Pearl Jam – Tauron Arena w Krakowie 14/07/2022 [Relacja]

14 lipca 2022 roku w krakowskiej Tauron Arenie odbył się koncert legendy grunge’u Pearl Jam. Po dwukrotnym przełożeniu terminu wydarzenia mającego się pierwotnie odbyć dwa lata temu, Amerykanie dotarli w końcu do Polski i dali ponad dwugodzinny występ.

Pearl Jam wciąż w formie

Każda okazja do obejrzenia Pearl Jam na żywo jest niezwykła. To bowiem jedyny zespół z wielkiej czwórki z Seattle, który wciąż gra w niemal oryginalnym składzie. Wyjątkiem jest perkusista Matt Cameron, który jest w grupie od ponad dwóch dekad, a wcześniej był członkiem innej grunge’owej legendy Soundgarden. Podczas tegorocznej trasy mamy okazję zobaczyć również stałego klawiszowca Booma Gaspara oraz niedawnego gitarzystę Red Hot Chili Peppers Josha Klinghoffera.

Pomimo „dobijania“ do sześćdziesiątki członkowie zespołu na scenie prezentują młodzieńczą energię. Co prawda Eddie Vedder nie wspina się już po rusztowaniu, ale wciąż skacze w rytm muzyki. Pozostaje również jednym z najlepszych wokalistów oraz frontmanów na świecie. W odróżnieniu od wielu rówieśników wciąż daje radę śpiewać czysto swoje trudne partie. Wśród kolegów z zespołu wyróżniał się również Mike McCready, który, pomimo noszenia maseczki przez cały koncert, był najbliżej fanów. Regularnie rzucał jej kostki do gitary, a gdy nie grał, podpisywał plakaty. Jego solówki w Alive, a przede wszystkim Immortality wywoływały ciarki. Warto również wspomnieć, że cały zespół brzmiał świetnie. Każdy instrument był dobrze słyszalny i nie ginął w ścianie dźwięku.

Publiczność

Gdy tylko wybrzmiały pierwsze dźwięki Porch każdy wiedział, co zaraz nastąpi. Po krótkim intrze uderzyła energiczna zwrotka, a publiczność na płycie utworzyła moshpit.

Wielkim atutem koncertów Pearl Jam jest interakcja zespołu z widownią. Vedder pomiędzy utworami zwracał się także do publiczności siedzącej za sceną. Zespół na jedną piosenkę – Elderly Woman Behind the Country in a Small Town, odwrócił się do niej. Wokalista pił nawet wino, którym podzielił się z pierwszymi rzędami, a pod koniec koncertu rzucał im tamburyny.

Zespół wprowadził też ciekawy element do swojego występu, gdy gitarzysta Stone Gossard i basista Jeff Ament zamienili się instrumentami na jeden utwór. Niby niewielka rzecz, a jednak urozmaiciła koncert i sprawiła, że było to bardziej pamiętne wydarzenie.

Setlista z niedosytem

Na setliście znalazły się utwory, które muszą pojawić się na każdym koncercie Pearl Jam – Even Flow, Alive i Jeremy z debiutanckiej płyty Ten. Miłymi niespodziankami okazały się Rearviewmirror oraz Dissident z drugiego albumu, które zostały zagrane po raz pierwszy podczas obecnej trasy. Mocnymi punktami były również Better Man, Do The Evolution czy Corduroy. Zespół zaprezentował pięć kompozycji z najnowszej płyty Gigaton. Zabrakło wśród nich niestety najlepszego singla Dance Of The Clairvoyants.  

Dało się jednak odczuć, że najwięcej emocji budzą utwory z pierwszych płyt, a szczególnie debiutanckiego Ten. Publiczność śpiewała głośno i skakała w rytm nie tylko wspomnianych wcześniej hitów, ale również Once i Porch. Naturalnym jest, że zespół promuje najnowsze wydawnictwo, lecz osobiście chciałbym usłyszeć więcej klasyków. Kilka dni przedtem zagrali chociażby Why Go, Wash, State of Love and Trust w Budapeszcie oraz Deep, Black, Indifference, Daughter w Londynie. Wolałbym usłyszeć wszystkie te utwory zamiast nowości z Gigaton, którym brakuje punkowej energii. Myślę, że wielu fanów podziela tę opinię, na co wskazywałyby ich reakcje podczas koncertu. Może to czas na trasę z okazji 30-lecia Ten, póki zespół jest w formie.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe