James Hunt. Playboy, który został mistrzem świata F1

Ścigał się, lecz w głowie miał także inne, pozasportowe rzeczy. Przed wyścigami albo zabawiał się ze spotkanymi dziewczynami w toalecie, albo mocno wymiotował. Wielu w niego wątpiło, lecz w kluczowym momencie pokazał, że stać go na przekraczanie wszelkich granic na torze. James Hunt, bo o nim mowa, to mistrz świata Formuły 1 jakiego nie było i zapewne nigdy już nie będzie.

Niespełniony lekarz

James Simon Wallis Hunt przyszedł na świat 29 sierpnia 1947 roku jako drugi z szóstki dzieci Sue i Wallisa Huntów. Rodzina po II wojnie światowej osiedliła się niedaleko Londynu. Z jednej strony cechowała go wielka inteligencja, ale z drugiej był problematycznym dzieckiem. Regularnie wdawał się w bójki z rodzeństwem, a na wczesnym etapie edukacji musiał zmieniać szkołę. Zresztą miał on trudności w nawiązywaniu kontaktów z rówieśnikami.

Rodzice przez wiele lat liczyli na to, że ich syn zostanie lekarzem. Hunt podjął nawet ku temu pewne kroki, lecz zrezygnował z tego. Stwierdził, że chciałby się ścigać. Przez wiele lat Brytyjczyk uważał to za coś niemożliwego. Zmienił jednak zdanie, gdy zobaczył, jak jeden ze znajomych rywalizował w wyścigu Mini Cooperów. Od tamtej pory zaczął robić wszystko, aby pójść w jego ślady. W późniejszych latach żartował, że wybrane puchary przekaże rodzicom, aby mogli wyobrazić sobie, że to dyplom z medycyny.

James Hunt, choć zaczynał ścigać się w wieku 20 lat, to miał już pewne doświadczenie sportowe. Wraz ze znajomymi często bowiem ścigał się po ulicach, oczywiście nielegalnie. Z rzeczy bardziej legalnych przez wiele lat trenował on tenisa i squasha. W tej drugiej dyscyplinie notował naprawdę solidne wyniki i prezentował się również w zawodach krajowych. Jednak porzucił tę ścieżkę kariery dla wyścigów.

James Hunt miał specyficzne początki

Dzisiejsza drabinka prowadząca do F1, jest ustandaryzowana. Po wyjściu z kartingu kierowca rywalizuje w wybranej przez siebie Formule 4. Później ma do wyboru albo wskoczenie do FRECA, czyli serii, którą można nazwać Formułą 3.5, lub jeżeli czuje się pewnie, od razu może udać się do FIA Formuły 3. Dobrym tego przykładem jest Oliver Bearman, czyli zawodnik niedawno debiutujący w F1. „Niedźwiadek” zdecydował się na wskoczenie do FIA F3 od razu po dwóch mistrzostwach w ADAC F4 i włoskiej F4 i nie pożałował tej decyzji. Z niej są już tylko dwa szczeble do szczęścia – FIA Formuła 2 i upragniona Formuła 1.

W latach 60. i 70. XX wieku sytuacja była zupełnie inna. Było bardzo dużo serii krajowych, które stosowały bolidy Formuły 3. Takowe mistrzostwa posiadali m.in. Brytyjczycy i Francuzi. James Hunt zanim tam trafił, rywalizował w zawodach Mini Cooperów, a gdy sprzedał swój pojazd, za zarobione pieniądze wykupił sobie miejsce na starty w Formule Ford na sezon 1968. Głównym argumentem w wyborze tych mistrzostw był fakt, że jest to seria, gdzie zawodnicy dysponują identycznym sprzętem. Jedynymi różnicami są ustawienia, znajomość toru i… umiejętności.

źródło: Ford

Te ostatnie definitywnie posiadał James Hunt. Brytyjczyk pomimo debiutu w single-seaterach, czyli bolidach spisywał się bardzo dobrze. Swój pierwszy triumf odniósł na torze Lydden Hill, czym udowodnił, że pomimo ograniczonego budżetu może walczyć z najlepszymi. Sporo mówiło się także o jego agresywnym stylu jazdy. Istnieje historia, że podczas jednego z wyścigów Formuły Ford wpadł on do pobliskiego stawu. Uratowało go tylko to, że… zapomniał zapiąć pasów bezpieczeństwa.

Awans

Odważna i brawurowa jazda Brytyjczyka sprawiła, że sponsorzy zainteresowali się nim. W ten sposób Hunt zdołał zabezpieczyć plany na kolejny rok. Sezon 1969 obfitował w sporo różnych incydentów, lecz przyszły mistrz świata F1 ponownie miał szczęście, gdyż dzięki dobrym wynikom w wyścigach, w których dojeżdżał do mety, zadebiutował w brytyjskiej Formule 3. Tam regularnie punktował, więc zdecydował, aby wskoczyć właśnie na ten poziom w kolejnym sezonie.

James Hunt postanowił wówczas łączyć starty w różnych Formułach 3. Za cel obrał sobie rywalizację na lokalnym podwórku, a także w mistrzostwach kontynentalnych. Ponownie jednak musiał zmagać się z problemami budżetowymi. Niemniej po raz kolejny swoją skórę ratował znakomitymi wynikami. W Austrii zajął 2. miejsce, a w kilku kolejnych rundach regularnie punktował.

Wspaniały, aczkolwiek przyćmiony triumf w Rouen

Prawdziwe przełamanie nastąpiło we Francji. Rouen-Les-Essarts przez kilka lat gościło kierowców Formuły 1. Obiekt ten był bardzo wymagający dla kierowców, gdyż nitka toru miała wiele miejsc, gdzie zawodnicy musieli pokonywać strome zjazdy i podjazdy. Ponadto spore wyzwanie sprawiał brukowany nawrót po bardzo szybkiej sekcji Six Freres.

F1 przestała się tam ścigać po 1968 roku, gdy w wyniku wypadku zginął lokalny bohater Jo Schlesser. Niemniej tor nieopodal Rouen nadal był używany, a ścigały się na nim serie juniorskie. Nie inaczej było w sezonie 1970. Wówczas na Rouen-Les-Essarts ścigała się francuska F3, w której rywalizował m.in. właśnie James Hunt.

Kwalifikacje nie poszły po jego myśli, gdyż przybysz z Wielkiej Brytanii zakwalifikował się do wyścigu na 18. pozycji. Brytyjczyk zdołał jednak okiełznać piekielnie niebezpieczny tor i to najlepiej ze wszystkich kierowców. James Hunt wyprzedził bowiem wszystkich, którzy jechali przed nim i zdołał wygrać wyścig. Tym samym odniósł swoją pierwszą wygraną w F3.

źródło: Hesketh&Unraced F1

Niestety tamte zawody zostały zapamiętane z czego innego. Na jednym z okrążeń doszło do potężnego wypadku z udziałem pięciu kierowców. Czterech z nich opuściło wraki o własnych siłach, lecz nie Jean-Luc Salomon, który zginął na miejscu. Rouen-Les-Essarts ponownie zebrało żniwo śmierci w krótkim odstępie czasowym.

Obiekt, na którym Hunt odniósł pierwsze zwycięstwo w F3, istniał do początku lat 90. XX wieku. Później stopniowo wyburzano istniejącą infrastrukturę, aż w końcu po czasach świetności tego obiektu nie pozostał żaden ślad. Obecnie tylko prawdziwi miłośnicy historii F1 mogą wiedzieć, że dzisiejsza francuska droga krajowa D938 dawniej gościła najszybszych kierowców świata, a także przyszłych mistrzów.

Mit z filmu

W 2013 roku świat ujrzał dzieło pt. „Wyścig” w reżyserii Rona Howarda, który przedstawiał rywalizację Jamesa Hunta z Nikim Laudą. Na początku filmu mamy do czynienia z wyścigiem Formuły 3 na torze Crystal Palace i o ironio dochodzi w nim do kolizji dwóch głównych bohaterów, co wszczyna w konsekwencji ogromną awanturę.

Incydent ten miał miejsce w rzeczywistości, lecz bez udziału Laudy. Wówczas James Hunt zderzył się z Davidem Morganem, co rozpoczęło gigantyczną bójką. Naszemu bohaterowi uszło to na sucho, gdyż to jego rywal został ukarany za spowodowanie kolizji. Niemniej jak widać zdarzenie to tak mocno zakorzeniło się w pamięci, że zmieniona wersja tego wypadku znalazła się na ekranach Hollywood.

W dzisiejszych czasach jest to nie do pomyślenia, aby bójka uszła prowokantowi na sucho. W 2016 roku Nikita Mazepin po jednym z zakończonych treningów przed rundą europejskiej F3 na torze Hungaroring, uderzył Calluma Ilotta. Sędziowie niemalże natychmiast za to zachowanie wykluczyli Rosjanina z udziału w kolejnym wyścigu.

W jaki sposób James Hunt awansował do F1?

W 1973 roku wiadomość F1 obiegła dość szokująca wiadomość. Lord Hesketh, który wystawiał zespół w niższych seriach wyścigowych… postanowił wyruszyć na podbój F1. Tu warto wyjaśnić pewien kontekst.

Thomas Alexander odziedziczył po ojcu tytuł lorda i został trzecim baronem Hesketh. W efekcie posiadał bardzo dużo pieniędzy na koncie. Z racji, że kochał wyścigi, postanowił wystawić zespół sygnowany swoim nazwiskiem w seriach juniorskich. W 1972 roku zakontraktował Hunta do rywalizacji w F2. Niepokorny Brytyjczyk szybko stał się jego ulubieńcem. Widział w nim ogromny potencjał i wiedział, że prędzej czy później jego rodak trafi do Formuły 1.

Pod koniec tamtego sezonu Hesketh zdecydował się na to, aby oszacować koszty dołączenia do stawki Formuły 1. Jego księgowi poinformowali go, że taki ruch jest porównywalny z tym, czego może spodziewać się w F2 i F3. I tak Brytyjczycy dołączyli do F1.

Hesketh obrał jednak zupełnie inny kierunek rozwoju od reszty ekip. Nie mieli żadnych sponsorów – wręcz żartowano, że „nie będziemy reklamować Durexów, bo kondomy i papierosy są wulgarne”. Praktycznie wszystkie środki pochodziły z prywatnej kieszeni lorda.

Sam zespół tworzyła bardziej grupa przyjaciół niż profesjonalistów nastawiona na zabawę, a dopiero później wyniki, co nie odbiera im niczego. W ekipie panowała bowiem swojska atmosfera. Hunt paradował w kombinezonie z napisem „Seks śniadaniem mistrzów”, a ponadto częstym widokiem było imprezowanie. Zwłaszcza Jamesa, który potrafił się na nie zmotywować, ale do tego dojdziemy.

Nie tak szybko…

W tym miejscu jednak trzeba coś wyjaśnić. Lata 70. XX wieku były dość dzikimi w porównaniu do tego, co obserwujemy obecnie. Wtedy tak naprawdę wystarczyło zbudować tylko odpowiedni bolid, aby móc rywalizować. Mniejsze ekipy wręcz pracowały tylko i wyłącznie w swoich prywatnych garażach, które można porównać do pomieszczenia przeciętnego Kowalskiego. Dziś wymagań jest o wiele więcej i prawdopodobnie żaden zespół nawet z F2 nie byłby w stanie spełnić wszystkich wymogów, a nawet jeżeli to mielibyśmy powtórkę z sagi z zespołem Michaela Andrettiego.

Ponadto w obecnej F1 zespoły podpisując tzw. Concorde Agreement, zobowiązują się do udziału we wszystkich wyścigach. Dawniej spora część zespołów z dołu stawki odpuszczała rundy pozaeuropejskie. Hesketh również w swoim pierwszym sezonie nie spełniłby dzisiejszych wymogów, gdyż w mistrzostwach świata… zadebiutował w połowie sezonu. Brytyjczycy zdecydowali, aby oficjalnie przywitać się ze światem Formuły 1 podczas GP Monako. Wcześniej w ramach testu wystartowali w niezaliczanych do klasyfikacji konstruktorów i kierowców zawodach Race of Champions.

Na torze w Monte Carlo zaprezentowali się z solidnej strony, choć Hunt jadący na 9. pozycji musiał wycofać się z rywalizacji z powodu awarii mechanicznej. Przez całą rywalizację Brytyjczyk źle się czuł, później wyszło na jaw, że był odwodniony. Na nogi bardzo szybko postawiła go informacja, że w okolicy odbywa się huczna impreza.

źródło: Hesketh

Pierwsze punktowane finisze

Ekipa Hesketh odpuściła kolejne Grand Prix, które miało miejsce w szwedzkim Anderstort. Brytyjczycy powrócili do akcji na rundę we Francji. Tam Hunt, zajmując 6. miejsce, wywalczył pierwszy punkt. Wtedy w F1 punktowało 6 najlepszych kierowców wedle klucza 9-6-4-3-2-1.

Kolejne zawody odbywały się na torze Silverstone. „Hunt the Shunt” był jednym z nielicznych kierowców z czołówki, który nie był uwikłany w poważny karambol. Ten został zainicjowany przez Jody’ego Schecktera. Zawodnik z RPA obrócił się w ostatnim zakręcie, po czym wpadło w niego kilku rywali. Po wznowieniu rywalizacji kierowca Hesketha do końca walczył o podium. Finalnie zajął 4. miejsce, a do 3. Denny’ego Hulme’a stracił mniej niż pół sekundy.

Upragnione podium wywalczył w Holandii. Po kapitalnej jeździe playboy ulokował się na 3. pozycji. Szybko pokazał, że traktowany przez rywali z przymrużeniem oka zespół Hesketh z nim w składzie może walczyć o naprawdę solidne punkty. Nikt nie wierzył w to, że 22-letni lord do spółki z niespełna 26-letnim imprezowiczem będą w stanie niemalże z marszu walczyć o podia. Hunt jednak nie cieszył się z podium. Podczas GP Holandii 1973 doszło do wypadku, w wyniku którego życie stracił jego dość dobry znajomy Roger Williamson. Brytyjczycy mieli okazję bardzo dobrze się poznać, ponieważ rywalizowali ze sobą w rodzimej F3.

Po śmierci kolegi debiutant postanowił wycofać się z rundy w Niemczech. W tamtych czasach ścigano się na północnej pętli toru Nürburgring. Liczyła ona ponad 20 kilometrów i wielu zawodników bało się tam jeździć. Hunt jeszcze wtedy nie wiedział, że za 3 lata to właśnie tam będzie miał miejsce punkt zwrotny w jego walce o mistrzowski tytuł.

Po kilkutygodniowej przerwie powrócił do rywalizacji. Do końca sezonu zapunktował tylko raz. Podczas finału sezonu w Watkins Glen dojechał do mety jako drugi, choć znowu nikt nie celebrował w pełni tego triumfu. W czasie kwalifikacji doszło bowiem do wypadku Francoisa Ceverta. Francuz mający papiery na to, aby w przyszłości zostać absolutnym dominatorem, nie miał szans na przeżycie zdarzenia.

Pierwszy, niepełny sezon w F1 James Hunt zakończył na 8. pozycji z dorobkiem 14 punktów. Hesketh przy okazji pokazał, że ma doskonałą bazę, aby regularnie walczyć w czołówce.

Niedosyt w 1974 roku

Kolejny rok pomimo wielkich nadziei był jednym wielkim rozczarowaniem. W pierwszych sześciu wyścigach Brytyjczyk nie zdołał w ogóle zapunktować. Mało tego, ukończył tylko dwa wyścigi. Promyk nadziei zabłysnął w Szwecji. Na torze położonym nieopodal miasta Gislaved po bardzo dobrej jeździe, Hunt wywalczył pierwsze podium w tamtym roku. Lepsi od niego okazali się tylko dwaj kierowcy Tyrella – Jody Scheckter, dla którego była to premierowa wygrana w F1 oraz Patrick Depailler.

Niestety dla nich kolejne 4 wyścigi w ich wykonaniu były ponownie rozczarowujące, ponieważ nie ukończyli żadnego z nich. W Austrii przerwano złą passę i ekipa mogła cieszyć się z 3. pozycji Hunta w Spielbergu. Po wyjeździe z Europy sezon zwieńczyli 4. miejscem w Kanadzie i najniższym stopniem podium w USA. 15 punktów zdobytych na przestrzeni całego roku zaowocowało ponownie 8. lokatą w mistrzostwach świata.

Przełomowy sezon

Rok 1975 ekipa Hesketh rozpoczęła z wysokiego C. W Argentynie wywalczyli 2. miejsce, co było na tamten moment ich najlepszym wynikiem w historii. Dobrą passę podtrzymali w Brazylii, skąd wywieźli punkt. Później jednak nastąpiła fatalna seria 5 nieukończonych wyścigów z rzędu. W szczególności Hunta zaboleć mogła kraksa podczas feralnego GP Hiszpanii. Brytyjczyk bowiem walczył o podium, a przez nagłe wydarzenia torowe, mógł on nawet odnieść triumf. Co ciekawe, dzień wcześniej mieszkańcy Barcelony mogli oglądać go półnagiego, gdy paradował w zasadzie w samej bieliźnie po okolicach przyszłego stadionu olimpijskiego.

W Monako natomiast brytyjska gwiazda ponownie dała znać o swoim burzliwym charakterze. Pod koniec zmagań w Księstwie Hazardu walczył on o punktowaną pozycję z Depaillerem. Brytyjczyk w piątym zakręcie chciał od zewnętrznej minąć Francuza i wpadł w bandę. Kierowca Hesketha następnie wysiadł z bolidu, lecz nie śpieszyło mu się z opuszczeniem toru. Chciał w swoim stylu pokazać Francuzowi, co o nim myślał. Stewardzi chcieli wyprowadzić go, lecz oni niestety nie zdawali sobie faktu z jego determinacji. Jeden z nich oberwał od niego prosto w twarz. Kiedy Depailler przejeżdżał koło miejsca zdarzenia, Hunt dosadnie swoimi gestami pokazał co o nim myśli, po czym, jak gdyby nigdy nic udał się w stronę alei serwisowej.

Holandia okazała się ponownie wyjątkowym miejscem. 2 lata po pierwszym podium w karierze, Brytyjczyk wygrał wyścig. Przez cały dystans umiejętnie odpierał ataki atakującego Nikiego Laudy. Austriak raz za razem próbował uporać się ze swoim przyjacielem, lecz ten doskonale się bronił. W ten sposób pierwsza wygrana playboya w F1 stała się faktem.

źródło: Hesketh

6 kolejnych wyścigów również było udanych, choć trzeba tu wyłączyć nieukończone GP Włoch. Poza Monzą dwukrotnie finiszował jako 2., a w pozostałych rundach nie wypadał poza czołową 5. 33 punkty przełożyły się na 4. miejsce w końcowej klasyfikacji. Końcówka sezonu mogła sugerować, że Hesketh za rok będzie mógł dać mu bolid, w którym powalczy o mistrzostwo świata.

James jest sprawa…

W połowie listopada upływała umowna granica zawierania większych umów sponsorskich. Hesketh przeliczył się. Rachunkowość i rzeczywistość Formuły 1 przerosły go. Lord musiał w trybie natychmiastowym wycofać się z finansowania ekipy. Prywatne środki nie wystarczyły na to, aby w pełnym stopniu zadomowić się w F1 na dłużej. Tym samym kariera Hunta znalazła się na zakręcie.

Cały sztab starał się znaleźć miejsce w czołowym zespole dla niego, ale na przeszkodzie stały dwie rzeczy. Przede wszystkim, większość ekip miała już zakontraktowanych kierowców. Brytyjczyk stał się wolnym agentem zbyt późno. Drugą kwestią był natomiast jego charakter. Mało kto był skłonny zatrudnić zawodnika, który mógł źle wpływać na PR danej stajni wyścigowej. Hunt był szybki, ale jednak zachowania poza torem pozostawiały z perspektywy sponsorskiej wiele do życzenia.

Na 2 miesiące przed rozpoczęciem sezonu zwycięzca GP Holandii 1975 był na lodzie. I zapewne by tak zostało, lecz z McLarena niespodziewanie odszedł Emerson Fittipaldi. Dwukrotny mistrz świata F1 zdecydował się na dołączenie do zespołu jego brata. W stajni z Woking zwolniło się zatem miejsce i James Hunt rzutem na taśmę znalazł zatrudnienie w zespole, który gwarantował mu walkę o mistrzostwo świata.

Wzloty i upadki

Cel na rok 1976 był jasny – pokonać Laudę i Ferrari, którzy zdominowali poprzedni sezon. Nowością dla niego było to, że miał partnera z zespołu o tej samej pozycji co on. W ekipie Hesketh to Hunt był główną gwiazdą, a reszta była tylko dla towarzystwa. W Sao Paulo wywalczył swoje pierwsze pole position w karierze. Z toru Interlagos nie wywiózł jednak żadnych punktów, gdyż powstrzymała go awaria mechaniczna. W RPA ponownie był najszybszy w sesji kwalifikacyjnej, lecz w wyścigu musiał uznać wyższość Laudy.

W Long Beach rozbił się, ale wygrał kolejne zawody, które miały miejsce w podmadryckiej Jaramie. Tam nie obyło się bez komplikacji, gdyż sędziowie po wyścigu zdyskwalifikowali go za zbyt szeroki bolid. Niemniej po wielotygodniowej walce udało się przywrócić komplet punktów.

W Belgii i Monako nie dojechał do mety, w Szwecji finiszował jako 5., ale za to wygrał GP Francji, którego z kolei nie ukończył Lauda. Sytuacja po pierwszej części sezonu była fatalna z perspektywy reprezentanta McLarena. Wówczas do klasyfikacji wliczano 7 najlepszych wyników z pierwszych ośmiu wyścigów, a z kolei drugą część sezonu punktowano z wyłączenie najgorszego rezultatu uzyskanego podczas ośmiu ostatnich rund. Lauda w efekcie prowadził w mistrzostwach świata, na tamtym etapie mając 55 punktów. Hunt z kolei był 4. w tabeli z dorobkiem 17 „oczek”. Przywrócenie pierwotnych wyników z Jaramy sprawiło, że awansował na pozycję wicelidera. Nadal tracił jednak do Austriaka 29 „oczek”, co przy ówczesnym systemie punktowym było bardzo trudne, wręcz niemożliwe do odrobienia.

źródło: McLaren

Drugą połowę sezonu otwierała runda w Brands Hatch. Tam Hunt okazał się najlepszy, wygraną zapewnił sobie poprzez wyprzedzenie Laudy. Jednak mniej więcej 3 godziny po wyścigu został zdyskwalifikowany za nielegalne wykorzystanie bolidu zastępczego. Tutaj nie było szans na skuteczne odwołanie. Austriak tym samym odjechał mu o kolejne 9 punktów w tabeli.

1 sierpnia 1976 roku

Ta data na zawsze zapisała się w historii motorsportu, a wydarzenia z GP Niemiec kojarzą nawet ci, którzy nie śledzą F1. 10. runda mistrzostw świata F1 odbywała się na już wspomnianym torze Nürburgring. Tzw. Nordschleife liczyła ponad 20 kilometrów i 150 zakrętów.

W dniu wyścigu pogoda była fatalna. Padał rzęsisty deszcz i kierowcy zwołali zebranie. Część z nich w tym m.in. Lauda chciała odwołania zawodów. Austriak argumentował to tym, że ryzyko śmierci w tego typu warunkach przekracza „dopuszczalne” 20%. Urzędujący mistrz świata ponadto zwracał uwagę na to, że brakuje personelu i sprzętu medycznego. Kierowca Ferrari pod względem sportowym nie miał się czego bać, gdyż rok wcześniej jako pierwszy zawodnik F1 w historii przejechał okrążenie tego toru poniżej 7 minut. Nie każdy podzielał jego zdanie i zdecydowano się przeprowadzić zawody.

Pogoda zaczęła stopniowo się poprawiać. Kolega z zespołu Jamesa Hunta, czyli lokalny bohater Jochen Mass zdecydował się założyć opony przeznaczone do jazdy po suchym torze. Niemiec doskonale znał tamtejsze realia, a ponadto dostał informację od swoich kolegów, że ostatnie sektory są już w zasadzie suche.

Hunt i Lauda myśleli nad tym samym, ale zagrali bezpiecznie. Rację miał Mass i Niemiec wkrótce wystrzelił do przodu. Niemalże cała reszta stawki na czele z dwójką pretendentów do mistrzostwa zjechała do alei serwisowej, aby zmienić ogumienie. Sporo na tej akcji stracił Austriak, który w efekcie ruszył w szaloną pogoń. Z do dzisiaj nieznanych przyczyn Lauda rozbił się w zakręcie Bergwerk. Czerwony bolid Ferrari natychmiast zapłonął, a uwięziony mistrz świata nie mógł się wydostać z ognistej pułapki. Dopiero po niespełna minucie wyciągnęło go 4 rywali. Niemniej stan Laudy był poważny do tego stopnia, że nie wiadomo było czy kierowca z kraju ze stolicą w Wiedniu przeżyje, choć po zdarzeniu był przytomny.

Wyścig przerwano, a po przetransportowaniu Austriaka do szpitala wznowiono. Zrestartowaną rywalizację wygrał Hunt, ale nikt nie myślał o celebracji. Zwłaszcza, że prywatnie znał doskonale poszkodowanego, z którym się przyjaźnił. GP Niemiec 1976 stało się tym samym punktem zwrotnym w walce o mistrzostwo świata i na zawsze zapisało się czarnymi zgłoskami w historii sportu.

James Hunt nadrabiał straty

Podczas gdy Lauda leżał w szpitalu, F1 odjechała 2 kolejne wyścigi. Podczas GP Austrii reprezentant McLarena zajął 4. miejsce. Odrobił tym samym ku radości Austriaka tylko 3 punkty. Ten później powie, że cieszył się, że jak to ujął „ktoś pokonał tego j*****go Hunta”. Pełną pulę Brytyjczyk zgarnął w Holandii, a we Włoszech stała się rzecz niemożliwa.

Niki Lauda 42 dni po wypadku, który omal nie kosztował go życia, stanął do rywalizacji na torze Monza. Pomimo początkowych problemów pojechał on kapitalny wyścig. Zajął bowiem 4. miejsce, co doprowadziło do wielkiej fety pod Mediolanem. Hunt musiał wszystkiemu przyglądać się z boku, gdyż z wyścigu wyeliminowała go awaria mechaniczna.

źródło: McLaren

W Kanadzie i USA odkuł to sobie dwoma wygranymi. Zwłaszcza ta druga była ważna, choć wprowadziła chłodną atmosferę między nim, a jego rywalem. W Watkins Glen bowiem, w nocy przed wyścigiem spadła ogromna ilość śniegu. Na rano w przypadku jego niestopnienia rozważano odwołanie rundy. Hunt wypalił wtedy „Do diabła z bezpieczeństwem! Wszystko, czego chcę, to się ścigać”. Wypowiedź ta rozwścieczyła Laudę, który nadal miał w pamięci zdarzenia z 1 sierpnia. O ile Austriak z przymrużeniem oka potraktował żart, że McLaren specjalnie wyceluje w niego odlatujące części (w treningu stajnia z Woking miała taką przygodę, gdy odpadające elementy z ich bolidu uderzyły o maszynę Patricka Depaillera), o tyle to go zabolało.

Wyścig odbył się zgodnie z planem i Brytyjczyk zainkasował pełną pulę punktów. Lauda natomiast z Ameryki Północnej wywiózł zaledwie 4 punkty. Tym samym obu kierowców dzieliły przed ostatnią rundą 3 „oczka”.

Wielki finał

W 1976 roku Japonia po raz pierwszy gościła F1. Konkretniej mówiąc tor Fuji International Speedway, który leży nieopodal najsłynniejszej góry w Kraju Kwitnącej Wiśni. Pogoda przez niemalże cały weekend była fatalna. Kwalifikacje padły łupem Mario Andrettiego. Amerykanin miał okazję już wcześniej rywalizować na tym torze. Mianowicie w 1966 roku wziął tu udział w rywalizacji USAC, czyli dzisiejszej serii IndyCar. Niemniej Amerykanin po latach przyznał, że od tamtego czasu tor Fuji sporo się zmienił.

James Hunt w czasówce był 2., a Niki Lauda 3. Kierowca McLarena, któremu mechanicy przewiercili szybkę w kasku, aby mógł cokolwiek widzieć, po starcie wysforował się na prowadzenie, a jego rywal z Ferrari spadł o dwie pozycje. Na 2. okrążeniu urzędujący mistrz świata zjechał do alei serwisowej, aby się wycofać. Nie widział sensu jazdy w takich warunkach.

To oznaczało, że Brytyjczyk znalazł się przed życiową szansą. Do przypieczętowania tytułu potrzebował 4. pozycji. Hunt musiał jednak cały czas mieć się na baczności. Vittorio Brambilla omalże nie wyrzucił go z wyścigu, gdy Włoch obrócił się, minimalnie omijając przy tym bolid McLarena. Pod koniec wyścigu doszło do dramatycznego zwrotu akcji. Opony w bolidzie zawodnika z Wielkiej Brytanii całkowicie się zużyły. Mechanicy musieli wezwać go na pit-stop, gdyż dalsza jazda na tym komplecie opon do mety nie miała najmniejszego sensu.

Po powrocie do rywalizacji wylądował on na 5. pozycji, mając do pokonania jeszcze 5 okrążeń. Sporo stracił do kierowców jadących przed nim, lecz na świeżym ogumieniu był w stanie nadrobić sporo czasu. I tak Brytyjczyk wpadł w trans. Błyskawicznie starał się rozgrzać opony, a gdy już to zrobił, rzucił się do ataku. Hunt najpierw dopadł Alana Jonesa, a potem Claya Regazzoniego. Na metę wpadł zatem jako 3., choć tablica nadal pokazywała, że uplasował się na 5. miejscu.

Podopieczny McLarena był wściekły, bo nie wiedział, na jakiej pozycji skończył zmagania. Po zaparkowaniu bolidu zaczął przepraszać swój zespół, że nie dał rady uzyskać tej pozycji, której potrzebował. Dopiero Teddy Mayer powiedział mu, że został mistrzem świata. James Hunt nie mógł w to uwierzyć. W seriach juniorskich prezentował wysoki poziom, ale nigdy nie ukończył nawet sezonu w czołowej 3., a tu okazał się najlepszy. Wielu także nie dowierzało, bo mieli go za imprezowicza i wypominali mu, że sama prędkość się nie liczy.

Sezon 1976 był dla niego burzliwy. Zaczął dobrze, a potem pojawiły się problemy. W życiu prywatnym rozstawał się właśnie w atmosferze skandalu z żoną Suzy. Ta zostawiła go dla znanego aktora, Richarda Burtona. Później jednak wyszło słońce i zdobył upragnione mistrzostwo świata. Dokonał tego jako pierwszy Brytyjczyk w barwach McLarena.

Schyłek kariery

Początek sezonu 1977 zwiastował, że James Hunt będzie mógł obronić mistrzostwo. W 3 pierwszych wyścigach trzykrotnie wygrywał kwalifikacje, ale nie zdołał przełożyć tych rezultatów na wyścig. Wysoka awaryjność bolidu, a także liczne przygody sprawiły, że pomimo 3 wygranych finalnie sezon zakończył na 5. miejscu. Sporo mówiło się o jego wybryku z Kanady, gdzie pobił marshalla. Został za to ukarany karą 2000 dolarów.

Rok później było jeszcze gorzej, gdyż w ogóle nie stanął na najwyższym stopniu podium. Ostatni raz w czołowej trójce zameldował się we Francji. Hunt był zamieszany w karambol na Monzie, w którym życie stracił Ronnie Peterson. Brytyjczyk zdołał wyciągnąć z płonącego bolidu Szweda, lecz ten zmarł w szpitalu w wyniku błędu lekarzy. Winą za całe zdarzenie mistrz świata z 1976 roku obwinił Ricardo Patrese. Włoch w konsekwencji musiał przymusowo pauzować w kolejnym wyścigu.

W połowie sezonu 1979 Hunt wściekł się, gdyż po transferze do ekipy Wolf, nie był w stanie kończyć wyścigów. Po rundzie w Monako zdecydował się na zakończenie kariery kierowcy wyścigowego.

W późniejszych latach pojawiały się różne informacje o możliwym powrocie. Wielki rywal Nikiego Laudy miał odbyć nawet kilka testów, lecz na tym się skończyło. Podczas startów w F1 wygrał 10 wyścigów, 23 razy stawał na podium, a do tego dołożył 14 pole position. Poza mistrzostwami świata odniósł triumf w 4 wyścigach i dorzucił ponadto dwa miejsca w czołowej 3.

Jak James Hunt został prezenterem?

BBC zdecydowało się na to, aby zatrudnić go w roli eksperta. Brytyjczycy przez 10 kolejnych lat mogli słuchać duetu James Hunt-Murray Walker, który stał się kultowy. Mistrz świata z 1976 roku był momentami zbyt szczery i potrafił przeklinać na wizji. Jednym z jego „ulubieńców” był Andrea de Cesaris. Włoch słynął z dużej ilości kraks, a podczas GP San Marino 1990 omalże nie wyrzucił z zawodów Nigela Mansella, czyli zawodnika walczącego w tamtym wyścigu o wygraną. „Popatrzmy na to ponownie. Widzimy, że Mansell schodzi do wewnętrznej, tamten [de Cesaris] wie, że on tam jest, bo prowadzi w wyścigu. Popatrzcie na tego idiotę… To kpina, że ktoś taki startuje w wyścigach” mówił zbulwersowany Hunt.

Innym razem w Monako wprost powiedział w nieparlamentarnych słowach, że Rene Arnoux nie ma w czymś racji. Zmieszany Walker natychmiast zmienił temat. Duet ten zapewne trwałby nadal, lecz 15 czerwca 1993 roku, dzień po tym, jak przez telefon oświadczył się przebywającej na wakacjach z przyjaciółkami dziewczynie, James Hunt zmarł w wyniku rozległego ataku serca. Przed śmiercią zdążył skomentować popis Ayrtona Senny w GP Europy, gdy Brazylijczyk przebił się z 5. miejsca na prowadzenie w ciągu niespełna półtorej minuty po starcie.

Niespełna tydzień po śmierci mistrza świata z 1976 roku zorganizowano pogrzeb, a dwa miesiące później huczną imprezę na jego cześć. Zażyczył sobie tego w testamencie, a jego znajomi spełnili tę prośbę.

Spuścizna

James Hunt zapisał się w historii jako prawdopodobnie największy imprezowicz wśród kierowców. Regularnie można było spotkać go na imprezach, a sam zainteresowany często zmieniał partnerki. Nie zasłynął jednakże wyłącznie z imprezowego stylu życia. Na torze wielokrotnie dokonywał rzeczy niemożliwych, a jego styl jazdy do dziś budzi wielkie uznanie.

Wymiotowanie przed wyścigiem także stało się jego rozpoznawalną cechą. Hunt przed każdym wyścigiem dostawał drgawek i w ten sposób odreagowywał każdy start. W 2013 roku premierę miał film „Wyścig” w reżyserii Rona Howarda. W rolę niepokornego Brytyjczyka wcielił się Chris Hemsworth. W jednej z ostatnich scen Niki Lauda wyznał, kim dla niego był jego dobry znajomy.

Jamesowi wystarczyło tylko jedno mistrzostwo świata. Udowodnił to, co musiał. Sobie, ale także i każdemu, kto w niego wątpił. Dwa lata później zrezygnował. Kiedy siedem lat później zobaczyłem go ponownie w Londynie, ja znowu byłem mistrzem, a on prezenterem. Jechał boso na rowerze z przebitą oponą, wciąż żył jakby to był jego ostatni dzień. Kiedy usłyszałem, że zmarł w wieku 45 lat na atak serca, nie byłem zaskoczony. Było mi tylko żal. Ludzie uważają nas za rywali. Ale on należał do nielicznych, których lubiłem, jeszcze mniej licznych, których szanowałem. Jest jedynym, któremu zazdrościłem.

W tym samym roku McLaren opublikował odcinek kreskówki „Tooned”, w którym postać Hunta miała połączone cechy z Jamesem Bondem. Głosu tej postaci użyczył jego syn.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe