Przegrany trener

Mariusz Rumak zakończył pracę w roli pierwszego trenera Lecha Poznań i nie wykorzystał życiowej szansy na powrót do piłkarskiej elity. Trener niechciany w polskiej piłce kolejny raz nie odnalazł się w poznańskiej rzeczywistości i doprowadził Kolejorza do punktu, z którego nie widać pozytywów na przyszłość.

Dlaczego znowu on?

Kandydatura Mariusza Rumaka po zwolnieniu Johna van den Broma była jak grom z jasnego nieba, a kibiców wprowadziła w konsternację. Z jednej strony z klubem pożegnał się trener, który na zwolnienie pracował kilka miesięcy. Z drugiej, na jego miejsce desygnowany został szkoleniowiec niezbyt ceniony w środowisku piłkarskim, a każda jego misja prowadzenia zespołu kończyła się katastrofą. Tutaj już dochodziło do pierwszego zgrzytania zębami i chwytania się za głowę na decyzję władz Lecha.

W Poznaniu wszyscy pamiętali pierwszy pobyt Mariusza Rumaka. Co prawda w lidze rywalizację przegrywał jedynie z Legią Warszawa, ale w decydujących momentach jego drużyna zawsze zawodziła. W Pucharze Polski lepiej też nie było. Każda rywalizacja kończyła się jeszcze na jesieni, po porażkach z zespołami z niższych lig. Czy to nie były wystarczające powody, aby uznać, że kandydatura byłego szkoleniowca m.in. Odry Opole nie powinna być brana pod uwagę? Nie dla właściciela Kolejorza, który w trakcie rundy jesiennej zlecił mu napisanie raportu na temat pracy obecnego wówczas szkoleniowca. W Lechu uwierzono w Mariusza Rumaka i jego plan naprawy. Piotr Rutkowski i Tomasz Rząsa nie mieli żadnej alternatywy na to stanowisko i aktem rozpaczy zdecydowali się na zatrudnienie 46-latka.

Obiecujące początki

Początek pracy nowego szkoleniowca mógł dawać nadzieję na poprawę. W końcu Lech wciąż miał szansę na dublet, a urodzony w Drawsku Pomorskim trener miał przejąć zespół jedynie na pół roku i poprawić detale. Jednocześnie, bardzo chciał o sobie przypomnieć i wykorzystać ten czas w pełni. Stanął przed niespodziewaną szansą wskoczenia na trenerską karuzelę i to w jednym z największych klubów w Polsce. Taka okazja nie zdarza się często. W grudniu i styczniu brylował w wywiadach, ładnie kreślił wizję nowego otwarcia i wskazywał drogę, którą będzie podążał jego zespół.

Na pierwszej styczniowej konferencji emanował pewnością siebie. Podkreślał wagę tej rundy i zwracał uwagę na to, jakich błędów Lech nie może popełniać. Warunki miał do tego znakomite. Zdrowi niemal wszyscy zawodnicy, a także znacznie lepsza kadra, niż podczas pierwszego podejścia w Poznaniu. Mariusz Rumak bardzo chciał zademonstrować światu swój powrót do stolicy Wielkopolski. Energii i zapału do pracy nie można było mu odmówić. Bardzo chciał zbudować dobre relacje z poznańskim środowiskiem i dać nadzieję na nadchodzącą rundę.

Obóz przygotowawczy według różnych relacji przebiegał dobrze. Wyniki sparingów tego do końca nie odzwierciedlały, lecz można było usłyszeć, że praca przebiegła poprawnie i powinna przynieść rezultaty. Sztab szkoleniowy też został wzmocniony nowymi nazwiskami, a sam Rumak podkreślał, że z tak licznym zespołem jeszcze nigdy nie pracował. Miało to dać przewagę i pozwolić na odpowiednie rozłożenie pracy. Zawodnicy w wywiadach zauważali także różnice między nowym a starym szkoleniowcem, wskazując na zmianę podejścia, która miała bardziej trafiać do zespołu.

Start w rundzie wiosennej był udany. Lech szybko zmniejszył stratę do liderującego Śląska. Na samym starcie pokonał Zagłębie Lubin, następnie wygrał na wyjeździe z Jagiellonią, a ze wspomnianym liderem rozgrywek zaliczył bezbramkowy remis. Pierwsze symptomy załamania gry Lecha nastąpiły jednak dość szybko. W ostatnich minutach dogrywki ćwierćfinałowego meczu z Pogonią. Kolejorz po porażce rozpadł się na drobne cząsteczki, których 46-latek nie był w stanie pozbierać.

Buta i arogancja

Potem było już tylko gorzej. Kilka dni po odpadnięciu z Pucharu Polski, Lech przegrał aż 4:0 z Rakowem Częstochowa. Oglądając ten mecz miało się wrażenie, że zespół wyczekiwał jedynie końcowego gwizdka. Z każdym następnym tygodniem drużyna popadała w coraz większy kryzys, a sam szkoleniowiec zaczął okazywać wszystkie symptomy trenera Lecha Poznań na chwilę przed zwolnieniem. Podczas spotkań z dziennikarzami wdawał się w niepotrzebne przepychanki słowne, obrażał się na pytania, a także w lekceważący sposób odnosił się do rywali. Mariusza Rumaka dotykały wszelkie słowa krytyki ze strony kibiców i mediów. Po jednej z konferencji, w luźnej rozmowie z dziennikarzami, po otrzymaniu pytania o Kostę Runjaicia w Lechu, trener mocno się obruszył. Zasugerował, że gdyby nazywał się ,,Rumaić” to jego odbiór byłby inny. Kontrując, pytał także o osiągnięcia Niemca i zaczął wskazywać na swój dorobek medalowy.

Po przegranym wyjazdowym meczu z Puszczą (2:1), w Lechu zaczęła dojrzewać myśl o zmianie trenera. W mediach pojawiały się informacje, że trener miałby rzekomo podać się do dymisji. Piotr Rutkowski na ostatnim zamkniętym spotkaniu dla dziennikarzy wskazywał, że błędem było pozostawienie 46-latka na tym stanowisku, lecz w klubie znów nie mieli alternatywy dla niego. Właściciel Lecha mówił o rozmowach z Maciejem Skorżą, lecz to gryzie się z budowaną przez klub narracją o zatrudnieniu Nielsa Frederiksena. Fakty są takie, że klub ponownie nie był gotowy na kryzysową sytuację i dzięki temu Rumak dokończył sezon na ławce trenerskiej Lecha Poznań.

Droga donikąd

Od kompromitującej wpadki w meczu z Puszczą, Kolejorz wygrał zaledwie jedno na sześć ostatnich spotkań. Jedyny triumf przypadł na mecz w Łodzi, gdzie rzutem na taśmę pokonał ŁKS. Lech Poznań przegrał na każdej płaszczyźnie. Spektakularnie wypadł z walki o mistrzostwo i z wyścigu o europejskie puchary. Trzeba jednak podkreślić, że niebiesko-biali długo mogli rywalizować o miano najlepszej drużyny jedynie poprzez słabość całej ligi. Czołówka regularnie traciła punkty i do ich prześcignięcia wystarczyła skromna seria zwycięstw. Lech nie potrafił tego dokonać. Warto zaznaczyć, że w tabeli rundy wiosennej zajmuje ledwie 12. Miejsce, z jednym z najmniejszych dorobków bramkowych w lidze. Gorsza siłą rażenia może pochwalić się jedynie derbowy rywal i spadkowicz – Warta Poznań.

Mariusz Rumak od kwietnia był trenerem zrezygnowanym i przytłoczonym presją, jaka na niego spadła. Zdał sobie sprawę, że w tym zawodzie może już wiele nie ugrać, a życiowa szansa została spektakularnie zaprzepaszczona. Na ostatniej konferencji ze łzami w oczach mówił, że gdyby mógłby cofnąć się w czasie, to mocno by się zastanowił nad ponownym przejęciem Kolejorza.

Pobyt Mariusza Rumaka w Poznaniu może być oceniany jedynie w kategoriach kompromitacji. Lech podczas jego 6-miesięcznej kadencji przegrał wszystko, a nowy szkoleniowiec poległ na każdym froncie. W ekspresowym tempie stracił szatnię, nie dał poważnej szansy żadnemu wychowankowi, a na dodatek potwierdził przekonanie środowiska o słabym warsztacie pracy. W tym momencie niełatwo szukać pozytywów, które pozwoliłyby mu na wskoczenie na trenerską karuzelę. Były już trener Kolejorza obecnie przebywa na urlopie i po jego zakończeniu ma podjąć decyzję co dalej. Piotr Rutkowski przed przejęciem pierwszej drużyny obiecał mu możliwość powrotu na poprzednie stanowisko, lecz po ostatnich zdarzeniach trudno przewidzieć jakie ruchy podejmie 46-latek. Problemy pierwszego zespołu nie są już jednak problemami Mariusza Rumaka. Jego obowiązki od nowego sezonu przejmuje Niels Frederiksen.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe