Za nami pierwsze sześć kolejek angielskiej Premier League, seria bardziej i mniej widowiskowych spotkań, wielu niespodzianek, a także rozczarowań. Pierwsze kontrowersje sędziowskie, pierwsze spotkania derbowe, a nawet pierwszy zwolniony trener. Tematów do omówienia jest wiele, postaram się poruszyć i poddać analizie te kluczowe, rozpoczynając tym samym nowy cykl podsumowań każdego kolejnego miesiąca ligi angielskiej dla Flesza.
OCENA BIX SIX
Na początek przyjrzyjmy się tzw. big six, czyli sześciu zespołom, które w walce o miejsca honorujące awans do ligi mistrzów liczą się co roku.
ARSENAL: Kanonierzy nie mogli chyba wymarzyć sobie lepszego startu. Choć ostatni mecz to dość bolesna porażka z Czerwonymi Diabłami, zespół Mikela Artety przez pierwsze zmagania w sezonie 22/23 przeprawił się prawie bez szwanku. Klub ma na swoim koncie 15 punktów wygrywając pierwsze pięć z sześciu spotkań. Rozwiało się wiele wątpliwości przedsezonowych: Gabriel Jesus okazał się strzałem w dziesiątkę i pretendentem do walki o miano najlepszego transferu letniego okienka, Martin Odegaard sprostał wyzwaniu, jakie niesie za sobą noszenie opaski kapitańskiej. Zespół bardzo sprawnie porusza się w grze ofensywnej. Jednak w każdym spotkaniu widać było jeszcze pojedyncze defekty i zaniedbania w defensywie (niepotrzebnie stracone bramki z Leicester, błąd Gabriela z Fulham), a najlepiej zostało to zweryfikowane w szóstej kolejce przez Manchester United. Mimo wszystko sierpień był dla Arsenalu bardzo udany. Porażka 3:1 na Old Trafford może posłużyć Artecie jako lekcja, z której należy wyciągnąć wnioski na przyszłość, żeby utrzymać się na szczycie tabeli. Arsenal nadal pozostaje liderem. Przed sobą ma zbliżające się nieuchronnie Derby Północnego Londynu oraz potyczki z Liverpoolem i Manchesterem City. Póki co kibice Kanonierów mogą być zadowoleni z najlepszego startu drużyny od sezonu 04/05.
CHELSEA: W niebieskiej części Londynu panują już dużo mniej optymistyczne nastroje. Przez pierwsze sześć kolejek The Blues przeszli bardzo niepewnie, niemrawo i nijako. Okienko transferowe było dość widowiskowe, nie przekłada się to jednak póki co na widowiskową grę, ponieważ mimo 6 miejsca w tabeli, Chelsea ma póki co bilans bramkowy -1! Komplet punktów udało się uzyskać grając przeciwko West Hamowi i Leicester, czyli klubom, które póki co rozczarowują najbardziej. Z kolei wygrane starcie z Evertonem było najnudniejszym meczem pierwszej kolejki. Porażka z Southampton oraz Leeds (tutaj aż 3:0!) powoduje, że Thomas Tuchel nie może czuć się tak pewnie i walecznie jak konfrontacji z Antonio Conte. Na plus zasługuje Raheem Sterling, który może nie rozpoczął sezonu
z wielkim przytupem, ale z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Warto też dodać, że 3 punkty
z Leicester w dużej mierze były zasługą indywidualnych popisów Anglika. Chelsea musi doszlifować swoją grę jeśli chce się liczyć w walce o top4. Być może kluczem do tej poprawy będzie sfinalizowany właśnie transfer Wesleya Fofany.
LIVERPOOL: Mało kto spodziewał się aż tak słabego wejścia w sezon (2 punkty po pierwszych trzech meczach). Choć po porażce z Manchesterem United było już tylko lepiej, nadal daleka jest gra Liverpoolu od ideału. Spektakularne zwycięstwo z Bournemouth 9:0 wcale nie poprawia specjalnie sytuacji. W obronie widać niedopatrzenia, szczególnie na wahadłach. Trent Alexander Arnold popisał się urodziwą bramką przeciw Wisienkom, ale był także współwinowajcą kilku straconych goli. To samo z Robertsonem i Tsimikasem. Środek pola wyglądał bardzo źle w konfrontacjach
z Crystal Palace oraz Newcastle. Na pochwałę zasługuje formacja ofensywna The Reds, choć bez Salaha i Darwina Nuneza. Luis Diaz od początku sezonu błyszczy, Roberto Firmino zagrał jeden z najlepszych meczów w karierze przeciwko Bournemouth. Bardzo dobrze pokazuje się także młodziutki Fabio Carvalho. Nadal jest to stanowczo za mało, jak na zespół tego kalibru. Po sześciu kolejkach Liverpool zajmuje 7 miejsce.
MANCHESTER CITY: Z potknięciami, ale Manchester City rozpoczął sezon, jak na mistrza Anglii przystało. 20 strzelonych goli w 6 meczach (z czego 10 bramek przeciwko Nottingham Forest i Crystal Palace). Rewelacyjny Erling Haaland wszedł w ligę z przytupem prowadząc po pierwszych sześciu kolejkach w klasyfikacji króla strzelców (10 goli). Poza ostatnim spotkaniem z Aston Villa, do gry The Citizens nie mam w zasadzie żadnych zastrzeżeń. Remis 3:3 z Newcastle ma szansę zostać najlepszym meczem sezonu. Choć drużyna miała do tej pory dość przyjemny terminarz, to w ciągu najbliższych trzech kolejek czekają Obywateli starcia z Tottenhamem oraz Manchesterem United. Po przebrnięciu przez te mecze Pep Guardiola będzie mógł wykorzystać dotychczasowe potknięcia Liverpoolu
w wyścigu po tytuł. Manchester City póki co zajmuje 2 miejsce, tracąc jedynie punkt do Arsenalu.
MANCHESTER UNITED: Nie ma chyba drużyny z bardziej kontrastowym i szalonym startem niż Manchester United. Dwa pierwsze spotkania to sensacyjna porażka u siebie z Brighton oraz całkowita czterobramkowa miazga od Brentford. Kolejny w terminarzu był Liverpool, więc zapowiadało się, że Czerwone Diabły będą miały 0 punktów po trzech pierwszych kolejkach. Nic bardziej mylnego. Manchester United grał bardzo dobre spotkanie przez praktycznie 90 minut wygrywając finalnie 2:1. Od tamtego momentu drużyna ta zgarnęła komplet punktów. Najważniejsza i najbardziej widowiskowa była wygrana z Arsenalem 3:1 oraz świetny debiut Antony’ego. Formę odzyskał także Marcus Rashford. Poza tym jesteśmy wszyscy ciekawi, jak wpasuje się w nowy zespół także drugi ściągnięty w okienku transferowym Brazylijczyk, czyli Casemiro. Jednak póki co najjaśniej świecącym transferem pierwszych kolejek jest Lisandro Martinez. Doskonale wpasował się do formacji defensywnej Czerwonych Diabłów, która potrzebowała przebudowy. Martinez już z Brighton wypadł całkiem nieźle mimo fatalnego wyniku całej drużyny. Z meczu na mecz buduje sobą zaufanie u Erika Ten Haga. Harry Maguire okazał się nie być koniecznością w pierwszym składzie. Do tego wydaje się, że holenderski szkoleniowiec wreszcie ustabilizował skład jeśli chodzi o wyjściową jedenastkę. Ciekawe także, jak w wyjściowym składzie uda się Ten Hagowi zmieścić Bruno Fernandesa i Eriksena. Z kolei jeśli chodzi o najsłabsze ogniwo Manchesteru United po pierwszych spotkaniach, to na pewno jest to Cristiano Ronaldo. Portugalska supergwiazda już przed startem sezonu sprawiała kłopoty,
w konsekwencji czego Ten Hag usadził go na ławce. A gdy Ronaldo dostaje już szansę gry, to nie zachwyca. Jego odejście w najbliższym oknie transferowym wydaje się być dobrym rozwiązaniem dla obu stron.
TOTTENHAM: Z tą drużyną mam największy problem w ocenie (jak zawsze zresztą). Na papierze wygląda to bardzo dobrze: 3 miejsce, najszczelniejsza obok Brighton defensywa, ledwie 5 bramek straconych, zdobyty punkt na Stamford Bridge, czyli trudnym dla Kogutów terenie. Jednak styl gry nie powala. Mecze Tottenhamu są ciężkie do oglądania. Heung Min Son jest kompletnie bez formy, Emerson Royal gra co najwyżej na poziomie Championship, środek pola nie istnieje. Rozgrywanie akcji jest karkołomne i niezwykle męczące, co najlepiej widać było w spotkaniu z West Hamem. Przypomnieć trzeba, że przed rozpoczęciem sezonu to właśnie Tottenham był największym faworytem do obalenia prymu Manchesteru City i Liverpoolu w Premier League. Gdyby posiłkować się suchymi danymi, to potwierdzają one moją tezę o nieskuteczności, ponieważ Tottenham do tej pory wykreował jedynie 7 stuprocentowych okazji. Coś w grze zespołu Antonio Conte musi się zmienić, jeśli Koguty chcą celować w najwyższe miejsca w lidze. Są jednak także pozytywy. Bardzo dobrze pokazuje się od pierwszego meczu Ivan Perisić. Świetnie wygląda także Richarlison, to właśnie Brazylijczyk może być jedną z kluczowych postaci tego sezonu przy napiętym grafiku. Harry Kane także nie zawodzi, przełamał swoją sierpniową klątwę bez goli. Lew Albionu ma już 5 bramek na swoim koncie. Nadzwyczaj dobrze wypada również Davidson Sanchez. Generalnie w defensywie Tottenham dawno nie wyglądał tak dobrze. Romero niedawno został kupiony z wypożyczenia. Ważną rolę w wizji Conte ma też Eric Dier, który wykonał w drużynie najwięcej podań i przyjęć. Przed Tottenhamem wymagający terminarz: Manchester City (choć z tą drużyną Kogutom od lat idzie nadzwyczaj dobrze, niezależnie od stadionu, na którym rozgrywane są mecze), Arsenal oraz Brighton. Jeżeli po tych spotkaniach Tottenham będzie nadal niepokonany, być może spojrzę na tą drużynę bardziej optymistycznie.
ONES TO WATCH
BRIGHTON: Mewy świetnie weszły w sezon. Zespół Grahama Pottera już od dłuższego czasu wyglądał naprawdę dobrze, ale mało kto spodziewał się, że po pierwszych kolejkach drużyna ta będzie zajmowała 4 miejsce tracąc jedynie 5 bramek (obok Tottenhamu najszczelniejsza obrona w lidze). Najbardziej spektakularny był początek zmagań Mew w nowym sezonie, gdzie wygrały z Manchesterem United na Old Trafford 2:1. Najlepiej na boisku wygląda na chwilę obecną Pascal Gross, choć Leandro Trossard mu nie ustępuje. Brighton generalnie na każdej pozycji wygląda bardzo dobrze. Największym zmartwieniem Mew póki co może być pytanie: co dalej z Potterem? Menadżer Brighton łączony jest teraz z Chelsea po zwolnieniu Tuchela.
FULHAM: Personalnie moi ulubieńcy na tej liście. Fulham to drużyna, która potrafiła już rozczarowywać w przeszłości mimo dziesiątek milionów euro wydawanych w okienkach transferowych. Wobec The Cottagers oraz Mitrovicia powielano często hasło „za mocni na Championship, za słabi na Premier League”. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale pierwsze 6 kolejek to świetna dyspozycja Wieśniaków. Zaledwie dwie porażki (po obu bardzo wyrównanych meczach z Arsenalem i Tottenhamem), walka jak równy z równym przeciw Liverpoolowi oraz 10 miejsce w tabeli to naprawdę dobry rezultat jak na beniaminka. Największą gwiazdą jest oczywiście Alexandar Mitrović, czyli rekordzista bramek poprzedniego sezonu Championship. Bardzo dobrze wygląda także w kreowaniu gry ofensywnej Andreas Pereira. Fulham nie miało najłatwiejszego terminarza, a mimo to udało się po pierwszych sześciu spotkaniach wyciągnąć 8 punktów. Problemem długofalowym może być tylko głębia składu. Mimo wszystko póki co Fulham wygląda naprawdę dobrze.
NEWCASTLE: Po sensacyjnym przejęciu klubu przez Saudyjski Fundusz Inwestycyjny i udanej wiosennej przeprawie w lidze oczekiwania wobec Srok były naprawdę duże. Początek sezonu nie jest specjalnie widowiskowy: 11 miejsce, 7 punktów. Newcastle nie mogło się rozpędzić w swojej grze. Jednak w najbliższym czasie może się to zmienić, ponieważ klub ściągnął Alexandra Isaka, który stał się najdroższym Szwedem w historii Premier League. To właśnie ofensywna gra była jedynym mankamentem Srok do tej pory. Drużyna ta potrafiła pokazać charakter przeciwko Manchesterowi City oraz Liverpoolowi, potraciła jednak punkty przeciwko słabszym drużynom. Po przyjściu Isaka sytuacja w tabeli może się jednak zmienić.
PIŁKARZ MIESIĄCA:
Erling Haaland: Wybór dość oczywisty. 10 bramek w sześciu meczach. Przeciwko Newcastle Haaland pokazał, że potrafi w pojedynkę ratować wynik zespołu, a w spotkaniu z Nottingham Forest hattricka zdobył w 38 minut. Widać, że bardzo szybko wpisał się w koncept drużyny Pepa Guardioli.
Wyróznienia: Alexandar Mitrović, Gabriel Jesus, Marcus Rashford
WPADKI MIESIĄCA:
Thomas Tuchel: Początkowo miał tu być Scott Parker, ale najnowsza informacja o zwolnieniu Tuchela z Chelsea jest dużo bardziej kontrowersyjną decyzją. Choć The Blues nie wyglądali na starcie tego sezonu najlepiej, to decyzja o zwolneniu szkoleniowca po kilku kolejkach była co najmniej dyskusyjna. Mikel Arteta rok temu też miał bardzo zły start, a dziś jego Arsenal zajmuje pierwsze miejsce po sześciu kolejkach. Tuchel dla Chelsea się zasłużył. The Blues wygrali z nim Ligę Mistrzów,
w poprzednim sezonie zajęli 3 miejsce. Ta decyzja może mniej by szokowała gdyby podjęta została jeszcze w erze Abramowicza. Nowy zarząd zdaje się kultywować stare praktyki.
Leicester: Jeśli miałbym w ostatnich dniach typować kolejnego po Parkerze trenera do zwolnienia, nie wskazałbym Tuchela, a właśnie Brendana Rodgersa. Szokuje to, jak bardzo ten klub obniżył loty. Jeszcze dwa sezony temu była to licząca się w lidze marka, teraz Lisy zajmują ostatnią, dwudziestą lokatę po pierwszych meczach. Do tego zespół ogląda się po prostu źle. Przeciwko Brighton Leicester wyglądało jakby już spadło do Championship. Obrońców Rodgersa jest wielu, ale zdaje się, że jego zwolnienie to kwestia kilku kolejek. Z decyzją o zwolnieniu Irlandczyka się zresztą zgadzam.
Darwin Nunez: Po debiucie z Manchesterem City i meczu z Fulham nie spodziewałem się, że umieszczę tego piłkarza akurat w tej części zestawienia. Darwin Nunez jest głównym winowajcą kryzysu dyspozycji Liverpoolu w sierpniu. Osłabił zespół aż na trzy kolejki swoim nieprawdopodobnie głupim zachowaniem. Złośliwi komentują, że Urugwajczykowi starczyły ledwie dwa spotkania, żeby porównywano go już do Zidane’a. Nunez nie będzie miał teraz łatwo. Pokazał, że łatwo go wyprowadzić z równowagi, był to sygnał dla obrońców z całej ligi, którzy na pewno będą próbowali tą słabość psychiczną piłkarza wykorzystać. Póki co, po powrocie na boisko nie zachwycił. Przed nim ciężka praca, żeby naprawić swój wizerunek, bo oczekiwania co do Nuneza były naprawdę spore.