SZYBKIE PROWADZENIE
Raków Częstochowa na prowadzenie wyszedł w 29. minucie spotkania. Bramkę strzelił będący od początku sezonu w niesamowitym gazie, lider zespołu „Medalików” – Ivi Lopez. Była to już jego trzecia bramka w eliminacjach piłkarza, który w swoim dorobku ma już również 3 asysty. Gdy otrzymał piłkę od Frana Tudora po prawej stronie boiska, zabawił się z liberyjskim obrońcą Oscarem, mijając go dryblingiem, zszedł na lewą nogę w okolice pola karnego i huknął z dystansu. Bramkarz Slavii – Ales Mandous był bez szans. Gra była jednak wyrównana, zarówno Częstochowianie, jak i Prażanie tworzyli groźne sytuacje bramkowe. Ostatecznie to jednak Raków wracał do szatni jako prowadzący.
SZYBKA PARTYJKA W PINBALLA
W drugiej połowie inicjatywę przejęli Czesi. Efektem tego była bramka Tomasa Holesa w 60. minucie spotkania, która doprowadziła do wyrównania. Trzeba przyznać, iż był to gol niezwykle pechowy dla Częstochowian. Słowacki pomocnik posłużył się techniką znaną dobrze z ekstraklasowych boisk – centrostrzałem. Holes nie trafił czysto w piłkę i ewidentnie próbował dośrodkować. Piłka jednak przelobowała bramkarza Rakowa – Kacpra Trelowskiego i wpadła do siatki.
Na odpowiedź kibice z Częstochowy czekali nieco ponad minutę. Po dalekim zagraniu Milana Rundicia piłka trafiła pod nogi Frana Tudora, a ten popisał się sprytnym strzałem zewnętrzną częścią stopy i „Medaliki” znów wyszły na prowadzenie, którego nie oddały już do końca spotkania.
Zamiast pójść za ciosem od razu pozwoliliśmy Rakowowi na odzyskanie prowadzenia. Raków był lepszy, wygrał zasłużenie. Przyznaję to z bólem serca. Raków był lepszy pod wieloma względami. U siebie musimy zagrać dużo lepiej: więcej walczyć, poprawić stałe fragmenty zwłaszcza w obronie. Była ogromna różnica w powietrzu
CZESKI FILM O SĘDZIOWANIU
Zwycięstwo Iviego Lopeza i spółki mogło być zdecydowanie wyższe, gdyby nie fakt żenująco źle wydawanych osądów przez arbitra tego spotkania – Rohita Saggiego z Norwegii. Pierwszym błędem był skandalicznie podyktowany spalony podczas kontrataku, w którym na czystą pozycję wychodził Ivi Lopez. Niezauważona pozostała również siatkarska interwencja obrońcy Eduardo Santosa we własnym polu karnym. Tak na temat sędziowania wypowiedział się na konferencji prasowej trener Marek Papszun:
Mogę być tylko dumny ze swojej drużyny, szczególnie biorąc pod uwagę skandaliczne sędziowanie: dwa rzuty karne, dwie sytuacje sam na sam wstrzymane, jeden spalony... Trzeba być chyba ślepym, żeby nie zauważyć mijanki i drugiego faulu, którego nie ma. Ivi dwukrotnie wyszedłby sam na sam. Sędzia miał takimi błędami duży wpływ na wynik. Tym większy więc szacunek, że długimi fragmentami z mocnym rywalem potrafiliśmy dominować
To nie jest przypadkowy wynik. Jesteśmy trochę niezadowoleni. Za małą zaliczkę wypracowaliśmy. Najbardziej to się obawiam sędziowania, nie przeciwnika. Brak VAR-u to coś niepojętego. Delegat przed meczem na zastrzeżenia, grożąc, że mecz się nie odbędzie, bo nie ma jakiegoś pokoju czy wejście jest o 20 cm za wąskie, a tymczasem nie ma VAR-u. To jest absurd! To się nie trzyma kupy. Dużych rzeczy trzeba przypilnować, a nie czepiać błahostek. Nie wiem, czego delegat chce się doszukać. No Maracana to na pewno nie jest
Przed rewanżowym spotkaniem emocji na pewno nie brakuje. Dla Rakowa będzie to szansa, aby pierwszy raz w historii pokazać się w fazie grupowej europejskich pucharów. Czy drużynie z Częstochowy uda się doprowadzić do awansu? O tym przekonamy się już za tydzień.