Wojny makaronowe, Flamenco i fan komiksów Kaczora Donalda – drugi dzień Euro

Węgry – Szwajcaria

Pierwsze starcie dnia meczowego to spotkanie drużyn znajdujących się na dwóch innych biegunach. Węgry napędzeni eliminacjami wygranymi bez porażki i sukcesem w Lidze Narodów, w których wyprzedzili Anglię i Niemcy, zmierzyli się ze Szwajcarią, która była naszpikowana problemami. Po pierwsze – nieudane eliminacje, w których aż 5 spotkań zwieńczyli remisem (m.in. z Białorusią i dwukrotnie z Kosowem). Po drugie – brak zdrowej i doświadczonej „dziewiątki”. W tym świetle, wiele osób uznawało Węgry za faworyta. Inne zdanie na ten temat miała jednak historia. Ostatniego zwycięstwa Węgier ze Szwajcarią mogą nie pamiętać nawet rodzice niektórych piłkarzy, gdyż miało miejsce w 1981 roku.

W obu składach były niespodzianki. W wyjściowej jedenastce Madziarów znalazł się niegrający w ostatnim czasie Attila Fiola. W składzie Helwetów swój drugi mecz w kadrze rozgrywał napastnik bułgarskiego Łudogorca Razgrad – Kwadwo Duah.

Brutalna weryfikacja

Pierwsza połowa, wbrew oczekiwaniom, przebiegała pod dyktando Szwajcarów. Dominacja w posiadaniu piłki przerodziła się w akcję bramkową. W 12. minucie po niezwykle inteligentnym podaniu prostopadłym Michela Aebischera, sytuację sam na sam uzyskał fan komiksów z Kaczorem Donaldem i Myszką Miki – Kwadwo Duah. Warto podkreślić, że bramkę poprzedziły 22(!) podania. Dla napastnika bułgarskiego Łudogorca Razgrad  był to dopiero drugi występ w szwajcarskiej reprezentacji, a jego powołanie było sporą niespodzianką. Decyzja selekcjonera – Murata Yakina okazała się jednak strzałem w dziesiątkę! W kolejnych minutach okazje się mnożyły. Już chwilę później fatalny błąd przy próbie podania do Attili Szalaia popełnił Milos Kerkez, czym sprokurował sytuację sam na sam Rubenowi Vargasowi. Górą był jednak bramkarz drużyny Marco Rossiego – Peter Gulacsi.

Pod koniec pierwszej połowy szansę ze stałego fragmentu gry mieli Węgrzy. Niecelnie głową uderzył jednak Attila Szalai. Jako, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, Helweci zdobyli gola do szatni. Bramkę na 2:0 strzałem lewą nogą obok słupka zza pola karnego popisał sięsykończyła się wynikiem 2:0.

Wiara do końca

W drugiej połowie Madziarzy rzucili się do ataku. Musieli w tym celu się otworzyć, co skutkowało dużym zagrożeniem w postaci licznych kontrataków rywali. Styl owocował jednak również ich własnymi okazjami. W 63. minucie pluć w brodę mógł sobie Barnabas Varga. Napastnik zmarnował doskonałe dośrodkowanie Rolanda Sallaia i piłka minęła bramkę po jego uderzeniu głową. Zrehabilitował się jednak 3 minuty później. Varga zdobył gola głową, wyskakując zza pleców Aebischera, wykorzystując centrę Dominika Szoboszlaia.

Drużyna Marco Rossiego odzyskała wiarę w zwycięstwo, jednak wciąż narażała się na kontrataki. Swoje okazje marnowali m.in. Ndoye i Embolo. W ostatnich minutach doszło też do małego skandalu. Sędzia przerwał groźną akcję Szwajcarów, gdy świetną pozycję do oddania strzału miał Fabian Rieder. Błąd za błędem w ostatnich minutach popełniał Willi Orban, co ostatecznie skończyło się źle dla Węgrów. Bramkę na 3:1 po jego fatalnym zagraniu zdobył Breel Embolo, który jeszcze dwa tygodnie temu miał nie jechać na turniej.

Kibice Helwetów nie ograniczali się w celebrowaniu bramki, na trybunach rozlały się hektolitry piwa, wypływające z plastikowych kubków.

Wynik spotkania: Węgry 3:1 Szwajcaria

Hiszpania – Chorwacja

Euro to domena Hiszpanów wygrali w 1964, 2008 i 2012 roku. W tej edycji będą chcieli dorzucić do dorobku czwarte trofeum europejskiego czempionatu. Eliminacje przeszli jak burza, wygrywając wszystkie spotkania, za wyjątkiem starcia ze Szkocją na samym początku walki o grę na tym turnieju. Naprzeciwko nich stanęła Chorwacja. Miała ona swoje problemy. Przegrywała z Turcją oraz Walią. Awansowała z drugiego miejsca w grupie eliminacyjnej. Brązowi medaliści Mistrzostw Świata są jednak ekipą, której nie nigdy nie można lekceważyć. Jakie rozstrzygnięcia przyniósł nam hit dnia?

Senne pół godziny (prawie)

Przez długą część pierwszej połowy działo się niewiele. Zespoły były zamknięte i miały respekt do swoich umiejętności. Wszelkie akcje ofensywne były neutralizowane przez defensywy rywali. Walka często odbywała się w środku pola. Najlepszą sytuację do tej pory mieli Chorwaci – w 22. minucie dośrodkowania nie wykorzystał Ante Budimir, uderzając niecelnie głową.

Cios za cios

Ale co się działo później! Po blisko pół godziny gry bramkę po doskonałym prostopadłym podaniu Fabiana Ruiza, przecinającym dwie formacje Chorwatów strzałem po ziemi zdobył Alvaro Morata. Bałkańska mentalność obudziła się w przeciwnikach, którzy już niecałą minutę później mieli swoją okazję, jednak przy strzale Mateo Kovacicia skutecznie interweniował Unai Simon.

Chwilę później znowu Hiszpanie. Fabian Ruiz zatańczył flamenco bawiąc się z Luką Modriciem i uderzył między nogami Josipa Sutalo podwyższając prowadzenie. Chorwaci ponownie próbowali odpowiedzieć, lecz znów nieskutecznie. Najpierw strzał Marcelo Brozovicia został obroniony, a dobitka Lovro Majera zatrzęsła boczną siatką. Drużyny dalej tworzyły sobie kolejne sytuacje, jednak piłkarze z Bałkanów w pierwszej połowie ewidentnie mieli problemy ze skutecznością.

Tego defektu nie mieli Hiszpanie. Bramka na 3:0 padła jeszcze przed przerwą. Dośrodkowanie Lamine’a Yamala wykorzystał Dani Carvajal, który wślizgiem skierował piłkę do bramki przeciwników. Był to jego pierwszy gol w reprezentacji.

Choć ekipa Luisa de La Fuente miała przewagę na boisku, to Chorwaci mogli czuć się pokrzywdzeni, gdyż wynik nie oddawał obrazu spotkania. Mieli większe posiadanie piłki, oddali więcej strzałów celnych. Zadecydowała skuteczność.

GOL! Jednak nie…

Obraz drugiej połowy nie wyglądał najlepiej. Chorwaci wypracowali kilka sytuacji, ale ich postawa oraz zmiany dokonane przez trenera Zlatko Dalicia świadczyły o tym, że mecz został już przez nich spisany na straty (w 65. minucie boisko opuścili Modrić i Kovacić). Okazje jednak były. Na początku drugiej połowy doskonałą pozycję do strzału miał Stanisić, który znalazł się przy piłce w efekcie dużego chaosu w polu karnym. Cucurella jednak doskonale wybronił jego strzał i sytuacja została opanowana.

Największa szansa dla Chorwatów nadeszła w 77. minucie meczu, kiedy idealną sytuację miał napastnik – Bruno Petković. Gdy już oddawał strzał do pustej bramki… sfaulował go Rodri. Tu pojawiają się duże kontrowersje. Hiszpan za swoje zagranie otrzymał jedynie żółtą kartkę, mimo że gdyby nie ten faul, gol byłby pewny. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany. Jego strzał obronił Unai Simon, po czym piłkę przejął Ivan Perisić, który ponownie podał do napastnika, który tym razem już sytuacji nie zmarnował. Z tym, że… do gry wkroczył VAR. Okazało się, że skrzydłowy Hajduka Split wbiegł w pole karne zbyt szybko, przez co gol musiał zostać anulowany. Z dobrych sytuacji to by było na tyle. W końcówce rozpaczliwy strzał z dystansu oddał Ivan Perisić. To uderzenie doskonale symbolizuje bezradność ekipy Zlatko Dalicia w tym meczu.

Ciekawostka: Alvaro Morata po tym meczu wskoczył do TOP 3 najlepszych strzelców w historii Euro.

Wynik spotkania: Hiszpania 3:0 Chorwacja

Włochy – Albania

Mistrzowie Europy kontra drużyna z niewielkim doświadczeniem na turniejach. Faworyt tego meczu jest jasny. Drużyna Luciano Spalettiego na pewno nie należy do nasyconych i będzie chciała obronić tytuł. Albańczycy przyjeżdżają na EURO jako zwycięzca swojej grupy kwalifikacyjnej. My, jako Polacy, znamy ich dobrze, gdyż drużyna prowadzona przez Sylvinho to właśnie nas oraz Czechów wyprzedziła w grupie. Włosi w swojej eliminacyjnej kampanii przegrali dwukrotnie z Anglią, ale kto wie… może do trzech razy sztuka? Żeby do tego doszło, najpierw trzeba wyjść z grupy. Czy Włosi postawią pierwszy krok w tym kierunku?

„Brutalni” kibice

Prawdziwa wojna między tymi drużynami rozpoczęła się jeszcze przed meczem. Na jednej z niemieckich ulic albańscy kibice postanowili pokazać swoją wyższość łamiąc makaron na oczach Włochów.

Gorące auty w Twojej okolicy

Na boisku pierwszy cios również wystosowali rywale ekipy z półwyspu apenińskiego. Już w 25. sekundzie meczu po fatalnym wyrzucie z autu przez Federico Dimarco piłkę przejął Nedim Bajrami, który huknął niczym z 3-funtowej armaty w twierdzy Kłodzko, dzięki czemu Albania objęła prowadzenie. To był najszybszy gol w historii Mistrzostw Europy.

Włosi szybko rzucili się do ataku. Trochę ponad minutę po bramce pierwszą szansę miał Pellegrini. W 11. minucie gola wyrównującego zdobył Alessandro Bastoni, który strzałem głową po dośrodkowaniu Lorenzo Pellegriniego pokonał Thomasa Strakoshę. Pięć minut później zobaczyliśmy kolejną bramkę. Tym razem po zamieszaniu w polu karnym piłka wpadła pod nogi Nicolo Barelliego, a ten uderzył z dystansu i wyprowadził Italię na prowadzenie.

Do końca pierwszej połowy Włosi nie dali sobie odebrać przewagi na boisku choćby na chwilę. Wymieniali bardzo dużo podań i zamknęli rywali na ich własnej połowie. Stworzyli sobie w tym czasie sporo sytuacji – Davide Frattesi uderzył w słupek, a strzał Gianluci Scamacci został obroniony przez Strakoshę.

Druga połowa 🥱

Druga połowa dalej układała się pod dyktando Włochów. Przez dłuższy czas Albańczycy nie potrafili złożyć składnej akcji i doprowadzić do celnego strzału. Włosi dominowali w posiadaniu piłki i kreowali więcej okazji. Luciano Spaletti mógł ze spokojem obserwować przebieg tego widowiska. Może nie gorąco, ale pikantnie zrobiło się po błędzie Bastoniego w 71. minucie, gdy nie trafił w piłkę, przez co przejąć ją mógł strzelec pierwszej bramki dla Albanii, jednak defensor Interu Mediolan szybko naprawił swój błąd.

Specjał kuchni włosko-albańskiej

Gdybym drugą część spotkania miał porównać do makaronu to powiedziałbym, że była ona bardzo rozgotowana. Włosi ten stan określiliby mianem „stracotta”. Ani to smaczne, ani to ciekawe, bez żadnych wyraźnych nut smakowych. Nudy. Nawet Mateusz Święcicki na mikrofonie nie był w stanie wiele w tej sytuacji zrobić. Idealny mecz na dobranoc. Czekając aż pojedynek się skończy, puściłem sobie utwór zespołu Måneskin – Beggin’. Toczyłem trudną walkę z przekonaniem, że wokalista zespołu, Damiano David, błaga sędziego o jak najszybsze zakończenie tego spotkania.

W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry Albańczycy przypomnieli sobie, że grają na Euro i w końcu stworzyli sobie okazję. Rey Manaj nie trafił jednak w bramkę. Na murawę chwilę później wbiegł kibic. Trzeba przyznać, że była to najciekawsze akcja ostatnich minut meczu. Podobno wygrał wyścig z ochroniarzami, ale nie było widać tego na transmisji. Składam szczere gratulacje!

Wynik spotkania: Włochy 2:1 Albania

Postać dnia

W mojej opinii na miano zawodnika dnia zdecydowanie zasłużył Michel Aebischer. Środkowy pomocnik Bolonii rozegrał dzisiaj doskonałe zawody przeciwko Węgrom, najpierw asystując przy bramce Kwadwo Duaha pięknym prostopadłym podaniem, a następnie samemu zdobywając gola.

Gol dnia

Wybór pada na bramkę Albanii, po której ekipa prowadzona przez Sylvinho wyszła na prowadzenie. Świetnie wykorzystany błąd Dimarco przez Nedima Bajramiego i mocny, pewny strzał wobec którego Donnarumma był bez szans.

A co jutro?

Jutrzejszy rozkład jazdy zaczynamy od starcia Biało-Czerwonych z Holandią w ramach grupy D. Ten mecz rozpocznie się o godzinie 15:00. Od godziny 14:30 będziecie mogli śledzić transmisję live ze studia przedmeczowego na kanale Flesza. Następnie spotkania grupy C. O 18:00 pojedynek Słowenii z Danią, a o 21:00 Serbii z Anglią.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe