Ratownik – wakacyjny superbohater

„Ratownik, to osoba, która ma więcej wyobraźni. Myśli o bezpieczeństwie i dostrzega niebezpieczeństwo.” Rozmowa ze Stanisławem Szpuleckim, ratownikiem wodnym.

W ostatnich dniach internet obiegło zdjęcie przepełnionej plaży we Władysławowie. Choć koronawirus nie odpuszcza, nad jeziorem, w morzach i basenach nie brak amatorów sportów wodnych. Jak co roku, nie brak również wypadków w wodzie. Według policyjnych statystyk od czerwca do 5 sierpnia utonęło 161 osób. O pracy ratownika wodnego opowiadał Stanisław Szpulecki.

Ratownik - człowiek do zadań specjalnych

Julia Kalka: Jak długo jesteś ratownikiem?

Stanisław Szpulecki: Teraz będzie trzeci sezon. Ja, jako student, właściwie, jako uczeń, pracuje sezonowo.

JK: Co trzeba zrobić, aby znaleźć się w miejscu, w który jesteś Ty? W wojsku, policji, straży mamy do czynienia z hierarchią, czy podobnie jest w pracy ratownika?

SS: Jeśli jesteś ratownikiem, który pracuje zarobkowo to wszyscy są na tym samym poziomie. Nie ma tam tytułów, jak porucznik, generał. Są różne stopnie ratownika. Jest młodszy ratownik, czyli ma się przeszkolenie, jak można udzielić pomocy na akwenach wodnych, czy na basenie, ale nie można w tym pracować. Później, kiedy ma się 18 lat jest stopień ratownika MSW. Dodatkowo trzeba mieć uprawnienie KPP, czyli kurs pierwszej pomocy. Aktualny, co jest dość istotne. Kurs ratownika MSW robi się raz, kurs KPP należy odnawiać. Przydatne jest, jeśli ma się patent na żaglówkę lub na prowadzenie motorówki.

JK: Czy są jakieś przepisy, które regulują, ilu ratowników powinno znaleźć się na plaży, w basenie?

SS: Tak, są takie zasady. Jeśli mamy standardowy basen 25 metrowy to musi być minimum dwóch ratowników. Może nie ma na co dzień tyle pracy, żeby dwóch ratowników naprawdę musiało siedzieć. Nie mamy określonych przerw, więc w trakcie pracy trzeba coś zjeść, dlatego jest ta druga osoba, żeby jedna mogła na spokojnie, na chwilę wyjść z basenu. Zawsze jest nadzór jednej osoby. 

JK: Czy jest taka, akcja ratunkowa, która utknęła ci w pamięci?

SS: Na szczęście nie miałem takiej sytuacji, kiedy musiałem wyciągać kogoś z wody, kogoś kto się topił. Znam opowieści od moich starszych kolegów po fachu. Z tego co wiem, z ich doświadczenia to nie jest naprawdę nic przyjemnego, że uratuje się komuś życie. Uratowanie życia oczywiście nie jest złe, ale to, że trzeba to zrobić nie jest niczym przyjemnym dla ratownika.

JK: Jakie są najczęstsze błędy popełniane przez ludzi w wodzie?

SS: Myślę, że nie będę oryginalny, czyli to co się mówi zawsze w telewizji. Są ludzie, którzy wchodzą do wody pod wpływem alkoholu. Do wody trzeba wejść bezpiecznie. Wejdzie się do wody, jest super, fajnie, bo się schłodziło i nagle organizm dostaje tyle zimna, że nie wie, jak się zachować. Można stracić przytomność. Mój kolega wszedł do wody, przeliczył się. Wychodząc, jego organizm się wyłączył. Usiadł na plaży i zemdlał.

Jak zachowywać się nad wodą?

JK: Na filmach, kiedy ktoś tonie, widzimy, jak do samego wejścia pod wodę krzyczy „ratunku!” i macha energicznie rękami. Tymczasem czytałam, że toniemy w ciszy.

SS: Z reguły jest tak, że osoba może kilka razy krzyknąć. Osoba, która krzyczy łyka wodę, wtedy dochodzi do zachłyśnięcia. Bardzo trudno dostrzec osobę, która się topi.

JK: Ile mamy wtedy czasu, żeby pomóc i najważniejsze – jak pomóc?

SS: Tu nie ma reguły. Trzeba pomóc jak najszybciej takiej osobie. Już kilka zachłyśnięć wodą sprawia, że osoba przestaje oddychać. To już może wywołać jakieś zmiany. Mózg przestaje być dotleniony. Jeśli nie czujemy się na silach, nie umiemy pływać, pływamy słabo i o tym wiemy – to wiem, że to źle zabrzmi – ale nie pomagajmy takiej osobie. Osoba, która tonie zacznie wchodzić na osobę, która chce udzielić pomocy. Utopi najpierw osobę, która chciała pomóc, a później siebie. Jeśli chcemy się podjąć takiej akcji, czujemy się na siłach, to postarajmy się wziąć cokolwiek ze sobą. Chociażby jakiś patyk czy koszulkę, żeby ta osoba bezpośrednio nie miała z nami kontaktu. My jesteśmy uczeni, że mamy swoje bojki ratownicze. Bez nich teoretycznie nie powinniśmy podejmować akcji ratowniczych. Z doświadczenia ludzi, którzy mnie szkolili wiem, że rzadko zdarza się, że osoba wykwalifikowana stwierdzi, że nie czuje się na siłach. Znamy specjalne chwyty, które mają obezwładnić osobę topiącą się i doprowadzić ją na brzeg. 

JK: Będąc nad wodą często wybieramy plaże niestrzeżone. Ratownik objawia nam się, jako ten wkurzający facet w czerwonej koszulce, który gwiżdże, gdy wypłyniemy za boję. Jak myślisz, skąd taki obraz?

SS: Myślę, że wynika to z tego – to takie ludzkie – nie lubimy zasad za bardzo. Jak ktoś nam narzuca coś, to nam się to nie podoba. Rozumiem, że ludzie są na wakacjach i nie chcą, żeby jakiś pan w czerwonej koszulce krzyczał: „nie róbcie tego, nie bawcie się tak dobrze”, bo to tak może brzmieć w ich głowach, ale ratownik, szczególnie nad jeziorem, nad morzem to jest taka osoba, która ma więcej wyobraźni w tej chwili. Nie myśli, żeby się bawić, ale myśli o bezpieczeństwie i dostrzega niebezpieczeństwo. Ma większą wiedzę na ten temat.  Uważam, że warto słuchać ratowników. Oni nie chcą uprzykrzyć nikomu życia. Chcą jak najlepiej dla siebie, żeby nie musieli w razie czego wbiegać do wody. Chcą, żeby osoba była bezpieczna.

JK: Czy przez pandemię w pływalni, gdzie pracujesz, panują jakieś specjalne zasady?

SS: Jest ograniczona liczba osób, która może tam przebywać. Myślę, że to tak, jak z komunikacją miejską, jeśli przestrzegamy prostych reguł, jak dbanie o higienę, zakładanie maseczki, kiedy jest się w budynku, ale jeszcze nie w wodzie, to nie jest problem.

 

{ Numer alarmowy do Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego  – 601 100 100 }

Zdjęcia: Stanisław Szpulecki, RCB

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe