„Ojciec” – prosta, lecz zawiła historia – recenzja filmu

Jak opowiedzieć o niepamięci tak, aby widzowie zapamiętali na długo? Wydaje się, że na to pytanie znalazł odpowiedź Florian Zeller – reżyser Ojca. Nic więc dziwnego, że twórca nie chciał zamykać swojego dzieła wyłącznie za drzwiami teatru.

Prosta a zawiła historia

Oscarowy Ojciec to historia na pozór prosta. Główny bohater – Anthony (Anthony Hopkins) to książkowy przykład osoby chorej na demencję. Alzheimer nie pozwala mu normalnie funkcjonować. Mężczyzna nie rozpoznaje twarzy najbliższych, ma wahania nastrojów i dziwne przyzwyczajenia. Jego chorobę przeżywa także córka. Anne (Olivia Colman) cierpliwie szuka kolejnych opiekunek dla swojego ojca. 

Po kilku minutach film przestaje być jasną historią, a widz może czuć się zagubiony. Wydarzenia co chwilę się powtarzają, ale na ekranie mamy innych aktorów np. Olivię Colman zastępuje Olivia Williams.

Podobną konsternację wywołują przestrzenie. Choć układ pomieszczeń pozostaje ten sam, to jednak wystrój – kolory ścian, dodatki – zmieniają się. Cały dom wydaje się jednym wielkim labiryntem. Dzięki takiemu zabiegowi nie tylko główny bohater ma problem, aby odróżnić, co jest prawdą, a co nią nie jest, ale także i widz.

Zasłużony Oscar?

Choć Ojciec bazuje na prostych środkach – zaledwie kilku aktorach i niewielkiej przestrzeni, to potrafi zachwycić. Przede wszystkim za sprawą aktorów. W kilku recenzjach padały już słowa, że być może jest to jedna z najlepszych ról Anthonego Hopkinsa. Nic więc dziwnego, że tegoroczny Oscar trafił właśnie do niego. Aktor samym wzrokiem potrafi zagrać tak, że czujemy jego cierpienie. Jest do bólu wiarygodny. Razem z nim śmiejemy się i płaczemy. Podobnie Olivia Colman.

„Ojciec” to emocje

Film, choć krótki, to potrafi w pewnym momencie znudzić. Jednak nie na długo. Kiedy myślimy, że już nic nas nie zaskoczy, to prawdopodobnie się mylimy. Co chwilę pojawiają się kolejne, nowe fakty. Ojciec to przede wszystkim emocje. 97 minut łez, śmiechu, niepokoju i konsternacji. 

Dramat Zellera to nie tylko świetny film pod względem reżyserskim, operatorskim i aktorskim, ale i solidna dawka wiedzy na temat demencji. Mało jest w kinematografii filmów, które poruszają ten trudny temat. Mało jest w kinematografii filmów, które w kilkadziesiąt minut potrafią wywołać u widza tyle skrajnych emocji. 

fot. East News, materiały prasowe, archiwum własne

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe