Przewodnik lesbijki po katolickiej szkole – manifest czy zwykła lektura?

Na reklamach jednej z największych księgarni w Polsce od początku lipca moją uwagę przyciągała różowo-żółta okładka książki. Intrygujący tytuł, ciekawa autorka, tyle mi starczyło, żeby podjąć decyzję – przeczytam.

Szok?

Na szczęście książkę udało mi się przeczytać w oryginale, więc wszystkie językowe i kulturowe smaczki cieszyły mnie jeszcze więcej. Tym bardziej, że opowieść dotyczy w szczególności młodych osób, które posługują się raczej slangiem i internetowymi hitami, a nie poprawną angielszczyzną.

Pierwsze kilka rozdziałów było dla mnie rozczarowujące i zastanawiałam się, czy jest sens czytać dalej, bo książka wydawała się absolutnie przewidywalna. Meksykańska rodzina mieszkająca w mało bezpiecznej dzielnicy, córka pracująca z mamą, żeby utrzymać rodzinę i wielka zmiana, jaką jest nowa dla rodzeństwa (Yamilet i jej młodszego brata Cezar) katolicka szkoła.

Fabuła nie zaskakuje

Większość istotnych dla opowieści postaci poznajemy na początku. Całość napisana jest tak, że czytać można ją bez wysiłku intelektualnego, którego czasem od książki wymagam, nawet jeśli ma być to książka „prosta”. Z pozytywnych stron można śmiało powiedzieć, że pojedyncze zdania, myśli, jakie autorka wkłada w usta lub myśli 16-nasto latki są bardzo mocne i trafne.

Opowiedziana historia to walka jaką toczy sama ze sobą i ze światem Yamilet. Bojąc się braku akceptacji i zrozumienia ze strony bliskich, obawiając się wykluczenia z Kościoła, ukrywa swoją orientację seksualną, ale to nie wszystko. Ze strachu decyduje się na udawanie osoby heteroseksualnej, co zżera ją do środka i powoduje nieustanne wyrzuty sumienia

Stereotypy

Tym, co chyba najbardziej boli mnie w książce, jest ilość stereotypów. Mam wrażenie, że dla uwydatnienia problemów nastolatki, autorka zdecydowała się na przedstawienie jej „przeciwników” jako absolutnie stereotypowych złoczyńców. Nie ma tam miejsca na zrozumienie drugiej strony. Podobnie dzieje się z kwestią wiary. Sama bohaterka jest niepraktykującą, a opis jej nastawienia do Kościoła można streścić w „chodzę na msze, bo mama mi każe”. Nie ma tam dyskusji na temat Boga. Jego osobę sprowadza się do tyrana, wysyłającego do piekła wszystkie homoseksualne osoby. Jest to przykre, ponieważ nawet w zamkniętym środowisku, jakie czasem wytwarza Kościół, zawsze można znaleźć osobę chętną do rozmowy, rozumiejąca i gotową do współpracy – jako wychowanka jednej z katolickich szkół, mogę to powiedzieć śmiało. Nie neguję jednak doświadczeń autorki – być może nie miała tyle szczęścia, żeby trafić na otwartych katolików.

Warto czy nie?

Mimo mojej radości z przeczytania książki, musiałam zwrócić uwagę na jej mankamenty. Uważam, że jest to pozycja godna uwagi. Autorka świetnie opisuje uczucia młodych ludzi, przeprowadza czytelnika przez cały proces myślowy, wręcz przez moment dojrzewania postaci do podjęcia trudnych decyzji. Pojawił się również fragment, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ale może nie będę odbierać przyjemności z odkrywania tym, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać książki.

Moja ocena, a przede wszystkim wrażenia z lektury, są raczej pozytywne. Dobrze czytało się opisy nastoletnich wojaży głównej bohaterki, a niektóre z dialogów (mogę przysiąc) odbyłam kiedyś sama. Ta realistyczność „przewodnika” powoduje, że decyzje i emocje, jakie towarzyszą bohaterom, są czytelnikowi bliższe niż może to faktycznie mieć miejsce. Nadal bolą oklepana fabuła i czasem trudne do przetrawienia stereotypy, ale da się to wybaczyć w ogólnym rozrachunku.

 

 

Zdjęcia:Elle, Amzon

Udostępnij!
Share on facebook
Share on linkedin
Share on pocket

Podobne posty

Skontaktuj się z nami!

Kto pyta nie błądzi

flesz.wnpid@gmail.com

Zapisz się do newslettera Flesza

Bądź na bieżąco z nowościami w akademickim świecie i otrzymuj od nas podsumowania tygodnia!

* Pole obowiązkowe