Jedni kochają, drudzy niekoniecznie, ale każdy prawdopodobnie choć raz widział film ze świątecznym motywem w tle. Propozycje te są zazwyczaj lekkie, podnoszące na duchu, nastrajające do świętowania i spędzania czasu z najbliższymi. Dział Flesz Kultura postanowił zebrać największe świąteczne klasyki, a także zaproponować kilka nowszych produkcji.
Sezon na świąteczne filmy otwarty!
Karolina Prządka wybrała film Love Actually (2003), reż. Richard Curtis
Nie jestem fanką filmów świątecznych, jednak co roku decyduję się na obejrzenie kilku klasyków. Podczas gdy inni stawiają na Kevina (którego uwielbiam całym sercem), ja wybieram „Love Actually”. Forma tej produkcji jest raczej nietypowa, ponieważ zamiast jednej historii, poznajemy ich aż dziesięć, a każda z nich fascynuje na swój sposób. Komedie romantyczne z reguły zakrawają o paszkwil, jednak w tym przypadku otrzymujemy całkiem przyzwoity dwugodzinny seans pełen śmiechu, ale także wzruszeń. Jest to pozycja obowiązkowa dla fanów brytyjskiego humoru. Dodatkowo, świetna obsada powoduje, że nie sposób przejść obok tego filmu obojętnie – Hugh Grant, Keira Knightley czy Emma Thompson to jedynie kilku aktorów, dzięki którym dzieło to cieszy się niesłabnącą popularnością. Któż z nas nie kojarzy sceny, gdy jeden z bohaterów wyznaje miłość swojej ukochanej, trzymając kartki z rozczulającymi napisami (np. To me you are perfect)? Klasyk. „Love Actually” jest dziełem lekkim i przyjemnym, lecz skłania także do refleksji nad tym, w jaki sposób wyrażamy swoje uczucia. Warto obejrzeć chociażby po to, by odnaleźć bratnią duszę w którejś z postaci i przetrwać świąteczną niedolę w doborowym towarzystwie.
Marta Olszewska wybrała film Kevin sam w domu (1990), reż. Chris Columbus
Choć film Kevin sam w domu, każdy z nas zna, to nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu! Perypetie ośmioletniego chłopca rozgrywają się na przedmieściach Chicago, kiedy to jego rodzice zapominają o nim i… wyjeżdżają na święta do Paryża. Młodzieniec wreszcie może żyć po swojemu, jednak jak się okazuje nie jest to takie proste. Główna akcja dopiero się rozgrywa, gdy domem McCallisterów zaczyna się interesować dwóch włamywaczy, a Kevinowi pozostaje się z nimi zmierzyć. Komedia pokazuje, że nie warto zadzierać z ośmiolatkami, bo można skończyć z wieloma uszczerbkami na zdrowiu. Nie każdy też wie, że seria Sam w domu, to także cztery inne filmy. Drugą część Kevin sam w domu, czyli Kevin sam w Nowym Jorku pewnie znacie! Ale wiedzieliście, że wytwórnia 20th Century Studios stworzyła również takie filmy jak: Alex sam w domu, Kevin sam w domu 4 i Finn sam w domu: Świąteczny skok? Jeśli nie, to idealny moment, żeby nadrobić!
Sonia Sroczyńska wybrała film W śnieżną noc (2019), reż. Luke Snellin
Trudno jest mi wybrać mój numer jeden, jeśli chodzi o świąteczne filmy, dlatego, że kocham ten czas i produkcje. Wiele jest filmów kultowych, o których warto by było napisać, ale jestem przekonana, że większość z was już je zna, a pewnie chcielibyście tu znaleźć coś nowego, godnego polecenia. Wcale wam się nie dziwię! Jeśli chodzi o tematykę świąt, mam wrażenie, że widziałam już wszystko. Moją propozycją jest film „W śnieżną noc”, w reżyserii Luka Snelling’a. Kiedy zobaczyłam, że kolejna książka jednego z moich ulubionych pisarzy, czyli Johna Greena doczekała się ekranizacji, serce zaczęło mi bić szybciej. Film ukazał się w grudniu zeszłego roku na platformie Netflix i opowiada o trzech luźno związanych ze sobą historiach miłosnych. W wigilie, małe miasteczko zostaje niespodziewanie zaatakowane przez burzę śnieżną, która diametralnie zmienia życie uczuciowe grupki licealistów. Pojawia się słynny piosenkarz, tajemnicza kobieta w folii aluminiowej, mikro świnka i wiele niewiadomych. Na pozór jest to dość dziwna komedia, natomiast zakończenie wzrusza. Nie zawodzi! Każda z historii pomimo tego, że wydaje się mieć fatalne zakończenie, kończy się dobrze, pozostawiając widza w świątecznym klimacie. Jest to kolejny film pokazujący, że w świętach liczą się ludzie i szczere emocje.
Sandra Wawrzyniak wybrała film Grinch: Świąt nie będzie (2000) reż. Ron Howard
“W małej wiosce o nazwie Ktosiowo trwają przygotowania do Bożego Narodzenia. Samotnik Grinch, który nienawidzi świąt, robi wszystko, by je zniszczyć.” – myślę, że ten krótki opis fabuły pozwoli na to, że każdy zorientuje się o jakim filmie mowa. Nie? A pamiętacie tego dużego zielonego stwora, który bardzo nie lubił świąt? Tak, to właśnie Grinch. Osobiście, nie przepadam, za świątecznymi filmami, bo z natury są one przesadzone i mają ten sam motyw: “Ah, jak my kochamy święta!”. W tej produkcji jest inaczej. Oczywiście Boże Narodzenie stanowi pewnego rodzaju kanwę dla całej historii, ale główny motyw jest trochę inny i bardziej uniwersalny. Myślę, że wiele osób, które nie czują magii świąt utożsamiają się z Grinchem, może nie aż do tego stopnia, żeby niszczyć czyjeś święta, ale musicie przyznać, że czekoladowe Mikołaje w listopadzie to lekka przesada. W kwestii samego wykonania filmu: Ron Howard (stworzył m.in. Anioły i Demony, Inferno czy Han Solo: Gwiezdne Wojny – historie) to sztuka sama w sobie i mimo że Grinch został nagrany w 2000 roku nie odstaje on od innych nowszych produkcji reżysera. Sama kreacja bohaterów w tej produkcji jest wyjątkowa i bohaterowie zamieszkujący Ktosiowo oraz sam Grinch stał się już ikoną światowej kinematografii.
Dla mnie jest to po prostu dobry świąteczny film, który nie rzuca na nas wiadra magicznych zaklęć i na siłę pokazuje jakie święta są super. Niesie on ze sobą wiele uniwersalnych wartości tj. akceptacja inności.
Julia Przybyłowska wybrała film Kevin sam w Nowym Jorku (1992), reż. Chris Columbus
Jak na prawdziwą fankę świąt przystało, co roku przygody znanego wszystkim Kevina królują w moim domu. Druga część przygód Kevina zajmuje równie dużą część w moim sercu, co ta pierwsza – zdecydowanie częściej wybierana przez większość do rodzinnego oglądania. ,,Kevin sam w Nowym Jorku” za 2 lata obchodzić będzie swoje trzydziestolecie, a mam wrażenie, że jego popularność wraz z wiekiem wzrasta. W tym filmie mały chłopiec znowu zostaje zgubiony, ale tym razem na lotnisku i odlatuje w innym kierunku niż pozostała część rodziny. Pierwsze chwile w Nowym Jorku wydają się dla Kevina błogie – mieszka w hotelu, dzielnie operuje kartami kredytowymi ojca, jednak jego spokój przerywa spotkanie z włamywaczami, którzy w poprzedniej części próbowali okraść dom chłopca… Kiedy Kevin dowiaduje się o planach napadu na sklep z zabawkami – przejmuje stery i próbuje temu zapobiec.
Trudno określać mi ten film jako majstersztyk lat 90’ pod względem wykonania, bo widzę tutaj zdecydowanie inne atuty. W pełni oddaje ducha Bożego Narodzenia i czuć wybrzmiewające na każdym kroku przesłanie rodzinnych świąt. Do tego usposobienie głównego aktora i jego pomysłowość, a za tym humor – przypomina mi o latach dzieciństwa, kiedy zawsze z dziadkiem oglądaliśmy Kevina, przewidując następną scenę.
Patryk Radzimski wybrał film Listy do M. (2011), reż. Mitja Okorn
Prawdopodobnie największy świąteczny przebój, jeśli chodzi o polskie kino. Film doczekał się aż trzech części (a premiera czwartej została aktualnie zawieszona). Jednak to właśnie pierwsza odsłona najbardziej przypadła mi do gustu. Listy do M. to historia kilkunastu osób, których losy zmieniają się i krzyżują w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Wspólny mianownik dla perypetii wszystkich głównych bohaterów to miłość – różnej maści. Widzowie mogą obserwować m.in. niesamowicie zabawne małżeństwo, które przechodzi kryzys, uroczego wdowca i jeszcze bardziej uroczego syna, który dba o jego życie miłosne, a także dziewczynkę, która marzy o nowej rodzinie. Konstrukcja fabularna łudząco przypomina brytyjski obraz To właśnie miłość, czego zresztą nie kryli twórcy i wprost mówili o inspiracji największym świątecznym klasykiem. Listy łączą w sobie wszystko, czego potrzeba dobremu, rodzinnemu filmowi – humor, emocje, świetną obsadę aktorską i błyskotliwy scenariusz. W sam raz na leniwe, świąteczne popołudnie!
Marcelina Chachuła wybrała film Opowieść wigilijna (2009), reż. Robert Zemeckis
Myślę, że każdy z nas zna opowieść o skąpcu, który diametralnie zmienia swój charakter oraz zachowanie, gdy pewnej nocy zostaje nawiedzony przez trzy duchy – przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości. Niewątpliwie, jest to jedna z najbardziej ponadczasowych historii związanych ze Świętami Bożego Narodzenia. „Opowieść wigilijna” autorstwa Charlesa Dickensa doczekała się już wielu ekranizacji, jednak moją uwagę zwróciła właśnie ta animowana adaptacja w reżyserii Roberta Zemeckisa. Bardzo dobrze zrealizowana, nieco mroczna produkcja (przez co niestety może nie być dobrym wyborem dla młodszych widzów), która niesie ze sobą ważny przekaz. Wszyscy jesteśmy kowalami swojego losu i mamy możliwość decydować, jak chcemy traktować ludzi, którzy nas otaczają. Święta są doskonałym czasem na takie refleksje, jednak warto pamiętać, że nie jest to jedyna okazja w roku, aby zrobić coś dobrego dla innych.
Julia Kalka wybrała film Charlie i Fabryka Czekolady (2005 r.), reż. Tim Burton
Kto z nas nie marzył o spędzeniu dnia w fabryce czekolady? Właśnie taką okazję miał Charlie Bucket – główny bohater filmu Burtona. Rodzinie chłopca nie wiodło się zbyt dobrze, mieszkali w rozpadającym się domu, ledwie wiążąc koniec z końcem. Sytuacja zmieniła się, kiedy Dyrektor największej na świecie fabryki czekolady – WillyWonka, w którego postać wcielił się Johnny Deep, postanowił zorganizować konkurs, w którym wygraną jest wizyta w jego słodkiej manufakturze. Jednak, jak przystało na filmy Burtona, nie jest to wcale zwykła fabryka, ale o tym dowiecie się oglądając film. Dawniej było to miejsce, w którym pracowała znaczna część mieszkańców miasta, jednak przez kradzież patentów, bramy fabryki zostały zamknięte. Jedyną szansą na dostanie się do środka jest wygrana wspomnianego konkursu. Jego zasady są proste. Wystarczy kupić czekoladę i liczyć na to, że akurat w naszej tabliczce ukryty jest jeden z pięciu złotych biletów, zapewniający nie tylko wycieczkę do fabryki, ale i dożywotni zapas czekolady. Oprócz tego dla jednego uczestnika wyprawy została przygotowana nagroda specjalna. Kiedy już po trzydziestym oglądaniu Kevina znasz dialogi na pamięć, a ckliwe komedie romantyczne nie są twoim ulubionym gatunkiem, przygotuj sobie słodką przekąskę, włącz “Charliego i Fabrykę Czekolady” i przenieś się do magicznej krainy Burtona.
Kamil Pacholczyk wybrał film Ekspres polarny (2004), reż. Robert Zemeckis,
Pewnie pamiętasz dzień, w którym dowiedziałeś się, że Święty Mikołaj nie istnieje. Podobnie jest z głównym bohaterem, który podejrzewa, że opowieści rodziców o magii świąt i postaci rozwożącym prezenty służą jedynie do mydlenia dzieciom oczu. Pewnej nocy pod jego domem pojawia się pociąg, który zabiera go na biegun północny, do samego świętego Mikołaja. Reżyser Robert Zemeckis postanowił pokazać świat zawieszony między jawą a snem, w którym wszystko wydaje się możliwe. Skąpane w śniegu krajobrazy, pełne niebezpiecznych urwisk, lodowych załamań i groźnej fauny ukazywane są przecież w konwencji familijnej, a mimo to wciąż ma się wrażenie, że na bohaterów czyha jakieś niebezpieczeństwo. Kiedy postaci znajdują się na czole lokomotywy, podczas gdy ta pędzi z niewyobrażalnie dużą prędkością, budzi się w widzu jakaś obawa, że dzieci i konduktor zginą tragiczną i brutalną śmiercią, jednak jest to bajka – wszystko kończy się szczęśliwie. Mimo, że jest to animacja dla dzieci śmiało mogę stwierdzić, że morał płynący z tej bajki poruszy niejedno dorosłe serce.
Agnieszka Markocka wybrała film Odlotowe dzieciaki (2006), reż. Paul Feig
Wracam właśnie do czasów dzieciństwa, gdy po raz pierwszy obejrzałam ten film. Fabuła opowiada o grupce nastolatków z różnych środowisk: mamy młodego geniusza, zbuntowaną nastolatkę, łobuza, nieśmiałego chłopaka i modnisię, którzy dzień po Bożym Narodzeniu utknęli na lotnisku. Z powodu śnieżycy odwołali wszystkie loty, a dzieciaki nie mogą wrócić do swoich rodzin. Na lotnisku nie panuje jednak magia świąt z powodu zgorzkniałego dyrektora, który nienawidzi choinek, gwiazdorów czy innych prezentów. Dzieciaki postanawiają pokazać mu, że w święta chodzi o coś innego niż zwykle ozdoby, a o to, z kim je spędzamy. Zdecydowanie uważam, że jest to film w innym, świątecznym klimacie, a przy okazji można cofnąć się do czasów, gdy samemu byliśmy dziećmi.
Źródła zdjęć: filmweb.pl, materiały prasowe, Hughes Entertainment