Mimo, że koniec roku zbliża się nieubłaganie, a na listach przebojów rozpoczyna się dominacja świątecznych szlagierów, Miley Cyrus postanowiła zaserwować słuchaczom niezwykłą muzyczną ucztę. „Plastic Hearts” to już szósty album wokalistki. Jest to projekt dojrzały, osobisty i choć pełen wielu emocji i dźwięków – spójny.
Przebojowy wehikuł czasu
Album zwiastował singiel „Midnight Sky”, który okazał się świetnym wprowadzeniem do całego projektu. Utwór został bardzo ciepło przyjęty zarówno przez fanów, jak i krytyków muzycznych. Mimo, że jest w swoim brzmieniu dość delikatny w porównaniu z innymi propozycjami na albumie, to subtelne nawiązania do ostrzejszych brzmień zestawione z dźwiękami disco i nowoczesnego popu, zadziałały idealnie. Warto zwrócić uwagę również na świetny remix z udziałem ikony rocka Stevie Nicks. Na kolejny singiel wytypowano duet z Duą Lipą, która w tym roku zdecydowanie rządzi, jeśli chodzi o wokalistki. Choć „Prisoner” nie jest aż tak mocną propozycją, jak poprzednik, to również utrzymuje wysoki poziom, a chemia między paniami jest niesamowita i z pewnością autentyczna.
Ognista energia
„Plastic Hearts” można podzielić na dwie części. Pierwsza z nich zawiera energiczne, gitarowe utwory, utrzymane w szybszym tempie. Otwierające album „WTF Do I Know”, jest świetnym rozpoczęciem tej intensywnej podróży przez dźwięki i emocje. Lirycznie odnosi się do jednego z byłych partnerów Miley – wokalistka śpiewa, że nawet za nim nie tęskni. Muzycznie, to prawdziwa rockowa petarda, która z pewnością pobudzi niejedną osobę i dostarczy pokładów energii. Słyszałem dość zabawną opinię na temat tej piosenki – Hannah Montana na sterydach z rockowym pazurem. Coś w tym jest. Kolejnym bangerem jest utwór „Gimme What I Want” – z pewnością jeden z mocniejszych momentów na albumie. Sensualny, zadziorny, okraszony przeszywającym bitem, który zostaje w głowie na długi czas. Do tych wybuchowych momentów albumu zaliczają się jeszcze wciągający utwór tytułowy duety. Oprócz Duy Lipy, Miley postawiła na współpracę z Joan Jett oraz Billym Idolem. Utwory „Bad Karma” oraz „Night Crawling” to kolejne perełki. Na szczególne wyróżnienie zasługuje ta druga propozycja, która jest niesamowicie udaną mieszanką rocka i muzyki tanecznej, a głosy artystów świetnie się dopełniają.
Poruszające wyznania
Druga część albumu to niezwykle emocjonalne ballady, które w większości przypominają łamacze serc i wolniejsze przeboje sprzed trzydziestu, czterdziestu lat. Na pierwszy plan wysuwa się zdecydowanie utwór „Angels Like You”, przez wielu uznany za najlepszy moment na albumie. Trudno się nie zgodzić, bo piosenka oprócz pięknej linii melodycznej i poruszających, mocnych wokali Miley, posiada też wyjątkowo dobry, osobisty tekst. Wokalistka analizując swoją osobowość, zauważa, że to ona jest tym gorszym ogniwem i prowadzi do kryzysów w miłości. Kolejny liryczny majstersztyk to utwór, pt. „Hate me”. Wokalistka w refrenie zastanawia się co stałoby się, gdyby umarła i żywi nadzieje, że jej przyjaciele urządzą wtedy ostrą imprezę, a osoba, która jest głównym adresatem znajdzie powód, by jej nie nienawidzić. W tym przypadku tekst jest zdecydowanie mocniejszy niż sama struktura i melodia. Ujmujące są również ballady „High”, „Never Be Me” oraz „Golden G String”, która mimo osobistego charakteru i przyjemnej warstwy instrumentalnej, wypada chyba nieco słabiej.
Królowa coverów?
Promując „Plastic Hearts”, Miley sięgnęła po wiele klasyków i wykonała je na żywo. Nie da się ukryć, że był to świetny marketingowy ruch. Nie dość, że Cyrus bardzo dobrze odnajduje się w interpretacji starszych przebojów, to większość z nich świetnie oddała ducha samej płyty. Wokalistka też to zauważyła i sprawiła fanom niespodziankę – dwa wykonania na żywo znalazły się na albumie. Są to „Heart of Glass”, wykonywane w oryginale przez zespół Blondie, oraz „Zombie”, niezastąpionej Dolores O’Riordan i zespołu The Crannberries.
Ocena „Plastic Hearts” może wydawać się nad wyraz pozytywna, ale ten album jest po prostu bardzo udany i zdecydowanie plasuje się na szczycie, jeśli chodzi o dotychczasową twórczość Miley. Słuchając go, podziwiając teledyski i występy promocyjne, trudno odeprzeć wrażenie, że wokalistka w końcu odnalazła swój styl, który idealnie oddaje jej charakter i osobowość sceniczną. Czy kolejny album i era będą podobne? Pewnie nie, ale właśnie ta niewyobrażalna umiejętność transformacji jest u Cyrus największym atutem.
Zdjęcia: fot. RCA Records, materiały prasowe