Kariera ponad wszystko. Recenzja filmu „Wolny strzelec”

Ile rzeczy w życiu można zrobić dla sławy? Jak pokazuje film w reżyserii i według scenariusza Dana Gilroya – bardzo wiele. Historia o człowieku decydującym się na filmowanie nocnych wypadków i zbrodni, podbiła serca widzów i przypadła do gustu wielu krytykom. Mimo niezbyt dużego budżetu, przez niespełna dwie godziny mamy możliwość oglądać seans z niezwykle ciekawą fabułą, trzymający w napięciu do samego końca.

O czym jest „Wolny strzelec”?

Louis „Lou” Bloom (Jake Gyllenhaal) od dłuższego momentu poszukuje stałej pracy. Mężczyzna regularnie spotyka się z odmową i jest zmuszony żyć z drobnych kradzieży, których dokonuje pod osłoną nocy. Pewnego razu Bloom przez przypadek jest świadkiem akcji ratunkowej, w której straż pożarna pomaga wydostać się kobiecie z płonącego auta. Całe wydarzenie było filmowane przez ekipę filmową, która następnie przekazywała taśmy jednej z popularnych stacji telewizyjnych.

Kadr z filmu Wolny strzelec
Jake Gyllenhaal jako Lou Bloom, źródło: kadr z filmu „Wolny strzelec”

Główny bohater zainspirowany wydarzeniami, postanawia rozpocząć działalność jako wolny strzelec. Po zakupie kamery i sprzętu do nasłuchu policyjnych częstotliwości wyjeżdża na ulice Los Angeles, w celu poszukiwania wypadków i zbrodni. Z biegiem czasu Lou rekrutuje do pomocy Ricka (Riz Ahmed), a także nawiązuje bliską relację z Niną (Rene Russo) – szefową wiadomości w lokalnej telewizji. W celu szybkiego zarobku, a także zachęcany przez kobietę, której kariera wisi na włosku, Bloom decyduje się na filmowanie coraz brutalniejszych zdarzeń, wielokrotnie łamiąc wszelkie zasady etyki i moralności.

Główna rola na złoty medal

„Wolny strzelec” to arcydzieło aktorskie w wykonaniu Jake’a Gyllenhaala. Aktor, przygotowując się do roli Lou schudł blisko 10 kg. Efekt końcowy w połączeniu z jego bladą jak ściana twarzą, a także tajemniczym spojrzeniem, jest piorunujący. Od samego początku główny bohater nas intryguje, jednak z czasem zaczynamy czuć do niego niechęć, a nawet obrzydzenie. Gyllenhaal stanął na wysokości zadania i zaprezentował nam jedną z lepiej odegranych męskich postaci w historii kina. Warto zaznaczyć, że sam zainteresowany za swoją rolę otrzymał nominacje m.in. do Złotych Globów, a także nagród Brytyjskiej Akademii Filmowej.

Kadr z filmu Wolny strzelec
Jake Gyllenhaal jako Lou Bloom, źródło: kadr z filmu „Wolny strzelec”

Mały budżet? Żaden problem!

8,5 mln dolarów – dokładnie taki budżet został przeznaczony na wyprodukowanie „Wolnego strzelca”. Mimo to, film w wielu momentach trzyma w napięciu. Momentem kulminacyjnym jest bez wątpienia pościg policyjny, kiedy Lou razem z Rickiem nagrywają całą akcję, pędząc za sprawcą potrójnego zabójstwa.

Dan Gilroy i odpowiedzialny za zdjęcia Robert Elswit zafundowali widzom prawdziwy majstersztyk – scena ta biję na głowę wszystkie komputerowe efekty z filmów „Szybcy i wściekli”. Pędzące auta po ciemnych ulicach Los Angeles to obraz, który na długo utkwi każdemu w pamięci. Momentami można odnieść wrażenie, że za kierownicą nie siedzi Lou Bloom, a James Bond, który ucieka przed swoim wrogiem, w kolejnej części szpiegowskiego filmu.

Podsumowanie

Film z 2014 roku jest absolutnie jednym z lepszych, jakie miałem przyjemność obejrzeć w ostatnim czasie. Intrygująca postać głównego bohatera nie pozwoli przejść obok seansu obojętnie. Finał „Wolnego strzelca” z jednej strony zostawia widza w lekkiej niepewności, ale z drugiej pozwala znaleźć odpowiedź na pytanie: Jak dużo w dzisiejszych czasach jesteśmy w stanie zrobić (a może lepiej powiedzieć – nagrać) dla sławy?

Czytaj też: https://flesz.amu.edu.pl/aktualnosci/mistrzostwa-swiata-pdc-w-darcie-2025-czyli-pogrom-faworytow-2/

Obserwuj nas na YT! https://www.youtube.com/@makingofFlesz

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe