Dla poznańskiego Lecha jest to trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu, co jest powodem do satysfakcji, gdyż początek sezonu w wykonaniu drużyny holenderskiego szkoleniowca nie wyglądał tak różowo.
Bez większych zaskoczeń
Wyjściowa jedenastka Lecha, którą trener John van den Brom wybrał na to spotkanie, nie była wielkim zaskoczeniem. Największą niespodzianką była obecność Filipa Marchwińskiego kosztem mogącego grających na tej pozycji Joao Amarala, który to w zeszłym sezonie był absolutnym liderem zespołu oraz Afonso Sousy, którego pierwsze występy w niebiesko-białych barwach wyglądają niezwykle obiecująco. W pierwszym składzie brakowało również m.in. Mikaela Ishaka, który pojawił się na ławce ze względu na niedawno wyleczoną kontuzję.
Wrócił optymizm
Poznańska ekipa zwyciężyła poprzednie dwa spotkania, co pierwszy raz w tym sezonie dawało powody do optymizmu.
Zawodnicy są w coraz lepszej kondycji – nie tylko fizycznej, ale również psychicznej. To efekt korzystnych wyników w ostatnich spotkaniach
– mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener John van den Brom.
Optymizmu dodawała również lepsza niż w ostatnich tygodniach sytuacja kadrowa.
Poprawiła się nie tylko nasze gra. Wrócili też środkowi obrońcy, którzy wcześniej mieli kontuzje. Mamy teraz lepszą defensywę. Stąd solidne występy przeciwko Piastowi i Lechii. Kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku
– mówił van den Brom.
Przebieg meczu
Lech jednak już od samego początku spotkania trafił na swojej drodze na wiele problemów. W pierwszych minutach boisko musiał opuścić Marchwiński, a w jego miejsce na murawie pojawił się Joao Amaral. W pierwszej połowie poznaniacy sytuacji mieli mnóstwo. Dwa groźne strzały z dystansu oddał najskuteczniejszy w tym sezonie zawodnik Lecha, norweski skrzydłowy, Kristoffer Velde.
W końcówce pierwszej połowy szansę z rzutu wolnego na granicy pola karnego miał również Barry Douglas, który mocnym strzałem trafił prosto w mur. Chwilę później Kolejorz miał kolejną świetną sytuację, jednak Michał Skóraś podał za plecy wbiegającego w pole karne Filipa Szymczaka.
Druga połowa to dalszy pokaz dominacji w wykonaniu poznańskiego Lecha. Kolejorz tworzył kolejne okazje do zdobycia bramki. Dalej jednak żadna akcja nie została zwieńczona golem. Trener John van den Brom próbował uratować tę sytuację zmianami. W drugiej połowie na boisku pojawili się świeżo sprowadzony Mateusz Żukowski, Gio Tsitaishvili, a także Mikael Ishak.
Zmiany okazały się skuteczne. W 79. minucie bramkę dającą prowadzenie strzałem po ziemi z dystansu zdobył Joao Amaral. Chwilę później, po wznowieniu gry, Kolejorz stworzył kolejną szybką akcję bramkową. Świetne podanie Tsitaishviliego wykorzystał Ishak. Po tym golu trybuny ożywiły się i na twarzach kibiców można było zobaczyć ulgę, co w tym sezonie jest obrazem dosyć rzadkim.Dwie bramki przewagi utrzymały się już do końca spotkania.
Poznańska Lokomotowa wróciła na właściwe tory. Miejmy nadzieję, że dobra forma Lecha nie jest dziełem przypadku i utrzyma się ona dłużej.