Najlepsze albumy 2021 roku

Kolejny rok za nami! Ostatnie dwanaście miesięcy obfitowało w wiele ciekawych muzycznych premier. Sprawdźcie, które albumy podbiły serca dziennikarzy działu Flesz Kultura w 2021 roku!

Ed Sheeran - „Equals”

Karolina Prządka: Z muzyką Eda związana jestem od ponad dekady. Pamiętam, że gdy pierwszy raz usłyszałam kultowe już „Give me love”, to od razu zakochałam się w tym melancholijnym głosie rudzielca z Wielkiej Brytanii. Po przerwie trwającej ponad półtora roku muzyk powrócił z albumem = („Equals”), będącym zwieńczeniem tak zwanej „matematycznej serii” i zakończeniem pewnego etapu w jego karierze. Sheeran zapowiedział także trasę koncertową, na mapie której nie zabrakło Polski.

W najnowszym albumie Ed skupia się przede wszystkim na zmianach, jakie zaszły w jego życiu, wspominając m.in. o narodzinach córki. Każdy z 14 utworów utrzymany jest w zupełnie innej stylistyce, dzięki czemu otrzymaliśmy kalejdoskop przeróżnych stylów muzycznych. Na „Equals” nie zabrakło gitarowych ballad, do których przyzwyczaił nas Ed, ale pojawiły się także popowo-radiowe hity, a nawet rap, do którego artysta ma szczególną słabość.

Uważam, że mimo kilku wad, album jest naprawdę dobry. Miło obserwować, jak ulubiony artysta ewoluuje, pozostając nadal tym samym, skromnym chłopakiem z gitarą.

MATA - „Młody Matczak”

Julia Czekalska: MATA to klasyk roku 2021, a kariera Michała Matczaka, to w mojej opinii – jedna z prężniej rozwijających się karier na polskiej scenie rapu. Album „Młody Matczak” okazał się hitem wśród młodych słuchaczy – po 6 godzinach od uruchomienia sprzedaży w preorderze, zdobył status złotej płyty, a chwilę później – platynowej. Absolutnym hitem płyty i z pewnością jednym z wielkich osiągnięć Maty, jest utwór „Kiss cam (podryw roku)”, który trafił na listę Global 200 Excl, US, magazynu „Billboard”, czyli na światową, prestiżową listę przebojów, tworzoną w USA. Warto dodać, że to pierwszy utwór w języku polskim, który znalazł się na tej liście. Dlaczego jest to moja ulubiona płyta roku? Bardzo cenię teksty piosenek, z którymi mogę się utożsamiać.

Cała płyta jest warta przesłuchania, sądzę, że każdy odnajdzie w niej coś dla siebie, bo moim zdaniem krążek jest bardzo różnorodny – zawiera szybsze numery, jak i wolniejsze, z dość nostalgicznym tekstem, jak i te z ciekawą muzyką. 

Doja Cat - “Planet Her”

Patryk Radzimski: Wybranie ulubionego albumu 2021 roku okazało się dość trudne, dlatego postanowiłem zajrzeć do statystyk mojego Spotify. Liczby odtworzeń pokazały, że bezapelacyjnie w moich słuchawkach rządziła Doja Cat z albumem “Planet Her”. Tym projektem Doja udowodniła, że nie jest gwiazdką jednego sezonu i z pewnością za kilka lat będzie ikoną na miarę Nicki Minaj. Płyta to prawdziwa kopalnia hitów. Hipnotyzujące “Woman”, sensualne i erotyczne “Need to Know” czy lekkie, wakacyjne “Kiss me more” to tylko niektóre z wielu muzycznych petard, przygotowanych przed Doję. Warto zwrócić też uwagę na imponującą listę gości. Na albumie pojawili się m.in. The Weekend, Ariana Grande czy SZA. 

Kaśka Sochacka - „Ciche dni”

Małgorzata Puła: „Ciche Dni” to debiutancki album Kaśki Sochackiej, który swoją premierę miał dnia 26.03.2021. Na płycie możemy znaleźć lekkie, bardzo przyjemne kawałki. Kaśka opowiada w nich o typowym związku, jego wzlotach, upadkach oraz o znalezieniu w tej plątaninie emocji upragnionego,  złotego środka. Jej melodyjny głos, spokojna muzyka, jak i zaskakujący dobór gości w kilku piosenkach z pewnością przypadnie Wam do gustu. Utwór “Wiśnia”, który pojawia się na albumie skradł moje serce. Jest to przepiękna piosenka, wyrażająca tęsknotę za utraconą osobą. Wymieniane co zwrotkę kolejne pory roku sprawiają wrażenie “przepływania” przez cały kawałek oraz sytuację opisywaną w utworze.

Justin Bieber - „Justice”

Maria Więcławek: Mało który artysta przeszedł taką drogę jak Justin Bieber – od idola nastolatek po międzynarodową gwiazdę. Każdego nowego krążka artysty wyczekuje grono fanów, a od razu po premierze jego piosenki królują na listach przebojów.  Nie inaczej było z płytą “Justice”i utworami takimi jak “Peaches”, “Anyone”, czy “Lonely”. Każdy utwór na płycie jest inny, znajdziemy “luźne i przyjemne” utwory oraz “refleksyjne i głębokie”, w których Justin otwiera się przed swoimi fanami. Jestem przekonana, że na płycie artysty każdy znajdzie coś dla siebie, dlatego warto przesłuchać całej! 

Chivas - „Nauczyłem się przeklinać”

Małgorzata Stasiak: Pierwszy raz o Chivas’ie usłyszałam kiedy dowiedziałam się, że zaśpiewa na Poznańskim Hip Hop Festival i zorientowałam się, że nie znam jego żadnej piosenki. Z racji, że już od dawna miałam kupiony bilet na ulubione wydarzenie w roku, zaczęłam poznawać jego utwory, by móc śpiewać je z pamięci i właśnie od tamtego momentu jestem absolutnie zakochana w twórczości Chivas’a. Jego debiutancka płyta zatytułowana “Nauczyłem się przeklinać” ukazała się w maju 2021 roku i skradła mi serce. Album zawiera 15 piosenek, z czego bardzo trudno byłoby mi wybrać moją ulubioną. Młody artysta szybko znalazł rzeszę fanów, a jego najpopularniejsza piosenka “Mam na twarzy krew i tym razem nie jest sztuczna” ma ponad 20mln wyświetleń. Chivas na scenie polskiego rapu jest od niedawna, ale jestem przekonana, że za jakiś czas o nim usłyszycie. 

„Męskie Granie Orkiestra 2021”

Zofia Wegner: W 2021 r. w skład Męskiego Grania weszli Daria Zawiałow, Dawid Podsiadło i Vito Bambino. W trasę wyruszyli w sierpniu, a dwupłytowy album został wydany w grudniu i okazał się absolutnym hitem. Jedna z płyt zawiera utwory Orkiestry Męskiego Grania, czyli grupy wykonawców, która co roku jest wybierana na nowo, a druga innych artystów, którzy również biorą udział w trasie koncertowej. Z tak bogatej tracklisty, trudno wybrać jeden utwór, który zasługuje na miano najlepszego. Wszystkie piosenki wzbudzają emocje i wywołują ciarki na ciele. Cieszę się, że w dzisiejszych czasach, pomimo natłoku wszystkiego, w tym muzyki tworzonej nawet przez tych, którzy chcą tylko dzięki niej zaistnieć, możemy znaleźć prawdziwe perły i delektować się muzyką na najwyższym poziomie. Właśnie dla takich momentów się żyje.

Kwiat Jabłoni - „Mogło być nic”

Julia Przybyłowska: “Mogło być nic”, a został wydany drugi album zespołu Kwiat Jabłoni, który w 12 piosenkach pozwala na muzyczną podróż po świecie emocji i aktualnej, pandemicznej sytuacji. Niemal każdy utwór pozwala przeżyć coś innego. Wydając się dość zwykłym – za każdym odsłuchaniem da się odkryć nowe dźwięki i kolejne metaforyczne znaczenia. Trudno wybrać mi piosenkę, która zdominowała ten album, bo po raz drugi Kwiat Jabłoni udowodnił, że nie jest zespołem jednego przeboju. Dla mnie jednak tą, która skradła i serce, i myśli okazała się “Buka”.

Hwa Sa – „Guilty Pleasure”

Aleksandra Wesołowska: Hwa Sa jest południowokoreańską artystką, która, wydała swój pierwszy mini album w 2020 roku. Stał on się swego rodzaju motorem napędowym jej kariery. W 2021 artystka również nie zawiodła oczekiwań swoich fanów (w tym także moich) wydając drugi mini album pt. „Guilty Pleasure”. Choć tym razem album jest o połowę krótszy od poprzedniego, muszę stwierdzić, że niczego mu nie brakuje. Każda z 3 piosenek znajdujących się na płycie („FOMO”, „I’m a B”, „Bless U”) dostarczają zupełnie różnych od siebie odczuć podczas ich słuchania, a co za tym idzie, moim zdaniem, idealnie się uzupełniają i sprawiają, że ten co prawda minimalistyczny album jest kompletny. Mimo, że  krótki, zdecydowanie jest warty przesłuchania i z pełną odpowiedzialnością mogę go polecić, a mi, nie pozostało nic innego, jak mieć nadzieję, że każdy kolejny będzie zaskakiwał mnie jeszcze bardziej pozytywnie!

Mery Spolsky - „Jestem Marysia i chyba się zabije dzisiaj”

Dorota Małek: Jednym z większych muzycznych zaskoczeń minionego roku był dla mnie muzyczny audiobook Mery Spolsky. Album jest muzycznym odzwierciedleniem rozdziałów książki pt. “Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj”. Jako przedsmak całej płyty został przedstawiony utwór “Trapowe opowiadanie”, który zdecydowanie mnie zachwycił. 

Cały album jest niesamowity. Im dłużej słucham poszczególnych piosenek, tym bardziej mi się podobają. Każda piosenka jest inna. Jest “Kuźnica welcome to”, która najbardziej przypomina to co już znamy od Mery. Jest “Dupa Lipa”, która w zabawny sposób porusza rozterki, które każdy z nas kiedyś miał. Jest “Nie umiem mówić nie”, która w prosty sposób uczy asertywności. I jest wiele więcej piosenek a każda porusza w inny sposób. Zapoznanie się z całym albumem jest doświadczeniem, które powinien przeżyć każdy, a zwłaszcza czytelnicy książki. 

Sanah - „Irenka”

Julia Marszał: Rok 2021 był naprawdę bogaty w dobre brzmienia. Każdy może znaleźć coś dla siebie, zarówno ulubiony utwór muzyczny, jak i album. Moje serce w tym roku porwała Sanah, której twórczość rozwija się nieustannie. Najnowsza płyta wokalistki ukazała się w maju 2021 r. „Irenka” w szybkim tempie zyskała wielu fanów, a w listopadzie 2021 r. stała się Diamentową Płytą. Ostatnim wydanym hitem tego krążka, a jednocześnie hitem jesieni 2021 został utwór „Kolońska i szlugi”.

Odkąd pierwszy raz usłyszałam muzykę Sanah polubiłam tzw. quality pop. Dziewczyna doskonale łączy poezyjny klimat z młodzieżowym slangiem. Mam wrażenie, że każda jej piosenka wybrzmiewa prosto z serca i jest czymś w rodzaju kartki z pamiętnika. Melancholijny, totalnie wyjątkowy głos Sanah jest godny nagrody Fryderyka, którą zdobyła w sierpniu w kategorii „Album roku pop”. Niedawno mogliśmy ją także usłyszeć w duecie z Soblem – „Cześć, jak się masz?”. Połączenie tych dwóch głosów, osobiście wywarło na mnie niesamowite wrażenie.

Mimo, że Sanah króluje od dłuższego czasu na radiowych listach przebojów, to i tak wciąż zachwyca. Już jestem ciekawa, co zaprezentuje nam w tym roku!

Little Mix - „Between Us”

Agnieszka Markocka: Oczywiście, w moim zestawieniu ulubionych albumów musiała pojawić się propozycja od brytyjskiego girlsbandu. „Between us” to siódmy krążek zespołu Little Mix, który swoją premierę miał 12 listopada. Po raz pierwszy dziewczyny wydały album jako trio, gdy po niespełna dziesięciu latach zespół opuściła jedna z wokalistek, Jesy Nelson. Album stanowi pewne podsumowanie ostatniej dekady, co zdecydowanie można usłyszeć. Dziewczyny śpiewają o odcinaniu toksycznych znajomych, podkreślają istotę równości i wzajemnego wspierania się. Można zauważyć również zmiany w postrzeganiu przez zespół różnych aspektów, takich jak przyszłość czy relacje. W albumie każdy znajdzie coś dla siebie – od imprezowych bangerów do spokojniejszych, melancholijnych utworów. 

Abba - „Voyage”

Kamil Pacholczyk: Śmiało można powiedzieć, że cechą charakterystyczna tego zespołu to ponadczasowość.  Powrót po tak długim czasie do nowej płyty, był nie tylko wyzwaniem dla wykonawców, ale także wielkim oczekiwaniem dla fanów. W nowych nagraniach czuć radość z ponownego spotkania kwartetu. Album zabiera nas do minionych lat i serwuje nam utwory oderwane od dzisiejszych propozycji muzycznych. Śmiało można uznać, że album “Voyage” stanowi udany finisz jednej z najlepszych karier muzycznych. 

barekprzestań - „balkon”

Kajetan Ipczyński: Eklektyczny charakter tego albumu może odstraszyć. Nie wiesz czy słuchasz eksperymentującego rapera, frontmana licealnej kapeli rockowej czy zbuntowanego studenta filozofii mającego upodobanie w mrocznych balladach. Jedno jest pewne – jest pomysł i jest świetne wykonanie. Balkon to seria wspomnień młodego człowieka przytłoczonego dorosłością. Bartek nie maluje dzieciństwa kolorowymi farbkami. Z ekshibicjonistycznym zacięciem podkreśla to co złe, to czego się boi, to co go wkurza. Uwielbiam gamę emocji jakie oferuje to wydawnictwo. Uwielbiam jego brudne, momentami amatorskie brzmienie. Uwielbiam przewrotny sposób w jaki barekprzestań opisuje banalne sprawy. Uwielbiam ten album. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji to zdecydowanie wybierzcie się na tytułowy ,,balkon”, choć może być początkowo zimno, nieprzyjemnie i dziwnie to zapewniam, że widoki będą nieziemskie.

Fisz Emade Tworzywo - ,,Ballady i protesty”

Julia Kalka: W „Balladach i protestach” Fisz przychodzi do nas z „Nie za miłymi wiadomościami” i światem w pandemii. Waglewscy na 2 płytach prezentują zarówno całkiem nowe brzmienia jak i zgodnie z zapowiedzią – wracają do korzeni. 1,5 godziny, 18 utworów.

Kacperczyk - ,,Kryzys wieku wczesnego"

Emilia Gabler: Zdecydowanym hitem tego roku jest dla mnie krążek Braci Kacperczyk, ,,Kryzys wieku wczesnego”, a sami artyści to moje odkrycie 2021. Co ciekawe, są to pierwsi wykonawcy w SBM Label, dotąd kojarzonej tylko z rapem, którzy zajmują się muzyką alternatywną. Płyta braci naprawdę mnie urzekła, a najwięcej emocji wzbudził we mnie utwór ,,Brejdaki”, opowiadający o relacji Macieja i Pawła. Krążek opowiada o tytułowym „Kryzysie wieku wczesnego”, który spotyka chyba każdego młodego człowieka, dzięki czemu nie jest ciężko utożsamić się ze słowami czy emocjami chłopaków. ,,Długi”, „Znudziło mi się” czy „Artysta z ASP” to absolutne hity, których słucham na okrągło od ich ukazania się! To, co podoba mi się w tej płycie, to to, że Kacperczyk nie potrzebuje wielkich słów, by opisać wielkie emocje, co tylko przybliża ich do naszego codzień jego życia.

Hans Zimmer - „No Time to Die: Original Motion Picture Soundtrack”

Maciej Kułakowski: Niewątpliwie mnóstwo filmów osiąga sukces dzięki napisanej do nich muzyce. Hans Zimmer to legendarny kompozytor najbardziej charakterystycznych motywów filmowych na świecie. Choć wielu nuci jego utwory z filmów jak “He’s a Pirate” czyli wizytówki Piratów z Karaibów, mało kto wraca do pełnych soundtracków, a jeszcze mniej osób jest świadomych, że wspólnym mianownikiem ulubionych filmów może być kompozytor ścieżki dźwiękowej. Polecam przejrzeć i zachwycić się ilością znanych i lubianych przez nas filmów, które kojarzą się nam ze świetnie dopasowaną, klimatyczną muzyką, lecz rzadko kiedy z ich autorem. 

Laureat Oscara za ścieżkę dźwiękową “Króla lwa” (1994) i dwóch nagród Grammy może zaliczyć 2021 rok do bardzo udanych. Oprócz muzyki do filmu “Diuna” reż. Denisa Villeneuve’a, skomponował ścieżkę dźwiękową do “No time to die” – najnowszej części historii Jamesa Bonda. Choć większość zwraca uwagę przede wszystkim na genialny utwór “No time to die” – wizytówkę filmu autorstwa Billie Eilish, to przez 163 minuty usłyszymy muzykę idealnie dopasowaną w charakter serii. Słuchając albumu, a nie oglądając filmu, bardzo szybko przychodzi myśl, że pasuje jako podkład scen z życia agenta 007. Trudno się wyróżnić w uniwersum twórców muzyki dla jednego z najbardziej charakterystycznych bohaterów kinematografii. Jednakże połączenie spokoju twórczości Hansa Zimmera i nostalgii ostatniej części Bonda jest strzałem w dziesiątkę, a słuchanie tego albumu jest cudowną refleksją nad historią wieńczącą udział Daniela Craiga w serii.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe