Przed meczem
Obie ekipy do sobotniego spotkania przystępowały jako niepokonane w fazie grupowej. Drużyna z Niderlandów wygrała grupę A, jednak kibice mieli sporo zastrzeżeń do stylu, w jakim podopieczni Louisa van Gaala przebrnęli przez ten etap rozgrywek. Holendrzy nie przekonywali w żadnym z trzech meczów – z Senegalem strzelili dwa gole dopiero w końcówce, z Ekwadorem stracili punkty zaledwie remisując, a gospodarzom turnieju, reprezentacji Kataru, zdobyli tylko dwie bramki i nie wyglądali jak zespół, który zapowiadał walkę o mistrzostwo świata. Amerykanie z kolei zajęli drugie miejsce w grupie B, plasując się za Anglikami. Pokonali oni Iran 1:0 i dwukrotnie zremisowali – 0:0 z Anglią i 1:1 z Walią.
Przed meczem, trener Louis van Gaal informował, że w jego zespole panuje grypa, a piłkarze dostali dzień wolny. Mimo tego skład pozostał niezmieniony w porównaniu z ostatnim meczem przeciwko Katarowi. Po drugiej stronie z kolei, Gregg Berhalter musiał radzić sobie bez kontuzjowanego Josha Sargenta, którego zastąpił Jesus Ferreira. Do składu wskoczył również Walker Zimmerman.
Szybki początek
Mecz rozkręcił się bardzo szybko i już w 3. minucie Christian Pulisic mógł wyprowadzić Amerykanów na prowadzenie. Jego strzał świetnie obronił jednak Andries Noppert. Wydawało się, że zawodnicy z USA będą w stanie wykorzystać problemy reprezentacji Holandii i pokusić się o niespodziankę, jednak bardzo szybko zostali sprowadzeni na ziemię, gdy po cudownej akcji swojego pierwszego gola na tym turnieju zdobył Memphis Depay. Piłkarz FC Barcelony został tym samym drugim strzelcem w historii swojego kraju (43 bramki, prowadzący Robin van Persie – 50).
Amerykanie próbowali atakować, ale to ich przeciwnicy raz po raz oddawali groźne uderzenia. W 18. minucie próbował Daley Blind, a chwilę później Depay. Po żwawym początku tempo meczu nieco opadło i gdy wydawało się, że wynik meczu do przerwy nie ulegnie zmianie, gola na 2:0 strzelił Blind, wykorzystując kolejne płaskie dośrodkowanie Denzela Dumfriesa, który zanotował jednocześnie swoją drugą asystę tego popołudnia. Zawodnicy zza oceanu mogli sobie pluć w brodę, bo chwilę wcześniej kapitalną bombą z dystansu popisał się Timothy Weah, jednak kolejny raz holenderski golkiper był na posterunku.
Holandia wahadłami stoi
Po zmianie stron piłkarze z USA zaczęli odważniej atakować, na skutek czego w 49. minucie Cody Gakpo musiał wybijać piłkę z linii bramkowej. Strzelać próbowali również Pulisic i McKennie, ale bez efektów. Wydawało się, że ekipa z Niderlandów bez problemu dowiezie zwycięstwo, jednak do głosu doszedł wprowadzony na boisko po przerwie Haji Wright, lobując w sobie tylko znany sposób Andriesa Nopperta i zdobywając swoją drugą bramkę w narodowych barwach.
Amerykanie mieli jeszcze czas, aby wyrównać i doprowadzić do dogrywki, ale do tego potrzeba działającej chociaż w minimalnym stopniu obrony, czego jankesom zdecydowanie brakowało. Tak jak przy dwóch poprzednich straconych golach, zawodnicy Gregga Berhaltera nie poradzili sobie w kryciu. Tym razem wykorzystał to niepilnowany Dumfries po tym, jak asystą odwdzięczył mu się Blind.
Na co stać drużynę Oranje?
Holenderska drużyna nareszcie zostawia po sobie pozytywne wrażenie i pokazuje, że może się liczyć w walce o medale. Teraz czeka ich starcie ze zwycięzcą z Argentyną, która ograła Australię 2:1. Ich przeciwnicy wracają do domu, ale wykonali oni plan minimum, jakim było wyjście z grupy i nie mają większych powodów do narzekań
MIKOŁAJ SZUBERT