Zamiast być nauczycielem historii, Pani Monika została pielęgniarką paliatywną

14 listopada obchodzony jest w Polsce Dzień Seniora. 13% społeczeństwa to osoby starsze, dlatego powinniśmy być uwrażliwieni na potrzeby ludzi w podeszłym wieku. Warto pamiętać o nich w tym dniu, szczególnie o chorych i cierpiących. Niektórzy z nich walczyli o wolność ojczyzny, poświęcali życie dla dobra rodziny, a także pomagali potrzebującym. Seniorzy, jako świadkowie historii, o której my możemy jedynie słuchać, zasłużyli na szacunek i uznanie wśród młodych.

Z tej okazji postanowiłam porozmawiać z osobą będącą blisko naszych seniorów. Pani Monika zechciała jednak pozostać anonimowa.

Julia: Bardzo mi miło, że zgodziła się Pani na rozmowę na tak ważny temat. Pracuje Pani na co dzień ze starszymi osobami. Jaką rolę odgrywają w Pani życiu? Jak ich Pani postrzega?

P. Monika: Ludzi starszych postrzegam jako osoby, które zasłużyły na szacunek ze strony społeczeństwa, dlatego, że posiadają ogromny bagaż doświadczeń, zostali doświadczeni przez te ciemne aspekty historyczne. Uważam, że dzisiaj seniorzy są samotni, jak gdyby zapomniani, bardzo często nierozumiani przez otoczenie. Jest mi ich strasznie żal, zawsze chciałam być dla nich, pomóc im, dlatego też zdecydowałam się na pracę w centrum opieki jako pielęgniarka paliatywna. Nie mogę pogodzić się z tym, że w dzisiejszych czasach starość jest tematem tabu, a ludzie starsi są stygmatyzowani. Nie każdy ich traktuje z godnością.

Julia: Co Pani rozumie przez to, że nie każdy traktuje ich z godnością?

P. Monika: Wydaje mi się, że są oni odstawiani na bok, nie poświęca się im wiele czasu, ale oddaje do domów opieki czy innych ośrodków.

Julia: Jednak jest wiele rodzin, podejmujących trud opieki nad starszym członkiem rodziny. Można się pokusić o stwierdzenie, że poświęcają swoje życie. Stąd moje pytanie: Czy inaczej podchodzi Pani do osób starszych z rodziny a inaczej do tych, którymi się opiekuje? Pani podejście do chorej, ale bliskiej osoby byłoby zupełnie różne?

P. Monika: Na pewno nie, traktuję wszystkich tak samo, bez różnicy, pacjent czy osoba z rodziny. Traktuję ich z szacunkiem. Nie wiem jak by było, gdybym musiała się zająć taką osobą w rodzinie, nie znalazłam się w takiej sytuacji. Może trudno byłoby mi się odnaleźć w mojej roli, ale jeśli chodzi o stosunek i opiekę to na pewno niczym by się nie różniły.

Julia: Bardzo zaciekawiła mnie Pani historia. Co skłoniło Panią do podjęcia pracy w tym zawodzie?

P. Monika: Zawsze chciałam zostać pielęgniarką, od dziecka pomagałam wszystkim dookoła. Praca ta wydawała mi się być moją wymarzoną. Jednak moja mama była wówczas nauczycielką i bardzo chciała, abym poszła w jej ślady. Można powiedzieć, że na ukończenie studiów historycznych wpływ mieli moi rodzice, a także moje niezdecydowanie.

Pamiętam, że jeszcze jak studiowałam, to napotykałam wielu ludzi starszych na swojej drodze. Z chęcią z nimi rozmawiałam, słuchałam co mają do powiedzenia. W weekendy pomagałam również jako wolontariusz w hospicjum. Wtedy czułam się spełniona. Ciągnęło mnie w kierunku pielęgniarstwa i doszłam do wniosku, że nikt za mnie życia nie przeżyje. Warto spróbować. Ostateczną decyzję podjęłam, kiedy zachorowała moja mama. Widziałam w jaki sposób traktowano w szpitalu ją i inne cierpiące osoby, nie będące w stanie powiedzieć o swoich potrzebach. Pielęgniarki pracowały od niechcenia. Widać było, że nie lubią tej pracy albo nie są do końca z niej zadowolone. Postanowiłam, że wyjdę temu naprzeciw i zostanę pielęgniarką uwrażliwioną na cudze emocje, chorobę, niemożność wykonywania prostych czynności życiowych.

Julia: To piękne co Pani mówi. Zawód pielęgniarki to nie tylko praca, ale jakieś wewnętrzne poczucie pomocy drugiemu człowiekowi.

P. Monika: Oczywiście. Miejsce, w którym pracuje to także jedyny dom tych ludzi. Jest to taki ostatni przystanek przed śmiercią. Ci chorzy nie mają rodziny ani przyjaciół, którzy mogliby się nimi zająć i trafiają do nas. My jesteśmy dla nich rodziną.

Julia: Zawód ten jest bardzo wymagający, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Zgadza się Pani?

P. Monika: Zgadzam się. Myślę, że jest to praca dla kogoś, kto lubi spędzać czas z osobami starszymi, umie wysłuchać, ma odpowiednie podejście. Wtedy ten zawód zamienia się w przyjemność i nie jest pracą.

Julia: Czy „przynosi Pani pracę do domu”? Myśli Pani o tych ludziach, przeżywa ich sytuację?

P. Monika: Martwię się, przeżywam, myślę, bo jednak jest to codzienne spotykanie się z cierpieniem, bezsilnością, odchodzeniem i świadomością tego odchodzenia. My jako pielęgniarki jesteśmy przy pacjentach w ostatnich chwilach życia. Nie da się o tym zapomnieć. Jednak dzisiaj, po 10 latach pracy z pewnością mogę stwierdzić, że nie przynoszę pracy do domu. Nie mieszam życia prywatnego i zawodowego, dlatego że przychodząc do domu wiem, że następnego dnia muszę być wypoczęta i pełna sił, aby podjąć trud tej pracy. Gdybym myślała cały czas o tym, to nie byłabym w stanie wykonywać moich obowiązków. Muszę patrzeć też na siebie, chronić siebie i swoich bliskich, aby nie popaść w coś w rodzaju zawodowej depresji.

Kilka moich koleżanek dotknęło załamanie nerwowe związane ze stresem w pracy. Tak dzieje się wtedy, kiedy nie zostawiasz pracy w pracy. Jakkolwiek to brzmi.

Julia: A jaki jest zakres Pani obowiązków?

P. Monika: Tak naprawdę opieka nad człowiekiem starszym, a nad człowiekiem starszym bardzo chorym zdecydowanie się różni. Mamy na oddziale osoby, które są samodzielne. W takiej sytuacji zajmowanie się nimi nie jest tak wyczerpujące, gdyż polega jedynie na wspólnym spędzaniu czasu, zwykłej rozmowie. Natomiast człowiek z demencją czy chorobą Alzheimera potrzebuje więcej uwagi. Wymaga pomocy na każdej płaszczyźnie życia, nie jest w stanie wykonać prostych czynności. Nie jest w stanie także sam myśleć, płacze, krzyczy. Wtedy praca jest naprawdę trudna. Należy pamiętać, że traci on kontrolę nad sobą, nie pamięta co działo się przed pięcioma minutami.

Julia: Co zazwyczaj robi Pani w takim momencie?

P. Monika: W takim momencie zachowuje spokój. Nigdy nie sprzeciwiam się pacjentowi, nie próbuję wmówić, że jest inaczej niż myśli. Podchodzę z humorem. Po prostu jestem.

Julia: Jakie rady może Pani dać osobom, które tak samo jak Pani opiekują się ludźmi w podeszłym wieku?

P. Monika: Najważniejszą rzeczą jest to, aby nie brać do siebie negatywnych wyzwisk i komentarzy osoby chorej na demencję. Proces chorobowy, starzenia uaktywnia się i odbiera logiczne myślenie. Często chory wymusza na drugiej osobie to co chce poprzez nerwy, tupanie i złość. Jest to spowodowane degeneracyjnymi zmianami mózgowymi. Pamiętajmy, że ten człowiek nie mówi tego, bo tak myśli. Ważna jest cierpliwość, ponieważ nigdy jego zachowania nie zmienimy.

Julia: Co my, jako młodsi możemy dla nich zrobić?

P. Monika: Ludzie starsi bardzo lubią przebywać w towarzystwie młodych i dzieci. Wtedy odczuwają ogromną radość, gdyż przypominają sobie ich lata młodości. Co możemy dla nich zrobić? Zmienić stosunek, podejście, być przy nich uśmiechniętym, a na pewno oni odwdzięczą się tym samym. Nic innego nie potrzebują tak bardzo, jak poczucia, że ktoś przy nich jest.

Na koniec dodam, że w pracy kieruję się naczelną zasadą: jeśli nie możesz życiu dodać dni, to zrób wszystko, aby dniom dodać życia.

Julia: Myślę, że te słowa zapadną w naszej pamięci na długo. Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe