“Andy Warhol. Amerykański Sen”. Recenzja filmu

“Pomiędzy puszką zupy, a Marylin Monroe”

Takiego zdania użyłabym, aby najtrafniej określić życie Andy’ego Warhola przedstawione w filmie “Andy Warhol. Amerykański Sen”. Jak artysta grający na nosie klasycznemu pojęciu sztuki, znalazł się na samym szczycie najbardziej pożądanych ludzi w Nowym Yorku? 

Dokument zaczyna się podróżą do niewielkiej wsi Mikova na Słowacji. To stamtąd pochodzi rodzina Andy’ego, będąca częścią społeczności grekokatolickich Łemków. Bieda w Europie skłania ich do emigracji w kierunku Stanów Zjednoczonych, gdzie w 1928 roku urodził się Andrew “Andy” Warhol.

Rodzice dzięki swojej ciężkiej pracy i poświęceniu, umożliwiają najmłodszemu synowi artystyczny rozwój. Mama przynosi mu komiksy i pozwala rysować odwiedzających dom sąsiadów, ojciec natomiast odkłada w banku fundusze na studia. Przed oczami widza kreuje się postać “wybrańca”, jedynego chłopca z imigranckiej rodziny, któremu przyjdzie osiągnąć sukces. Andy bardzo docenia rolę, w której obsadzili go rodzice, nawet w kulminacyjnym momencie kariery nie zapomina o swoich korzeniach i wierze. Do końca życia matki wspiera ją finansowo i broni przed wścibskimi mediami.

W tej najbardziej intymnej części filmu twórcy oferują nam wiele wywiadów, archiwalnych zdjęć, nagrań, a nawet oprowadzenie po dwóch domach Andy’ego.

Minusy

Do czysto artystycznej części życia Warhola, jak twierdzą bohaterowie dokumentu, rodzina nie miała wstępu. Być może dlatego w tej części opowieści znajduje się wiele luk. Choć przytaczane są historie z jego “srebrnego studia” i licznych znajomości z celebrytami, brakuje w nich wątków związanych z seksualnością artysty, kluczową dla jego procesu tworzenia i wkładu w amerykańską kulturę. Jedną ze znanych postaci, z którą Andy’ego łączyło więcej niż współpraca, był np. jego asystent John Giorno. Nagranie na którym śpi nago, stało się jednym z wielu awangardowych filmów Warhola, w których wykorzystywał wątki homoerotyczne. 

Dużym minusem dokumentu jest również muzyka, która nie pasuje do przedstawianej fabuły. Przytaczane historie z lat 60.,70. i 80. aż proszą się o utwory, do których ówcześnie bawiła się artystyczna elita Nowego Yorku. Sytuację nieco ratują liczne cytaty artysty, czytane przez lektora pomiędzy zdjęciami.

Podsumowanie

Czy warto zatem poświęcać prawie 2 godziny na obejrzenie filmu “Andy Warhol. Amerykański Sen”? Moim zdaniem nie. Rozbudowana opowieść o dzieciństwie i wczesnej młodości Andy’ego zajmuje lwią część produkcji, choć można było przekazać ją w przyjaźniejszej i krótszej formie. Z kolei najważniejszy dla mnie wątek życia w Nowym Yorku i wielkiego oddziaływania osobowości Warhola na ówczesne Stany Zjednoczone, a następnie świat, został zaniedbany. Znajdziemy go w ciekawszym formacie w innych filmach o tej tematyce. 

Czytaj też: https://flesz.amu.edu.pl/aktualnosci/zapasnik-opus-magnum-wrestlingowego-filmu-recenzja/

Obserwuj nas na YT! https://www.youtube.com/@makingofFlesz

 

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe