Klęska Polaków, comeback Ukraińców, nudy w Lipsku – ósmy dzień Euro

Piątek był dla polskich kibiców jak do tej pory najważniejszym dniem na tych mistrzostwach. O godzinie 18:00 podopieczni Michała Probierza zmierzyli się z reprezentacją Austrii. Dla obu ekip był to mecz o pozostanie w turnieju po porażkach w 1. kolejce. Zanim jednak na murawę berlińskiego Olympiastadionu wyszli Biało-Czerwoni, w Düsseldorfie zmierzyły się ze sobą reprezentacje Słowacji i Ukrainy. Z kolei na zakończenie dnia czekał nas mecz na szczycie grupy DHolandia kontra Francja.

Słowacja – Ukraina

O ile przed startem turnieju jako wyraźnego faworyta tego starcia wskazalibyśmy Ukraińców, tak po 1. kolejce spotkań sytuacja w grupie E była diametralnie inna. Słowacy sensacyjnie pokonali Belgów 1:0 prezentując się fantastycznie na tle faworyzowanego rywala. Z kolei podopieczni Serhija Rebrowa zaliczyli falstart, przegrywając aż 0:3 z reprezentacją Rumunii. W spotkaniu ze Słowacją desperacko potrzebowali więc punktów. 

Uskrzydleni Słowacy

Początek meczu należał jednak do reprezentacji z kraju ze stolicą w Bratysławie. Od samego początku nacierali na bramkę rywali i już w 10. minucie mogli otworzyć wynik. Najpierw nie trafił Lukas Haraslin, a chwilę później z 3 metrów prosto w bramkarza strzelił Ivan Schranz. Gracz Slavii Praga nie pomylił się już jednak siedem minut później, kiedy po świetnym rozegraniu autu piłkę zaserwował mu wspomniany były piłkarz Lechii Gdańsk. Tym samym Schranz mógł dopisać na swoje konto drugie trafienie w tym turnieju. 

Jedyne sytuacje Ukraińcy stwarzali sobie po kontratakach, jednak rzadko kończyli je strzałami. Zmieniło się to w 28. minucie, kiedy kapitalną okazję do wyrównania zmarnował Artem Dowbyk. Od tego momentu nasi wschodni sąsiedzi przejęli inicjatywę i rozkręcali się z każdą minutą. Nie przyniosło to jednak skutków w postaci goli i na przerwę schodzili przy wyniku 0:1. 

Nowe życie Ukraińców

Po zmianie stron już od samego początku lepiej wyglądali reprezentanci Ukrainy i po sześciu minutach powinni prowadzić, ale znakomitą okazję po raz drugi zmarnował Dowbyk. Jednak już trzy minuty później Martin Dubravka musiał wyciągać piłkę z siatki. Po sprawnej kontrze i podaniu Zinczenki, wyrównującego gola zdobył Mykoła Szaparenko.

Środkowy pomocnik Dynama Kijów rozgrywał świetne zawody i kilkanaście minut później do gola dołożył asystę. W 80. minucie świetnie wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Jaremczuka, a ten nie pomylił się w sytuacji sam na sam z bramkarzem.

Po tym golu Słowacy rzucili się do odrabiania strat, jednak nie zdołali już odpowiedzieć, a najlepszą okazję w końcówce zmarnował Vavro. Po tym meczu sytuacja w grupie E jest jeszcze ciekawsza, bowiem aż trzy drużyny mają na swoim koncie po jednym zwycięstwie.

Polska – Austria

Mecz, na który z wielkimi nadziejami czekała cała Polska, bo choć w pierwszym spotkaniu musieliśmy uznać wyższość Holendrów, to sama gra i zaangażowanie naszych reprezentantów wlała w serca kibiców mnóstwo optymizmu. Do samego końca nie wiadomo było czy na mecz z Austrią zdąży wyleczyć się Robert Lewandowski. Pod znakiem zapytania stały też występy Piotra Zielińskiego i Pawła Dawidowicza. Ostatecznie, dwaj ostatni znaleźli się w wyjściowej jedenastce na to spotkanie, zaś nasz kapitan rozpoczął mecz z ekipą Ralfa Rangnicka na ławce rezerwowych.

Zderzenie z rzeczywistością

Już pierwsze minuty dały sygnał, jak wymagające będzie to starcie. Austriacy od samego początku ruszyli agresywnie na naszą bramkę i uniemożliwiali Biało-Czerwonym wyjście z piłką morderczym pressingiem, którego tak obawialiśmy się przed pierwszym gwizdkiem. Polacy mieli ogromne problemy z upilnowaniem zwłaszcza Marcela Sabitzera i Phillipa Mwene, który niemiłosiernie kręcił Przemysławem Frankowskim. I niestety to właśnie lewy obrońca reprezentacji Austrii w 9. minucie posłał dośrodkowanie wprost na głowę Gernota Traunera, który otworzył wynik.

Po tym golu trzeba było mieć nadzieję, że podopieczni Michała Probierza obudzą się i wrócą na właściwe tory. Nic takiego nie miało niestety miejsca. Wręcz przeciwnie. To nasi rywale nabierali wiatru w żagle z każdą kolejną akcją i pędzili w poszukiwaniu drugiego trafienia. W 17. minucie po jednej z takich akcji i strzale Sabitzera ratować nas musiał Wojciech Szczęsny.

Zbudzone nadzieje

Po tej interwencji nastał moment, kiedy to Polakom udało się stworzyć sytuacje, a nawet oddać strzały na bramkę Patricka Pentza. Najpierw z dystansu uderzał Piotr Zieliński, a później groźnym wolejem popisał się Nicola Zalewski, ale piłka po jego strzale poszybowała nad poprzeczką. W końcu jednak Biało-Czerwoni dopięli swego i wykorzystali moment słabszej gry rywali. Po dośrodkowaniu w pole karne i małym zamieszaniu, do piłki dopadł Krzysztof Piątek i wpakował piłkę do siatki Austriaków.

Trzeba przyznać, że już chwilę przed golem Polacy obudzili się i starali się dorównywać poziomem przeciwnikowi. Gol na 1:1 dawał nadzieję, że plama w postaci słabego początku zostanie zmazana przez dobrą grę naszych zawodników w dalszej fazie meczu. Do przerwy jednak mieliśmy remis ze wskazaniem na drużynę Ralfa Rangnicka.

Katastrofa

Po zmianie stron na boisku pojawił się Jakub Moder, który miał pomóc drużynie w wyjściu spod pressingu rywali. Na nieszczęście polskich kibiców, po raz kolejny to Austriacy wyszli z szatni bardziej zmotywowani, co przekładało się na wydarzenia boiskowe. Polacy na tle przeciwników wyglądali na bardzo zagubionych i coraz częściej podejmowali złe decyzje.

W 60. minucie Michał Probierz zdecydował się na zmianę obu napastników – miejsce Adama Buksy i Krzysztofa Piątka zajęli Karol Świderski i Robert Lewandowski. Mało kto się pewnie spodziewał, że będzie to prawdopodobnie jedna z najgorszych podwójnych zmian w historii reprezentacji Polski, bo wprowadzona dwójka nie dała naszej ofensywie kompletnie nic. Okej, Świderski raz groźnie uderzył, ale co nam po tym strzale? A trzeba było gonić wynik, bowiem w 66. minucie błędy Pawła Dawidowicza i Jana Bednarka doprowadziły do straty drugiego gola, którego autorem był Christoph Baumgartner.

Od tej pory na boisku grali już tylko Austriacy. Zdesperowany Probierz posłał do boju Kamila Grosickiego, ale trudno było oczekiwać, że 36-letni skrzydłowy Pogoni Szczecin zbawi nasz zespół, choć w końcówce był nawet bliski strzelenia bramki. Wtedy Biało-Czerwoni przegrywali już jednak 1:3, bo w 78. minucie po faulu Szczęsnego, rzut karny wykorzystał Marko Arnautović.

Polakom w tym meczu nie wychodziło kompletnie nic. Gra obronna momentami zakrawała o kryminał. Zasłużenie ulegliśmy Austrii i tylko rywalom oraz Wojciechowi Szczęsnemu możemy dziękować, że nie oberwaliśmy wyżej. Teraz przed nami wtorkowy mecz z Francją, w którym ze względu na wynik drugiego meczu naszej grupy, nie będziemy już grali o nic. Polska jako pierwsza drużyna żegna się z Euro 2024. 

Holandia – Francja

Mecz szalenie istotny z perspektywy Biało-Czerwonych. Każdy inny scenariusz niż zwycięstwo Holendrów, eliminował nas z turnieju. Zaznaczyć trzeba, że ani reprezentacja Oranje, ani drużyna Les Bleus nie zachwyciła w 1. kolejce. Jedni i drudzy zanotowali wymęczone, jednobramkowe zwycięstwa i trudno było wskazać jednoznacznego faworyta.

Nie popełnić błędu

Już w pierwszej minucie Jeremie Frimpong wyszedł sam na sam z bramkarzem Francuzów, jednak ten pojedynek przegrał. Mimo tej jednej akcji, obie drużyny rozpoczęły mecz raczej spokojnie, tak jakby chciały się wzajemnie wybadać. Wprawdzie w pierwszym kwadransie Francuzi stworzyli sobie dwie groźne okazje, po których powinni prowadzić, jednak były to jedne z niewielu sytuacji bramkowych w pierwszej odsłonie. Holendrzy odpowiedzieli groźnym strzałem Gakpo, który na rzut rożny sparował Mike Maignan. I to… właściwie tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę.

Strzelanie zabronione

Choć wydawało się, że drużyny tego pokroju mniej widowiskowo niż w pierwszej odsłonie zagrać nie mogą, to jednak wszyscy, którzy tak myśleli byli w błędzie. Gratulować można tym, którzy nie zasnęli do 63. minuty, zwłaszcza po emocjonalnych turbulencjach dostarczonych przez naszą kadrę. Tych jednak, których sen zmógł obudził Aurelien Tchouameni główkując groźnie nad poprzeczką. Chwilę później najlepszą okazję Francuzów zmarnował Griezmann, z bliska nie trafiając nawet w piłkę. Holendrzy niespodziewanie odpowiedzieli jednak… golem. Szybko jednak zostali sprowadzeni na ziemię przez sędziego liniowego, który przy strzale Xaviego Simonsa dopatrzył się pozycji spalonej Denzela Dumfriesa, który absorbował uwagę bramkarza. W końcówce wynik mógł zmienić jeszcze Kante, ale jego strzał został zablokowany.

Au revoir, Polsko

Tyle można napisać po tym meczu. Holandia i Francja dzieląc się punktami, wyrzuciły za burtę Naszych Orłów. Hitowe starcie zawiodło kibiców i pozbawiło resztek nadziei Polaków na dalsze emocje związane z naszą reprezentacją w tym turnieju.

Gol dnia

Wybór trudny, ale tym razem dlatego, że pięknych goli nie oglądaliśmy. Oglądaliśmy natomiast gole ważne, jak ten Romana Jaremczuka, dający Ukraińcom zwycięstwo w meczu ze Słowacją.

Postać dnia

Bez wątpienia należy docenić reprezentację Austrii za dzisiejszy występ przeciwko Polsce. Na wyróżnienie zasługują zarówno Phillipp Mwene, jak i Christoph Baumgartner czy Marcel Sabitzer. Nie należy jednak zapomnieć o tym, który to wszystko poukładał w całość i zbudował drużynę, która może być czarnym koniem niemieckiego turnieju. Drodzy Państwo – Ralf Rangnick.

A w sobotę…

Dzień rozpoczniemy meczem Gruzji z Czechami. Obie ekipy przegrały swoje inauguracyjne mecze, ale nie można było im odmówić woli walki. O 18:00 Turcja podejmie Portugalię, a zwycięzca będzie miał zagwarantowane miejsce w fazie pucharowej. Na zakończenie dnia udamy się do Kolonii, gdzie swój debiut na tegorocznym Euro zaliczy Szymon Marciniak, który posędziuje spotkanie Belgii z Rumunią.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe