Pretekst do czego?
Nie jest tajemnicą, że za zawodami sportowymi stoi o wiele więcej niż chęć rywalizacji. Coraz częściej zawód „sportowiec” wiąże się z ogromnymi pieniędzmi, międzynarodową karierą i … polityką.
Książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka jest niezwykłym reportażem, który pozwala czytelnikowi nie tylko na podróż po państwach Europy i jej sąsiadów, ale przede wszystkim osadza piłkarskie zmagania w kontekście polityczno-kulturowym.
Mecz to pretekst jest doskonałą pozycją zarówno dla wytrwałych kibiców sportowych, jak i zupełnych laików, którzy dopiero na kartach reportażu dowiadują się o istnieniu m.in. Athletiku Bilbao, czyli klubu piłkarskiego z Kraju Basków, bardzo mocno związanego i osadzonego w historii i kulturze baskijskiej.
Gdzie rozegra się pierwszy mecz?
Podróż po sześciu niezwykłych miejscach na Ziemi zaczyna się od Izraela i Palestyny. Temat konfliktu jest raczej szeroko znany, ale kontekst futbolowy sprawia, że wszystko nabiera bardziej ludzkich, codziennych barw. Czytając o bawiących się wspólnie dzieciach pochodzących z Palestyny i Izraela, trenerach starających się budować dobrą atmosferę, pełną rywalizacji, ale też uczciwej gry, czytelnik ma wrażenie, że taka historia mogła przydarzyć się każdemu z nas. W każdym miejscu świata. Poznaje historie jednostek, ale też całego klubu. Nabiera przekonania, że wielka polityka potrafi czasem wejść do życia przeciętnego mieszkańca.
Kolejnym przystankiem jest Bośnia i Hercegowina. Doświadczona przez wojnę, walcząca o lepszą przyszłość dla następnego pokolenia. Bośnia i Hercegowina, podobnie jak Izrael i Palestyna, toczyła nierówną walkę z ludzkimi uprzedzeniami. Różnice, które kiedyś były pięknym dowodem na otwartość społeczeństwa, tolerancję i zrozumienie, w końcu stały się powodem do mordowania. Sport pozwalał i nadal pozwala na rozładowanie emocji, a dla niektórych jest wręcz polityczno-historycznym ringiem.
Trzecie z kolei miejsce to Kraj Basków. Mała część Hiszpanii, którą zamieszkuje najwięcej na świecie ludzi z grupą krwi Rh-. Swoich korzeni Baskowie doszukują się w Azji. Mówią charakterystycznym językiem, zdecydowanie niepodobnym do hiszpańskiego. Athletic Bilbao, który jest ewenementem na skalę światową, to drużyna, która opiera się wyłącznie na piłkarzach mających baskijskie korzenie – jeżeli nie posiadasz takich powiązań, to nigdy nie zostaniesz zawodnikiem tego klubu. Mimo tak ograniczonego źródła pozyskiwania nowych zawodników, Athletic potrafi odnosić całkiem spore sukcesy, wszystko dzięki świetnie funkcjonującej akademii piłkarskiej, która nie tylko szkoli przyszłych piłkarzy Rojiblancos, ale i odpowiada za kultywowanie i krzewienie tradycji i historii Basków.
Z ciepłego Kraju Basków autorzy zabierają nas na północ. Do Irlandii Północnej. Do kraju, gdzie wysokie mury oddzielają sąsiadów. Gdzie kibicowanie nieodpowiedniej drużynie może być wyrokiem śmierci. IRA pozostawiła tam swój ślad. Piętno, które zabrało tysiącom ludzi poczucie bezpieczeństwa i nie pozwala na swobodne życie we własnej ojczyźnie. Mury podzieliły Belfast, ale to idee podzieliły ludzi.
Dalej wędrówka prowadzi na Bałkany – do Kosova. Państwo młode, które nieustannie musi walczyć o swoją pozycje i uznanie. Czy reprezentacja takiego państwa ma znacznie w międzynarodowych zawodach? A może chodzi o coś zupełnie innego? Komu kibicują Kosowczycy? I dlaczego piłka może odmienić losy państwa?
Ostatnim przystankiem jest Mołdawia i Naddniestrze. Zdecydowanie różniące się od reszty organizmy. Jak w ich przypadku piłka nożna kształtuje opinię publiczną? Czy ktoś w ogóle interesuje się sportem, kiedy codziennie musi martwić się o pracę, edukację i bezpieczeństwo dla własnej rodziny?
Czy warto?
Bez wątpliwości po przeczytaniu tej pozycji czytelnik nie będzie miał problemu z odpowiedzeniem na pytanie, czy mecz to pretekst, ale raczej na zastanowienie się jakim pretekstem jest ten konkretny.
Autorzy zabierają czytelnika w wiele niesamowitych miejsc. Takich, które są pomnikami brutalnych aktów przemocy, ale też i tych, które napawają nadzieją na nowe, lepsze czasy. Czasy, w których przyjęcie do drużyny Araba czy obcokrajowca nie jest wyjątkiem. Sport od zawsze potrafił łączyć i dzielić. Zwycięzcy poza splendorem uzyskiwali głos. Teraz coraz częściej nie boją się go używać, żeby mówić o sprawach ważnych dla nich i dla całej międzynarodowej społeczności.
Czy mimo wojen i nieporozumień będziemy umieli dalej zdrowo ze sobą rywalizować? Czy pozwolimy sobie na komfort życia w otwartych na zmiany społeczeństwach? A może dalej będziemy skazywali siebie na przemykanie po ciemnych ulicach, cicho modląc się, żeby nie trafić na swojego przeciwnika. Przyszłość będzie zależała od polityków, piłkarzy i przede wszystkim nas. Wybierajmy mądrze.
Zdjęcia: Pixabay, Labotiga.pl