Włochy: Mahmood & Blanco – „Brividi”
Aleksandra Wesołowska: Piosenka jest zdecydowanie spokojniejsza od zeszłorocznego zwycięzcy. Przyznaję jednak, że słuchając jej po raz pierwszy poczułam ciarki. Duet bardzo wpadł mi w ucho i chętnie będę do niego wracać, ale równie chętnie zobaczę go na scenie. Ocena: 4/5
Krystian Pabianiak: Nie ma nic bardziej ekscytującego dla fana eurowizji od dobrego comebacku. Sergey Lazarev, Alexander Rybak, Måns Zelmerlöw – może i nie wszystkie ponowne występy się udają, ale pozwala to widzom na moment „powrotu” do danego artysty i zobaczenia co takiego się u nich dzieje. Myślę, że każdy z nas miał niedosyt Mahmooda po jakże rytmicznym „Soldi” z 2019 roku, które uplasowało się na 2. miejscu, pobite jedynie przez „Arcade” Duncana Laurence’a. Naturalnie więc tym razem Mahmood idzie po złoto i na razie nie wiem co może go powstrzymać. „Brividi” to niezwykle emocjonalny duet, klimatyczna piosenka o nieszczęśliwej miłości i diamentowych rowerach. Wielokrotnie przesłuchiwałem ją na godzinnym loopie i nie ominąłem zanucenia żadnego brividi – żadna tegoroczna piosenka jeszcze mnie tak nie podchwyciła; ma w sobie profesjonalizm i wrażliwość Mahmooda, ale też szorstkość i stanowczość swojej nowej addycji, BLANCO, który ani na krok nie odstaje wokalnie od znanego nam już showmana. Całokształt posiada wszystko, czego eurowizyjny fan mógłby sobie zamarzyć. Biorąc pod uwagę, że ten rok nie zapowiada się na jeden z mocniejszych, tym bardziej przewiduję dla nich wielkie rzeczy w Turynie. Ocena: 5/5
Patryk Radzimski: Soldi to jedna z moich ulubionych piosenek, które zaprezentowano na Eurowizji, dlatego powrót Mahmooda był dla mnie niezwykle ekscytujący. Miałem ogromne oczekiwania. Czy zostały one spełnione? Chyba nie do końca. Brividi to naprawdę piękna piosenka z niezwykle poruszającym tekstem. Spodziewałem się jednak jeszcze większej petardy. Mam wrażenie, że gdyby inny kraj postawił na ten utwór, nie spotkałby się on z tak ogromnym hypem. Sporym zaskoczeniem jest dla mnie fakt, że to Blanco wypadł w tej propozycji zdecydowanie lepiej. Okazało się, że jego pozostała twórczość jest świetna – dziękuję Eurowizji za kolejne odkrycie muzyczne! Myślę, że Brividi osiągnie na tegorocznym konkursie spory sukces, ale raczej nie jest to materiał na zapewnienie Włochom drugiego zwycięstwa z rzędu. Ocena: 3,5/5
Małgorzata Stasiak: Trudno oceniać piosenkę w języku, za którym się nie przepada, ale myślę, że nawet jeśli byłaby w najpiękniejszym języku na świecie, to nadal nie przypadłaby mi do gustu. Mam wrażenie, że Mahmood & Blanco śpiewają trochę nieczysto, przez co piosenka dużo traci. Ocena: 1/5
Emilia Gabler: Bardzo spodobał mi się ten duet i na pewno będę do niego wracać. Na tle zeszłorocznych zwycięzców wypada jednak zdecydowanie dużo słabiej. Nie ma w sobie elementu zaskoczenia, jest to ładna i spokojna piosenka, ale tylko tyle – podsumowując, nie na Eurowizję, ale w słuchawkach już jak najbardziej! Ocena: 3,5/5
Kamil Pacholczyk: Szczerze mówiąc spodziewałem się o wiele więcej po tej piosence. “Soldi” Mahmooda zrobiło na mnie wielkie wrażenie i myślałem, że teraz też mnie zaskoczy – tym bardziej w duecie. Jednak tak się nie stało. Piosenka jest spokojna, co jakoś nie pasuje mi do charakteru Mahmooda. Piosenka do posłuchania w deszczowy dzień, niż na Eurowizję. Ocena: 1.5/5
Litwa: Monika Lui – „Sentimentai”
Aleksandra Wesołowska: Muszę przyznać, że piosenka wpadła mi w ucho, a dodatkowo sam występ zdecydowanie stworzył wokół utworu ciekawy klimat. Na ten moment ciężko stwierdzić, czy “Sentimentai” zajdzie w konkursie daleko, czy nie. Ja jednak życzę mu powodzenia! Ocena: 4/5
Krystian Pabianiak: Bardzo zdatowana piosenka, co zdaje się być z jakiegoś powodu tegorocznym trendem – równie dobrze można by ją podpisać „Eurovision 2008” i nikt nie miałby żadnych pytań. Brzmienie, efekty specjalne (lub ich brak), a nawet strój czy fryzura wokalistki krzyczą o powrót do zeszłej dekady. Sama piosenka jest raczej nudna, i mimo że ma pewien pierwiastek chwytliwości, jest to raczej coś co widziałbym w stylizowanej restauracji „do kotleta”, nie na eurowizyjnej scenie. Ocena: 2/5
Patryk Radzimski: Litwa po raz kolejny stawia na oryginalność. Jestem pewien, że nie będzie drugiej takiej propozycji w tegorocznej stawce. Monika kreuje na scenie intrygujący klimat w stylu vintage. Jest występ jest prosty i intymny, ale jednocześnie dość efektowny. Natomiast sama piosenka zdecydowanie nie wpisuje się w narrację winner material. Jest dość monotonna i może zostać zapomniana w konfrontacji z innymi propozycjami. Jednak wydaje mi się, że finał jest w zasięgu ręki! Ocena: 3/5
Małgorzata Stasiak: Moje pierwsze skojarzenie z tą piosenką to burleska, do której mam wrażenie nawiązano także w ubiorze piosenkarki. Utwór jest pogodny i bardzo przyjemnie mi się go słuchało. Ocena: 3,5/5
Emilia Gabler: Zarówno piosenka, jak i występ bardzo mi się spodobały. Monika Liu pasuje idealnie do tego utworu i wypada w nim bardzo naturalnie. Mam wrażenie, że został do niej perfekcyjnie dopasowany i to tylko podnosi jego ocenę w moich oczach. Jest jednak trochę za spokojna i monotonna, by porwać eurowizyjną publiczność, stąd wielkiego sukcesu jej nie wróżę. Ocena: 3/5
Kamil Pacholczyk: Czekałem na takie mocne wejście w piosence i w sumie się nie doczekałem. Piosenka jest miła do odsłuchania ale nie w moim typie. Choć życzę jej powodzenia, to nie wierze w większy sukces. Ocena: ⅕
Hiszpania: Chanel – „SloMo”
Aleksandra Wesołowska: Tej piosenki być może nie słuchałabym na co dzień jadąc autobusem na uczelnię. Z drugiej strony muszę przyznać, że słuchając jej zaczęłam się kołysać w rytm muzyki. Duży plus ode mnie za wykonanie i taniec, bo wokalistce to połączenie wyszło świetnie. Podsumowując: może nie jest to do końca mój klimat, ale mam przeczucie, że na Eurowizji może się wyróżnić. Ocena: 2.5/5
Krystian Pabianiak: Pierwsza queen wchodzi na scenę, zajmując miejsce obok Eleni Fureiry, Eleny Tsagrinou czy Efendi, łącząc w sobie hiszpańskie rytmy i skomplikowane układy taneczne. Każda eurowizja potrzebuje takiego energicznego występu, i SloMo wpasowuje się w tą niszę całkiem bezkonfliktowo. Nie jest to najbardziej oryginalny ani ekscytujący występ, nie zapada również w pamięć, ale będzie przyjemnym punktem wieczoru, który rozrusza trochę publiczność. Ocena: 2,5/5
Patryk Radzimski: Wszystkie queens, które wymienił Krystian były moimi faworytkami, dlatego nie będzie zaskoczeniem fakt, że Chanel również mnie zachwyciła. SloMo w wersji studyjnej nie zrobiło na mnie dużego wrażenia, ale występ na żywo zmienił moją percepcję o 180 stopni. Jestem pełen podziwu dla Chanel, która zaprezentowała na scenie profesjonalną, skomplikowaną choreografię, brzmiąc przy tym naprawdę nieźle. Dodam jeszcze, że SloMo to jej debiut – a star is born! Hiszpania w końcu może odbić się od dna – liczę co najmniej na top 10. Ocena: 5/5
Małgorzata Stasiak: Zdecydowanie bardziej w mój gust muzyczny wpasowuje się Slow Mo w wykonaniu Tymka, ale o dziwo hiszpański utwór także polubiłam. Jest bardzo energiczny i sprawia, że mam ochotę potańczyć. Ocena: 4,5/5
Emilia Gabler: Słuchając tego czuję się trochę jak w którymś z klubów na Wrocławskiej. Totalnie nie mój klimat. Sama prezencja na scenie bardzo udana i dopasowana do utworu, za co plus ode mnie. Myślę, że SloMo ma większe szanse na podbicie Eurowizji, niż mojego serca. Ocena: ⅖
Kamil Pacholczyk: Piosenka wpisuje się w charakter Hiszpanów. Jest pazur i co najważniejsze – taneczny hiszpański rytm. Wokalista oprócz śpiewu, bardzo dużo rusza się na scenie, co jest tym bardziej trudne. Choć moje serce zostało nadal przy Barei i jej “Say Yay!”. Ocena: 2.5/5
Łotwa: Citi Zēni – „Eat Your Salad”
Aleksandra Wesołowska: Piosenka zdecydowanie oryginalna, zabawna, a melodia dość prosta, więc łatwa do zapamiętania. Niestety, ode mnie utwór dostaje duże nie. Słuchając “Eat Your Salad” na myśl przyszła mi piosenka Niemiec z zeszłego roku, która również nie była moim faworytem. Ocena: 1/5
Krystian Pabianiak: Wow. Tyle materiału do analizy, że nie wiem od czego zacząć. Może od pierwszego zdania utworu – nie kojarzę żadnego innego występu ESC, na którym podteksty seksualne już nawet nie są podtekstami, są po prostu… no właśnie, tekstem. Musiałem przesłuchać początek jakieś 5 razy, a potem zastanawiałem się czy EBU nie ma przypadkiem polisy przeciwko seksualizacji contentu. A więc poza osłupiającym początkiem piosenka niestety nie ma w sobie nic do zaoferowania. Definitywnie próbowała iść w stronę komedii i dystansu (jeden z moich ulubionych gatunków na ESC), ale nawet to trzeba zrobić umiejętnie, albo chociaż poprzeć dobrą piosenką. Przykład – „Give That Wolf a Banana”, tegoroczna piosenka Norwegii, dobrze wykorzystuje humor. Wie czym jest i co robi; próbuje być nie tylko zabawna, ale również chwytliwa. Łączy w sobie kostiumy, ciekawy układ taneczny, storytelling i koherentną strukturę utworu. Działa. W przeciwieństwie do tego. Cały utwór jest niezwykle chaotyczny i wykrzyczany, nic nie trzyma się kupy. Różne idee i części strukturalne są pchane na odbiorcę bez taktu; wygląda to bardziej jak ironiczny skecz SNL z 2019 roku pisany przez boomerskie grono wyśmiewające młodzież. I jeszcze gwóźdź do trumny – solo na saksofonie. Basically „powiedz mi, że chcesz się wybić na viralu z Mołdawii (Epic Sax Guy) nie mówiąc, że chcesz się wybić na viralu z Mołdawii”. Szczerze, bezmierna głupota tego występu i tania próba wykorzystania „działających” zwykle chwytów jest dość uwłaczająca dla inteligencji przeciętnego odbiorcy. Ocena: 0/5
Patryk Radzimski: Jest i pierwsze joke entry… Bardzo trudno jest mi ocenić tę propozycję. Sam pomysł na utwór wydaje się dość kiczowaty i boomerski. Tekst pozostawia wiele do życzenia, choć myślę, że znajdą się osoby, które rozbawi. Nadmierne nawiązania do seksu mogą budzić lekkie zażenowanie, ale powszechnie wiadomo, że taki prosty humor się sprzedaje. Eat Your Salad, mimo chwytliwości, raczej nie trafi na moją playlistę. Trudno oszacować szanse na sukces tej propozycji – może przepaść w półfinałach, może też zwojować televoting i zaskoczyć dobrym wynikiem. Utworowi jest daleko do arcydzieła, ale nie zakwalifikowałbym go, jako największą tragedię. Trochę dystansu! Ocena: 2/5
Małgorzata Stasiak: Nie byłam w stanie przesłuchać piosenki do końca. Po utworze Love Injected z 2015, który skradł moje serce czy po zeszłorocznym The Moon Is Rising, spodziewałam się po Łotwie czegoś dużo lepszego. Ocena:1/5
Emilia Gabler: Pomysł był dobry. Jest nawet całkiem śmiesznie, chociaż w niektórych momentach tekst tego utworu jest mocno… zastanawiający? Melodia refrenu jest bardzo chwytliwa i łatwo zapada w pamięć. Piosenka jest zdecydowanie oryginalna na tle innych, promuje dobre idee, ale nie włączyłabym jej z własnej woli. Do czego ta redakcja zmusza ludzi… Ocena: 1,5/5
Kamil Pacholczyk: Zdecydowanie nie jestem fanem sałaty, a tym bardziej tej piosenki. Samo wykonanie jest zrobione w śmiesznym stylu, jednak nie widzę tej piosenki, żeby odniosła sukces na Eurowizji. Mam nadzieję, że chociaż wykonawcy dobrze się bawili przy tej piosence. Ocena: 1/5
San Marino: Achille Lauro – „Stripper”
Aleksandra Wesołowska: Muszę się tutaj zgodzić z kolegami i koleżankami z redakcji: piosenka zdecydowanie przywodzi na myśl Maneskin, tylko w lżejszej wersji. Moje serce pozostaje jednak wierne oryginałowi i choć utwór San Marino wpada w ucho, nie wpasowuje się tak dobrze w mój gust muzyczny jak chociażby właśnie wyżej wspomniani zeszłoroczni zwycięzcy. Ocena: 1.5/5
Krystian Pabianiak: „Edgy teen Måneskin z Walmartu.” – I wiesz już wszystko o tej piosence. Natomiast zupełnie szczerze, utwór nie jest zły. Być może występ trochę zbyt aktorsko rozegrany (tak samo jak tegoroczna „Jezebel”) i za mało oryginalny, ale zatrzymajmy się chwilę na tym, że to propozycja od San Marino. San Marino, które zawsze serwowało nam dwudziestowieczne disco, Serhata i Valentinę, spłodziło młody rockowy zespół. Jest to bez wątpienia precedens, który należy kultywować i cenić, bo za rok kto wie, może wrócić Serhat. Ocena: ⅖
Patryk Radzimski: Achille Lauro to artysta, którego kojarzę z włoskiego festiwalu SanRemo i zawsze z zaciekawieniem przyglądam się jego ekscentrycznym występom. Powinienem się dziwić, że reprezentuje San Marino, będąc dużą gwiazdą we Włoszech, ale po zeszłorocznym angażu Flo Ridy, chyba już nic mnie nie zszokuje. Słuchając Stripper, nie da się odeprzeć pewnych skojarzeń z twórczością Måneskin, ale należy pamiętać, że taki melodyjny, edgy rock nie jest zarezerwowany tylko dla nich. Piosenka jest przyzwoita, lecz nie wywołała we mnie większego zachwytu. Gdyby nie charyzma wokalisty, prawdopodobnie nie zwróciłbym na nią uwagi. Ocena: 2/5
Małgorzata Stasiak: Występ jak i sama piosenka bardzo przypomina mi twórczość Maneskin. Nie jest to najlepsza piosenka San Marino jaką słyszałam, ale mimo to ją lubię. Ocena: 3/5
Emilia Gabler: Bardzo przypadł mi do gustu głos Achille. Piosenka też bardzo przyjemna. Myślę, że można byłoby zrobić z niej naprawdę głośny hit. Stripper trafia na listę moich faworytów! Ocena: 4/5
Kamil Pacholczyk: Jak na piosenkę z San Marino, bardzo mnie zaskoczyła. Trudno tutaj nie zgodzić się z Gosią, że charakterem piosenka przypomina Maneskin, tylko w takiej wersji lite. Zobaczymy co będzie w półfinale, ale sukcesu nie wróżę. Ocena: 2/5