Polska na Eurowizji – czemu jeszcze nie mamy zwycięzcy?

Powiedzmy sobie wprost - polski orzeł w tym roku nie podbił eurowizyjnej sceny. W 2019 roku również… i w 2018… i w 2017 również. Trochę to przykre, bo nasza scena muzyczna pełna jest wykonawców, którzy mogliby “namieszać” w rankingach faworytów. Czemu jednak nasi kandydaci nie zachodzą zbyt wysoko? Sprawdźmy!

Marcin Mroziński - Legenda - 2010

Jak mam być szczera to “Legenda” to jedna z moich ulubionych eurowizyjnych piosenek, które wystawiła Polska. Jest nietypowa? Jest. Jest przemyślana? Jest. Ciekawym elementem było również wykonanie po części po polsku i po angielsku. Mroziński ma również bardzo ciekawy, dubbingowy wręcz głos. Zatem co poszło nie tak? Bo w końcu “Legenda” zatrzymała się zaledwie w półfinale i to na 13 miejscu. Wielu komentowało, że w samym występie było za dużo wszystkiego, bo i lekko mroczna atmosfera, i elementy ludowe, i w tym wszystkim elegancko odziany Mroziński próbujący w emocjonalny sposób przekazać przesłanie utworu. Tutaj muszę przyznać rację, sam wykon live nie powalał na kolana, a raczej wywoływał jedno pytanie: “Co się dzieje?”. Potencjał był, ale niestety został zmarnowany.

Magdalena Tul - Jestem - 2011

Całkiem dobrze pamiętam, jak media rozpisywały się ile kosztuje kreacja Magdaleny Tul na występ eurowizyjny i tu mamy pierwszą wtopę, bo nie o tym powinni pisać dziennikarze, a o tym jak dobra jest piosenka. Ogólnie historia Tul mogła ułożyć się pięknie – od wokalistki w “Jaka to melodia?” do zwycięzcy Eurowizji. No niestety wielkie marzenia zatrzymały się w półfinale na 19 miejscu! Fakt, faktem utwór “Jestem”, nie wybijał się na tle reszty, a raczej wpasowywał się w ramy radiowych wymagań. Popis na scenie Eurowizji 2011 był okej i to chyba największy komplement jaki można o nim powiedzieć. Małym światełkiem, które rozpromienia tę – niestety – porażkę, jest fakt, że Tul teraz działa za granicą i śledząc jej social media można odnieść wrażenie, że nie narzeka na brak pracy. W 2011 roku królował jednak Azerbejdżan, który wystawił Ell i Nikki z utworem “Running Scared”.

Później nastąpiły mroczne czasy dla naszej obecności na Eurowizji. W 2012 oraz 2013 Polska nie wysłała swojego reprezentanta na konkurs.

Donatan i Cleo - We Are Slavic/My Słowianie - 2014

Powiedzmy sobie wprost – nikt nie wierzył w sukces tej piosenki. A jednak! Był finał, a w nim 14 miejsce. Oczywiście nikomu nie trzeba przypominać niejasności w kwestiach liczenia głosów od widzów i wielkiego szumu po konkursie. All in all polski duet mógł znaleźć się wyżej w tabeli gdyby nie brak zsumowania punktów. Nie da się ukryć, że to był bardzo eksperymentalny, ale zdecydowanie udany występ naszego kraju. Co prawda był przepych i kilka kontrowersyjnych elementów, ale przykuło to uwagę Europejczyków. Rok 2014 był zaskakujący o czym świadczy zwycięstwo Conchity Wurst z utworem “Rise Like a Phoenix”. Zarówno Donatan jak i Cleo do dziś są bardzo popularni w Polsce i pokuszę się nawet o stwierdzenie, że po dwóch latach polskiej nieobecności na Eurowizji, dali takie ziarenko nadziei na wysokie noty w kolejnych latach.

Monika Kuszyńska - In the Name of Love - 2015

Wybór Kuszyńskiej zaskoczył wielu. Po genialnym 2014 i całkiem dobrym występie Donatana i Cleo, znowu stawiamy na ckliwą balladę. Oczywiście nie można zabrać Pani Monice talentu, ale nie oszukujmy się – na Eurowizji widać pewien trend, a nazywa się on “zaskoczenie”. Prezentacja Kuszyńskiej nie była zła, ale tak jak w przypadku Magdy Tul – było okej. Tyle. Może osoby, które przygotowywał występ Polski w tym roku liczyły, że wzniosą się na mocny trendzie, który zostawiła po sobie Conchita? Nawet jeśli to kalkulacje skończyły się 23 miejscem w finale – co trzeba oddać, dobrze, że był to finał, ale z Mansem Zelmerlöw, który wygrał tę edycję, nie miała szans.

Michał Szpak - Colour Of Your Life - 2016

Gdybym miała wybrać moją ulubioną piosenkę, która pojawiła się pod polską flagą na Eurowizji to zdecydowanie byłoby to “Colour Of Your Life”. Tak, była to ckliwa ballada, ale wykonana przez barwną postać. Szpak zajął ostatecznie 8 (!!) miejsce w finale, co jest niesamowitym osiągnięciem. Ponownie – był element zaskoczenia? Był, ponieważ nie każdy wokalista ma tak potężny głos i taką oprawę sceniczną jak Michał. Sama prezentacja na scenie była prosta – brak tancerzy, tylko Szpak, a resztę zrobiło światło. Jak widać opłaciło się, bo 8. miejsce dla Polski to niebywały wyczyn. Zwycięstwo zgarnęła Jamala z utworem “1944”.

Kasia Moś - Flashlight - 2017

I po takim dobrym 2016 roku wracamy na tory eurowizyjnej rozpaczy. Był dobry wzór – Donatan, Cleo i Michał Szpak pokazali, że da się zrobić to dobrze. W 2017 na Ukrainę pojechała Kasia Moś z utworem “Flashlight” i przyznam szczerze, że tej piosenki totalnie nie pamiętałam. Przy okazji zbierania informacji do tego artykułu musiałam sumiennie przesłuchać tę nutkę. Jest ponownie bardzo średnio. Mam wrażenie, że Europa odebrała właśnie Kasię tak jak ja – nie zapamiętała jej. Faktycznie, w historii konkursu było wiele kobiet śpiewających ckliwe piosenki, w sumie z przekazem, a w sumie to nie. Cały występ Kasi jest trochę nijaki. Tak jakby chcieli zrobić Michała Szpaka wersja 2.0. Ostatecznie Moś weszła do finału, ale zajęła w nim odległe 22 miejsce, a zwycięstwo przypadło Portugalii i Salvador’owi Sobral.

Gromee i Lukas Meijer - Light Me Up - 2018

W 2018 mamy do czynienia z porażką, której nie mogłam zrozumieć na początku. Warto zaznaczyć – “Light Me Up” to super piosenka, ale studyjnie. Serio, bardzo wierzyłam w to, że Polska będzie w finale, ba! Będzie nawet wysoko, bo to przecież taka “międzynarodowa” nuta, taka przy której bawią się wszyscy. Wtedy, na portugalską scenę wchodzi on – Lukas Meijer, który w popisowy sposób pokazał, że autotune potrafi zdziałać cuda. Nie twierdzę, że nie potrafi śpiewać, ale szeroko komentowano nieczystości i fałsze wokalisty. Może to było przyczyną nie zakwalifikowania się do finału? Skończyliśmy na 14 miejscu w półfinale, a szkoda, bo jak pokazała przyszłość Gromee współpracował później z Nettą (przygotował remix jej utworu), która notabene triumfowała w Lizbonie z piosenką “Toy”. Da się?

Tulia - Fire Of Love (Pali się) - 2019

Gdy zobaczyłam, że do Izraela leci Tulia byłam całkiem zadowolona. Cover utworu “Nieznajomy” Dawida Podsiadło zrobił furorę w sieci. Później jednak zeszłam na ziemię przypominając sobie rok 2010 i utwór “Legenda”. Wiecie, zastanawia mnie czy jako kraj nie uczymy się na błędach? Jasne, Mroziński nie zaprezentował się źle, ale też nie wpasował się w kanon eurowizyjny. Zatem dlaczego, ponownie wystawiamy podobny utwór? Nie ma co się zatem dziwić, że przygoda Tuli skończyła się na 11. miejscu w półfinale. “Fire Of Love” to hm… piosenka, o której nie mam zdania. Nie trafiła ona na moją playlistę na Spotify, ale też nie przesuwam jej z premedytacją. Z jednej strony jest to coś innego, ale z drugiej to ewidentnie nie jest kanon tego konkursu. W Tel-Awiw triumfował Duncan Laurence z “Arcade”, no sami widzicie.

Alicja Szemplińska - Empire - 2020

Teoretycznie konkurs w 2020 nie odbył się, ale reprezentantkę mieliśmy. Czy był to zły wybór? Oczywiście nie można tego stwierdzić tak w 100% bo nie wiemy, jak wyglądałby występ w Rotterdamie w wykonaniu Alicji. Jednak! Utwór “Empire” wpisywał się bardzo dobrze we wzór wypracowany przez Michała Szpaka. Szemplińska ma oszałamiający głos, który w połączeniu z klasycznym, prostym występem ponownie mógłby umieścić Polskę w Top10 finału. Mam nadzieję, że Alicja będzie mogła jeszcze reprezentować nasz kraj – może w 2022 we Włoszech?

RAFAŁ - The Ride - 2021

Wisienką na eurowizyjnym torcie jest RAFAŁ. Tak, RAFAŁ – tak został zgłoszony do konkursu. “The Ride” nie porwało, ale w wersji studyjnej miała szanse na awans do finału. Z podkreśleniem słowa “miała”. Po drugim półfinale w Rotterdamie gwiazdą polskiej drużyny stał się Paweł Skiba, który starał się ratować występ Brzozowskiego, gdy ten… no właśnie. Nadal gdzieś z tyłu głowy słyszę sformułowanie “Put your hands up in the air” w wykonaniu Rafała. Jasne, Eurowizja to nie sztywny koncert bez emocji, ale to też nie dożynki. Bardziej w cenie byłby czyste i zrozumiałe śpiewanie słów piosenki przez naszego reprezentanta. Niestety przejażdżka Brzozowskiego skończyła się właśnie na półfinale, na 14 miejscu. Ponownie – pomysł był, wykonanie kiepskie, ale chociaż mamy przyjaciół w San Marino, a Włochy zwycięstwo w kieszeni.

Polskie poczynania na Eurowizji to seria wzlotów i upadków. Nadal czekamy na tego jednego i wymarzonego wykonawcę, który porwie tłum i zgarnie statuetkę na polskie ziemie. Może klucz do szczęścia znajduje się w Eurowizji Junior? W końcu mamy dwie zwyciężczynie. Może kiedyś pokażą się również na dużej scenie?

Może wystarczyłoby, że Polska nauczyłaby się korzystać z doświadczenia innych? Tak jak wspominałam wyżej – Donatan, Cleo i Michał Szpak pokazali, że można pokazać się na Eurowizji, wejść do finału i nawet zająć całkiem wysokie miejsce? Zatem dlaczego nie można skorzystać z ich porad? Każdy z wymienionej trójki ma teraz swoje miejsce w polskim świecie muzycznym: Donatan – współpracuje z Ekipą, Cleo – wydaje single jak szalona i działa w The Voice, Michał Szpak – ostatnio pożegnał się z The Voice, ale tak czy inaczej widać go w polskim „show biznesie”.

Jedno jest pewne, fala hejtu, która wylała się na Brzozowskiego po konkursie nie jest zasadna. Jasne, trochę bawił fakt, że Polska wystawia prezentera telewizyjnego do tego bez krajowych preselekcji z głosowaniem widzów, ale nie można mu odebrać całego dorobku zawodowego. Nie poszło? Okej, nie on pierwszy i nie ostatni zapewne. Czy podobał mi się utwór Rafała? Nie, ale tak samo jak wiele innych, które przedstawiane były pod polską flagą. Pamiętajmy, że konstruktywna krytyka, a hejt to zupełnie co innego, a Brzozowski, jak i wszyscy inni reprezentanci na hejt nie zasłużyli.

Zdjęcia: tvp.info

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe