Starcie Dawida z Goliatem?
Pierwsze spotkanie obu drużyn przyniosło wiele ciekawych akcji i ostatecznie zakończyło się remisem 1:1. Tottenham po szybkiej stracie gola, przejął kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi i szybko zdołał wyrównać stan rywalizacji. Przyjezdni mogli mówić o dużym szczęściu, ponieważ przed utratą kolejnych bramek ratowało ich obramowanie oraz świetnie dysponowany tego dnia Kauã Santos.
Faworytem rewanżowego spotkania była jednak 3. drużyna trwającego sezonu Bundesligi. Na Deutsche Bank Park panowała kapitalna atmosfera, a obecni kibice głośno domagali się powtórzenia sukcesu z 2022 roku, kiedy Eintracht został triumfatorem całych rozgrywek i zapewnił sobie udział w Lidze Mistrzów. Po drugiej stronie stał zespół, dla którego obecny rok jest jednym z najgorszych w historii. 11 porażek po zaledwie trzech miesiącach gry, a także odległe 16. miejsce w tabeli Premier League. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały więc na to, że nadchodzący mecz rewanżowy będzie przysłowiowym gwoździem do trumny dla ekipy z Londynu.
Niespodziane rozstrzygnięcie
Od początku spotkania gra była niezwykle wyrównana, jednak z każdą minutą lepiej prezentowała się drużyna Postecoglu. Żelazna linia defensywy zarządzana przez duet Cristian Romero–Micky van de Ven, uniemożliwiała szybkie ataki gospodarzy. To właśnie Argentyńczyk w 41. minucie był autorem długiego podania do Jamesa Maddisona. Pomocnik Spurs został znokautowany w polu karnym przez Kauã Santosa, a sędzia po analizie VAR przyznał gościom rzut karny. Jedenastkę na gola pewnie zamienił Dominic Solanke i to Tottenham schodził do szatni z pozytywnym wynikiem.

Emocje w drugiej połowie zaczęły się dopiero w okolicach 70. minuty. Swoje okazje, jedna po drugiej, zmarnował obrońca Eintrachtu Rasmus Kristensen. W świetnej dyspozycji był również bramkarz gości Guglielmo Vicario. Włoch popisał się kilkoma dobrymi interwencjami i do końca spotkania pozostał niepokonany. Dobra gra defensywna Tottenhamu została nagrodzona zwycięstwem i awansem do półfinału Ligi Europy. Czwartkowy mecz był pierwszym od dwóch miesięcy, w którym Koguty zachowały czyste konto.
Tottenham i autostrada do finału?
Następnym rywalem Spurs będzie norweskie FK Bodo/Glimt. Drużyna Kjetila Knutsena po rzutach karnych pokonała włoskie Lazio, czyli zwycięzców fazy zasadniczej. Piłkarze ze Skandynawii piszą historię, ponieważ są pierwszą w norweską drużyną, która zameldowała się w półfinale europejskich rozgrywek.
Tottenham będzie jednak znacznym faworytem tego dwumeczu. Niestety, jego kibice doskonale wiedzą jak takie spotkania zazwyczaj się kończą. Wydaje się, że kluczowy dla losów rywalizacji będzie pierwszy mecz w Londynie. Jeżeli Tottenham nie zdobędzie bezpiecznej przewagi, to rewanż na sztucznej murawie może okazać się wyzwaniem nie do pokonania. Jedno jest jednak pewne – szansa na pierwsze od 2008 roku trofeum dawno nie była tak duża.
Czytaj też: https://flesz.amu.edu.pl/aktualnosci/eurowizja-2025-oceny-ukraina-czarnogora-niemcy-cypr/
Obserwuj nas na YT! https://www.youtube.com/@makingofFlesz