Zimowe Igrzyska Olimpijskie niosą za sobą wiele emocji i nadziei związanych z walką o medale i zdobycie wiecznej chwały. Za tym turniejem często kryje się jednak znacznie więcej. Igrzyska są doskonałą okazją do powstania nietuzinkowych historii. Niewątpliwie, jedną z nich jest ta napisana przez bobsleistów, którzy na igrzyska przyjechali z… Jamajki.
AMERYKAŃSKI AMBASADOR
Pomysł na utworzenie jamajskiej drużyny bobslejowej narodził się w głowie Amerykanina George’a Fitcha, a dokładniej podczas dyskusji odbywającej się na ślubie jego przyjaciela. Mieszkał w Jamajce w latach 1985-86, gdyż został tam wysłany w celu zorganizowania programów handlowo-inwestycyjnych dla ówczesnego Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana. Następnie został przydzielony do ambasady w Paryżu, jednak przyjechał ponownie właśnie z okazji ślubu. W wyniku rozmowy Fitch stanął przed wyzwaniem, aby w ciągu sześciu miesięcy doprowadzić Jamajkę na Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Nie chciał, aby próba skończyła się kompromitacją. Po przejrzeniu listy wszystkich zimowych sportów, wybrał bobsleje. W jego mniemaniu pasowały one do jamajskich cech atletycznych, którymi były przede wszystkim szybkość oraz siła. „Macie świetnych atletów, a świetny atleta powinien poradzić sobie w każdym sporcie” – miał powiedzieć podczas rozmowy. Koncepcja spodobała się ludziom działającym w Amerykańskiej Federacji Bobslejowej. Tak zaczęła tworzyć się historia.
PIERWSZY KONTAKT
Fitch zwrócił się do najlepszych jamajskich lekkoatletów, którzy trenowali na letnie igrzyska w Seulu, lecz został przez nich spławiony. Następnie odwiedzał kolejne kluby sportowe w Kingston, jednak jego próby nadal spełzały na niczym. Ważną rolę w montowaniu drużyny odegrał Ken Barnes, który sprowadził do drużyny zawodników pracujących w Siłach Obronnych Jamajki. Barnes poprosił Majora George’a Henrego o możliwość sprowadzenia kilku osób. „Hej George, kto jest naszym aktualnym mistrzem sprintu?” – zapytał, dzięki czemu do drużyny trafili Michael White oraz Devon Harris. „Marzyłem o udziale w Igrzyskach, o wyjeździe do Seulu w ’88 – myślałem, że zostanę następnym Sebastianem Coe, wiesz?” – śmiał się Devon Harris po tym jak został przyjęty do drużyny. Do prowadzenia sanek potrzebna jest dobra koordynacja wzrokowo-ruchowa. „Jak pilot helikoptera?” – zapytał Barnes. Nie trzeba było długo czekać, a do drużyny trafił owy pilot – Dudley Stokes. „Pierwszy raz usłyszałem o bobslejach jako o sporcie w Jamajce w 1987 roku. Po raz pierwszy bobslej zobaczyłem w połowie września, a już w październiku chodziłem po lodzie na lodowisku w Lake Placid. Wkrótce wsiadłem do bobsleja, a w lutym byliśmy już na igrzyskach olimpijskich” – wspomina Jamajczyk.
„BANDA KLAUNÓW”
Drużyna pojechała do Austrii, aby wziąć udział w zawodach Pucharu Świata i spełnić wymogi Międzynarodowej Federacji Bobslejowej i Skeletonu (FIBT). Mimo spełnienia warunków kwalifikacyjnych na igrzyska, MKOL był przeciwny zarejestrowaniu drużyny i dopuszczeniu jej do udziału w zawodach. Sytuację opanował Książe Albert z Monako – „Słuchajcie, ci goście się zakwalifikowali, spełnili wszystkie warunki, nie możecie im odmówić tylko dlatego, że uważacie ich za bandę klaunów” – interweniował co ostatecznie poskutkowało możliwością wzięcia udziału w rywalizacji.
„NIE CHCEMY BYĆ TURYSTAMI”
Początkowo drużyna miała wziąć udział jedynie w zawodach „dwójek”. W wyścigu olimpijskim Dudleyowi Stokesowi oraz Michaelowi White’owi udało się wyprzedzić aż dziesięć drużyn, co biorąc pod uwagę okoliczności było dużym osiągnięciem. Entuzjazm po osiągnięciu dobrego rezultatu sprawił, że chcieli więcej. „Nie chcemy być turystami, chcemy spróbować wyścigu czwórek!” – powiedzieli Fitchowi. Pomysł był ambitny, jednak zdaniem George’a absolutnie niemożliwy do zrealizowania. Zauważył trzy problemy – „Nigdy nie jeździliśmy „czwórką”, nie mamy pieniędzy, a przecież nikt nie pożyczy nam bobsleja i mamy tylko trzech zawodników”. Nikt jednak nie miał zamiaru się poddać.
Fitch rozpoczął sprzedaż koszulek z jamajską drużyną bobslejową. Udało się zebrać 24 tysiące dolarów, co pozwoliło na zakup czteroosobowych sań od drużyny z Kanady. Czwartym zawodnikiem został Chris Stokes – brat Dudley’a, który trenował na Uniwersytecie Idaho, gdzie posiadał stypendium sportowe. Wyścig olimpijski był ich pierwszym razem, kiedy ścigali się w „czwórce”. Jamajczycy robili w Calgary furorę. Na trybunach pojawił się rekordowy tłum kibiców – 40 tysięcy osób, choć spodziewano się raptem 5 tysięcy. Niestety, jak można się spodziewać, w pierwszych dwóch biegach Jamajczykom nie poszło najlepiej, a w trzecim wywrócili się i nie ukończyli wyścigu.
„Pamiętam, że myślałem tylko „wow, jakie to żenujące.” Jechaliśmy po torze na Igrzyskach Olimpijskich, na oczach całego świata i zawiedliśmy, rozbiliśmy się na oczach całego świata. Dla mnie to było żenujące. Wszyscy tak się czuliśmy; że zawiedliśmy nasz kraj. To była najtrudniejsza część tej kraksy.” – wspomina Devon Harris.
Pomimo nieudanego występu drużyna otrzymała od Jamajczyków mnóstwo wsparcia. Stali się bohaterami, a rząd wydał nawet znaczki pocztowe z ich podobiznami. „Nie wiem, jak to zrobili, ale ktoś wymyślił, że wygenerowaliśmy darmową reklamę o wartości 8 milionów dolarów” – wspomina Fitch.