Polish Eurovision Party odbyło się 1 kwietnia w Warszawskim Praga Centrum przy ul. Szwedzkiej. Zaproszonych zostało ponad 30 artystów związanych z Eurowizją, w tym 14 z tegorocznej reprezentacji. Za prowadzenie wydarzenia odpowiedzialni byli Konrad Zemlik i Poli Genova, reprezentantka Bułgarii z 2016 roku. Konrad Zemlik organizował już wcześniej eurowizyjne afterparty, ale to pierwszy raz, gdy Polski event otrzymał rangę oficjalnego Preparty – mieliśmy więc wiele do udowodnienia. Tyle z teorii, a jak było na miejscu?
Bramki miały zostać otwarte o 18:00 i stopniowo wpuszczać ludzi tak, żeby o 18:30 rozpocząć ceremonię czerwonego dywanu. Problemy techniczne sprawiły, że bramki otworzono około godziny 19:30, a o 19 słyszeliśmy jeszcze z wnętrza próby niektórych zespołów. Po wejściu do środka około 20 załapaliśmy się jeszcze na ostatnich artystów przy ściance. Zrobiliśmy sobie zdjęcia i zamieniliśmy kilka słów z The Busker, Pashą Parfeni i zespołem SunStroke Project. Kolejne gwiazdy przechodziły dosłownie pod naszymi nosami i rozmawiały z fanami, wspólnie śpiewały, odpowiadały na pytania i robiły zdjęcia. Takiej interakcji nie można dostać na faktycznej Eurowizji w maju ze względu na ogromną ilość osób i powagę wydarzenia. Koncert zaczął się około 21 i trwał do 2:30. Polska publiczność nie zawiodła, bawiąc się przez cały ten czas i głośno dopingując artystów. Gromkie brawa, wspólne śpiewanie utworów, skandowanie imion performerów – mimo sporego ścisku w sali i opóźnień fani byli niesamowici, co gwiazdy po swoich występach wielokrotnie zaznaczały.
Jeśli miałbym wskazać rzeczy wymagające poprawy, Konrad nie był idealnym hostem – widać było spore ubytki w języku angielskim i brak charyzmy. Czasami jego teksty były wręcz obraźliwe czy patronujące względem artystów, na przykład, kiedy kazał Czeskiej grupie „Vesna” ustawić się w rządku i pytał publiczności, która jest najładniejsza, kompletnie negując przekaz ich piosenki. Całość ratowała na szczęście Poli Genova, która miała wspaniałe umiejętności hostowania i potrafiła łatwo poprawić humor całej sali. Po właściwym koncercie część ludzi została bawić się na afterparty, gdzie puszczano eurowizyjne hity. Ogólnie cały event na pewno na długo zostanie mi w pamięci – Polska pokazała się z bardzo dobrej strony, co, mam nadzieję, zwiastuje kolejne takie wydarzenia w przyszłości.
Irlandia: Wild Youth - We Are One
Kamil Pacholczyk: Mam wrażenie, że gdzieś tę linię melodyczną już słyszałem albo jest ona podobna. Tę piosenkę bardziej wyobrażam sobie na hymn Euro lub mistrzostw świata niż na Eurowizję. Zakryte twarze dają odrobinę tajemniczości, ale jedną rzeczą nie uda się zwyciężyć konkursu. Ważna będzie choreografia, która będzie “żywa”, a nie będzie wyglądała jak zwykłe odśpiewanie piosenki. Ocena: ⅖
Emilia Gabler: Bardzo pozytywna piosenka, z dobrym przesłaniem. Spodobała mi się, mogłabym puścić ją sobie w samochodzie, ale nie wróżę sukcesu na konkursie. Utwór jest zbyt zwykły na Eurowizję. Wyobrażam sobie, że przy wykonaniu na żywo, mogą poderwać publiczność i wszyscy będą świetnie się bawić, może nawet trafią do finału, ale tam będą już raczej po złej stronie tabeli. Ocena: 3/5
Krystian Pabianiak: Widziałem Wild Youth na żywo i muszę powiedzieć, że pozytywnie mnie zaskoczyli. Może i Irlandia jest we wszystkich rankingach na ostatniej pozycji, może i nie mają zbyt oryginalnej piosenki, ale wspaniale rezonują z publicznością! Cała sala, włącznie ze mną, skandowała „WE ARE ONE!”, tworząc niesamowitą atmosferę podczas koncertu. Podoba mi się też fragment „You might be a leader, I might be a freak… (…)”. Mam nadzieję, że przejdą do finału ze względu na ich pozytywną energię, ale niestety szansa na to jest bardzo mała. Ocena: 3/5
Miłosz Polak: Irlandzkiej piosence brakuje oryginalności. Odtwarzając ten utwór, miałem wrażenie, że niejednokrotnie słyszałem już gdzieś to brzmienie. Z całego wykonania wyróżnia się jedynie strój, ale nie sądzę, aby maski na twarzach zespołu wystarczyły do wygrania Eurowizji. W dużej ilości rankingów Irlandia jest na ostatnich miejscach, co wcale mnie nie dziwi. Ocena: 2/5
Patryk Szymański: Czy Irlandia zmierza po 8 zwycięstwo Eurowizji w historii? Nie, zdecydowanie nie. Sama piosenka nie jest zła, słucha się jej nawet przyjemnie, jednak patrząc na stawkę pierwszego półfinału, jej awans będzie niemałą niespodzianką. Mam wrażenie, że zespół Wild Youth spóźnił się z tą propozycją o około dziesięć lat, w obecnych czasach tego typu utwory nie wyróżniają się już niczym szczególnym. Ocena: 2,5/5
Zofia Kopyto: Wild Youth przywodzą mi na myśl zespół One Republic. Pozytywnego indie rocka zawsze dobrze się słucha, nawet jeżeli “We are one”, nie wyróżnia się niczym szczególnym od innych utworów z tego gatunku. Zakryte twarze dobrze pasują do metafory piosenki, ale jest to jedyny “element zaskoczenia”, jaki zobaczy widz podczas występu – chyba że Irlandia postara się o ciekawą prezentację na scenie. Ocena: 3.5/5
Izrael: Noa Kirel - Unicorn
Kamil Pacholczyk: Choć sam początek piosenki był dla mnie dość spokojny, a nawet nudny, z każdą sekundą coraz bardziej lubiłem ten utwór. Jedna z lepszych piosenek, jakie słyszałem z tego kraju. Jestem ciekawy, jak będzie wyglądała choreografia podczas występu na żywo, bo teledysk to jedno, a pokaz to drugie. Trzymam kciuki za wysokie miejsce w finale. Ocena: 4/5
Emilia Gabler: Od samego początku Unicorn wpada w ucho. Brakuje mi tu jednak izraelskiego klimatu. Sam utwór jest bardzo dobry (zwłaszcza podoba mi się linia melodyczna zwrotek), ale szkoda, że nie pokazali nic oryginalnego i swojego. Zwykle nie jestem fanką piosenek z takim przesłaniem, tekst zdecydowanie mnie nie zachwyca, ale jako pozycja w tegorocznej stawce mają naprawdę spore szanse na sukces. Ocena: 4/5
Krystian Pabianiak: Mocny, żeński power-bop w wykonaniu wschodzącej gwiazdy Noy Kirel. Na początku zraziły mnie proste słowa piosenki i ich pozorny bezsens. Takie utwory nie istnieją jednak żeby zmieniać świat, a żeby się dobrze bawić, i Unicorn odgrywa swoją rolę dosyć dobrze. Już po kilku przesłuchaniach nuciłem pod nosem, tańczyłem, śpiewałem „U-NI-CORN!” i tym podobne. Teledysk bardzo profesjonalnie wykonany, oby został dobrze przełożony na performance live. Jeśli chodzi o przerwę taneczną w piosence, to spodziewam się show na miarę zeszłorocznego „Slomo”. Finał gwarantowany, top 10 prawdopodobne. Ocena: 3,5/5
Miłosz Polak: Utwór Izraela to kolejna perełka w tym roku. Taneczne mistrzostwo połączone ze świetnym brzmieniem i narastającym rytmem muzyki na pewno sprawi, że Izrael dostanie się do top 10 – a może i nawet top 5 w finalnym głosowaniu. Nie zdziwi mnie również wygrana Izraela. Może i nie jest to moja ulubiona piosenka z całego zestawienia tegorocznych wykonań, ale na pewno zasługuje na uznanie i na wysokie miejsce w Liverpoolu! Ocena: 4,5/5
Patryk Szymański: Pomimo młodego wieku Noa jest już w swoim kraju gwiazdą i trudno się dziwić! “Unicorn” to zdecydowanie jedna z lepszych piosenek w tym roku. Choć moim zdaniem rozwija się trochę za długo, to finalny dance break rekompensuje to w całości. Z każdym kolejnym przesłuchaniem lubię ten utwór coraz bardziej i jestem pewien, że Izrael na scenie w Liverpoolu zaprezentuje prawdziwy ogień. Oby tylko nie wpadnięto na pomysł przebrania wokalistki za tytułowego jednorożca, ponieważ efekt ten w teledysku wygląda co najmniej dziwnie. Ocena: 4/5
Zofia Kopyto: Pierwsze co rzuca się w oczy, to bez wątpienia ogrom pracy włożony w teledysk “Unicorn”, porównywalny do prac czołowych gwiazd popu. Liczę, że ten wysoki poziom, Izrael utrzyma dopracowaną choreografią podczas występu na żywo. Tekst piosenki jest dla mnie średnio zrozumiały i wygląda jak zlepek słów, które po prostu dobrze brzmią. Ścieżka dźwiękowa robi tu jednak na tyle dużą robotę, że nietrudno mi wyobrazić sobie Noę w finale. Ocena: 4/5
Wielka Brytania: Mae Muller - I Wrote A Song
Kamil Pacholczyk: Od dłuższego czasu piosenki z Wielkiej Brytanii nie wpadają mi w ucho i po prostu mi się nie podobają. Brakuje mi takiego brytyjskiego charakteru, który wzbudziłby we mnie zdziwienie. Jest to popowa piosenka, która jest uniwersalna, ale jak na taki doświadczony eurowizyjny kraj oczekuje czegoś bardziej ekscytującego. Ocena: 3/5
Emilia Gabler: Druga w tym roku propozycja, która w mojej opinii zasługuje na wysoką notę. Mimo dość prostej melodii, Wielka Brytania pokazała coś interesującego. Jak na break-up song, to bardzo pozytywny i energiczny kawałek. Jestem bardzo ciekawa wykonania na żywo. Nie wróżę wygranej, bo to faktycznie dość prosty utwór, ale jeden z nielicznych z tegorocznej stawki, do którego na pewno wrócę. Ocena: 5/5
Krystian Pabianiak: Po raz kolejny Wielka Brytania serwuje wysokiej jakości hit – podoba mi się ta tendencja! Z początku myślałem, że Mae parodiuje tutaj coraz liczniejsze „break-up songs”, ale po wywiadach wygląda na to, że jednak nie ma tu podtekstów satyrycznych. Obawiam się o live-y – na preparty Barcelony brzmiała okropnie, ale miała wtedy pretekst choroby. W Warszawie było już trochę lepiej, ale nadal daleko od ideału. Show ratują świetni tancerze, których wszędzie ze sobą zabiera. Do jej występu podchodzę z ostrożnym sceptycyzmem, ale liczę na jak najlepszy wynik. Ocena: 3/5
Miłosz Polak: Klasyczna piosenka pop. Wielka Brytania nie będzie w tym roku jedną z ostatnich pozycji (tak jak często jej się w finale zdarza). Utwór dobrze się słucha, być może nadaje się on nawet do potańczenia, ale nie jest jednym z moich ulubionych. Po kilku odsłuchaniach staje się nudny i przestaje zaskakiwać – podobnie jak w przypadku z Austrią. Ocena: 3,5/5
Patryk Szymański: Wielka Brytania powoli wraca na dobre, eurowizyjne tory. “I Wrote A Song” jest bardzo dobrą propozycją, która z pewnością podbije rozgłośnie radiowe w Europie, a może nawet i na świecie. Największym plusem jest zdecydowanie to, że po jednym przesłuchaniu piosenki umiem zanucić świetny refren, który zostaje w pamięci na bardzo długo. Główne pytanie pojawia się tutaj o wokal na żywo, jeśli Mae wypadnie dobrze, to możliwe, że znajdzie się w czołowej dziesiątce. Ocena: 3,5/5
Zofia Kopyto: Propozycja Wielkiej Brytanii, bardzo przypomina mi tą izarelską. Mamy dobrze dopracowany teledysk, pop wpadający w ucho, wokalistkę śpiewającą o silnej kobiecie przeżywającej rozstanie. Patrząc na światowy sukces “Flowers” Miley Cyrus z podobnym motywem, myślę, że “I wrote a song”, przebije się dalej. Ocena: 4/5
Mołdawia: Pasha Parfeni - Soarele şi Luna
Kamil Pacholczyk: Jak w innych piosenkach narzekam na brak oryginalności to w tym przypadku, aż jestem pod wrażeniem, że można tak wiele aspektów zaimplementować w utwór. Jednak w tym przypadku trochę za dużo się dzieje na scenie, gdzie nagle część osób wychodzi ze sceny, pojawiają się kolejni, a sama piosenka jest tylko dodatkiem. Plusem jest jednak, że ma ona dość oryginalną energię, przez co utwór nawet mi się spodobał. Ocena: 2.5/5
Emilia Gabler: W końcu coś oryginalnego i klimatycznego! Nowoczesne ujęcie słowiańskiego charakteru – jak najbardziej na tak! Staging też jest dopracowany i na dobrym poziomie. Będę zawiedziona, jeśli Mołdawia nie zajmie miejsca w pierwszej dziesiątce (bo zakładam, że do finału dostanie się bez problemu). Ocena: 4/5
Krystian Pabianiak: Pasha to eurowizyjny weteran i profesjonalista, i to widać! Bardzo ciekawa, alternatywna piosenka w klimatach słowiańskich – dominacja fletu i wizualizacja przypomina nieco ukraińskie Go-A. Co jest wyjątkowe w tym występie to klimat, który powoduje. Pasha zawsze jest ubrany w długie, zwiewne szaty i wije się po scenie, wykorzystując sensualną choreografię. Nie można również zapomnieć o jego małym pomocniku, który na pewno zapisze się w eurowizyjnej historii podobnie jak Epic Sax Guy czy płonące pianino. Trzymam kciuki za wejście do finału. Ocena: 3/5
Miłosz Polak: Wykonanie Mołdawii jest w mojej opinii zaraz po Finlandii i Szwecji jedne z najlepszych w tym roku. Piosenka ma lokalne brzmienie, połączenie folkowej muzyki z popem jest w tym przypadku po prostu genialne. Momenty z fletem i rumuński język dodają temu wykonaniu kropli perfekcji. Teledysk też jest świetny. Co prawda można się przyczepić za chaos, który w pewnych momentach na nim panuje, ale według mnie dodaje to jeszcze więcej oryginalności Mołdawskiemu wykonaniu. „Soarele şi Luna” (rum. „Słońce i księżyc”) to wykonanie, które zdecydowanie chciałbym zobaczyć w finale – najlepiej na pierwszym miejscu! Ocena: 5/5
Patryk Szymański: W końcu nadszedł koniec dożynek i po raz pierwszy od 6 lat mogę słuchać oraz kibicować mołdawskiej propozycji. Cały utwór zaczyna się dość średnio, jednak w chwili pojawienia się chórzystek, zyskuje z każdą sekundą. Podoba mi się użycie etnicznych rytmów, których w ogóle się tutaj nie spodziewałem. Kompozycja ma ogromny potencjał sceniczny i liczę na to, że w maju Mołdawia wykorzysta go, jak tylko będzie mogła. Ocena: 4/5
Zofia Kopyto: Zaczyna się ekscytująco, mamy utwór w ojczystym języku wokalisty, aurę tajemniczości, bębny… aż tu nagle wychodzi chórek złożony z dwóch pań, które śpiewają dość cienko. Potem solówki, również nierobiące na mnie dobrego wrażenia. Ogólny zamysł folkowej ballady z elementami techno pozytywnie się wyróżnia, na scenie czuć energię ze strony całego zespołu. Myślę, że Mołdawii zabrakło jedynie mocniejszych wokali, takich, jakie słyszymy od reprezentacji Czech. Ocena: 3,5/5
Islandia: Diljá - Power
Kamil Pacholczyk: Zdecydowanie tło, które towarzyszy piosenkarce robi bardzo dobrą robotę! Gra świateł, iluminacje czy też dobre ujęcia kamery mogą dodać wiele animuszu piosence. Jednak sama piosenka do mnie nie przemawia. Nie jest zła, ale nie jest także jakoś wybitnie dobra. Islandię stać na więcej. Ocena: 2/5
Emilia Gabler: Głos wokalistki jest przepiękny i wspaniale sobie radzi z utworem. Widać u niej naprawdę dużo emocji. Chociaż wydaje się trochę przestarzała, to przecież muzyka jest podróżą po jej wszystkich epokach. Piosenka jest idealna, aby Dilja mogła zaprezentować swoje możliwości. Trzymam kciuki! Ocena: 4/5
Krystian Pabianiak: Dilja jest wulkanem energii na scenie – miota się i wije na wszystkie strony, śpiewając w tym czasie trudne partie wokalne relatywnie czysto. Piosenka ma kilka naprawdę dobrych momentów, jak „Po-po-po-power!”, ale całość może wydawać się dosyć przestarzała. Mam wielką nadzieję na Islandię w finale, ale podejrzewam, że nie zajmie tam wysokiego miejsca. Ocena: 3/5
Miłosz Polak: Pod względem artystycznym i muzycznym utwór nie jest jednym z najlepszych w tym roku. Ocenę zdecydowanie zawyżają jednak całkiem niezłe wokalne umiejętności Dilji, która naprawdę dobrze śpiewa. Gdyby tylko muzyka była trochę lepsza, Islandia mogłaby stanąć na jednej z wyższych pozycji. „Power” to utwór zasługujący na wejście do finału, ale zdecydowanie nie jest to jedna z moich ulubionych piosenek w tym roku. Ocena: 2,5/5
Patryk Szymański: Islandia wpasowuje się w klimat drugiego półfinału, wysyłając kolejną, generyczną piosenkę. Muszę pochwalić wokalistkę za dobry wokal, jednak utwór miejscami jest trochę za bardzo przekrzyczany. Podoba mi się użyta w występie gra świateł, lecz wizualizacje zdecydowanie muszą ulec zmianie. Myślę, że przy bardziej dopracowanym stagingu może być to kraj, który rzutem na taśmę wejdzie do finału. Ocena: 2,5/5
Zofia Kopyto: Diljá jest jak jednoosobowy wulkan pełen energii i głosu potężniejszego, niż spodziewałam się po pierwszych sekundach występu. Motyw z odchodzeniem od starej relacji pojawia się wśród propozycji, już co najmniej po raz trzeci, ale “Power” brzmi dla mnie autentyczniej niż np. “Unicorn”. Zmieniłabym jedynie drobiazgi, związane z samą prezentacją sceniczną np. strój wokalistki czy słabe oświetlenie. Mocno trzymam kciuki za Islandię. Ocena: 4,5/5