Słowo „dziady” etymologicznie pochodzi od prasłowiańskiego słowa dědъ (lm *dědi) i oznacza „przodka”, „starca” czy „starego człowieka zajmującego honorową pozycję w rodzinie”. Dziady rozumiane jako uroczystość zawdzięczają swoją nazwę temu, że była to pora, w której dziady – przodkowie wracali na ziemię przypatrzeć się swoim domostwom.
Jak uszczęśliwić dziada
Jest to jedna z najstarszych tradycji słowiańskich, pochodząca z czasów przedchrześcijańskich. Dawni Słowianie wierzyli w to, że żywi mogą obcować z duszami zmarłych w poszczególne dni roku – takimi dniami były dni zaduszne. W tradycji słowiańskiej święta zmarłych obchodzono nawet 6 razy w roku, ale z nich najważniejszymi były dziady wiosenne i dziady jesienne. Te pierwsze obchodzono w pierwszych dniach maja, te drugie zaś przypadały na noc z 31 października na 1 listopada i były przygotowaniami do obchodzonego jesiennego dnia zmarłych (przypadał on 2 listopada, choć zależne to było od faz księżyca).
Dziady były dniami, podczas których dusze zmarłych krewnych przechodziły się wśród żywych – sprawdzały jak radzą sobie potomkowie i czy należycie dbają o pamięć o przodkach. W takie dni należało przestrzegać wielu zasad, aby nie skrzywdzić przechodzących się po świecie dusz. Do zakazanych czynności należało między innymi szycie (można było niechcący przyszyć do siebie duszę i uniemożliwić jej bezpieczny powrót do Wyraju), głośny śmiech i bieganie czy sprzątanie resztek ze stołu. Nie wolno było także wylewać wody po myciu przez okno (aby nie oblać przodków) i palić w piecu.
Tradycja nakazywała odpowiednio ugościć przybywających przodków – Słowianie wierzyli, że dusze mają wpływ na urodzaj, pogodę czy wiele innych aspektów życia codziennego, dlatego zabiegano o przychylność zmarłych krewnych. A jak można było ją uzyskać?
Dziady to przede wszystkim rytualny poczęstunek. We wisach urządzano prawdziwe przyjęcia – stoły rozstawiano w centralnych częściach wsi, w miejscach kultu czy bezpośrednio na cmentarzach, przy grobach krewnych. Przygotowywano strawę, czyli jadło i napoje, np. miód, kaszę, jajka, chleb, kutię. Zebrani uczestnicy biesiady świadomie rozrzucali jedzenie po stołach, między siebie czy prosto na nagrobki, a robili to aby wędrujące dusze mogły się posilić.
Szczęśliwi wędrowcy
Dziady były taką porą roku, w której żebracy (również zwani dziadami) obdarzani byli dużym zainteresowaniem. Wierzono bowiem, że taki żebrak-wędrowiec jest łącznikiem między rzeczywistością a „tamtym światem”, dlatego zwracano się do nich z prośbami o modlitwę za zmarłych. W zamian za to częstowano ich przygotowywanym jedzeniem lub datki pieniężne. Niekiedy uważano, że dusze zmarłych przybierały formę żebraków, to więc tłumaczyło szczególną troskę o samotnych wędrowców.
Najpopularniejszym obrazem tych ludowych obrzędów są oczywiście te opisane w II części Dziadów Adama Mickiewicza, choć autor zastosował w swoim dziele artystyczną stylizację – zaczerpnął liczne elementy z różnych folklorów i wierzeń, a dodatkowo połączył zwyczaje pogańskie z chrześcijańskimi (m.in. nawiązywanie do terminów „zbawienie”, „czyściec”). Jednak Mickiewicz nie jest jedynym pisarzem, którego zainspirowały słowiańskie tradycje. Parę lat temu swoją premierę miała seria książek Katarzyny Bereniki-Miszczuk „Kwiat Paproci”, która osadzona jest mocno w świecie wierzeń słowiańskich.