„Don’t look up” – parodia wadliwego systemu czy przestroga przed nadciągającą wielkimi krokami zagładą?

„Don’t look up” to produkcja Netflixa w reżyserii Adama McKaya z końca 2021 roku. Film jest typową amerykańską komedią przesiąkniętą czarnym humorem, o niezbyt ambitnej fabule. Moim zdaniem bardziej ma bawić niż edukować, mimo że wielu widzów i recenzentów starało się dostrzec w nim głębszą wartość merytoryczną.

 

Historia przedstawiona w produkcji McKaya to zderzenie dwóch światów – naukowego i politycznego. Film ukazuje ciemną stronę polityki i odkrywa jej destrukcyjny wpływ na nasz świat. Politycy są w stanie dopuścić się największych kłamstw i oszczerstw, aby utrzymać się lub dotrzeć do władzy. Jaką cenę poniesie ludzkość za nieodpowiedzialne działania elit o egoistycznych pobudkach? Tutaj wszystko jest czarne i białe. Naukowcy są naszą jedyną nadzieją, a politycy wkrótce ściągną na nas zagładę. To ostatnia szansa, aby się otrząsnąć i zatrzymać pędzące w naszym kierunku nieszczęścia.

„Don’t look up” – o czym opowiada?

Historia przedstawiona w „Don’t look up” opowiada o dwójce naukowców, którzy odkrywają, że w stronę Ziemi zmierza ogromna asteroida. Uderzenie obiektu w naszą planetę ma wywołać prawdziwą apokalipsę i zakończyć istnienie gatunku ludzkiego. Próby ostrzeżenia ludzi przed nadciągającym niebezpieczeństwem okazują się daremne. Brakuje chętnych do zwalczenia problemu. Politycy wciąż na pierwszym miejscu stawiają swoje poparcie wśród społeczeństwa i nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Wszelkie działania w celu zlikwidowania asteroidy mają uspokoić tłum lub przynieść inne korzyści inwestorom. Niektórzy zaczynają zakładać nawet, że zagrożenie nie istnieje. Co więcej, do tego grona zaliczają się bardzo poważne osobistości.

 

Fabuła filmu ma stanowić odzwierciedlenie realnych problemów dzisiejszego świata. Twórcy chcieli otworzyć oczy społeczeństwa na hipotezy stawiane przez grono naukowe. Katastrofa klimatyczna czy Covid-19 notorycznie spotykają się z brakiem zaangażowania ze strony rządzących. Problemy są i wciąż narastają, ale walka z nimi przynosi zbyt mało osobistych korzyści, aby podjąć się jej z pełnym zaangażowaniem. Taką sytuację możemy zaobserwować w Polsce, ale i na całym świecie.

I na co komu ten dramatyzm?

„Don’t look up” nie daje jednak do myślenia. Sposób realizacji sprawia, że o problemach poruszanych w filmie najprawdopodobniej zapomnimy w przeciągu dwóch dni od obejrzenia produkcji. Film przesiąka ironią do takiego stopnia, że przeradza się w istną parodię rzeczywistości. W pewnym momencie zaczyna być bardziej przybijający i nużący, niż prawdziwy świat. Do wydarzeń rozgrywających się na ekranie podchodzimy z dużą rezerwą. Dystans ten sprawia, że ciężko faktycznie przejąć się losami bohaterów i pokusić o refleksję. Historia praktycznie wcale nie uderza w widza. Ciężko jest się w nią zaangażować, mimo że na ekranie ciągle dużo się dzieje, produkcja naprawdę potrafi znudzić.

Świetni aktorzy to nie są synonimem sukcesu

Mimo imponującej obsady, w skład której wchodzi wiele rozpoznawalnych i cenionych
w świecie kina twarzy, film został zrealizowany w sposób pozostawiający wiele do życzenia. Leonardo DiCaprio i Jennifer Lawrence w głównych rolach nie przynoszą pełni satysfakcji po obejrzanym seansie. Drugoplanowe role zagrane przez Grande czy Timothée Chalameta również nie podnoszą poprzeczki. Zasoby, jakie mieli do wykorzystania twórcy, wręcz wzmagają poczucie rozczarowania. Niestety, zamiast pochwalić aktorów biorących udział w tym przedsięwzięciu, jestem zmuszona sprowadzić ją do miana zmarnowanego potencjału.

 

W przypadku „Don’t look up”, koniec świata skutkujący również zakończeniem filmu, przynosi niemalże poczucie ulgi. Co tu więcej dodać. Film był naprawdę przygnębiający. Nie zdecydowałabym się obejrzeć go ponownie i nie rozumiem chwilowego fenomenu, jaki ogarnął świat po pojawieniu się produkcji w serwisie Netflix. Szkoda, bo poważniejsze podejście do tematu mogłoby otworzyć oczy wielu ludziom, a przy tej okazji mogłaby powstać naprawdę dobra produkcja, którą oglądałoby się z czystą przyjemnością. Być może twórcy uznali, że nie ma już dla nas nadziei i społeczeństwo idiotów nie wyciągnie wniosków podanych im pod nos na tacy, a na dobry film zwyczajnie nie zasługuje. To jedyne wytłumaczenie dla „Don’t look up”, jakie nasuwa mi się na myśl.

 

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe