Historia na film
Ta edycja jednak na pewno przejdzie do historii i być może zostanie zapamiętana w naszym kraju bardziej, niż ta, w trakcie której Kamil Stoch wygrał wszystkie cztery konkursy. Zakończony niedawno turniej ma ogromny potencjał na pełnometrażowy film, a co najmniej na film dokumentalny. Jeszcze przed kwalifikacjami do pierwszego konkursu jak grom z jasnego nieba runęła na nas wiadomość o pozytywnym wyniku testu na koronawirusa Klemensa Murańki. Jakiś czas później zaczęły docierać do mediów głosy, że nie był on w 100% pozytywny, a „niejednoznacznie” czy „częściowo” pozytywny. To zaczęło budzić ogromne kontrowersje, zwłaszcza że reszta naszej ekipy otrzymała wyniki negatywne. Co jeszcze bardziej rozwścieczyło Polaków, to informacja, że niemiecki fizjoterapeuta ma także pozytywny wynik, ale on podobno był odizolowany od zawodników i dlatego Niemcy mogą startować. Tak nawiasem mówiąc, trzeba przyznać, że to naprawdę niesamowite, gdy fizjoterapeuta pracuje na odległość ze sportowcami. Jak to napisał wtedy dziennikarz m.in. Eurosportu – Michał Korościel „Swoją drogą to ciekawe, że akurat przy 69 edycji TCS nas wy…”. Tak można było podsumować tamtą sytuację. Później zaczęły pojawiać się kolejne przecieki, chociażby o tym, że powtórzą testy dla Polaków…no i powtórzyli. Jednak jakoś długo nie pojawiała się odpowiedź od niemieckiego sanepidu, więc kwalifikacje rozegrano bez polskich skoczków i wtedy już prawie każdy był pewien, że to koniec wielkich emocji. Co było później? Stał się cud, a Murańka magicznie ozdrowiał, wszyscy negatywni, więc…powtórzymy testy jeszcze raz i jak wszystkie wyjdą negatywne, wtedy Polacy będą mogli wziąć udział w pierwszym konkursie, a seria kwalifikacyjna zostanie anulowana. No i znów czekanie na wiadomość o tym, że wszystkie testy ponownie dały wynik negatywny i zgoda na start Polaków w zawodach została wydana.
Wyniki turnieju
Sam Vierschanzentournee był już popisem podrażnionych polskich skoczków, którzy zdominowali cały turniej. Poza pierwszym konkursem w Oberstdorfie, gdzie wygrał Niemiec Karl Geiger, pozostałe trzy padły łupem naszych zawodników. W Garmisch-Partenkirchen w kapitalnym stylu i z rekordem skoczni triumfował Dawid Kubacki, następnie dwa razy, w Innsbrucku i Bischofshofen, zwyciężał Kamil Stoch, deklasującym przy tym pozostałych. Warto także zauważyć, że do zgarnięcia w czterech konkursach było łącznie dwanaście miejsc na podium, sześć z nich zdobyli Polacy. Trzy razy Stoch (2×1. miejsce i 1×2. miejsce), dwa razy Kubacki (1×1. miejsce i 1×3. miejsce), a raz Piotr Żyła (1×3. miejsce). Ostatecznie na podium 69. Turnieju Czterech Skoczni stanęli kolejno Kamil Stoch, Karl Geiger i Dawid Kubacki. Na piątym miejscu uplasował się Piotr Żyła (pierwszy w turnieju o „złotego bażanta”, stworzonym przez samego siebie), a szósty całą rywalizację skończył Andrzej Stękała (drugi w turnieju o „złotego bażanta”). To tylko pokazuje jak, wiele Polacy dają tej dyscyplinie i jednocześnie pozostaje nam cieszyć się z tego, w jakich czasach polskich skoków narciarskich żyjemy.
Kilka słów na koniec
Wracając jednak jeszcze na chwilę do wydarzeń sprzed samego turnieju. Z jednej strony nie mamy na co narzekać, skoro tak wiele zrobiono, aby nasi reprezentanci mogli skakać w zawodach, jednak trzeba pamiętać, jak dużo Polaków ogląda skoki i jednocześnie jak dużo, nawet pod względem marketingowym można stracić, gdyby naszych skoczków nie było w tym turnieju lub gdyby dopuszczony ich dopiero od drugiego konkursu. Gdy
koronawirus pojawił się w reprezentacji Czech, to fakt ten przeszedł tak naprawdę bez większego echa. To tylko pokazuje, że sport to nie tylko wielka rywalizacja o najwyższe cele, ale także, a może nawet i przede wszystkim, co smutne, biznes.
Zdjęcia:
https://www.instagram.com/vierschanzentournee/