Stało się. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że dalsze zajmowanie stanowiska RPO przez dr. hab. Adama Bodnara jest niezgodne z konstytucją. Skutki tego orzeczenia mogą być katastrofalne nie tylko dla samej instytucji rzecznika, ale także dla nas – zwykłych obywateli i obywatelek Rzeczypospolitej. Przyjrzyjmy się tej całej sytuacji od a do z.
Początek końca
9 września 2020 roku – to właśnie wtedy upłynął 5-letni okres sprawowania funkcji rzecznika przez Adama Bodnara. Jest to o tyle interesujące, że sprawa ta wcześniej przeszła jakoś bez echa pośród sejmowych kuluarów, jakby ktoś zapomniał o tym, że przecież trzeba wybrać nowego. Do 11 sierpnia można było zgłaszać nowe kandydatury na ten urząd, ale nic poza tym. Zgłoszono jedną – Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz. Już w trakcie zatwierdzania jej kandydatury popierało ją 350 organizacji pozarządowych, ostatecznie liczba ta przekroczyła tysiąc.
17 września, a więc ponad tydzień od zakończenia kadencji Adama Bodnara (który zgodnie z obowiązującym wówczas prawem mógł ją pełnić do czasu wyboru nowego rzecznika), sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka negatywnie zaopiniowała jedyną zgłoszoną kandydaturę. Tego samego dnia miało odbyć się głosowanie całej izby niższej w tej sprawie. W oczekiwaniu na głosowanie zrobiono to, słynne już zdjęcie, kandydatki na RPO siedzącej na sejmowej podłodze w oczekiwaniu na decyzje o głosowaniu.
Zdjęte z obrad dwukrotnie, głosowanie to odbyło się jednak 22 października. Sejm kandydaturę odrzucił. Adam Bodnar wciąż pozostawał RPO, a walka o niezależnego rzecznika w postaci Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz trwała dalej. Prawniczka, wcześniej pracująca zresztą w biurze RPO wraz z Bodnarem, wciąż zaskarbiała sobie poparcie coraz to kolejnych środowisk, partii i NGOsów. Kolejne dwa głosowania (20 listopada i 21 stycznia br.) również odrzuciły tę kandydaturę.
W tej ostatniej rundzie do kandydatki dołączyło dwóch kolejnych. Robert Gwiazdowski, wspierany przez PSL i Konfederację oraz wywodzący się z partii rządzącej, obecny podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Piotr Wawrzyk. Jedyną przyjętą przez Sejm kandydaturą była ta ostatnia, co sprawiło, że pierwsza i przez długi czas jedyna kandydatka na to stanowisko postanowiła odejść z wyścigu.
To nie była łatwa decyzja. O tym dlaczego nie będę kandydować na RPO 🎬👉 https://t.co/FPiCXRBGYq
— Zuzanna Rudzińska-Bluszcz (@ZuzannaRB) February 23, 2021
Poszukiwania kompromisów
Wybór Rzecznika Praw Obywatelskich odbywa się w nietypowym trybie. Na wniosek 35 posłów lub Marszałka Sejmu kandydatura zostaje zaopiniowana przez Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka, po czym trafia pod głosowanie do Sejmu. Po odrzuceniu w Sejmie dana kandydatura upada i procedura rozpoczyna się od nowa. Przyjęcie przez Sejm oznacza przejście głosowania do Senatu, który ostatecznie decyduje o wyborze. Jeżeli w Senacie kandydatura zostanie odrzucona, to również upada, a dopiero przyjęcie w Senacie mianuje rzecznika.
Jak wiemy, obecnie sytuacja między Sejmem i Senatem jest dość napięta. W izbie niższej większość ma partia rządząca, w wyższej natomiast partie opozycyjne tzw. „paktu senackiego”. Dla tej sytuacji jest to o tyle dobre, że stanowi bardzo dobre zabezpieczenie przed wyborem upolitycznionego RPO, bo żaden polityk wskazany przez partie rządzącą nie przejdzie przez Senat, a żadna osoba sympatyzująca z opozycją nie przejdzie w Sejmie. Mogłoby się zatem wydawać, że obie te izby wspólnie wypracują kompromisowe stanowisko, tak, aby zapewnić nam poprawne funkcjonowanie urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wracając do Piotra Wawrzyka – 18 lutego Senat, jak można wnioskować po powyższym akapicie, odrzucił jego kandydaturę, a cała machina ruszyła od nowa.
Nowe rozdanie
Przechodzimy do 12 kwietnia. Przed odpowiedzialną za opinie na temat RPO komisją zasiada trzech kandydatów. W prawym rogu, pochodzący z Poznania, poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartłomiej Wróblewski. W lewym rogu, proponowany przez Lewicę działacz społeczny Piotr Ikonowicz. Pośrodku ringu prof. Sławomir Patyra, popierany przez Koalicję Obywatelską i Koalicję Polską.
Trwająca ponad 5 godzin debata komisji zakończyła się następująco: z 3 kandydatur, została przyjęta tylko jedna – Bartłomieja Wróblewskiego. Czy to właśnie on zostanie nowym RPO? Zapewne nie, Senat nie zgodzi się na taki układ, chociaż jest senator „paktu senackiego” – Jan Filip Libicki z PSL, który wciąż waha się nad swoim głosem, a tym samym poniekąd losem naszego nowego rzecznika.
Wyrok na RPO
Trybunał Konstytucyjny od 6 lat pełen jest kontrowersji. Niemniej jednak, dalej ma moc sprawczą i wciąż orzeka. Jak wspomniałem na wstępie, 15 kwietnia orzekł on, że zapis o pełnieniu obowiązków RPO przez poprzedniego rzecznika do znalezienia nowego jest niezgodny z Konstytucją, bo łamie przepis o 5-letniej kadencji tego organu. Okres przejściowy wyznaczono na 3 miesiące, czyli 15 lipca Adam Bodnar oficjalnie przestanie pełnić urząd.
Scenariuszy w tej sytuacji jest kilka. Albo Sejm i Senat osiągną do tego czasu porozumienie, by wybrać bezstronnego rzecznika, albo nie uda im się w terminie takiej decyzji podjąć, co poskutkuje powołaniem kogoś „pełniącego obowiązki”, co może sprawić, że instytucja Rzecznika Praw Obywatelskich zostanie zmarginalizowana, lub, co gorsza, upolityczniona, a prawa obywatelskie, o które taki rzecznik powinien walczyć, skończą jako prawa danej grupy politycznej, z której ten „rzecznik” będzie się wywodził.
Polityczne przepychanki i walka o swoje własne, stronnicze kandydatury może pozbawić nas, obywatelek i obywateli, rzecznika naszych praw. Świat, a w tym również Polska, to nie idylla i nie zawsze instytucje państwowe dbają o prawa, o które walczy rzecznik. Dlatego tak ważne jest to, by wybrać RPO w sposób ponad polityczny i z troski o obywateli. Takich głosów z Wiejskiej jak na razie nie słychać, więc nam, obywatelom, pozostaje czekać i apelować do posłów i senatorów, o bezstronną kandydaturę na miarę naszych potrzeb.
Zdjęcia: Twitter, PAP