej. GP Azji znalazło się w prowizorycznym kalendarzu. Jednak problemy ekonomiczne sprawiły, że tor zlokalizowany pod Hitą wypadł z harmonogramu mistrzostw świata. Japończycy zabiegali o możliwość organizacji wyścigu od wielu lat, lecz na samym końcu wszystkie wysiłki spełzły na niczym. Niedaleka przyszłość pokazała, że drugi wyścig w Japonii rozgrywany był na obecnym torze Okayama.
Donington widząc problemy w Azji, zgłosiło swoją aspirację, aby ugościć Formułę 1. Sam tor przeszedł wcześniej gruntowną przebudowę m.in. wymieniono asfalt. Organizatorzy GP Europy 1993 (taka nazwa musiała być zastosowana, gdyż terminologia GP Wielkiej Brytanii było zarezerwowane dla Silverstone) wydali na wszystko ponad 5 milionów funtów. Kandydatura została zatwierdzona i tym samym Donington Park zostało czwartym brytyjskim torem, po którym ścigali się zawodnicy F1 w ramach mistrzostw świata. Dystans wyścigu miał wynieść 76 okrążeń.
Kwalifikacje zapowiadały dominację, ale…
Po treningach rozegrano czasówkę. Wówczas odbywała się ona wedle innych zasad. Były dwa segmenty kwalifikacyjne, a kolejność startową determinował najlepszy czas, uzyskany w dowolnej części. Pole position w suchych warunkach zgodnie z oczekiwaniami zdobył Alain Prost. Za nim uplasował się Damon Hill, który był jedynym kierowcą mieszczącym się w przedziale 1 sekundy. Idąc dalej, trzeci czas wykręcił Michael Schumacher, a 4. był właśnie Senna. Pozostali zawodnicy stracili do Francuza ponad 2 sekundy. To była istna dominacja ze strony Williamsa.
W dniu wyścigu pogoda pokazała jednak swoje inne oblicze. Było szaro, mgliście i ponuro. Taki scenariusz odpowiadał wielu. James Hunt, który komentował tamte zmagania dla BBC, stwierdził, że przynajmniej w takich warunkach Williamsy nie odjadą reszcie.
Pogoda, a także fakt, że tor Silverstone, gdzie za kilka miesięcy miał odbyć się wyścig o GP Wielkiej Brytanii, sprawiły, że nie było kompletu kibiców na trybunach. Niemniej, w padoku pojawili się m.in. król Jordanii, a także księżna Diana, którą kibice mogli kilkukrotnie obejrzeć podczas transmisji.
Na około pół godziny przed startem warunki zaczęły się poprawiać. J.J. Lehto z Saubera zdecydował się nawet wystartować na oponach przeznaczonych do jazdy po suchym torze. Uczeń Keke Rosberga pamiętał o GP Monako 1983. Wówczas tata Nico przy podobnej pogodzie zastosował takie samo rozwiązanie i wystrzelił do przodu jak z procy. Fin jednak musiał wystartować z alei serwisowej, ponieważ zdecydował przesiąść się do bolidu zapasowego. W tamtych czasach taki manewr był jeszcze dozwolony. Strona F1 stats podaje również, że na slickach ruszył także Michele Alboreto.
Niesamowity początek
Jeszcze przed pierwszym zakrętem Ayrton Senna spadł na 5. pozycję. Wyprzedził go bowiem Karl Wendlinger z Saubera. Brazylijczyk ponadto został zepchnięty na tarkę przez Michaela Schumachera. 3-krotny mistrz świata zszedł jednak na wewnętrzną i znalazł się przed Niemcem. Kierowca McLarena następnie zdecydował się na ryzykowny manewr. Sekcja od trzeciego zakrętu biegła w dół, a na jej zewnętrznej było sporo wody. Mimo to Brazylijczyk zdecydował się na to, aby to właśnie tam zaatakować Wendlingera. Austriak mógł tylko patrzeć, jak Senna przemyka koło niego, a następnie rzuca się w pogoń za Damonem Hillem.
– Te kilka zakrętów są niesamowite w jego wykonaniu. Kapitalny start Senny, a teraz wchodzi od wewnętrznej i wyprzedza Damona Hilla. Jest już na drugiej pozycji, daje z siebie absolutnie wszystko w deszczu – komentował na żywo wydarzenia James Hunt.
Kilka sekund po tej wypowiedzi Michael Andretti wyrzucił z wyścigu zarówno siebie, jak i Karla Wendlingera. Syn legendarnego Mario miał ogromne problemy na początku tamtego sezonu. Chwilę później jednak praktycznie o tym zapomniano. Senna bowiem kapitalnie przejechał szykanę, a w przedostatnim zakręcie… objął prowadzenie! Brazylijczyk zszedł na wewnętrzną, a Prost co prawda mógł zamknąć drzwi, ale tego nie zrobił. I tak w jedną minutę, 35 sekund i 843 tysięcznych zapisał się po raz kolejny na kartach historii F1. Murray Walker, który komentował z Jamesem Huntem te zawody, nie dowierzał, w to co widzi, a od wielu lat komentował wyścigi.
Kolejne okrążenia GP Europy 1993
Wkrótce potem tor Donington Park zaczął przesychać. Już na 5. okrążeniu Ukyo Katayama zjechał do alei serwisowej, aby zmienić opony na slicki. Manewr ten się jednak nie opłacił, gdyż nadal na torze było za dużo wody. Senna do tamtego momentu odjechał reszcie na ponad 5 sekund. Prost zniwelował stratę do niego, gdy na 13. kółku kierowca z Kraju Kawy utknął za maruderami. W międzyczasie z wyścigu wycofał się Martin Brundle. Brytyjczyk obrócił się i nie był w stanie na nowo odpalić silnika.
Na szczęście dla Senny, Alex Zanardi skutecznie nie dawał oddublowywać się Prostowi. Francuz utknął na dobre za Włochem, z czego ochoczo skorzystał Brazylijczyk. W okolicach 15. okrążenia wszyscy jechali już na oponach przeznaczonych do jazdy po suchej nawierzchni. Dosłownie 5 minut później Mark Blundell został poniekąd zmuszony przez Sennę, aby wyjechać poza tor. Dublowany Brytyjczyk zajechał linię jazdy reprezentantowi McLarena, a ten znacząco opóźnił hamowanie. Blundell w efekcie wpadł w poślizg, gdyż przestraszył się, że dojdzie do kolizji. Z toru wyleciał także Michael Schumacher.
Mniej więcej w tamtym momencie ponownie zaczęło padać. Prost i Hill zjechali do alei serwisowej, a lider wyścigu pozostał jeszcze na torze, a gdy już zjechał, to powiększył swoją przewagę nad resztą. Role odwróciły się podczas kolejnej tury, gdyż Francuz zmienił opony na deszczowe, a pit-stop Senny trwał ponad 20 sekund. W ten sposób „Profesor” wysforował się na prowadzenie.
Jak na ironię znowu zaczęło padać. Ze ścisłej czołówki do mechaników zjechały tylko Williamsy, ponieważ Brazylijczyk postanowił pozostać na torze, co było świetną decyzją. Kierowcy gubili się strasznie, nikt nie wiedział, który to już raz zmieniały się warunki pogodowe. Jean Alesi z Ferrari nawet podniósł ręce do góry z aktu bezradności w alei serwisowej, gdy po raz kolejny przyszło mu wymieniać opony.
Całe zamieszanie z Williamsami sprawiło, że do czołowej trójki szturmem wbił się Rubens Barrichello. Rodak Senny nieoczekiwanie w swoim trzecim wyścigu w karierze miał szansę zawalczyć o kapitalny wynik.
Kompletny chaos
Już w połowie zmagań ponownie zmieniła się pogoda. Przestało padać i Prost ponownie musiał zjechać na wymianę opon. Przy wyjeździe z boxów zatrzymał się ze względu na problem, który trapił Williamsa. Francuz po ponad 40 sekundach wrócił do rywalizacji. W tamtym momencie czołowa trójka wyglądała następująco: Senna-Barrichello-Hill.
Na 57. okrążeniu Brazylijczyk zjechał do alei serwisowej, ale jego ekipa nie była gotowa. Lider wyścigu nie spanikował i pojechał prosto, bez zatrzymywania się. Paradoksalnie dzięki temu… wykręcił najszybszy czas okrążenia w wyścigu! Wjazd do alei serwisowej był swego rodzaju skrótem, a że wtedy nie było aż tak restrykcyjnych limitów prędkości w alei serwisowej, w takich okolicznościach przypadkowo Senna uzyskał najszybszy czas. Później jednak magik z Sao Paulo zdołał już bez większych perypetii wymienić opony.
Za to po kolejnym pit-stopie Prosta, Barrichello powrócił na miejsce w czołowej 3. Niestety dla niego piękny sen skończył się na niespełna pięć okrążeń przed metą. Wtedy w jego bolidzie doszło do problemu z ciśnieniem oleju, co zakończyło jego wyścig. W ten sposób szansa na znakomity finisz w czołowej trójce już w trzecim starcie prysła.
Senna natomiast ominął wszystkie problemy. I tak po raz 38. w swojej karierze wygrał wyścig F1. Podium uzupełnili Damon Hill i Alain Prost. Cała stawka poza Brytyjczykiem została zdublowana przez Brazylijczyka. To był istny nokaut. W punktach znaleźli się również Johnny Herbert, Riccardo Patrese i sensacyjnie Fabrizio Barbazza. Ten ostatni zapunktował pomimo błędu w końcówce, gdy się obrócił. Reprezentant małego zespołu Minardi swój sukces powtórzył w Imoli, gdzie również ukończył zmagania w czołowej 6. Historia pokazała, że był on jedynym zawodnikiem w historii stajni wyścigowej z Faenzy, który zdołał wywalczyć punkty w dwóch wyścigach z rzędów.
Po wyścigu
Triumf na Donington Park pokazał, że w trudnych warunkach Senna może przeskoczyć ograniczenia swojego bolidu. Zwycięstwo na tym torze smakowało podwójnie, gdyż to właśnie tam w 1983 roku odbył swój pierwszy test bolidu F1. Jak na ironię dostał wtedy w swoje ręce Williamsa. Podczas GP Europy 1993 wyszła jego wewnętrzna motywacja. Bohater tego materiału w dzieciństwie miał problemy z jazdą w deszczu, lecz po serii solidnych treningów opanował tę sztukę jak mało kto. Przez lata pokazywał to w F1, ale to prawdopodobnie omawiany wyścig udowodnił, jak bardzo ma w tym aspekcie przewagę nad innymi, choć trzeba tu zaznaczyć, że podczas m.in. GP Monako 1984, czy też GP Portugalii 1985 także pokazał kunszt jazdy.
Za wygranie GP Europy 1993 otrzymał specjalne trofeum. Oprócz standardowego pucharu otrzymał statuetkę… Sonica! Głównym sponsorem tamtego wyścigu była SEGA, czyli japońskiej firmy, która stworzyła tę postać. Po wielu latach spekulacji co stało się z tym pucharem, w 2020 roku McLaren poinformował, że trofeum znajduje się w ich siedzibie.
Po trzech wyścigach sezonu 1993 w klasyfikacji kierowców prowadził właśnie Brazylijczyk, który uzbierał do tamtej pory 26 punktów. Prost tracił do niego 12 „oczek”. Do końca sezonu Senna odniósł jeszcze 3 triumfy, lecz wystarczyło to „tylko” do wicemistrzostwa. Francuz w Williamsie nie miał praktycznie żadnych słabszych momentów i to jemu przypadła główna nagroda. Zapewne żaden z obserwatorów F1 nie wiedział, że GP Australii 1993 będzie nie tylko dla niego ostatnim podium w karierze (zdecydował się na jej zakończenie), ale również dla Senny… Tak jednak potoczyła się ta historia.
Był to również jeden z ostatnich wyścigów skomentowanych przez Jamesa Hunta. Brytyjczyk kilka tygodni później zmarł w wyniku rozległego zawału serca. Miał tylko 45 lat.
Warto również dodać, że był to pierwszy i ostatni raz, gdy zawodnicy w ramach MŚ F1 rywalizowali na tym torze. W okolicach 2010 roku były plotki o tym, że Donington powróci do kalendarza, ale nic z tego nie wyszło. Obecnie obiekt ten gości różne lokalne zawody w tym GB3 Championship czy BTCC. Powrót kierowców Formuły 1 raczej nie należy do tych realnych scenariuszy, ale kto wie. Może kiedyś fani doczekają się kolejnej rundy w tej lokacji.