Czy Estonia doczeka się kierowcy F1? Paul Aron walczy o marzenia

W historii Formuły 1 mieliśmy łącznie 777 kierowców, którzy wystartowali w co najmniej jednym wyścigu. Reprezentowali oni aż 41 krajów. Od kilku lat do dołączenia do elitarnej mapy puka Estonia. Kraj ze stolicą w Tallinie miał wiele talentów, ale żadnemu z nich nie udało się wystartować w ani jednym Grand Prix. Niemniej powoli wyrasta ktoś, kto może w końcu dać Estończykom wiele radości. Mowa tu o Paulu Aronie, który kilka dni temu został ogłoszony jako kierowca rezerwowy Alpine.

Ponad dwie dekady walki

Paul Aron nie jest pierwszym Estończykiem, który zasiadł za sterami bolidu F1. W 2003 roku w testach z ekipą Williams wziął udział Marko Asmer. Syn znanego w całym kraju Tovio dość późno rozpoczął swoją karierę na międzynarodowym poziomie, ponieważ jego ojciec długo był temu przeciwny. Młody Asmer bardzo dobrze spisywał się w kartingu, ale po przejściu do single-seaterów nie było już tak kolorowo.

Niemniej po jego sukcesie na torze Brands Hatch, gdzie w festiwalu Formuły Ford zajął 3. miejsce, zainteresował się nim sam Frank Williams. W ten oto sposób Asmer po raz pierwszy zasiadł za sterami bolidu F1. Wielkiego wrażenia jednak nie zrobił. W latach 2004-2007 rywalizował w różnych narodowych seriach F3. W sezonie 2007 dopiął swego i został mistrzem brytyjskiej edycji mistrzostw, lecz tak naprawdę był to „łabędzi śpiew”.

Estończyk w 2008 roku był co prawda kierowcą testowym BMW Sauber, ale jednocześnie katastrofalnie spisywał się w zmaganiach GP2. W siedmiu rundach, w których wystąpił, ani razu nie zbliżył się do punktów. Kilka miesięcy później jego ojciec poinformował, że Marko Asmer zakończył karierę kierowcy wyścigowego. Później kierowca z Tallinna powrócił do rywalizacji, lecz skupił się na innych seriach, a nie na drodze do F1.

Stracony talent

W 2011 roku prawdziwą furorę robił 18-letni Kevin Korjus. Rodak Asmera w przeciwieństwie do starszego kolegi od razu pokazywał pełnię swojego talentu w seriach juniorskich. W Formule Renault 3.5, która była trampoliną do F1, jako jeden z najmłodszych kierowców w całej stawce wygrał 3 wyścigi i uplasował się w tabeli na 6. pozycji.

Dzięki temu Korjus znalazł się na świeczniku i pojechał w posezonowych testach w Abu Zabi w barwach ekipy Lotus Renault. W kolejnym sezonie pełnił w tym zespole funkcję kierowcy testowego, a także na krótko został awansowany do roli trzeciego zawodnika, gdy FIA zawiesiła Romaina Grosjeana. Niestety dla niego sezon w Formule Renault 3.5 nie był już tak udany, bo zakończył zmagania na 10. pozycji. Jego kariera nie była jednak stracona, ponieważ przeszedł do GP3. W obecnej F3 zaprezentował się solidnie i mając na koncie 3 podia, został sklasyfikowany na 7. miejscu w mistrzostwach.

I wtedy stało się coś, czego spodziewał się mało kto. Korjus kompletnie zmienił kierunek kariery i przeszedł do wyścigów długodystansowych. Obecnie jest menadżerem kierowców, a także współpracuje z zespołem MP Motorsport w F4, gdzie jeździł Maciej Gładysz.

Kariera zahamowana przez głupotę

Jednak najbliżej osiągnięcia celu był Juri Vips. Estończyk w 2017 roku został mistrzem ADAC F4, a przez 2 kolejne sezony startował w F3. Przed sezonem 2019 został zaprezentowany jako junior Red Bulla. Vips radził sobie kapitalnie, ponieważ jeżdżąc w barwach ekipy Hitech, był w stanie rzucić wyzwanie zawodnikom Premy. Premierową edycję zreformowanej FIA F3 zakończył tuż za podium.

W kolejnym roku miał występować w japońskiej Super Formule, lecz z powodu pandemii kibice nie ujrzeli go w drugiej najszybszej serii wyścigowej świata. Niemniej nie był to do końca rok stracony, ponieważ zdołał wystartować w kilku wyścigach F2, gdzie zastąpił kontuzjowanego Seana Gelaela. W Mugello zdołał nawet stanąć na podium w sprincie. W międzyczasie jego menadżerem został… Marko Asmer.

Kolejne 2 lata Vips spędził już na stałe w F2. W barwach ekipy Hitech często zmagał się z problemami technicznymi, a także brakiem wsparcia ze strony mechaników, którzy regularnie wykonywali słabe pit-stopy. Sezon 2021 zakończył na 6. pozycji w tabeli, a jego najlepszym weekendem był ten w Baku, gdzie 2-krotnie przekraczał linię mety jako 1.

Rok 2022 miał być tym, który wytransferuje go do F1, jednak Vips regularnie zawodził. Przez swoje własne niewymuszone błędy często odpadał z rywalizacji. Niemniej Red Bull nadal na niego stawiał, a sam zainteresowany pojechał nawet w pierwszym treningu przed GP Hiszpanii.

Wszystko zmieniło się przez pewną transmisję na żywo. Juri Vips w czasie streamu z Liam Lawsonem użył pewnego, niecenzuralnego słowa na literę „n”. Nie minęło kilka godzin, a Estończyk z hukiem został wyrzucony z akademii Red Bulla. Sezon w F2 jednak dokończył, ponieważ Asmer znalazł nowych sponsorów. Od tamtej pory kariery Vipsa znalazła się na zakręcie i poza sporadycznymi występami w IndyCar na próżno można szukać go na listach startowych.

Bracia Aron w czubie stawki

Pomiędzy Korjusem a Vipsem nie było aż tak dużej przerwy, ponieważ w seriach juniorskich świetnie spisywał się Ralf Aron. Starszy z braci w 2015 roku został mistrzem włoskiej F4, a w sezonie 2018 zajął 3. miejsce w zmaganiach europejskiej F3. Estończyk przeszedł jednak do wyścigów GT, a ponadto pomagał w Premie w okresie, gdy jeździł tam Paul.

Młodszy z braci w przeciwieństwie do Ralfa nie zdołał wygrać żadnej serii juniorskiej. Były junior Mercedesa kończył bowiem zmagania w F4, FRECA, F3 i F2 na… 3. pozycji. Zwłaszcza po sezonie 2021 było widać spory progres, ponieważ zaczął masowo wygrywać wyścigi.

W FIA F3 z kolei do końca bił się o wicemistrzostwo, lecz jego szarżę powstrzymał świetnie dysponowany Zak O’Sullivan. W F2 Paul przez spory czas prowadził w klasyfikacji kierowców, ale awarie i wypadki zepchnęły go w tabeli na najniższy stopień podium.

Czy Estonia będzie miała z niego pociechę?

Paul Aron przed kilkoma tygodniami ogłosił, że nie będzie startował w kolejnym sezonie F2. Powodem takiej decyzji miała być sytuacja finansowa, która pogorszyła się po sezonie 2023, gdy pomimo sukcesów Mercedes zakończył z nim współpracę.

Jednak w jego przypadku sprawdziło się jak nigdy powiedzenie „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Przez roszady pomiędzy Hitechiem a Alpine, szefem francuskiej stajni wyścigowej został Oliver Oakes, który przez wiele lat był związany z brytyjskim zespołem. Widząc talent i naturalną prędkość Estończyka, były kierowca wyścigowy dał mu rolę kierowcy rezerwowego. W efekcie Paul Aron stał się 4. zawodnikiem ze swojego kraju, który poprowadził bolid F1.

Wydaje się, że Aron ma ogromną szansę na to, aby „pomścić” Vipsa. W Alpine pracują jego ludzie, a ponadto Francuzi słyną ze zmian. Estończyk powinien być w optymalnej pozycji do tego, aby móc spełnić ogromne marzenie o dołączeniu do stawki królowej sportów motorowych.

Czytaj też: https://flesz.amu.edu.pl/aktualnosci/propaganda-po-brazylijsku-recenzja-serialu-senna/

Obserwuj nas na YT! https://www.youtube.com/channel/UCmCT3CBMFfcRjxv5rQAtQRw

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe