Eurowizja oczami Flesza #5. Znamy już wszystkie piosenki!

W czwartek nareszcie poznaliśmy utwór Gruzji, który oficjalnie zamknął tegoroczny repertuar 37 Eurowizyjnych piosenek. Teraz kiedy znamy już wszystkich artystów, możemy śmiało powiedzieć, że konkurs tuż tuż. Redakcja Flesz Kultura śpieszy więc z recenzją kolejnych 5 reprezentacji. W tym tygodniu pod lupę bierzemy Francję, Litwę, Maltę, Danię i Estonię.

Dania: Reiley - Breaking My Heart

Kamil Pacholczyk: Przy pierwszych nutach wokalisty myślałem, że to Bieber. Sama piosenka jest dość trudna do śpiewania, ponieważ opiera się na wysokich tonach. Jeżeli dojdzie eurowizyjna trema, to obawiam się, że może być problem z utrzymaniem tej linii. Sama piosenka nie zrobiła dla mnie większego wrażenia. Jedna z wielu, które będą i przeminą. Ocena 2/5

Emilia Gabler: Reiley ma bardzo ładny i czysty głos. Pięknie wyciąga góry i brzmi naprawdę dobrze na żywo, czego nie można powiedzieć o wielu wokalistach. Sam utwór to jednak typowa młodzieżowa radiówka. Dania niczym nie zachwyca ani niczym nie szokuje. Staging również nie jest widowiskowy. Poprawna piosenka, która może lecieć gdzieś w tle, ale nikt nie przywiązuje do niej uwagi. Nie widzę Danii w tegorocznym finale. Ocena: 2/5

Krystian Pabianiak: Reiley to tiktokowa sensacja rozpościerająca mieszany vibe fuckboya i niewinnego chłopca z sąsiedztwa. Przenosi tiktokową energię i trendy prosto na scenę eurowizyjną, co wywołuje we mnie mieszane uczucia. Piosenka nie brzmi źle, ale bardzo sztucznie podrasowany wokal nawet w występach na żywo nie jest dla mnie czymś imponującym. Przez to mamy pewien zapakowany, fastfoodowy produkt; nie ma w piosence emocji, przekazu, ani nawet pewności, że artysta w ogóle potrafi śpiewać. Wydaje mi się, że Dania zniknie wśród bardziej ambitnych utworów i nie przejdzie do finału. Ocena: 2/5

Miłosz Polak: Zastanawiam się, czy nie nadać temu niczym niewyróżniającemu się utworowi miana najnudniejszej piosenki tegorocznej Eurowizji. W tej kategorii Dania zdobyłaby u mnie chyba pierwsze miejsce… Któryś już raz z kolei wspominam, że jakiś utwór ma „radiowe brzmienie”, ale tego wykonania chyba nawet nie chciałbym usłyszeć w radiu za kierownicą, bo autentycznie bym zasnął. W dodatku nie podobają mi się dziwne ciche przerwy w tym utworze. Muzyka ma grać, a nie urywać się w środku trwania ścieżki. Ocena: 1,5/5

Patryk Szymański: Gwiazda tiktoka próbuje w tym roku zawojować Eurowizję, jednak utwór “Breaking My Heart” według mnie, nadaje się bardziej do puszczania na głośnikach w sklepach odzieżowych. Muszę jednak oddać wokaliście, że na żywo wypada praktycznie bez zarzutu, a użyty w refrenie vocoder fajnie podbija całą kompozycję, jednak finalnie jest go trochę za dużo. Obawiam się, że Dania może zupełnie zniknąć wśród pozostałych krajów i być zapomniana przez widzów, przez co jej udział w konkursie zakończy się już w półfinale. Ocena: 2/5

Zofia Kopyto: Wokal Reileyego, pozytywnie kojarzy mi się z Harrym Stylesem, trafia w popularny, lekki pop. Cukierkowy utwór o miłości, być może nie powala niczym innowacyjnym, ale słucha się go przyjemnie do wiosennego spaceru. Jestem nieco rozczarowana choreografią, w której brak synchroniczności i strojami tancerzy, stanowią pesymistyczne tło dla wokalisty. Dania zapewne przepadnie wśród innych radiowych piosenek. Ocena: 3,5/5

Malta: The Busker - Dance (Our Own Party)

Kamil Pacholczyk: Dobre tło i choreografia robią swoje. W tym przypadku zamiast samej piosenki, która nie jest jakaś wybitna, reszta dodatków “robi robotę”. Zapamiętam ją na pewno z racji fajnych przejazdów czy ujęć kamery, ale na tym kończymy. Samej piosenki nie byłbym w stanie jakoś przez dłuższy czas słuchać. Miła dla ucha, ale w samochodzie bym jej nie włączył. Ocena 2/5

Emilia Gabler: Trzeba to powiedzieć: cudowny saksofon! Sama piosenka może i nie porywa, jest dość przeciętna, ale właśnie ten saksofon oraz show, jakie The Busker zrobili na scenie, dodaje Malcie niepowtarzalnego klimatu. Gdybym miała posłuchać samego utworu, nie zapadłby mi w pamięć. To, co dzieje się na scenie, przyciąga uwagę. Publiczność się bawi, co wyraźnie słychać. Dla samej dobrej atmosfery chciałabym zobaczyć Maltę w finale, bo budzą naprawdę pozytywne emocje. Ocena: 3.5/5

Krystian Pabianiak: Duchowy następca Epic Sax Guy’a, the Busker. Przy pierwszym przesłuchaniu nie byłem do końca przekonany, jednak stopniowo piosenka przyciągnęła mnie swoim lekkim, imprezowym nastrojem i zabawą formą. Teledysk również jest bardzo kreatywny. Zastanawiam się, jak mogą przełożyć elementy z niego na scenę, i czy w ogóle mają taki plan. Bije od nich pozytywna energia i na pewno ożywią scenę. Niestety ich szanse na finał są chwiejne, gdyż występują w pierwszym półfinale, który ma dużo wybitnych piosenek. Ocena: 3/5

Miłosz Polak: Tytuł utworu ma sugerować imprezowy hit, ale niestety w praktyce wychodzi nieśmieszny występ o niezrozumiałym dla mnie motywie. Malta w tym roku nie zachwyca, ale i tak jest nieco lepiej niż to, co wystawili Duńczycy. Jedyny plus, jaki tutaj widzę, to skoczność muzyki i saksofon, ale reszta jest po prostu zwyczajna – czyli nudna. Ocena: 2/5

Patryk Szymański: Malta powinna być przykładem dla innych państw, jak ze średniej piosenki zrobić dobre show. Stroje, prezentacja sceniczna i legendarny już na Eurowizji saksofon, który wybija się tutaj na pierwszy plan — wszystko to doskonale ze sobą współgra. Być może nie zdobędą oni wysokiego miejsca, jednak z całą pewnością zachęcą do zabawy i wywołają uśmiech na twarzach wielu widzów, co również jest w tym wszystkim niezwykle ważne. Ocena: 3/5

Zofia Kopyto: Fani Eurowizji kochają saksofon, to mamy już ustalone. “Dance (Our Own Party”, to energiczny i radosny utwór, do którego ciężko się nie “pobujać”. The Busker prezentują na scenie nie choreografię, ale całe show, czym skutecznie przyciągnęli moją uwagą. Jedynym minusem, są tutaj braki warsztatowe wokalisty, w pewnych momentach dostaje wręcz zadyszki, próbując śpiewać w wyższej skali. Ocena: 3/5

Estonia: Alika - Bridges

Kamil Pacholczyk: Nie przepadam za balladami, co w moich recenzjach jest widoczne. I w tym przypadku się nie wyłamię, bo nie widzę w tej piosence nic interesującego, niż samogrający fortepian. Jest jedyną rzeczą w tym utworze, na którym się skupiłem. Reszta to tylko mały dodatek, który jest otoczką. Choć na końcu, jest miłe zakończenie i pewnego rodzaju odmiana, to i tak nie przemawia ona do mnie. Ocena 1/5

Emilia Gabler: Samogrające pianino to ciekawy zabieg. Przy tak spokojnej balladzie nie ma wielu możliwości na ogranie tego, a ten początek przyciąga uwagę. Alika ma mocny głos i pięknie wibruje. Chociaż zazwyczaj dość wysoko oceniam utwory tego typu, to tu jednak czegoś mi brakuje. Mam wrażenie, że Estonia pokazała za mało emocji. Chociaż wokalistka próbuje je zaakcentować, to wypada to bardzo sztucznie, zwłaszcza przy punkcie kulminacyjnym. Dopiero sama końcówka jest w moim odczuciu szczera, a to nie wystarczy, żeby podbić tegoroczny Konkurs. Ocena: 2/5

Krystian Pabianiak: Ambitna ballada. Zwykle nie jestem fanem takich utworów na Eurowizji, ale stopniowo zaczynam się przekonywać do tej propozycji. Artystka wyciąga bardzo imponujące góry i jest przekonująca w przekazie. Mamy ikoniczny element scenografii, czyli samogrające pianino, który zapewne na zawsze zapisze się na kartach historii Eurowizji i będzie wspominany na konkursach w przyszłości. Solidna opcja, która ma szansę przejść do finału. Ocena: 2,5/5

Miłosz Polak: Dla niektórych Estoński występ może wydać się nudny i smętny, ale trzeba docenić naprawdę dobre wokalne umiejętności Aliki. Piosenkarka pokazuje na scenie klasę. Niestety poza nią w tej balladzie nie ma nic wspaniałego, więc o ile uważam, że Estonia ma spore szanse na wejście do finałów Eurowizji, o tyle nie sądzę, aby dostała się do najlepszej dziesiątki tegorocznych utworów. Ocena: 3/5

Patryk Szymański: Nie przepadam za balladami, jednak utwór Estonii jest naprawdę przyjemny i bez problemu powinien awansować do finału. Pomimo młodego wieku Alika zachwyca wokalnie i przez trzy minuty hipnotyzuje widza. Podoba mi się motyw z niewidzialną osobą, która gra na pianinie, dodaje to całej kompozycji nutkę tajemniczości. Mam jednak wrażenie, że punkt kulminacyjny mógł być tutaj nieco wyraźniej zaznaczony. Ocena: 3,5/5

Zofia Kopyto: Głos Aliki zrobił na mnie wrażenie, widać i słychać jak wczuwa się w utwór. Zabieg z odchodzeniem od pianina skojarzył mi się z powolnym wprowadzaniem odbiorcy w jakąś opowieść. Moment, w którym instrument sam zaczyna grać, skłania do przemyśleń. Ballady wymagają od odbiorcy cierpliwości i skupienia, czego przyznam,  zabrakło mi podczas pierwszego odsłuchania “Bridges”. Stąd wydaje mi się, że choćby ze względów gatunkowych, Estonia nie zajdzie daleko na Eurowizji. Ocena: 3,5/5

Litwa: Monika Linkytė - Stay

Kamil Pacholczyk: Podobnie jak Estonia. Nic ciekawego w niej nie widzę. Kraje bałtyckie mają chyba podobny vibe w tej Eurowizji, czyli skupienie się na balladach. Brakuje mi dobrego tła, które choć trochę mógłby “ulepszyć” tę piosenkę. Szans na finał nie widzę. Ocena: 1/5

Emilia Gabler: Litwa bardzo podobała mi się rok temu. “Stay” jest zdecydowanie mniej charakterystyczne niż zeszłoroczna propozycja. Niemniej, refren ze wstawką w ojczystym języku i wspaniałymi chórkami łatwo wpadają w ucho. Jednak tak, jak w przypadku Estonii, brakuje mi tu emocji, a to one zawsze powodują dobry odbiór ballad, bo scenicznie nie mogą one za bardzo zaintrygować. Szkoda, że wokalistka z tak ładnym i czystym głosem zmarnowała swój potencjał. Ocena: 2/5

Krystian Pabianiak: Litwa postawiła w tym roku na nieco dziwny twór, który nazwałbym pół balladą. Zwrotki są dosyć standardowe i niezbyt porywają słuchacza, ale to refren pełni tu pierwsze skrzypce. Nie da się słuchać tej piosenki bez podśpiewywania „Ciuto tuto” i nikt mi nie wmówi inaczej. Dzięki temu piosenka nie jest jednostajna. Ma w sobie ukryte dwie natury, choć ta druga jest zdecydowanie ciekawsza. Dlatego właśnie “Stay” plasuje się dla mnie gdzieś w połowie stawki. Monika występuje w drugim półfinale, który prezentuje o wiele słabszy poziom, więc nie wykluczam możliwości przejścia dalej. Ocena: 2,5/5

Miłosz Polak: Muszę przyznać, że w tym tygodniu moje oceny są chyba najniższe spośród wszystkich poprzednich artykułów, w których się udzielałem – no może poza polskimi preselekcjami (co mnie wcale nie dziwi). Jest to smętny, podobny do estońskiego wykonania utwór. Estonia ma jednak nieco lepszą wokalistkę, a granie na żywo tylko pogłębia jej przewagę nad utworem Moniki – „Stay”. W dodatku kolejny raz mam wrażenie, że na siłę dodaje się na scenę czarnoskóre osoby, by zyskać więcej głosów za poprawność polityczną. Nie oznacza to, że utwór staje się przez to gorszy – jest to po prostu według mnie niepotrzebna próba podbicia sobie liczby głosów. Przy okazji scenicznego wykonania widoczny jest kolejny minus tej piosenki: nieskomplikowana, prosta a w efekcie – nudna scenografia. Ocena: 2/5

Patryk Szymański: Kolejna ballada, jednak nie zwraca ona mojej uwagi w takim stopniu jak Estonia. Powtarzana w refrenie wstawka w języku litewskim sprawia, że można go szybko zapamiętać i zacząć nucić pod nosem. Mały plusik należy się także za użycie chórków, jednak liczę, że na scenie w Liverpoolu panie pokażą trochę lepszą choreografię. Do wykonania Moniki nie mogę się przyczepić — brzmi ona świetnie na żywo. Ocena: 2,5/5

Zofia Kopyto: “Stay” ma klimat nowoczesnej pieśni ludowej, co potwierdzają symbole wyświetlane pod koniec występu. Monika śpiewa niezwykle czysto, do jej chórku również nie znajduję żadnych zastrzeżeń. Choreografia wydaje mi pójściem na łatwiznę, już zespoły gospel kołyszą się energiczniej. Litwa nie wykorzystała w pełni potencjału utworu i jeśli nie poprawi tego błędu w Liverpoolu, nie zajdzie zbyt wysoko. Ocena: 2,5/5

Francja: La Zarra - Évidemment

Kamil Pacholczyk: Piosenki z Francji na Eurowizji od początku mnie zachwycają, przez co ponownie myślę, żeby wrócić do nauki francuskiego. Bardzo podobają mi się emocje, które towarzyszą temu utworowi. To świetny przykład, że nawet jedna osoba na scenie, potrafi zrobić bardzo dobry show. Zdecydowanie trzymam kciuki za sukces w finale. Ocena 4/5

Emilia Gabler: Utwory w języku francuskim zawsze wzbudzały we mnie więcej zachwytu, niż te po angielsku, nawet jeśli przy pierwszym odsłuchaniu nie rozumiem słów. Tak samo jest w tym przypadku. Bardzo podoba mi się rytm tej piosenki i w końcu widzę jakieś emocje u wokalistki. La Zarra ma śliczny głos i nie dziwię się, że Francja postawiła właśnie na nią. Nie jestem jednak pewna, czy odniesie sukces, bo Evidemment może być trochę zbyt zwykłe i poprawne, by znaleźć się po lewej stronie tabeli. Trzymam kciuki, żeby się udało! Ocena: 4/5

Krystian Pabianiak: Chapeau bas, La Zarra. Ze świecą szukać występu, który wygląda bardziej francusko od tego. Piosenka jest bardzo rytmiczna, niemalże dyskotekowa, a jednocześnie ma w sobie elementy pompatyczności i patosu. Wokalistka pokazuje niesamowitą skalę głosu i do tego potrafi się ruszać. Francja stawia w tym roku na grację, profesjonalizm i odrobinę funku — w mojej opinii znacznie lepsza propozycja od zeszłorocznego “Fulenn”. Ocena: 3,5/5

Miłosz Polak: Jakościowo jest to prawdopodobnie jeden z top 10 eurowizyjnych utworów tego roku. Piosenka ma bardzo francuskie brzmienie, a wygląd wokalistki na scenie tylko podkreśla temu utworowi narodowy akcent. Muzyka jest skoczna, a tekst utworu nie jest monotonny. Wykonanie oddaje dramatyzm i nawiązuje do dobrych, francuskich piosenek. Jedyne czego brakuje mi do perfekcji to scenografia. Mam nadzieję, że do występu w Liverpoolu Francuzi zadbają o odpowiedni show. Taka ścieżka dźwiękowa aż prosi się o zaawansowaną scenografię lub chociaż jakąś lepszą oprawę graficzną w tle. Ocena: 4/5

Patryk Szymański: Uwielbiam język francuski, więc “Évidemment” od razu zyskuje dodatkowy punkt. Po samym początku utworu spodziewałem się Barbary Pravi 2.0, jednak po nadejściu refrenu zaskoczyłem się na duży plus. Przyjemnie się tego słucha, lecz od połowy zacząłem się już lekko nudzić, aż do momentu, gdy pojawił się całkiem ciekawy i energiczny bridge. Trudno mi powiedzieć, czy jest to materiał na top 10, dużo będzie zależeć tutaj od głosów widzów. Ocena: 3/5

Zofia Kopyto: Francja wie, jak zaciekawić widza efektownym wejściem. La Zarra przywodzi mi na myśl, nieco bardziej dramatyczną Duę Lipę, bardzo dobrze się jej słucha, a piosenka wpada w ucho. Osobiście poszłabym jednak w mroczniejszy klimat, który bardziej wyróżniałby utwór na tle innych. Nieco zabrakło mi, także tancerzy. Ocena: 3,5/5

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe