Serial, jak można wydedukować po niezwykle zawiłym, mało chwytliwym i zdecydowanie za długim tytule, kręci się wokół czystego absurdu. Zaliczyłabym tę produkcje do typowego gatunku odmóżdżaczy i pożeraczy czasu, które kompletnie nie wymagają od nas zaangażowania i pozwalają się zrelaksować. Na szczęście dość szybko, bo już w trakcie pierwszego, 30-minutowego odcinka, jesteśmy w stanie się zorientować, że bezsensowność fabuły przeradzająca się w czystą komedię, jest efektem zamierzonym przez twórców. W innym wypadku, duża część widzów mogłaby porzucić serial tuż po zakończeniu wspomnianego już pilota.
Jaka jest tytułowa kobieta?
Główną bohaterką jest samotna kobieta, która niegdyś miała wspaniałą rodzinę „jak z obrazka”. Mieszka w pięknym, dużym domu. Na co dzień nie przejmuje się zarabianiem pieniędzy, a całe dnie przesiaduje przy oknie, zapijając kilkoma butelkami wina swoją tragedię
z przeszłości. Kiedyś malowała piękne obrazy, lecz pogrążona w rozpaczy porzuciła to zajęcie. Oczywiście, mimo ciężkiego stanu, w którym się znajduje, jej cera, włosy i figura wyglądają nienagannie. Mimo to, wszyscy wokół od razu widzą, że kobieta zmaga się
z wieloma problemami i traktują ją z rezerwą. Bohaterka oprócz wyglądania przez szybę
i upajania się stale tym samym alkoholem… piecze w kółko tę samą zapiekankę. Zapiekanka ma nas uświadomić jak roztrzęsiona i straumatyzowana jest kobieta, gdyż niemal za każdym razem po upieczeniu swojego ulubionego dania, parzy się w ręce wyciągając je
z piekarnika lub upuszcza na podłogę naczynie z potrawą, które roztrzaskuje się w drobny mak. Do tego kobiecie towarzyszy ogromny lęk przed deszczem, który również związany jest z przeżytym przed laty dramatem. Za każdym razem, gdy spadnie kropla deszczu, strach paraliżuje bohaterkę i uniemożliwia jej zamierzone działanie.
„Kobieta z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie” to istna parodia standardowej, amerykańskiej produkcji, o nieco mrocznej, tajemniczej tematyce, zawierającej wątek śledztwa, prowadzącego do rozwikłania zawiłej zagadki. Oczywiście ów dochodzenie prowadzi nasza główna bohaterka, która, jak już mówiliśmy, zmaga się z uzależnieniami
i mierzy się z ogromną traumą. Wizerunek kobiety sprawia, że ciężko rozróżnić rzeczywistość od pijackich majaczeń alkoholiczki. Z biegiem fabuły sami zaczynamy wątpić, która wersja historii wydarzyła się naprawdę i kto jest dobry, a kto zły. Przecież taki podział bohaterów to konieczność. Jest to bowiem kolejny motyw charakterystyczny w twórczości skierowanej do dzieci i do Amerykanów.
Nadążyć za absurdem
Sami bardzo szybko wchodzimy w grę producentów i zaczynamy doskonale odnajdywać się
w nierealnym świecie absurdu. Jak to często bywa, tworzymy możliwe scenariusze nadchodzących wydarzeń, które idealnie wpisują się w realia serialu. W tym momencie zwykle nachodzi nas refleksja, że to, co oglądamy, wcale nie jest aż tak „nienormalne” czy „głupie”. Uwierzcie mi, że dociekając dalszego ciągu historii, stworzyłam wiele bardziej oderwanych od rzeczywistości teorii, niż sami scenarzyści. Jednak niektóre rozwiązania zaproponowane przez twórców „Kobiety z domu naprzeciwko dziewczyny w oknie” nie śniły się nikomu, nawet
w najdziwniejszych wizjach sennych. Z każdym odcinkiem uważałam to za coraz większy atut serialu. Nieodłączny dla fabuły jest bowiem element zaskoczenia, który ma za zadanie stale ją napędzać. Dodatkowo stale utrzymuje widza w napięciu oraz z pewnością niejednokrotnie go rozbawi.
Jako zwieńczenie emocjonującej i zawiłej historii, musiało pojawić się szczęśliwe zakończenie. Kolejny motyw typowy dla tego rodzaju produkcji, chociaż śledząc bieg wydarzeń nie możemy być go całkowicie pewni. W ostatnich odcinkach bohaterka postanawia wziąć się za siebie
i zmierzyć się z dręczącą ją zagadką. Wtedy sprawy nieoczekiwanie przybierają inny obrót, ale bohaterka jest gotowa, aby zmierzyć się z problemami. Koniec końców trudna sytuacja rozwiązuje się sama, a kobieta wreszcie może skupić się na swoich sukcesach i ponownym szczęściu. Wróciła do swojej pasji sprzed lat i znów maluje obrazy. Po magicznym pocałunku w deszczu, który już nie paraliżuje jej ze strachu, w jej życiu znów zagościło uczucie i założyła nową rodzinę. Jednak z pewnością nie mamy tu do czynienia z zakończeniem zamkniętym. Przed szczęśliwą kobietą pojawia się bowiem nowa zagadka, zapowiadająca kolejny sezon.
Serial ogląda się bardzo dobrze, dzięki formie krótkich 20-30 minutowych odcinków. Taka realizacja pozwala oderwać się na chwilę od dominującego całą produkcję absurdu i zapomnieć o potrafiącej zirytować momentami przesadzie. Pojawiały się chwile, gdy zastanawiałam się, dlaczego ja w ogóle oglądam tak głupi serial, ale po chwili uświadamiałam sobie, jak dużo daje mi radości. Polecam wszystkim, którzy mają ochotę odpocząć przy Netflixie i poprawić sobie humor. Myślę, że mimo wszystkich drobnych lub większych skaz, serial zasługuje na 7/10 punktów.