Jeep Compass II – mój pradziad był terenówką, ja będę kim chcę!
W poprzednim artykule o KIA XCeed, który możecie przeczytać TUTAJ, mogliście poznać mój początkowy stosunek zarówno do crossoverów, jak i do SUV-ów. Jeśli więc „Sport Utility Vehicle” według pierwotnych założeń, miał być dla aktywnych, to jaką aktywnością będzie charakteryzował się ktoś, kto stwierdził, że Jeep Compass II jest jego wymarzonym autem? Nawet nie wiecie, jak bardzo się dziwię, że to przyznaję, ale po dniach testowych z tym autem, poznałem odpowiedź na to pytanie. Nigdy nie byłem miłośnikiem SUV-ów. Nie widziałem sensu pozbawiania terenówki właściwości terenowych, ani nie rozumiałem podwyższenia auta dla luksusu i bezpieczeństwa. Jeep Compass II e-Hybrid pokazał mi, jak bardzo się myliłem.
Amerykański sen, czy włoska robota?
Dla młodego studenta dziennikarstwa odbiór auta z przebiegiem 5km, uwierzcie mi, zapiera dech w piersiach. Testowany przeze mnie Jeep Compass II e-Hybrid w najpopularniejszej konfiguracji Limited robił wrażenie. Na szczęście nie opierało się ono jedynie na zapachu nowości. Druga generacja po faceliftingu wygląda znakomicie. Szczególnie, jeśli pamiętamy jak wyglądał Jeep Compass I. Obecnie w gamie marki widać dwie gałęzie stylistyczne. Pierwsza nawiązuje do legendarnych dużych okrągłych lamp i długich siedmiu pasm przedniego grilla. Tam przedstawicielami są Renegade, Wrangler i Gladiator. Po drugiej stronie znajdują się Compass, Grand Cheeroke, który czeka na swoją premierę oraz Avenger, którego premierę w Poznaniu możecie obejrzeć TUTAJ.
Istotne jest jednak to, że wszystkie te auta zachowują najbardziej charakterystyczną cechę – 7 segmentów w przednim pasie. Choć w drugiej gałęzi są one skrócone, to wciąż przypominają o dziedzictwie marki. Sam tę grupę samochodów potocznie nazywam „cywilnymi”. Kiedy duże lampy przypominają o terenowym charakterze, tak podłużne światła LED, moim zdaniem, wyglądają kunsztownie. Takie też wrażenie sprawia Jeep Compass II. Choć koncern Stellantis, jako markę aut premium uważa Alfa Romeo, to Jeep każdym modelem prezentuje się wyjątkowo. Z resztą, która marka samochodów, niczym buty Adidas, może pochwalić się w naszym języku zjawiskiem apelatywizacji. Skoro jeździsz terenówką, potocznie – jeździsz Jeep-em.
Amerykanin to tylko przebranie?
Testowany przeze mnie Jeep Compass II e-Hybrid, współdzieli z Fiatem 500X platformę podłogową. Oba dysponują nowym 1,5 litrowym 130-konnym silnikiem benzynowym. Motor osiąga moment obrotowy 240 Nm i sprint do 100 zajmuje mu, według producenta, 10 sekund. Silnik spalinowy wspierany jest przez silnik elektryczny o mocy 15 KM, razem tworząc układ miękkiej hybrydy napędzającej przednie koła. Automatyczna siedmiostopniowa skrzynia DCT zgodnie z opisami reklamowymi ma poprawiać przyspieszenie. Sam jednak się przekonałem, że po zakończeniu gwałtownego przyspieszania przekładnia ma małego laga i zostawia silnik na wysokich obrotach. Na papierze samochód ma spalać 6.0l w cyklu mieszanym. To dość optymistyczny wynik. Mnie udało się osiągnąć 10l w mieście i 6,4l na trasie Poznań – Gniezno. Wciąż jednak uważam, że, nawet jak na hybrydę, to racjonalne spalanie. Maksymalna prędkość to 193 km/h, ale mam nadzieję, że nikomu z Was nie przyjdzie do głowy sprawdzić tę liczbę z broszury na drodze publicznej.
Czuję jednak, że nawet, jeśli Jeep Compass II ma wspólne parametry z innymi samochodami koncernu Stellantis, to skrzywdziłbym go twierdząc, że to ktoś inny w przebraniu. Jest jeszcze masa rzeczy, która wyróżnia go na tle swoich konkurentów. Przede wszystkim niezależne zawieszenie oparte na kolumnach MacPherson’a. Mimo napędu na przednią oś auto doskonale zachowuje się na gorszej nawierzchni, dobrze wybiera nierówności i pozwala wygodnie dotrzeć, choćby dziurawą żwirową dojazdówką, nad jezioro. A jeśli o okładce mowa, to należy przyznać, że nadwozie zaprojektowane przez markę Jeep wygląda arystokratycznie. SUV sprawiający wrażenie masywnego, stylizowany zgodnie z historycznym wizerunkiem marki, prezentuje się znakomicie. To nie tylko siedem segmentów grilla. Projektanci zadbali o takie smaczki jak kanciaste nadkola czy wszechobecne logotypy Willisa na zewnątrz i w środku.
Zgodnie z amerykańską myślą – większe znaczy lepsze!
Dokładnie to ujrzałem wsiadając do środka. Poczułem, że wszystko jest masywne i wcale nie czułem się z tym źle. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w nowej generacji Compassa zmieniło się również wnętrze. Porównując poprzednią kierownicę, którą charakteryzowały okrągłe żłobienia w środku, zdecydowanie bardziej podoba mi się nowy design. W mojej ocenie bardziej przybliża auto do określenia „cywilny”, czy luksusowy, niż poprzednia wersja – przypominająca o nonszalanckiej jeździe w terenie. Choć odbiega to od pierwotnych założeń marki, uważam to za dobry ruch. „Cywilna” gama Jeep-a, bardziej skierowana na użytkownika oczekującego wygody i estetyki, pozwala wpasować się w trendy i silnie konkurować na rynku. Masywny kształt kierownicy jest kwestią przyzwyczajenia. W pierwszych chwilach obsługiwałem ją dość nieporęcznie, ale koniec końców znalazłem sposób, jak wygodnie ją chwycić. Na plus są też fizyczne, wciskane przyciski na kierownicy, których nie zamieniono jeszcze na panele dotykowe.
Przemodelowany kokpit również wygląda o wiele lepiej. Ilość ekranów nie przytłacza, są one również zaprojektowane z myślą o eleganckiej prezencji. Nie mamy tu do czynienia z długim na całą deskę rozdzielczą telewizorem, który mógłby odwrócić naszą uwagę od głównej czynności – prowadzenia. Przed kierowcą rysują się dwa ekrany o przekątnej lekko ponad 10 cali – jeden za kierownicą, drugi na desce rozdzielczej. Nie zostaliśmy również pozbawieni intuicyjnych przycisków w centrum panelu. Możemy dzięki nim obsługiwać dwustrefową klimatyzację, czy podgrzewanie szyb. Do ekranu zostało jednak przeniesione podgrzewanie siedzeń i kierownicy. Z własnego doświadczenia powiem Wam, że jeśli podróżuje z nami pasażer, szybko zdąży Was skrzyczeć za patrzenie w ekran zamiast na drogę i sam podejmie inicjatywę obsługi ekranu dotykowego. Cieszę się natomiast, że podstawowe przyciski zostały na miejscu i nie kupujemy tabletu z samochodem.
Bajery – jak wprawić w osłupienie dzisiejszą młodzież?
Największe wrażenie zrobiły na mnie jednak systemy. Co prawda nie do końca udało mi się opanować uruchamianie tempomatu, ale to może być kwestia mojej niewiedzy. Jak już go włączyłem, to nie udało mi się również dotrzeć do trybu adaptacyjnego. Niemniej jednak Jeep Compass II e-Hybrid zachwycił mnie systemami przydatnymi na wielkomiejskich parkingach. Przez ten samochód chyba oduczyłbym się parkowania. System kamer 360 stopni kusił wzrok bardziej niż lusterka. Jeszcze większym bajerem okazał się system autonomicznego parkowania. Samochód wykonuje manewr za nas, równocześnie prosząc o kontrolę prędkości nogą na hamulcu i zmianę biegu w razie korekty. Nie wiem co bardziej mnie wprawiło w osłupienie – parkowanie prostopadłe tyłem (sic!) na raz, które pokazywałem Wam na moim Instagramie, czy równoległe, przy tak niewielkiej ilości miejsca, że sam nigdy bym się o taki manewr nie pokusił. Tym bardziej, że ciężko było mi ocenić rozmiar tego samochodu.
Oferta multimedialna nie powinna nikogo zawieść. Znajdziemy tu Apple CarPlay® i usługę Uconnect®, która pozwoli połączyć samochód ze swoim smartfonem, żeby np. odnaleźć go na parkingu lub zmienić temperaturę klimatyzacji w trakcie jazdy (co akurat jest jeszcze gorszym pomysłem dla kierowcy, niż korzystanie z ekranu, więc zostawcie to swoim pasażerom). Samochód oferuje też system komunikacji głosowej z oprogramowaniem uruchamianym za pomocą komendy „Hey Jeep”, jednakże zgodnie ze stereotypami możecie przypuszczać jak dokładnie to działa. Znajdziemy tu również ładowarkę indukcyjną w panelu centralnym, gniazda USB oraz ładowarki 12V, nawet w bagażniku. Dodatkowo producent chwali się, że dzięki liftingowi udało się ponad dwukrotnie zwiększyć pojemność schowków w całym aucie. Jakby tego było mało w środku nie ma mowy o tandecie. Zmiana na ciemne obszycie wnętrza względem poprzednich wersji oceniam na plus. Jest bardziej praktyczne i moim zdaniem wygląda klimatycznie.
Jeep Compass II e-Hybrid – im więcej „e”, tym bezpieczniej!
Systemy z przedrostkiem „e”, pomogą nam zaoszczędzić paliwo. Miękka hybryda zaoferuje nam płynne ruszanie w cichym trybie elektrycznym (e-Launch + e-Queueing) i powolne poruszanie się (e-Creeping). Pozwala to kierowcy zmniejszyć frustrację w korku i oszczędzać paliwo. Dodatkowo silnik elektryczny odzyskuje energię także w trakcie zwalniania (e-Coasting) oraz jazdy bez przyspieszania. Możemy ją wykorzystać w razie potrzeby nagłego przyspieszenia (e-Boosting).
W trakcie jazdy, bezpieczeństwa na drodze pilnują także asystent pasa ruchu, inteligentny system rozpoznawania znaków czy system wyczuwający zmęczenie kierowcy. Na przeciw przepisom o pierwszeństwie pieszych na pasach wychodzi asystent autonomicznego hamowania z rozpoznawaniem pieszych. Choć sam miałem szczęście z niego nie skorzystać, to w przypadku nagłego pojawienia się pieszego, system pozwoli nam uniknąć niepożądanego wypadku.
Czy Jeep Compass II nie mógł być terenówką?
Kogo to obchodzi? Obecnie rynek kształtuje się zupełnie inaczej. Jeep Compass II w testowanej przeze mnie konfiguracji wyposażony był w 18 calowe felgi i miał prześwit 198 milimetrów. Głębokość brodzenia to 406mm. W porównaniu z Wranglerem to niemal dwa razy mniej. I bardzo dobrze! Koncern Stellantis zasługuje na pochwałę, w kwestii dostosowania się do rynku. Dostosował się do trendu, którym są SUV-y i stworzył go tak, by zachował rozpoznawalne atrybuty wizualne marki.
Docelowo podwyższone auta mało kto kupuje do moczenia ich po pas w błocie. Segment SUV-ów powstał dla zwiększenia poczucia bezpieczeństwa i posiadania produktu luksusowego. W prawdzie Jeep Compass II posiada wersję 4xe, która napędza tylne koła silnikami elektrycznymi, to po teście tego samochodu mam wrażenie, że napęd na wszystkie koła został wprowadzony do tego modelu z poczucia obowiązku. W kwestii marketingowej to świetny ruch. Marka pozostaje przy korzeniach i skojarzeniach. Jeśli ktoś marzył całe życie o Jeep-ie z napędem na cztery koła, może spełnić swoje pragnienie. Z drugiej strony, każdy Jeep oprócz tego, że wyróżnia się wysokością, jest też autem, które pojawia się na drodze rzadziej niż wiele pospolitych marek. Pozostaje więc idealnym wyborem dla tych, którzy na drodze chcą się wyróżniać, a niekoniecznie potrzebują zabierać ten samochód w teren. Ich aktywność ograniczy się do dostojnego poruszania się w mieście, a w razie potrzeby poradzi sobie na leśnych ścieżkach.
Skoro nie jestem terenówką, to po co istnieją SUV-y?
Żeby ich kierowcy mogli poczuć się inaczej. Na kilku płaszczyznach. Po pierwsze, rzecz w którą nie mogłem uwierzyć, rzeczywiście sprawiają wrażenie bezpieczniejszych. Wyższe pole widzenia daje większe spektrum widoczności. No może oprócz masywnych słupków A lub rzeczy poniżej linii maski, w tym jednak pomoże nam system kamer i czujników parkowania. Do tego dochodzi myśl, że w razie ewentualnego wypadku, bardziej narażone są moje nogi, niż korpus i głowa. Po drugie należy wspomnieć o elemencie wizerunkowym. Nie zapomnę wzroku pracowników uczelni, gdy wysiadłem z samochodu przed wejściem na wydział. Mnie również wydawało się to głupie, zanim przetestowałem na własnej skórze SUV-a. Faktem jest jednak, że po kilku dniach sam zacząłem czuć się inaczej. Jakby ludzie patrzyli na mnie, oceniając mnie o klasę wyżej. Wam jednak pozostawiam ocenę, czy to dobrze, czy źle.
Kto to kupi? – Jeep Compass II spełnieniem marzeń.
Skoro każde buty sportowe to Adidas-y, a każda terenówka jest Jeep-em, mam wrażenie, że Compass jest skierowany do tych klientów, którzy spełniają swoje marzenia. Pośród 4 wersji wyposażenia miękkiej hybrydy, rozpoczynając od najtańszej – Longitude, Night Eagle, Limited oraz S – Limited jest sprzedażowym bestsellerem i oferuje naprawdę dużo by zaspokoić swoje pragnienia. Wersję Limited można nabyć już od 166 000 zł. Cena najtańszego wariantu Longitude startują z pułapu 151 100 zł. Nie jest to tanie spełnianie marzeń, jednakże wyniki sprzedażowe pokazują, jak dużą popularnością cieszy się Jeep Compass II. Jak mówią specjaliści ds. handlu w salonie POL-CAR, kupujący rzadko schodzą poniżej wersji Limited, dlatego nawet jej nie zamawiają. Jeep Compass II e-Hybrid jest idealnym samochodem dla kogoś, kto chce spełnić swoje dziecięce marzenia, jednocześnie myśląc o swoim bezpieczeństwie na drodze, komforcie podróży i swoim wizerunku.
Nowy Jeep Compass II e-Hybrid – podsumowanie.
Odnoszę wrażenie, że oba artykuły, zarówno ten o KIA XCeed, jak i testowany przeze mnie Jeep Compass II, były skierowane szczególnie do mnie. Na początku swojej motoryzacyjnej przygody zaczynam od recenzji samochodów, do których nigdy nie byłem przekonany. Wręcz nie rozumiałem ich sensu i byłem do niech wrogo nastawiony. Umacniam się jednak w pewności, że motoryzacja już dawno przestała być dla wybranych, dla miłośników. Wychodzę więc z apelem do wszystkich motoryzacyjnych purystów. Pozwólcie kierowcom jeździć tym czym chcą, według ich potrzeb, a nie Waszych.
Niezależnie od konkurencji na rynku SUV-ów, nawet od gamy modeli oferowanej przez koncern Stellantis, Jeep Compass II będzie się świetnie sprzedawał. Zwłaszcza, jeśli dla niedoinformowanych przechodniów czy sąsiadów – Jeep będzie Jeepem. A to w naszej kulturze z jakiegoś powodu budzi szacunek. Jeep Compass II jest samochodem, który zdecydowanie poradził sobie z dziedzictwem marki, a jednocześnie nie przegapił trendów rynkowych. Co jeszcze bardziej mnie zaskakuje, w jakiś sposób udało mu się przekonać mnie do SUV-ów. W takim razie ciekawi mnie co będzie następne. Jak elektryk, to parsknę śmiechem.